W kilku poprzednich notatkach odnosiłem się do tego, co mówi, propaguje i głosi lewica. Nie ukrywam, że jestem zdania, że lewica myli się wszędzie, albo prawie wszędzie, więc krytyka lewicy przychodzi mi z łatwością. Jednak w tym tekście chcę wrzucić kamyczek do ogródka prawicowców, bo, jakkolwiek - przez przeciwieństwo w stosunku do lewicy - myślę, że prawicowi politycy, komentatorzy i blogerzy mylą się znacznie rzadziej niż ich odpowiednicy z lewicy, to jednak nieomylni nie są i to właśnie jednemu z takich błędów poświęcona zostanie ta notatka.
Jakiś czas temu w dyskusji pod tekstem na jednym z blogów zostałem nazwany, ze względu na treść moich komentarzy, "korwinistą", następnie komentatorka stwierdziła, że najpewniej jestem pantoflarzem, odważnym tylko w sieci, ale już nie w domu i napisała, że jej celem było dać "po łapkach" nie tylko Korwinowi we własnej osobie, ale i wszystkim korwinistom, w tym chyba i skromnej osobie niżej podpisanego. Pomijając fakt, że jestem za duży, by zmieścić się pod kapciem i za stary, by mi dawać "po łapkach", to nigdy nie należałem do żadnej partii, ani nawet do żadnej organizacji społeczno-politycznej ( nie licząc zuchów we wczesnej podstawówce i klubu nurkowego...) i nigdy nie głosowałem na Korwina ani żadną jego partię. Mam bardzo poważne zastrzeżenia co do formułowania opinii o dyskutantach w tak prosty i - co tu dużo mówić - demagogiczny sposób. Jeśli do tego, by zostać ochrzczony korwinistą, wystarczy podzielać jakąś część opinii Korwina-Mikke, to istotnie jestem korwinistą. Ale jestem też narodowcem, bo często zgadzam się z tym co mówią: Bosak, Kowalski, Winnicki, Zawisza; jestem właściwie nacjonalistą, bo pod encyklopedyczną definicją nacjonalizmu podpisałbym się z bardzo niewielkimi zastrzeżeniami; jestem z całą pewnością "kaczystą", bo to co głosi Pan Prezes Kaczyński jest mi bliskie w dużej większości, jestem... Można by tak bardzo długo wyliczać. Demagogia takiego patrzenia na innych polega na tym, że równie dobrze można by powiedzieć, że jestem putinowcem, bo bliskie jest mi rosyjskie podejście do problemu promowania homoseksualizmu, można by nazwać mnie równie dobrze nazistą, bo jestem zwolennikiem prawostronnego ruchu drogowego, a przecież wiadomo, że w hitlerowskich Niemczech jeździło się po prawej stronie!
Dlatego apeluję, byśmy w dyskusjach między sobą odnosili się do meritum spraw, o których mówimy, lub piszemy, a nie skakali sobie do oczu i formułowali błędne, demagogiczne opinie i przyczepiali sobie wzajem łatki korwinistów, narodowców, kaczystów, itp., itd. Jeżeli naszym wspólnym celem ( przynajmniej tak jest w moim przypadku ) jest kształtowanie przyszłości, wpływ, poprzez blogosferę, na przyszłość narodu, na kształt państwa, to musimy rozmawiać o ideach, a nie ograniczać się do szafowania oskarżeniami o korwinizm, pantoflarstwo, faszyzm, prorosyjskość... Tu nie chodzi o to, by dawać sobie "po łapkach", ale o to, by Polska i Polacy przetrwali. Jeśli ktoś, w tym celu posługuje się argumentami zaczerpniętymi z Korwina, Ziemkiewicza, Kaczyńskiego, Winnickiego, Maxa Kolonko, czy kogokolwiek innego, to oczywiście można poddać krytyce, ale nie osoby których nie lubimy, nie można " z definicji" potępiać w czambuł wszystkiego, co tylko przypomina dajmy na to korwinizm, tylko trzeba poddać w wątpliwość konkretne idee, przy pomocy konkretnych argumentów.
