Buława dla Rydza (2)

 |  Written by Godziemba  |  2
10 listopada 1936 roku prezydent Mościcki wręczył Rydzowi buławę marszałkowską.
 
     10 listopada 1936 roku w godzinach rannych prezydent Mościcki awansuje generałów Sosnkowskiego i Rydza-Śmigłego do stopnia generała broni. Następnie tego samego ofiaruje Rydzowi buławę marszałkowską. Cała uroczystość odbywa się więc bez gen. Sosnkowskiego.
 
      Przy trasie przejazdu traktem Królewskim na Zamek zgromadziły się tłumy Warszawiaków. Z okien i balkonów zwisały biało-czerwone flagi oraz przystrojone zielenią i kwiatami portrety Piłsudskiego, Mościckiego i Rydza-Śmigłego. Wzdłuż jezdni stanął szpaler żołnierzy z bronią u nogi. Za nimi w drugim rzędzie stanęli członkowie związków i organizacji przysposobienia wojskowego oraz społecznych; młodzież szkolna, harcerze, związki robotnicze, cechy i stowarzyszenia rzemieślnicze.
 
     Na dziedzińcu zamkowym na dywanie postawiono postument okryty flagą narodową z orłem i popiersiem Piłsudskiego. Od postumentu ku Bramie Grodzkiej położono długi czerwony chodnik. Na głównym balkonie zawieszono sztandar warszawskiego oddziału Związku Legionistów i dwa sztandary wojsk polskich z okresu wojen napoleońskich.
 
     Przy bramie oczekiwała kompania zamkowa ze sztandarem i orkiestra. Na dziedziniec przez Bramę Zegarową wkroczyły poczty sztandarowe wszystkich pułków i formacji wojskowych z całej Polski, prowadzone przez generała Bończę-Uzdowskiego. Za pocztami zajęły miejsce pułkowe delegacje wszystkich rodzajów broni.
 
     O godzinie drugiej po południu przybyli: premier Składkowski, marszałkowie sejmu i senatu, członkowie rządu, wojewodowie, kardynał Kakowski, ksiądz prymas Hlond, metropolita prawosławny Dionizy, superintendent kościoła ewangelickiego ksiądz Bursche, głowa wyznania karaimskiego Hahan han Szepszer, attaché wojskowi wszystkich państw.
 
     Pół godziny później przybył na Zamek w eskorcie szwadronu ułanów samochód z Rydzem-Śmigłym.
 
      Przy dźwiękach marsza generalskiego na dziedziniec wszedł minister spraw wojskowych gen. Tadeusz Kasprzycki. Wkrótce po nim zjawił się szef gabinetu wojskowego prezydenta gen. Schally w towarzystwie adiutanta przybocznego prezydenta kapitana Hartmana i złożył przed popiersiem marszałka Piłsudskiego buławę marszałkowską z oksydowanego srebra przyozdobioną monogramem ERS umieszczoną w czerwonym futerale. Wewnątrz na metalowej tabliczce wyryto napis: „Marszałkowi Polski Edwardowi Śmigłemu- -Rydzowi — Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Ignacy Mościcki”.
 
     Przy dźwiękach hymnu narodowego przez Bramę Grodzką weszli na dziedziniec prezydent i gen. Rydz-Śmigły w otoczeniu adiutantów.  Wraz z końcowymi dźwiękami hymnu prezydentowi, Najwyższemu Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych złożył meldunek minister spraw wojskowych generał Kasprzycki. Następnie Mościcki wygłosił mowę. „Naczelny Wodzu Sił Zbrojnych - mówił prezydent -Dzisiejszy dzień jest dla mnie dniem radosnym, a mam nadzieję, że okaże się on ważny dla całej Polski, zaznaczając się w historii naszego odrodzonego państwa jako moment wysokiej doniosłości. W dniu tym wręczam ci, naczelny Wodzu, buławę marszałkowską jako symbol twej wielkiej roli w państwie. Buława hetmańska, którą za chwilę ci podam, nie jest jedynie oznaką najwyższego stopnia wojskowego. (…)  Masz razem z prezydentem, szanując jego obowiązki konstytucyjne, prowadzić Polskę ku świetności. Tytuł do tej roli sam sobie wyrąbałeś poprzez długoletni trud. Tym trudem, współpracując bezpośrednio z wielkim naszym marszałkiem, przyczyniałeś się zawsze szczęśliwie do stworzenia i ugruntowania naszej niepodległości. Niech więc dzisiejsza uroczystość związana z twoją osobą i odczuta radośnie w całej Rzeczypospolitej jeszcze więcej doda twego ducha w pracy dla drogiej nam Ojczyzny”.
 
