Antysowiecki ruch oporu w krajach bałtyckich jest jednym z najbardziej niedocenianych konfliktów dwudziestego wieku.
Przejęcie krajów bałtyckich przez Sowietów po II wojnie światowej napotkało na zbrojny opór. W większości wypadków był to spontaniczny wyraz powszechnego gniewu, który szybko stłumiono. Czasami jednak opór przybierał bardziej zorganizowane formy.
Ludność tych krajów doznawszy już krwawej sowieckiej okupacji w latach 1940-1941, wkroczenie wojsk sowieckich nie traktowała jako wyzwolenie, ale przekreślenie nadziei na niepodległość.
Przez ponad dziesięć lat licząca dziesiątki tysięcy bojowników partyzantka toczyła przeciwko Sowietom skazaną na niepowodzenie wojnę w straceńczej nadziei, że Zachód przyjdzie im w końcu z pomocą. Ta wojna ciągnęła się jeszcze w latach pięćdziesiątych, a jej skutkiem były tysiące ofiar.
We wszystkich trzech krajach bałtyckich partyzanci byli znani pod wspólną nazwą „leśnych braci”.
Gdy jesienią 1944 roku Armia Czerwona przetoczyła się przez kraje bałtyckie, dziesiątki tysięcy Estończyków, Łotyszy i Litwinów zeszło do podziemia. Najpierw uczynili to członkowie różnych organizacji antykomunistycznych oraz struktur paramilitarnych, potem ich liczba powiększyła się o mężczyzn usiłujących uniknąć poboru do Armii Czerwonej, następnie dołączyły do nich rodziny uciekające przed deportacją, rolnicy opierający się kolektywizacji.
Jednak centrum stanowiła silna, zorganizowana grupa żołnierzy, którzy, mówiąc słowami jednego z litewskich dowódców partyzanckich, „nie obawiali się oddać życia za ojczyznę”. Kierownictwo tej grupy nadzorowało podział ludzi na oddziały, zorganizowane na podobieństwo wojskowych, odpowiedzialne za kopanie bunkrów i budowanie leśnych schronień, za gromadzenie jedzenia oraz zapasów i – co najważniejsze – za organizowanie partyzanckich operacji.
I tak np. na północnym wschodzie Litwy oddziały partyzanckie, liczące 800 lub więcej ludzi, toczyły zażarte boje z Armią Czerwoną. W centrum grupy bojowników terroryzowały sowieckich funkcjonariuszy, a nawet przeprowadzały ataki na ich urzędy i budynki sił bezpieczeństwa w centrum Kowna. Na południu zastawiali skomplikowane zasadzki na oddziały NKWD, organizowali zamachy na komunistycznych przywódców, a nawet napadali na więzienia w celu odbicia schwytanych towarzyszy.
Na Łotwie przygotowania do działań partyzanckich na wypadek zajęcia kraju przez Sowietów rozpoczęły się jeszcze w okresie okupacji niemieckiej. Niestety Niemcy aresztowali wielu członków sformowanych oddziałów. Ich dowódcy zostali rozstrzelani, a większość oficerów wysłano do obozów koncentracyjnych. Z tego powodu na Łotwie zabrakło scentralizowanej struktury dowodzenia, która mogłaby koordynować działalność ruchu oporu po zajęciu państwa przez Armię Czerwoną.
Po 1945 roku łotewscy partyzanci działali w 135 gminach, najaktywniej w Dundaga, Taurkalne, Lubna, Aloja i Livni. Ostatnie niewielkie oddziały partyzanckie wyszły z lasów na przełomie 1956 i 1957 roku.
W Estonii od początku okupacji sowieckiej ruch oporu narodził się spontanicznie, a większość członków oddziałów partyzanckich pochodziła z rodzin chłopskich. Po zakończeniu II wojny światowej „leśni bracia”, którzy dotąd koncentrowali się na ukrywaniu się, przeszli do aktywnego oporu – atakowali siedziby lokalnych organów sowieckiej administracji oraz komitetów partii komunistycznej, eliminując najbardziej zagorzałych zwolenników Moskwy. Wysoko na ich liście priorytetów znajdowały się ataki na areszty oraz konwoje przewożące aresztowanych członków oddziałów partyzanckich lub ich rodzin.W odwecie niszczenie przez Sowietów pomników estońskiej wojny o niepodległość wysadzali pomniki, upamiętniające żołnierzy Armii Czerwonej.
Działalność partyzancka była najsilniejsza na terenach silnie zalesionych, szczególnie w powiatach Virumaa i Vorumaa oraz na wyspie Saaremaa.