z wyrazami szacunku
Losek
Jakiś czas temu w dyskusji pod tekstem na jednym z blogów zostałem nazwany, ze względu na treść moich komentarzy, "korwinistą", następnie komentatorka stwierdziła, że najpewniej jestem pantoflarzem, odważnym tylko w sieci, ale już nie w domu i napisała, że jej celem było dać "po łapkach" nie tylko Korwinowi we własnej osobie, ale i wszystkim korwinistom, w tym chyba i skromnej osobie niżej podpisanego. Pomijając fakt, że jestem za duży, by zmieścić się pod kapciem i za stary, by mi dawać "po łapkach", to nigdy nie należałem do żadnej partii, ani nawet do żadnej organizacji społeczno-politycznej ( nie licząc zuchów we wczesnej podstawówce i klubu nurkowego...) i nigdy nie głosowałem na Korwina ani żadną jego partię. Mam bardzo poważne zastrzeżenia co do formułowania opinii o dyskutantach w tak prosty i - co tu dużo mówić - demagogiczny sposób. Jeśli do tego, by zostać ochrzczony korwinistą, wystarczy podzielać jakąś część opinii Korwina-Mikke, to istotnie jestem korwinistą. Ale jestem też narodowcem, bo często zgadzam się z tym co mówią: Bosak, Kowalski, Winnicki, Zawisza; jestem właściwie nacjonalistą, bo pod encyklopedyczną definicją nacjonalizmu podpisałbym się z bardzo niewielkimi zastrzeżeniami; jestem z całą pewnością "kaczystą", bo to co głosi Pan Prezes Kaczyński jest mi bliskie w dużej większości, jestem... Można by tak bardzo długo wyliczać. Demagogia takiego patrzenia na innych polega na tym, że równie dobrze można by powiedzieć, że jestem putinowcem, bo bliskie jest mi rosyjskie podejście do problemu promowania homoseksualizmu, można by nazwać mnie równie dobrze nazistą, bo jestem zwolennikiem prawostronnego ruchu drogowego, a przecież wiadomo, że w hitlerowskich Niemczech jeździło się po prawej stronie!
Dlatego apeluję, byśmy w dyskusjach między sobą odnosili się do meritum spraw, o których mówimy, lub piszemy, a nie skakali sobie do oczu i formułowali błędne, demagogiczne opinie i przyczepiali sobie wzajem łatki korwinistów, narodowców, kaczystów, itp., itd. Jeżeli naszym wspólnym celem ( przynajmniej tak jest w moim przypadku ) jest kształtowanie przyszłości, wpływ, poprzez blogosferę, na przyszłość narodu, na kształt państwa, to musimy rozmawiać o ideach, a nie ograniczać się do szafowania oskarżeniami o korwinizm, pantoflarstwo, faszyzm, prorosyjskość... Tu nie chodzi o to, by dawać sobie "po łapkach", ale o to, by Polska i Polacy przetrwali. Jeśli ktoś, w tym celu posługuje się argumentami zaczerpniętymi z Korwina, Ziemkiewicza, Kaczyńskiego, Winnickiego, Maxa Kolonko, czy kogokolwiek innego, to oczywiście można poddać krytyce, ale nie osoby których nie lubimy, nie można " z definicji" potępiać w czambuł wszystkiego, co tylko przypomina dajmy na to korwinizm, tylko trzeba poddać w wątpliwość konkretne idee, przy pomocy konkretnych argumentów.
z wyrazami szacunku
Losek
(5)
18 Comments
Do Autora
03 July, 2014 - 22:37
Większość ludzi jest praworęczna, więc mijanie się z kimś mając go po prawej, jest bardziej naturalne. Ja jeżdżę od ponad pół wieku (wliczając rower) i jakoś ciągle czuję się z tym nieswojo (jestem patologicznie praworęczny).
