Czego nie lubię na prawicy? Kamyczek do naszego ogródka!

 |  Written by Lech 'Losek' Mucha  |  18
   W kilku poprzednich notatkach odnosiłem się do tego, co mówi, propaguje i głosi lewica. Nie ukrywam, że jestem zdania, że lewica myli się wszędzie, albo prawie wszędzie, więc krytyka lewicy przychodzi mi z łatwością. Jednak w tym tekście chcę wrzucić kamyczek do ogródka prawicowców, bo, jakkolwiek  - przez przeciwieństwo w stosunku do lewicy - myślę, że prawicowi politycy, komentatorzy i blogerzy mylą się znacznie rzadziej niż ich odpowiednicy z lewicy, to jednak nieomylni nie są i to właśnie jednemu z takich błędów poświęcona zostanie ta notatka.
 
   Jakiś czas temu w dyskusji pod tekstem na jednym z blogów zostałem nazwany, ze względu na treść moich komentarzy, "korwinistą", następnie komentatorka stwierdziła, że najpewniej jestem pantoflarzem, odważnym tylko w sieci, ale już nie w domu i napisała, że jej celem było dać "po łapkach" nie tylko Korwinowi we własnej osobie, ale i wszystkim korwinistom, w tym chyba i skromnej osobie niżej podpisanego. Pomijając fakt, że jestem za duży, by zmieścić się pod kapciem i za stary, by mi dawać "po łapkach", to nigdy nie należałem do żadnej partii, ani nawet do żadnej organizacji społeczno-politycznej ( nie licząc zuchów we wczesnej podstawówce i klubu nurkowego...) i nigdy nie głosowałem na Korwina ani żadną jego partię. Mam bardzo poważne zastrzeżenia co do formułowania opinii  o dyskutantach w tak prosty i - co tu dużo mówić - demagogiczny sposób. Jeśli do tego, by zostać ochrzczony korwinistą, wystarczy podzielać jakąś część opinii Korwina-Mikke, to istotnie jestem korwinistą. Ale jestem też narodowcem, bo często zgadzam się z tym co mówią: Bosak, Kowalski, Winnicki, Zawisza; jestem właściwie nacjonalistą, bo pod encyklopedyczną definicją nacjonalizmu podpisałbym się z bardzo niewielkimi zastrzeżeniami; jestem z całą pewnością "kaczystą", bo to co głosi Pan Prezes Kaczyński jest mi bliskie w dużej większości, jestem...  Można by tak bardzo długo wyliczać. Demagogia takiego patrzenia na innych polega na tym, że równie dobrze można by powiedzieć, że jestem  putinowcem, bo bliskie jest mi rosyjskie podejście do problemu promowania homoseksualizmu,  można by nazwać mnie równie dobrze nazistą, bo jestem zwolennikiem prawostronnego ruchu drogowego, a przecież wiadomo, że w hitlerowskich Niemczech jeździło się po prawej stronie!
 
   Dlatego apeluję, byśmy w dyskusjach między sobą odnosili się do meritum spraw, o których mówimy, lub piszemy, a nie skakali sobie do oczu i formułowali błędne, demagogiczne opinie i przyczepiali sobie wzajem łatki korwinistów, narodowców, kaczystów, itp., itd.  Jeżeli naszym wspólnym celem ( przynajmniej tak jest w moim przypadku ) jest kształtowanie przyszłości, wpływ, poprzez blogosferę, na przyszłość narodu, na kształt państwa, to musimy rozmawiać o ideach, a nie ograniczać się do szafowania oskarżeniami o korwinizm, pantoflarstwo, faszyzm, prorosyjskość... Tu nie chodzi o to, by dawać sobie "po łapkach", ale o to, by Polska i Polacy przetrwali. Jeśli ktoś, w tym celu posługuje się argumentami zaczerpniętymi z Korwina, Ziemkiewicza, Kaczyńskiego,  Winnickiego, Maxa Kolonko, czy kogokolwiek innego, to oczywiście można poddać krytyce, ale nie osoby których nie lubimy, nie można " z definicji" potępiać w czambuł wszystkiego, co tylko przypomina dajmy na to korwinizm, tylko trzeba poddać w wątpliwość konkretne idee, przy pomocy konkretnych argumentów.
 
