Buława dla Rydza (1)

 |  Written by Godziemba  |  4
Wierząc w brak ambicji politycznych gen. Rydza-Śmigłego, prezydent Mościcki mianował go w maju 1935 roku Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych.
 

       Po śmierci Marszałka Piłsudskiego, należało rozstrzygnąć, kto zostanie jego następcą w wyposażonym w ogromne prerogatywy urzędzie Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych.
 
 
      W grę wchodziło jedynie dwóch kandydatów. Starszeństwo wojskowe należało do gen. dyw. Kazimierza Sosnkowskiego, twórcy Związku Walki Czynnej, szefa sztabu I Brygady, dowódcy Armii Rezerwowej w czerwcu 1920 roku, wieloletniego ministra spraw wojskowych, po 1926 roku inspektora armii, kilkakrotnie zastępujące Marszałka w GISZ podczas jego dłuższych urlopów zagranicznych na Maderze i w Egipcie.  
 
 
      Z kolei gen. dyw. Edward Rydz-Śmigły, był dowódcą 1 pp. I Brygady, szefem  Polskiej Organizacji Wojskowej w latach 1917-1918, w wojnie polsko-bolszewickiej dowódcą armii, a po 1921 roku inspektorem armii.
 
 
      Sosnkowski był bardziej samodzielny, o wieloletnim doświadczeniu na najwyższych stanowiskach państwowych,  wiele bieglejszym politykiem i administratorem, a także szerzej myślącym strategiem. Śmigły miał zaś dużo większe doświadczenie frontowe, bliższy kontakt z wojskiem i – co mogło być decydujące – brak sprecyzowanych poglądów politycznych. „Po Piłsudskim – wspominał Miedziński – miał objąć schedę Sosnkowski, lecz był on niewygodny pewnym sferom legionowym, otoczenie należycie to zaurzędowało”.
 
 
      Adiutant Marszałka kpt. Lepecki zanotował słowa Piłsudskiego z listopada 1934 roku: „o ile będzie deszcz albo silny wiatr, albo mróz, to na pewno nie będę przyjmował defilady. Wtedy niech ją przyjmie Śmigły”. Z tej informacji nie wynika jednak, by decyzja Marszałka miała jakieś głębsze podłoże i stawiła wskazówkę co do kwestii następstwa w wojsku. Gdyby Piłsudski pragnął, aby jego następcą został Rydz, dlaczego nie mianował go generałem broni, przecinając raz wszelkie dyskusje.
 
 
      Wkrótce po śmierci Marszałka, w nocy 12 maja 1935 doszło do zwołania Rady Gabinetowej, w trakcie której kilka głosów za kandydaturą Szefa zostało stłumionych fałszywym stwierdzeniem, iż Sosnkowski był „w niełasce u Komendanta”. Ponadto doskonale wiedziano, iż Sosnkowski jest gorącym zwolennikiem „pojednania narodowego”, w konsekwencji którego miało dość do „utworzenia rządu koalicyjnego”. „Byłem też zdania – wspominał Generał – że w tych warunkach podzielenie się odpowiedzialnością z opozycją, obejmującą prawie całkowity wachlarz stronnictw politycznych, stanowi abc politycznego rozsądku”.
 
 
     Mościcki dążący do wzmocnienia swojej pozycji, obawiał się autorytetu Sosnkowskiego. Pamiętał przy tym, jak skończyło się inicjatywa Rydza wejścia do rządu ludowego Daszyńskiego w listopadzie 1918 roku. Piłsudski po powrocie z Magdeburga w brutalnych słowach zbeształ go za to, mówiąc: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”.   I zakazał mu raz na zawsze zajmowania się polityką.  W konsekwencji Mościcki, licząc że Rydz uszanuje wolę zmarłego, mianował go nowym Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych.
 
 
      Rok później 15 maja 1936 roku na inauguracyjnym posiedzeniu rządu Składkowskiego Śmigły wygłosił przemówienie, formalnie poświęcone sytuacji polityczno-militarnej Polski.  Jednak większość obecnych odebrało je jako przejście Generalnego Inspektora do ofensywy. Postawił się jakby ponad rządem, a całe posiedzenie potraktował trochę po wojskowemu — jak dowódca na odprawie udziela ministrom wskazówek, wytycza zadania.
 
 
       Zaniepokoiło to wyraźnie Mościckiego. Generał, który miał zająć się wojskiem, zaczynał stawać się politykiem, który chce w państwie coraz więcej znaczyć. W połowie czerwca prezydent zwołał na Zamku posiedzenie Rady Gabinetowej, na której zamierzał wskazać właściwe miejsce Generalnemu Inspektorowi.
 
 
      Prezydent zaczął od przypomnienia, że obowiązkiem wszystkich obywateli kraju jest przede wszystkim przestrzeganie nowej konstytucji, w której nie ma  i nie może być żadnych pozakonstytucyjnych sił, pozakonstytucyjnych ośrodków władzy. Stąd też cały rząd, premier i ministrowie, pamiętać muszą o swych prawach i obowiązkach. Konstytucja stwierdza wyraźnie, iż są oni odpowiedzialni tylko przed prezydentem. Rząd jest rządem prezydenta, on wyłącznie, a nie kto inny ustala jego politykę, kieruje nim.
 
 
       W trakcie przemówienie Mościcki nagle stracił wątek. Cisza trwała prawie minutę. Nagle ministrowie zauważyli, oto stoi przed nimi nie majestat Rzeczypospolitej, nie prezydent, lecz niedołężny starzec. Mościcki opanował się, pamięć mu wróciła i mógł zakończyć przemówienie.
 