Poza tym: skoro już postępowcy wcisnęli ten ruch prawostronny, powinni byli wprowadzić zasadę pierwszeństwa z lewej (co by im zresztą pasowało do ideologii). Nie byłoby wtedy rozdwojenia jaźni przy ruchu okrężnym - wszędzie mam pierwszeństwo z prawej, tylko nie na rondzie. W ruchu lewostronnym obowiazuje zasada pierwszeństwa z prawej i po angielskich rondach i jeździ się po nich intuicyjnie. Są też inne "bonusy" ze stosowania takiej zasady, ale nie miejsce tutaj na rozwodzenie się o Kodeksie drogowym.
Owszem, nawet Korwinowi zdarza się powiedzieć coś mądrego (na przykład o ruchu lewostronnym...), ale należy pamiętać o pewnej przypadłości ludzkiej: gdy się politykowi przyzna rację w jednym, zaraz zaczyna myśleć o sobie w liczbie mnogiej i nosić w kieszeni kawałek gronostajowego futerka.
Dlatego nalezy dobrze się zastanowić, zanim kupi się coś ze sklepu takiego ZZ, bo potem może się okazać, że była to transakcje zbyt wiązana.
I właściwie to miało byc treścią mojego wpisu, a z tym Kodeksem drogowym to tak tylko wyszło.
Poważnie w ruchu lewostronnym
03 July, 2014 - 22:57
Pamiętam takie czasy, kiedy z definicji na rondzie miało się pierwszeństwo, wbrew zasadzie prawej ręki. :-)
Wracając do rzeczy, chodzi o to, by krytykować idee, jeśli uważamy je za błędne, a nie tylko dlatego, że był uprzejmy je wygłosić wcześniej ktoś kogo nie znosimy. Jeśli ktoś ma w sklepie chłam i tylko jedną, jedyną fajną rzecz, to czemu nie mam kupić tej właśnie rzeczy?
Ruch lewostronny
04 July, 2014 - 15:18
Zasada pierwszeństwa z prawej przy ruchu lewostronnym daje dodatkowy "bonus" w postaci szerszego pola widzenia w zwartej zabudowie - inny jest zasięg widzenia "zza winkla", gdy się patrzy w prawo z lewego pasa, a inny gdy z prawego. Daje to lepszą ocenę sytuacji i w jakimś stopniu wpływa na bezpieczeństwo i na poprawę płynności ruchu: "widzę wcześniej, więc lepiej oceniam, czy jeszcze zdążę przejechać". Oczywiście są to korzyści "ułamkowe", ale pomożone przez n samochodów, dają zapewne zauważalny efekt.
Podobnie by było, gdyby "prawostronnowcy" (czyli lewica!!!) byli lepsi w myśleniu i wprowadzili przy ruchy prawostronnym zasadę pierwszeństwa z lewej.
Swego czasu czytałem, że jedyną przyczyną wprowadzenia ruchu prawostronnego była walka z "miazmatami arystokracji" w czasie Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Francuskiej. Podobnie jak system dziesiętny i metryczny. Chwała Bogu, że im się nie udało wprowadzić tych "terminadorów" i... dziesięciodniowego tygodnia pracy.
Ale metr i kilogram przepchnęli.
Oczyma wyobraźni widzę, jak citoyen dyrektor de la Bureau international des poids et mesures pyta z szacunkiem i trwogą w głosie citoyena Robespierre'a:
-Situajenie Maximilianie, to jaką la longueur ma mieć un mètre, który ma zastąpić przestarzały, zapleśniały l'aune, co to każdy ma inny?
Zdziwiony i zaskoczony nieco przyszły użytkownik gilotyny rozkłada trochę bezradnie ręce...
-Ooo, oui mesje! Mersi boku - woła uradowany situaję direkter. Zaraz wezmę miarę!