 
z wyrazami szacunku
Losek
5
5 (5)

18 Comments

Obrazek użytkownika ro

ro
To duży błąd, być zwolennikiem ruchu prawostronnego!
Większość ludzi jest praworęczna, więc mijanie się z kimś mając go po prawej, jest bardziej naturalne. Ja jeżdżę od ponad pół wieku  (wliczając rower) i jakoś ciągle czuję się z tym nieswojo (jestem patologicznie praworęczny).
Poza tym: skoro już postępowcy wcisnęli ten ruch prawostronny, powinni byli wprowadzić zasadę pierwszeństwa z lewej (co by im zresztą pasowało do ideologii). Nie byłoby wtedy rozdwojenia jaźni przy ruchu okrężnym - wszędzie mam pierwszeństwo z prawej, tylko nie na rondzie. W ruchu lewostronnym obowiazuje zasada pierwszeństwa z prawej i po angielskich rondach i jeździ się po nich intuicyjnie. Są też inne "bonusy" ze stosowania takiej zasady, ale nie miejsce tutaj na rozwodzenie się o Kodeksie drogowym.

Owszem, nawet Korwinowi zdarza się powiedzieć coś mądrego (na przykład o ruchu lewostronnym...), ale należy pamiętać o pewnej przypadłości  ludzkiej: gdy się politykowi przyzna rację w jednym, zaraz zaczyna myśleć o sobie w liczbie mnogiej i nosić w kieszeni kawałek gronostajowego futerka.
Dlatego nalezy dobrze się zastanowić, zanim kupi się coś ze sklepu takiego ZZ, bo potem może się okazać, że była to transakcje zbyt wiązana.
I właściwie to miało byc treścią mojego wpisu, a z tym Kodeksem drogowym to tak tylko wyszło.
 
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Poważnie w ruchu lewostronnym obowiązuje piewszeństwo z prawej?? Zaskakujące!
Pamiętam takie czasy, kiedy z definicji na rondzie miało się pierwszeństwo, wbrew zasadzie prawej ręki.  :-)
Wracając do rzeczy, chodzi o to, by krytykować idee, jeśli uważamy je za błędne, a nie tylko dlatego, że był uprzejmy je wygłosić wcześniej ktoś kogo nie znosimy. Jeśli ktoś ma  w sklepie chłam i tylko jedną, jedyną fajną rzecz, to czemu nie mam kupić tej właśnie rzeczy?
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika ro

ro
Tak! Też byłem zdziwiony, będąc pierwszy raz w Anglii. Myślałem, że na rondach jest na opak, tak jak u nas, ale na szczęście trochę się podszkoliłem. 
Zasada pierwszeństwa z prawej przy ruchu lewostronnym daje dodatkowy "bonus" w postaci szerszego pola widzenia w zwartej zabudowie - inny jest zasięg widzenia "zza winkla", gdy się patrzy w prawo z lewego pasa, a inny gdy z prawego. Daje to lepszą ocenę sytuacji i w jakimś stopniu wpływa na bezpieczeństwo i na poprawę płynności ruchu: "widzę wcześniej, więc lepiej oceniam, czy jeszcze zdążę przejechać". Oczywiście są to korzyści "ułamkowe", ale pomożone przez n samochodów, dają zapewne zauważalny efekt. 
Podobnie by było, gdyby "prawostronnowcy" (czyli lewica!!!)  byli lepsi w myśleniu i wprowadzili przy ruchy prawostronnym zasadę pierwszeństwa z lewej.
Swego czasu czytałem, że jedyną przyczyną wprowadzenia ruchu prawostronnego była walka z "miazmatami arystokracji" w czasie Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Francuskiej. Podobnie jak system dziesiętny i metryczny. Chwała Bogu, że im się nie udało wprowadzić tych "terminadorów" i... dziesięciodniowego tygodnia pracy. 
Ale metr i kilogram przepchnęli.
Oczyma wyobraźni widzę, jak citoyen dyrektor de la Bureau international des poids et mesures pyta z szacunkiem i trwogą w głosie citoyena Robespierre'a:
-Situajenie Maximilianie, to jaką la longueur ma mieć un mètre, który ma zastąpić przestarzały, zapleśniały l'aune, co to każdy ma inny?
Zdziwiony i zaskoczony nieco przyszły użytkownik gilotyny rozkłada trochę bezradnie ręce...
-Ooo, oui mesje! Mersi boku - woła uradowany situaję direkter. Zaraz wezmę miarę!
Wyciąga z kieszeni sznurek, odmierza rozstaw rąk Wielkiego Wodza Rewolucji, zawiązuje supełki i pędzi co koń wyskoczy (prawą stroną drogi) do Sevres, gdzie świeżo odlana, gorąca jeszcze platynowo-irydowa sztaba czeka, by zaznaczyć na niej kreski, które zmienią bieg historii (miernictwa).
:-)
 