 
     Incydent ten wywarł duże wrażenie na ministrach, szczególnie na wicepremierze Kwiatkowski – zaufanym człowieku prezydenta. W paru rozmowach dał do zrozumienia prezydentowi, że Rydzowi jako przedstawicielowi wojska należy zapewnić odpowiednią pozycję w państwie.
 
 
       Prezydent wahał się, ale ostatecznie ustąpił – w połowie lipca 1936 roku w trakcie rozmowy z premierem zaproponował specjalne uhonorowanie Rydza. W rezultacie Składkowski ogłosił 15 lipca 1936 roku okólnik głoszący, iż „Zgodnie z wolą Prezydenta Rzeczypospolitej generał Rydz-Śmigły, wyznaczony przez Marszałka Piłsudskiego jako pierwszy Obrońca Ojczyzny i pierwszy współpracownik Pana Prezydenta w rządzeniu państwem, ma być uważany i szanowany jako pierwsza w Polsce osoba po Panu Prezydencie Rzeczypospolitej”.
 
 
       Składkowski wydał ten okólnik, mimo że  podsekretarz stanu przy Radzie Brzozowski przekonywał go, iż „ po pierwsze nie wolno uzupełniać konstytucji okólnikiem prezesa Rady Ministrów. Dopuszczalną formą mógłby być tu dekret prezydenta RP z mocą ustawy. Po drugie żenująca jest czołobitność tego dokumentu wobec wymienionej z nazwiska osoby. Stawia to nawet generała Rydza-Śmigłego w dwuznacznej sytuacji, gdyż albo ma on autorytet dzięki temu, co sam sobą przedstawia, i wówczas nie trzeba nikomu zalecać, by okazywano mu „objawy honoru i posłuszeństwa”, albo nie ma takiego autorytetu, a wówczas nakazy, choć potrzebne, nie mogą być skuteczne”.
 

      Prezydent nie zamierzał pomagać premierowi i Składkowski sam musiał „zjeść tę żabę”. Rydz nie zaprotestował przeciw takiej formie uhonorowania jego osoby, uznając że okólnik stanowi poważny krok na drodze zdobycia przez niego pełnej władzy w Polsce. Utwierdzało go w tym przekonaniu otoczenie, w którym znaczną rolę odgrywał wyga polityczny – Bogusław Miedziński.
 
   
    W październiku 1936 roku Mościcki zadecydował  o dodatkowym uhonorowaniu Rydza.
 

      Udając się na kurację na Węgry 15 października 1936 roku gen. Sosnkowski, zgodnie z obowiązującymi obyczajami, jako inspektor armii odmeldował się u prezydenta, czyli najwyższego zwierzchnika Sił Zbrojnych. Mościcki zaprosił go na śniadanie do Spały. W trakcie rozmowy, w której wziął udział także gen. Rydz-Śmigły, prezydent nawet nie wspomniał o planowanych awansach dla obu generałów.
 

     W parę dni później Sosnkowski wyjechał do Budapesztu na kurację. 8 listopada 1936 roku oficer sztabu Generała podpułkownik dyplomowany Alfred Krajewski otrzymał z Kancelarii Wojskowej Prezydenta RP list adresowany do gen. Sosnkowskiego, w którym Mościcki zawiadamiał, że  z okazji święta- niepodległości Śmigły zostanie mianowany marszałkiem, a generał Sosnkowski jako najstarszy żołnierz Rzeczypospolitej proszony jest o wręczenie mu buławy. Ppłk Krajewski w trakcie rozmowy telefonicznej informuje o liście Generała, który po namyśle mówi: „Panie pułkowniku, proszę powiadomić kancelarię prezydenta, że za późno na mój przyjazd. Pozostanę na kuracji”.
 
CDN.
5
5 (4)

4 Comments

Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Mościcki miał chyba kolejną dziurę umysłową, że ośmielił sie namawiać Sosnkowskiego do wręczenia buławy Śmigłemu!
A tak serio, nie wiedziałem, że Sosnkowski zastępował Marszałka na stanowisku GISZ po 1926 roku. Zapewne było to tylko formalne zastępstwo, ale jednak...
Mnie się wydaje, że dobrym GISZem byłby Gustaw Orlicz-Dreszer, jako człowiek bardzo zdecydowany i rzutki, faktyczny autor zamachu majowego. Jedyna wada: alkoholizm. Ale to nie dyskwalifikuje oficera; wielu było wybitnych wodzów-alkoholików (mniej lub bardziej). Taka profesja...
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Orlicz-Dreszer był znakomitym oficerem liniowym, ale od NW wymaga się także zdolności sztabowych.

Mościcki chciał w ten sposób dodatkowo upokorzyć "Szefa".

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Nie znając dobrze historii XX-lecia, mam takie pytanie: ile wiemy o rozwoju intelektualnym Orlicza po zamachu majowym? Ogólnie wiadomo, że był fanem lotnictwa, co wskazywałoby na umysł wynalazczy i kreatywny. Może gdyby nie zginał zostałby taki "Guderianem lotnictwa"? Kto wie? Może pogodziłby interesy lotnictwa bombowego i lotnictwa myśliwskiego i wytyczył nowe ścieżki rozwoju lotnictwa?
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Mało na ten temat wiadomo. Jedyna biografia generała skupia się po 1926 roku na jego działalności politycznej i społecznej.

Osobiście uważam, iż problemem polskiej kadry generalskiej II RP było to, iż wielu generałów zamiast pogłębiać swoją wojskową wiedzę, zajęło się różnymi "cywilnymi" projektami, z wielką stratą dla polslej mysli militarnej.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>