Po początkowych niepowodzeniach utworzenia scentralizowanej organizacji, w 1946 roku udało się powołać Ligę Zbrojnego Oporu, która stopniowo objęła swoim zasięgiem całą Estonię. Program organizacji określał Ligę jako „ochotniczą, tajną organizację zbrojną narodowego oporu, służącą walce o honor i niepodległość Estonii”.
Zlikwidowanie w początkach 1949 roku przez sowieckie służby bezpieczeństwa kierownictwa Ligi doprowadziło do zakończenia skoordynowanych działań partyzanckich w Estonii. Większość „leśnych braci” nie dążyła już do tworzenia większych struktur, lecz wolała działać samodzielnie.
Po znacznym zwiększeniu podatków nałożeniu na właścicieli domów i gospodarstw „leśni bracia” zintensyfikowali ataki na transporty pieniędzy. Odzyskane w ten sposób pieniądze zwracali, gdy tylko mogli, prawowitym właścicielom. W rezultacie, jeszcze w 1949 roku sowieckie transporty poruszały się po kraju jedynie pod bardzo silną eskortą wojskową.
Doceniając działalność bałtyckich antysowieckich partyzantów nie można zapominać, iż niektórzy z ich wcześniej kolaborowali z Niemcami. I tak np. pułk „Żelazny Wilk” na Litwie powstał w czasie wojny jako organizacja faszystowska. Podobną genezę miały Legion Łotewski oraz Legion Estoński.
Sowieci nie mogli pozwolić sobie na działania na swoich tyłach oddziałów partyzanckich. Latem 1944 roku Ławrientij Beria rozkazał oczyścić Litwę z partyzantów „w ciągu dwóch tygodni” i oddelegował do tego zadania jednego ze swoich najbardziej zaufanych podwładnych, generała Siergieja Krugłowa. Wśród żołnierzy, jakimi dyspozycji, znajdowały się dwie jednostki, które dopiero co zakończyły przeprowadzanie masowych deportacji Tatarów krymskich do Kazachstanu.
Krugłow szybko zrozumiał, że do antypartyzanckich operacji należy włączać lokalne litewskie bataliony, przede wszystkim w celu wywarcia wrażenia, że jest to bardziej wojna domowa aniżeli opór przeciwko sowieckiej okupacji. Równocześnie rozpoczął brutalną kampanię terroru, której celem było zastraszenie Litwinów i zmuszenie ich do zaprzestania udzielania pomocy partyzantom.
CDN.
2 Comments
Dziękuję Godziembo!
10 May, 2022 - 16:28
Ale pamiętam czas tuż po wojnie, gdy w Polsce o partyzantach, walczących o Wolną Polskę mówiło się LEŚNI .
NB w 1946 wakacje spędziliśmy w domu sierżanta Jana Polańskiego, pseudonim Lis, w Łomnicy-Zdroju. Dom położny był nad dzisiejszym żródłem wody mineralnej Stefan, w pobliżu potoku Łomniczanka. W połowie sierpnia na posesji pp. Polańskich widziałam "zbiórkę" kilkunastu młodych mężczyzn, wyglądali na zaaferowanych i zdeprymowanych. Potem nasz gospodarz poszedł sam do pobliskiego lasu. A ja, jako "tropiciel" - pospieszyłam za nim. Lecz bardzo szybko, mój "obiekt obserwacji" dosłownie zapadł się pod ziemię. Zniknął. Dziś rozumiem - dlaczego i jak to się stało. Gdzieś w pobliżu jest dzisiaj ustawiony głaz pamiątkowy z inskrypcją o dwódcy oddziału - Julianie Zubku "Tatarze" i sierżancie Janie Polańskim - "Lisie".
Co dziwne - gdy latem 2007 roku szukałam śladów pp. Polańskich - ówczesna pani sołtys w Łomnicy-Zdroju nie znała tego nazwiska. Żałowałam później, że nie poszłam do miejscowego proboszcza.
Przepraszam za osobiste wspomnienie, ale to jedno ze wspomnień które zachowam w pamięci, do końca moich dni.
Podobnie jak wspomnienie o innym 'LEŚNYM", spotkanym w 1947, w Smolajnach, w rejonie Ornety, w pobliżu dawnego Pałacu Biskupów Warmińskich, gdzie dziś jest chyba szkoła rolnicza.
Oni byli wśród nas i nikt im nigdy, za ich życia, nie oddał szacunku ani nie wyraził wdzięczności.
Cześć i chwała bohaterom!
@katarzyna.tarnawska
11 May, 2022 - 11:23
Pozdrawiam