Wyciąga z kieszeni sznurek, odmierza rozstaw rąk Wielkiego Wodza Rewolucji, zawiązuje supełki i pędzi co koń wyskoczy (prawą stroną drogi) do Sevres, gdzie świeżo odlana, gorąca jeszcze platynowo-irydowa sztaba czeka, by zaznaczyć na niej kreski, które zmienią bieg historii (miernictwa).
:-)
O ile wiem w starożytnym
04 July, 2014 - 00:31
@ro
04 July, 2014 - 15:30
:-)))
04 July, 2014 - 16:20
Na pohybel Robespierowi! :-)
04 July, 2014 - 17:50
Jajko częściowo nie świeże?
04 July, 2014 - 22:35
To znaczy jak...? Jak mam to rozumieć? Korwin jest cały a nie da się oddzielić tego Korwina z "fajną" rzeczą od tego z "chłamem". Jajko częściowo nie świeże? Czy jak to rozumieć? Nie kupuję tego. To jakaś akrobacja niemożliwa do wykonania bez popadnięcia w shizofremię...
Daj Pan sobie spokój z Korwinem. To beznadziejna sprawa. Nie dajmy się porwać głównemu ściekowi!
Ależ da się. Można wziąć z
04 July, 2014 - 23:24
Pisząc: "daj Pan sobie spokój z Korwinem", daje Pan dowód niezupełnego zrozumienia o co mi chodzi w tej notatce. Mam nadzieję, że teraz moje poglady są dla Pana jaśniejsze. A w żadnym wypadku nie ma tu żadnej schizofrenii.
Pozdrowienia,
Z braniem polityka
03 July, 2014 - 23:00
A później wychodzą różne dziwactwa, skrzętnie np. w kampanii wyborczej skrywane. Tutaj świetną ilustracją jest Korwin. Z kilkoma jego pogladami się zgadzam, ale w życiu na niego nie zagłosuje i będę go dość zawzięcie zwalczać. Uważam, że uwodzi szczególnie młodych ludzi, zdobywa głosy swoją elokwencją, a stanowi dla Polski duże zagrożenie, choćby prorosyjskością. Podobnie jest z Ruchem Narodowym. Patriotyzm, naród.... piękne hasła i zgadzam się z nimi w 200 %. Schody się zaczynają, gdy wgłębić się w poglądy niektórych przywódców.
To co napisałam o zwalczaniu dotyczy oczywiście różnych idei i przywódców partii lub ruchów. Rozumiem też Loska postulującego aby wsłuchać się w poglądy zwykłych blogerów, widzieć najpierw człowieka, później jego poglądy, zapatrywania. Tym bardziej, że tutaj, po prawej stronie różnimy się tylko w odcieniach, w akcentach i ogólnie chcemy tego samego.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
I znowu to samo.
04 July, 2014 - 22:48
I racja, żadnych tam "pakietów" bo to śmierdzi zwykłym, zgniłym kompromisem na chwilę. Potem kompromis upada pod ciężarem dnia powszedniego i koniec pieśni.
Ależ stronniku,
04 July, 2014 - 23:09
Pewnie, to też ludzie ;))), ale wejście w świat oficjalnej polityki ma swoje konsekwencje i normalne, że politycy podlegają często bezwzględnej ocenie.
Pisząc o otwartości na drugiego, miałam na myśli rozmowy między blogerami i umijętność zachowania zwykłej ludzkiej życzliwości, także wobec tego, z kim się nie zgadzam i prowadzę spory ;)))
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@autor
04 July, 2014 - 15:50
Pozdrawiam :)
Bardzo dobry tekst.
Dziękuję :-)
04 July, 2014 - 15:54
Jeszcze raz.