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
O ile wiem w starożytnym Rzymie  i w średniowieczu ruch faktycznie był lewostronny. Znów okazuje się, że za wszelkie zło odpowiadają lewacy! Na pochybel lewakom! :-)
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika tł

A mnie się Twój komentarz kojarzy z takim jednym carem, który przesądził o szerokości torów w Rosji ;-)))!
Obrazek użytkownika ro

ro
Nie chciałem przysparzać niezasłużonej sławy Robespierowi :-)
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Cytuję: "Jeśli ktoś ma  w sklepie chłam i tylko jedną, jedyną fajną rzecz, to czemu nie mam kupić tej właśnie rzeczy?"
To znaczy jak...? Jak mam to rozumieć? Korwin jest cały a nie da się oddzielić tego Korwina z "fajną" rzeczą od tego z "chłamem". Jajko częściowo nie świeże? Czy jak to rozumieć? Nie kupuję tego. To jakaś akrobacja niemożliwa do wykonania bez popadnięcia w shizofremię...
Daj Pan sobie spokój z Korwinem. To beznadziejna sprawa. Nie dajmy się porwać głównemu ściekowi!
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Ależ da się. Można wziąć z Korwina to, co jest dobre. Zresztą nawet nie o to chodzi, żeby coś brać z Korwina. Chodzi tylko o to, by nie deprecjonować argumentów tylko dlatego, że zostały kiedyś wygłoszone przez Korwina, albo Ziemkiewicza, albo Kowalskiego, czy Bosaka, albo Maxa Kolonko, nawet, jeśli się w/wym ludzi nie lubi, nawet, jeśli oni rzadziej, albo częściej mówią - zdaniem kogoś - bzdury. Nie należy przypinać łatek korwinisty każdemu, kto powie, czy napisze coś, co kiedys powiedział Korwin, albo coś co "pasuje" do Korwina. Korwin jest tu tylko przykładem, ilustracją tego, o czym mówię.
Pisząc: "daj Pan sobie spokój z Korwinem", daje Pan dowód niezupełnego zrozumienia o co mi chodzi w tej notatce. Mam nadzieję, że teraz moje poglady są dla Pana jaśniejsze. A  w żadnym wypadku nie ma tu żadnej schizofrenii.
Pozdrowienia, 
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
"w pakiecie" wiąże się jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Tym razem dla potencjalnych zwolenników. Kilka pomysłów jakiegoś polityka wydaje się niezłych, znaczy się ma rację, głosuję na niego!
A później wychodzą różne dziwactwa, skrzętnie np. w kampanii wyborczej skrywane. Tutaj świetną ilustracją jest Korwin. Z kilkoma jego pogladami się zgadzam, ale w życiu na niego nie zagłosuje i będę go dość zawzięcie zwalczać. Uważam, że uwodzi szczególnie młodych ludzi, zdobywa głosy swoją elokwencją, a stanowi dla Polski duże zagrożenie, choćby prorosyjskością. Podobnie jest z Ruchem Narodowym. Patriotyzm, naród.... piękne hasła i zgadzam się z nimi w 200 %. Schody się zaczynają, gdy wgłębić się w poglądy niektórych przywódców.
To co napisałam o zwalczaniu dotyczy oczywiście różnych idei i przywódców partii lub ruchów. Rozumiem też Loska postulującego aby wsłuchać się w poglądy zwykłych blogerów, widzieć najpierw człowieka, później jego poglądy, zapatrywania. Tym bardziej, że tutaj, po prawej stronie różnimy się tylko w odcieniach, w akcentach i ogólnie chcemy tego samego.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
To znaczy co? Niby jak się wsłuchiwać w człowieka będącego politykiem? Ma on prawo mówić jednego dnia jako Korwin prywatny a innego jako Korwin poliytk? To zupełny odlot. Dla mnie ktoś taki jak Korwin skończył się po kilku wizytach na jego portalu. Więcej mi nie potrzeba. Jeśli już musiał bym wyliczyć za co? to wpomnę te wszystkie pokrętne albo pokątne bąknięcia o sympatiach właśnie prorosyjskich. Oraz ten nieokiełznany język służący za parawan tego co chce skrywać, pozując na obscenicznego, skandalizującego a więc podobającego się często właśnie młodzieży, niepokornego poliyka. Tylko że to jest maska, która już mu się na stałe przykleiła. W tej roli czuje się najlepiej i do takiej roli jest zawsze zatrudniany gdy potrzeba. Zauważmy to.

