cuda wianki

 |  Written by Andrzej Tatkowski  |  2
Wstęp.

Bardzo przepraszam Użytkowników za bezczelną próbę zawracania zacnych głów
dywagacjami o podupadaniu i wyjaśniam, że przyczyną był atak schorzenia pod nazwą natręctwo myśli splątanych, polegający na tym, że przyplątał się do mnie nie wiadomo skąd zwrot "podupadły chudopachołek" i nie mogłem się z nim rozstać (zapewne na zawsze) bez pozostawienia śladu.
Ostatnią moją pociechą są takie właśnie archaiczne zwroty i słowa, które jeszcze niedawno moźna było nazwać sienkiewiczowskimi, a że nadchodzi koniec wiosny, pora  nacieszyć się czym kto może.
"Wiosną - nadzieje rosną,
przychodzi lato - czekamy na to,
w jesieni - może się zmieni.." 

pisze w "Minucjach" anonimowy autor, kończąc zgryźliwie :
"przychodzi zima - i znów nic nie ma..",
ale ja nie jestem od antycypowania, nie wiem, czy do zimy dociągnę, a nawet czy ciągnąć warto, dowiaduję się natomiast, że w naszych stolicach odbędą się dzisiaj "Wianki" i że lud t\ubylczy nie posiada się w związku z tym z radości.

Rozwinięcie. 

Nowsza stolica, odbudowana i rozbudowywana, jest o wiele bardziej postępowa od tej prastarej, którą też się na wszelki wypadek rozbudowywuje, ale i tutaj  wianków jest ostatnio niewiele - w każdym razie mniej niż balonów, które symbolizować będą odświętną, wiosenną radość z przeprowadzonej nad Wisłą transformacji oraz - przy tej okazji - europeizacji.
Jest to decyzja słuszna i - jak mówią młodzi, wykształceni obywatele - adekwatna, zwłaszcza że przy okazji będzie można radośnie pleść, na przykład, warkocze, mające posłużyć do przyozdobienia wspomnianych już balonów.
Parytet parytetem, balon z warkoczem lepiej wygląda - a wytatuować go niełatwo.

W stolicy prastarej (ale pospiesznie modernizowanej) dla każdego coś głośnego : na Rynku  Mozart, Czajkowski, Grieg i Vivaldi, na pobliskim Placu Szczepańskim Zbigniew Wodecki, w Filharmonii Carmen, gdzie indziej intuicyjny jam session (na widzów czekają grzechotki i bębenki !) ówdzie urodziny Radiofonii z schowcasem Minicromusic  lub koncert muzyki intuicyjnej z aktywnym udziałem publiczności  w Bunkrze Sztuki; brak chyba tylko "Tańca Szkieletów" na Cmentarzu Rakowickim.

O pleceniu czy wiciu i puszczaniu program nie wspomina, aliści aktywnym młodym ludziom, stłoczonym w bunkrze, kiedy już muzyka pobudzi ich intuicję, zechce się prawdopodobnie wić a potem puszczać - osobiście i najzupełniej spontanicznie.
I o to chodzi, bo pleść w hałasie nie warto - wianków od tego nie przybędzie.

Zakończenie i wnioski.

Jako jednostka podejrzana wprawdzie, ale bez zarzutu (prokuratorskiego, którego nie należy mylić z oskarżeniami  zazdrosnych kolegów - blogerów) mogę pozwolić sobie na ujawnienie osobistego poglądu , iż tegoroczne "Wianki" stanowią dowód wyjątkowej bezczelności oraz kompletnej znieczulicy tej części społeczeństwa, która nazywana była zazwyczaj przez pana premiera Donalda Tuska "milionami zwykłych obywateli" i stanowiła przedmiot jego szczególnej troski, zwłaszcza w tzw. okresach przedwyborczych.

Trzeba nie mieć serca czy słynnej odrobiny empatii  by urządzać radosne imprezy masowe w stolicach w momencie, kiedy sternik nawy państwowej stoi samotnie, oko w oko z nawałnicą, na mostku przerzuconym nad przepaścią  (bo nawa okazała się nie tyle źle skonfigurowana, co teoretyczna), dzierżąc całkowicie już bezużyteczne koło sterowe jakby wieniec - nie laurowy, a pogrzebowy.

Nie urządzam, ale jestem wystarczająco bezczelny i na tyle mam już znieczulone, bo skamieniałe z oburzenia serce, żeby czuć niewczesną (i przedwczesną) radość na myśl o tym, że koniec tegorocznej wiosny może się okazać końcem  Platformy Obywatelskiej oraz politycznej kariery jej konstruktora, lidera i narratora.

Nie ma bowiem cudów, i nigdy nie było.
Nie czas na plecenie wianków czy andronów.
Jest za to powód do radości, pogańskiej, jak dzisiejsze święto, i równie bezczelnej jak swawolna i wolna nie tylko od empatii "formacja" polityczna Donalda Tuska.

Premier Tusk nie udawał świętego, i święty nie był, ale też nie święci garnki lepią,  powstała więc Platforma Obywatelska, istny garnek bez dna, który mógł służyć jako micha albo dzban, dopóki nie urwało się ucho, a teraz już się nie przyda nawet do lania wody, nie mówiąc o noszeniu.
Na drutowanie czerepu i skorup szkoda czasu;  choć trzeba bedzie pewnie nietóre obwąchać, żeby sprawdzić czym  nasiąkły za młodu i na starość trącą, ale jest to zadanie dla archeologów; "zwyczajni obywatele" będą mogli tak jak dotąd plwać na tę skorupę,  jeżeli im to jakoś ułatwi zstępowanie do głębi, na co wielki już czas.

Zaczyna się lato; można będzie  wyruszać na jagody czy na grzyby, i nie z pustymi, chwała Panu Bogu,  rękami.
Byle tylko było co zbierać, - jest do czego.

Troskę o własny wianek nadzieję na znalezienie kwiatu paproci można pogodzić z nadzieją i troską o piękny, wspólny wieniec dożynkowy - taki, jaki udawało się już parę razy uwić podupadłym chudopachołkom.

Może uda się jeszcze raz, i tym razem lekkomyślnie go nie puszczą ?

Oho, znowu mnie chyba dopada natręctwo myśli splątanych, .więc - kończę. Pa !

AT

AT












img: https://wioskazeglarska.wordpress.com/page/2/

 
5
5 (5)

2 Comments

Obrazek użytkownika tł

"... brak chyba tylko "Tańca Szkieletów" na Cmentarzu Rakowickim."

Może jeszcze "Danse Macabre" Saint-Saensa`a na Placu Wszystkich Świętych ;-)?

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>