     Zegar na wieży zamkowej wybił godzinę piętnastą, gdy gen. Schally wziął szkatułę. Mościcki wyciągnął z niej buławę i wręczył ją Rydzowi.  Orkiestra ponownie odegrała hymn narodowy, a po nim „Pierwszą Brygadę”. Powietrzem wstrząsnęły salwy armatnie.
 
      Gdy wszystko ucichło, Rydz-Śmigły wyprężył się na baczność i  trzymając w ręku buławę marszałkowską zabrał głos. „Panie prezydencie! – powiedział - Nie byłbym żołnierzem, gdybym nie był głęboko poruszony w chwili, kiedy Najwyższy Zwierzchnik Sił Zbrojnych, Głowa Państwa, ze słowami życzliwej zachęty i przyjaznego uznania wręcza mi buławę. Dokonuje się to wśród tych starych murów królewskich, które w przeszłości były siedzibą królewskiego majestatu Polski, wśród tych murów, które nasiąkły odgłosami kroków dawnych hetmanów polskich, idących tu z buławą w ręku. Ta chwila dokonuje się w obecności naszych dumnych, zwycięskich sztandarów wojskowych, w obecności moich kolegów-towarzyszy wojny, którzy razem ze mną dawali swój najwyższy wysiłek, aby spełnić rozkaz naszego wielkiego nauczyciela wojny, twórcy Polski dzisiejszej, marszałka Józefa Piłsudskiego. (…)  Gdy patrzę w tej chwili na księgę rachunku mego życia, to dzień dzisiejszy nie jest zapisany po tej stronie, która zawiera dorobek mego życia, ale widzę go po stronie, która zawiera dług mego życia. Dług, który mam dopiero do spłacenia. Spada na mnie trudne zadanie: przekazania niepomniejszonej tej buławy i tej godności, która została otoczona najwyższym blaskiem chwały i niezmierzoną, głęboką zasługą Pierwszego Marszałka Polski — przekazania jej następnym pokoleniom, trudzącym się w służbie Ojczyzny. Jeżeli trudno jest przewidywać rezultaty swej pracy wtedy, kiedy ona łączy się z losem Narodu, znajdującym się w ręku Opatrzności, jeżeli zuchwalstwem jest dawać w tych okolicznościach jakiekolwiek zapewnienia, to sądzę, że wolno jest człowiekowi zawsze dać jedno zapewnienie: zapewnienie czystości intencji i zamierzeń, i rzetelności wysiłków”.
 
      Następnie prezydent i marszałek przeszli na nabożeństwo do kaplicy zamkowej, gdzie biskup połowy Wojska Polskiego odprawił nabożeństwo, podczas którego poświęcono buławę.
 
     Tylko nieliczni zwrócili uwagę na znamienny fakt - marszałek Piłsudski otrzymał swą buławę z rąk żołnierza szeregowego, gdy Rydz-Śmigły z rąk prezydenta.
 
     Tego samego dnia Mościcki odznaczył marszałka Orderem Orła Białego. Co bardzo znamienne nie uczynił tego osobiście, ale z polecenia prezydenta zrobił to w mieszkaniu Rydza gen. Schally.  Okoliczności odznaczenia były wydarzeniem nie praktykowanym przy odznaczaniu, szczególnie tak wysokim orderem.
 