I racja, żadnych tam "pakietów" bo to śmierdzi zwykłym, zgniłym kompromisem na chwilę. Potem kompromis upada pod ciężarem dnia powszedniego i koniec pieśni.
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
nie mówię o "wsłuchiwaniu się" w polityków ;)))
Pewnie, to też ludzie ;))), ale wejście w świat oficjalnej polityki ma swoje konsekwencje i normalne, że politycy podlegają często bezwzględnej ocenie.
Pisząc o otwartości na drugiego, miałam na myśli rozmowy między blogerami i umijętność zachowania zwykłej ludzkiej życzliwości, także wobec tego, z kim się nie zgadzam i prowadzę spory ;)))
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Potwierdzam takie podejście osób, o których piszesz. Jak już coś nie po drodze z ich wyobrażeniem rzeczywistości to już jesteś wrogiem. Nie we wszystkim trzeba się zgadzać.

Pozdrawiam :)

Bardzo dobry tekst.
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Jeszcze raz, bardzo uważnie przeczytałem ten tekst.
Myliłem  się w swojej ocenie. Pisze Pan we wstępie i dotrzymuje słowa. Moja ocena dotyczyła raczej możliwości interpretacji Korwina z przesłanek wynikających z jakichś wyjątków jego wypowiedzi. Często bywa że ktoś niezbyt dobrze zorientowany daje się "uwieść" pojedynczej myśli lub idei. A takie niebezpieczeństwo istnieje w odniesieniu do wielu ludzi, którzy mogą dopiero  szukać swoich politycznych idoli. Mam tu na uwadze zwłaszcza ludzi młodych, o któych toczy się dziś dosyć zażarta walka.

Moja ocena miała częściowo swoje źródło w odbytej nieco wcześniej lekturze innego blogera, który widział Korwina jako jednego z potencjalnych partnerów JK w jednoczeniu prawicy. I tak mi się to wszystko "zlało" w jakiś jeden, nieprzystojny obraz.