06 July, 2014 - 08:20
Myliłem się w swojej ocenie. Pisze Pan we wstępie i dotrzymuje słowa. Moja ocena dotyczyła raczej możliwości interpretacji Korwina z przesłanek wynikających z jakichś wyjątków jego wypowiedzi. Często bywa że ktoś niezbyt dobrze zorientowany daje się "uwieść" pojedynczej myśli lub idei. A takie niebezpieczeństwo istnieje w odniesieniu do wielu ludzi, którzy mogą dopiero szukać swoich politycznych idoli. Mam tu na uwadze zwłaszcza ludzi młodych, o któych toczy się dziś dosyć zażarta walka.
Moja ocena miała częściowo swoje źródło w odbytej nieco wcześniej lekturze innego blogera, który widział Korwina jako jednego z potencjalnych partnerów JK w jednoczeniu prawicy. I tak mi się to wszystko "zlało" w jakiś jeden, nieprzystojny obraz.
Przepraszam
Jednak co do "brania" z polityków różnych, dosyć oderwanych czy może wyrwanych z kontekstu politycznego (dango polityka) "kawałków" by uzasadniać coś lub posługiwać się argumentem że dany polityk tu a tu ma rację... Ja raczej oczekuję od polityka (mojego polityka) pewnego poziomu spójności myśli, wypowiedzi i działania. Korwin, w kontekście jego trafionych lub nie, ocen i opinii przypomina mi nieco powiedzenie o zepsutym zegarku, iż ten również od czasu do czasu, pokazuje dokładną godzinę. Korwin ma tendencję do wypowiadania się jako w pewnym stopniu, autorytet (przynajmniej tak to odbieram) o tysiącu rzeczy i zagadnień. Robi to ochoczo. Dlaczego? Otóż moim zdaniem ma to maskować to, co jest istotną częścią tego co i do kogo on mówi naprawdę, spełniając jednocześnie rolę zagłuszacza prawdy będącego w istocie szumem medialnym. Przy czym odczytuję Korwina w ten sposób że on spełnia swoją wyznaczoną mu rolę, dając niezmiennie, publicznie, zawoalowane świadectwo lojalności, oraz cieszy się swoimi występami w mediach. Rosnące (?) poparcie dla jego partii, to tylko element szerszego scenariusza, który został już wcześniej napisany. To figura absolutnie pod publiczkę, też wyznaczoną do tej roli. Twór sztuczny, coś na wzór wyrobu czekolado-podobnego. Znalazł się zdolny aktor, to należy go wykorzystać. Potem się go wyrzuci, bo on i tak pozostanie w gotowości służenia, uczepiony tej lub innej klamki. Teraz jest w Brukseli, dla pieniędzy. Ma zapewniony byt na najbliższe cztery lata, co potwierdził był jakimś wywiadzie. Ciekawe komu oddaje działkę?
Moja ocena Pana tekstu pozostaje niezmiennie wysoka.
Pozdrawiam
JKM
06 July, 2014 - 09:45
Poza tym podpisuję się pod wszystkim.
Dodałbym tylko, że Korwin w swoich wystąpieniach, czy publikacjach zwykle zapomina o autorach wygłaszanych tez. Oczywiście, nie można być geniuszem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale gdy się porówna poziom "fajerwerków" podchwytywanych przez media, ze "złotymi myślami", które JKM wykłada w ramce na trzeciej stronie swojego tygodnika (a w każdym razie wykładał, gdy go czytałem), to zgodność autorstwa budzi niejakie wątpliwości.
Pisze Pan, że:"Ja raczej
06 July, 2014 - 23:45
"Ja raczej oczekuję od polityka (mojego polityka) pewnego poziomu spójności myśli, wypowiedzi i działania."
Ma Pan rację. Ja oczekuję tego samego. I dlatego mam cholerny problem z wyborem w czasie wyborów...
Zainteresowało mnie to , co Pan pisze o Korwinie. Myśli Pan, że on nie jest sobą, to znaczy, że za nim stoi ktoś? Myśli Pan, że jego działania są reżyserowane? Jeśli tak, to kto może za tym się kryć?
Ktoś za nim stoi?
07 July, 2014 - 03:08