     Następnego dnia 11 listopada odbyła się wielka i okazała defilada wojskowa na Polu Mokotowskim. O godzinie dziesiątej zjawił się marszałek Rydz witany hymnem narodowym. Śmigły w towarzystwie gen. Kasprzyckiego przejechał samochodem przed frontem zgromadzonych oddziałów dokonując przeglądu wojska. W tym czasie premier z ministrami stanęli u podnóża kopca usypanego w miejscu, gdzie po raz ostatni żegnano defiladą marszałka Piłsudskiego.
 
       Na koniec uroczystości gen. Kasprzycki wraz z generalicją obdarował marszałka karabelą z przełomu XVII—XVIII wieku o rękojeści ze złoconego srebra, wysadzanej drogimi kamieniami.
 
     Po mszy w katedrze św. Jana, na placu Na Rozdrożu nowy marszałek przyjął kolejną defiladę. Aleje Ujazdowskie zostały udekorowane biało-czerwonymi flagami rozciągniętymi pionowo na masztach, których szczyty ozdobiono orłami wojskowymi. Po stronie Parku Ujazdowskiego wzniesiono obszerne trybuny, a pośrodku ustawiono niewielką z orłem siedzącym na pęku rózeg liktorskich dla prezydenta. Obok Mościckiego zajął w niej miejsce premier Składkowski i pierwszy wiceminister spraw wojskowych gen. Głuchowski. Poniżej umieszczono skromne, obwiedzione sznurem i umajone kwiatami podium ze skrzyżowanymi buławami, z którego Rydz-Śmigły odbierał defiladę salutując unoszoną w ręku buławą.
 
     Prasa rządową pisała o nowym marszałku w samych superlatywach, jednak wielu „starych” piłsudczyków uważało, że godność ta należała się jedynie Józefowi Piłsudskiemu, a Edward Śmigły-Rydz nie zasługiwał na takie wyróżnienie. Pamiętali, jak Piłsudski w rozmowie z prezydentem rzekł zdecydowanie: „ Polska w okresie pokoju nie będzie miała marszałka”. Walery Sławek uznał datę mianowania nowego marszałka Polski za „najsmutniejszy dzień w swoim życiu”. Gen. Lucjan Żeligowski wytknie Mościckiemu, że mianowanie generała Rydza-Śmigłego marszałkiem nastąpiło wbrew woli Komendanta.
 
      Na emigracji w Czechosłowacji Witos za Korfantym powtórzył: „ Rydz — kieszonkowy Napoleon”. Cat-Mackiewicz po latach przyznał:  „Był to w dosłownym znaczeniu bałwan. Ludzie go ulepili własnymi rękami, bo był im potrzebny, a potem wołali: „Wodzu, prowadź nas”, a on mógł tylko jeździć popychany na taczkach”.
 
Wybrana literatura:
 
C.  Leżeński  Kwatera 139. Opowieść o marszałku Rydzu-Śmigłym
R.  Mirowicz - Edward Rydz-Śmigły. Działalność wojskowa i polityczna
Kazimierz Sosnkowski, żołnierz, humanista, mąż stanu w 120 rocznicę urodzin
 
M. Lepecki – Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego
  
P. Wieczorkiewicz – Historia polityczna Polski 1935-1945
 
P. Stawecki – Następcy Komendanta
5
5 (1)

2 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
że Rydz-Śmigły zamiast pozbierać ewentualny bałagan, który zawsze powstaje po śmierci wielkiego wodza, doprowadził machinę wojennę do rozprężenia. Większość generałów, która dowodziła w 1939 roku - zawiodła. Dowodzeni przez Marszałka sprawdzili się, bez Niego - zawiedli. Zawiódł też generał Kasprzycki. Najbardziej żal mi Dęba-Biernackiego. To mógł byc naprawdę wybitny oficer, ale musiał czuć nad sobą ciężką rękę.
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Postawiłem kiedyś tezę, iż młodzi, zdolni oficerowie, którzy znakomicie sprawdzili się w 1920 roku, potem spoczeli na laurach, przestali się rozwijać wojskowo i na fatalne tego efekty nie trzeba było czekać - w 1939 roku zdecydowanie zawiedli.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>