Przepraszam

Jednak co do "brania" z polityków różnych, dosyć oderwanych czy może wyrwanych z kontekstu politycznego (dango polityka) "kawałków" by uzasadniać coś lub posługiwać się argumentem że dany polityk tu a tu ma rację... Ja raczej oczekuję od polityka (mojego polityka) pewnego poziomu spójności myśli, wypowiedzi i działania. Korwin, w kontekście jego trafionych lub nie, ocen i opinii przypomina mi nieco powiedzenie o zepsutym zegarku, iż ten również od czasu do czasu, pokazuje dokładną godzinę. Korwin ma tendencję do wypowiadania się jako w pewnym stopniu, autorytet (przynajmniej tak to odbieram) o tysiącu rzeczy i zagadnień. Robi to ochoczo. Dlaczego? Otóż moim zdaniem ma to maskować to, co jest istotną częścią tego co i do kogo on mówi naprawdę, spełniając jednocześnie rolę zagłuszacza prawdy będącego w istocie szumem medialnym. Przy czym odczytuję Korwina w ten sposób że on spełnia swoją wyznaczoną mu rolę, dając niezmiennie, publicznie, zawoalowane świadectwo lojalności, oraz cieszy się swoimi występami w mediach. Rosnące (?) poparcie dla jego partii, to tylko element szerszego scenariusza, który został już wcześniej napisany. To figura absolutnie pod publiczkę, też wyznaczoną do tej roli. Twór sztuczny, coś na wzór wyrobu czekolado-podobnego. Znalazł się zdolny aktor, to należy go wykorzystać. Potem się go wyrzuci, bo on i tak pozostanie w gotowości służenia, uczepiony tej lub innej klamki. Teraz jest w Brukseli, dla pieniędzy. Ma zapewniony byt na  najbliższe cztery lata, co potwierdził był jakimś wywiadzie. Ciekawe komu oddaje działkę?

Moja ocena Pana tekstu pozostaje niezmiennie wysoka.

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika ro

ro
Porównanie Korwina do zepsutego zegara jest nieszczególnie trafne. Zepsuty zegar pokazuje dokładny czas aż dwa razy na dobę...
Poza tym podpisuję się pod wszystkim.
Dodałbym tylko, że Korwin w swoich wystąpieniach, czy publikacjach zwykle zapomina o autorach wygłaszanych tez. Oczywiście, nie można być geniuszem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale gdy się porówna poziom "fajerwerków" podchwytywanych przez media, ze "złotymi myślami", które JKM wykłada w ramce na trzeciej stronie swojego tygodnika (a w każdym razie wykładał, gdy go czytałem), to zgodność autorstwa budzi niejakie wątpliwości.  
Obrazek użytkownika Lech 'Losek' Mucha

Lech 'Losek' Mucha
Pisze Pan, że:
"Ja raczej oczekuję od polityka (mojego polityka) pewnego poziomu spójności myśli, wypowiedzi i działania."
Ma Pan rację. Ja oczekuję tego samego. I dlatego mam cholerny problem z wyborem w czasie wyborów...
Zainteresowało mnie to , co Pan pisze o Korwinie. Myśli Pan, że on nie jest sobą, to znaczy, że za nim stoi ktoś? Myśli Pan, że jego działania są reżyserowane? Jeśli tak, to kto może za tym się kryć?
 
Lech "Losek" Mucha
Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Nie wiem, być może. Ale nawet gdyby to i tak dla nas nie ma to jakiegoś szczególonego znaczenia. Bo czy to Korwin czy jakiś inny człowiek do użytku na żądanie, to by mogło odznaczać że ktoś ma na niego kwity. Może też być tak że Korwin ochotniczo spełnia pewną rolę na zasadzie biznesowej. W Brukseli jest dla pieniędzy, jak sam powiedział. To a to, lub tyle a tyle, za taką usługę. Dlatego napisalem że interesujące byłoby wiedzieć komu będzie oddawał działki ze swoich brukselskich dochodów. Co również niewiele zmienia. Może co najwyżej spowodować zakończenie jego działaności. Najbardziej optuję za wersją iż jest takim oryginałem i ekscentrykiem, również prywatnie, że jest wdzięcznym obiektem osobowym, jak by powiedzieli spece ze słóżb. Doskonały do dokonania zamieszania w głowach niektórych ludzi, określanych mianem leminga. Być może Bruksela jest ceną za usługi. Bo wynurzył się był jakby z długiego niebytu, aczkolwiek od czasu do czasu przypominano nam o jego istnieniu.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>