Niektóre osoby publiczne prześladuje ostatnio pech. Tylko pokażą się na mieście i zaraz jest z tego afera. Przekonali się o tym w ostatnich dniach Małgorzata Gersdorf i Mateusz Kijowski. Tym samym walka o wolność i demokrację kolejny raz pokazała swój tragikomiczny wymiar. Uśmiech zaś na pewno się wszystkim przyda, ponieważ dla polityków adwent nie będzie raczej czasem refleksji i wyciszenia.
PiS toczy obecnie dwie potężne batalie. Pierwsza to zakończenie reformy wymiaru sprawiedliwości, druga – przeforsowanie nowej ordynacji wyborczej w wyborach samorządowych. Kwestia wymiaru sprawiedliwości dla czytelników „Gazety Polskiej Codziennie” i szerzej, dla wyborców PiS jest zapewne oczywista. Elektorat, wymęczony przedłużającymi się negocjacjami z prezydentem i jego otoczeniem liczy za szczęśliwy finał. Warunki brzegowe, postawione przez Andrzeja Dudę, zostały jak dotąd zachowane i można mieć nadzieję, że tym razem w końcu się uda. Ewentualne kolejne zablokowanie reformy będzie dla prezydenta ruchem szalenie ryzykownym. Jeśli po wcześniejszych wetach ktoś w kancelarii prezydenta wierzył, że taka decyzja nie odbije się zbyt mocno na sympatii ze strony wyborców PiS, pozwoli natomiast ocieplić wizerunek Dudy wśród części zwolenników totalnej opozycji, ostatnie tygodnie powinny skutecznie wybić mu te mrzonki z głowy. Wielu wyborców z 2015 roku jest wcześniejszym zachowaniem głowy państwa w tej sprawie zdezorientowana, czasem dezorientacja ta przechodzi już w zniechęcenie i rozczarowanie. Opozycja natomiast prezydentem gardzi, i uważa go za wroga, co wyraźnie pokazała niedawna sejmowa debata, w której Andrzej Duda stał się dla wielu posłów największym obok prezesa PiS czarnym charakterem. Miejmy nadzieję, że lekcja ta została już odrobiona, choć, z drugiej strony, niektóre wypowiedzi osób z otoczenia Andrzeja Dudy, nie napawają optymizmem. Konflikt, przynajmniej z radykalniejszą częścią twardego elektoratu PiS, najwyraźniej komuś odpowiada, choć nie skutkuje żadną wartością dodaną dla samego prezydenta.
Według niektórych głosów, to targi z prezydentem są też przyczyną przekładania rekonstrukcji rządu. Niestety, zbyt długie przeciąganie tej operacji, połączone z mnożeniem się spekulacji, przecieków i, jak można się domyślać, zakulisowych tarć, nie służą obozowi dobrej zmiany. Temat ten robi się dla wyborców zwyczajnie męczący i źle (może z wyjątkiem mobilizacji zwolenników Beaty Szydło w sieci, za którą idzie silne wsparcie dla pani premier) wpływa na samopoczucie wyborców PiS. Zmiany głębsze, niż odsunięcie jednego, czy dwóch najsłabszych ministrów, pogłębią dezorientację, bowiem ogólnie prace poszczególnych resortów przedstawiane są jako sukces. Skoro zaś sukces, jaki jest sens zmiany?
W sejmie przeciwnicy nowych ustaw próbują powtórzyć atmosferę sprzed kilku miesięcy. Nadużywają dramatycznych porównań i sposobów, by debatę uniemożliwić, zaś procedury przeciągnąć i zablokować. Bez skutku. Protesty uliczne są natomiast skromniejsze, niż poprzednio i choć największy z nich, wiec pod pałacem prezydenckim pod koniec listopada frekwencyjnie wypadł jeszcze w miarę dobrze, coraz częściej na Facebooku trafić można na narzekania uczestników na bierność dotychczasowych towarzyszy. Nie trzeba wprawnego oka, by zauważyć, jak często organizatorzy czy życzliwe im media informacje lub relacje z jesiennych protestów ilustrują zdjęciami setek ludzi… w koszulkach z krótkim rękawem. I to nie po to, by przypomnieć przywołanej na początku tekstu sędzi Gersdorf, że, wbrew temu, co zdarzyło jej się ostatnio powiedzieć, uczestniczyła w politycznych protestach, z symboliczną świeczką w ręce. Szkoda zresztą, że skupiamy się tylko na tej jednej wypowiedzi prezes Sądu Najwyższego i rzadko przypominamy słowa o niskich wynagrodzeniach sędziów, a w ogóle nie pamiętamy już, jak groziła rozjechaniem autem uczestników pikiety w obronie Zygmunta Miernika przed swoim miejscem pracy. Co zostało nawet, choć niestety bez dalszego ciągu, zgłoszone przez samego Miernika do prokuratury.
Dziś Małgorzata Gersdorf na protesty nie chodzi, bywa za to na nich Mateusz Kijowski. Były lider KOD, ku oburzeniu wielu osób, został beneficjentem internetowej zbiórki pieniędzy, nazwanej „stypendium wolności”. Choć wiemy już, że to nieprawda, Kijowski w jednej z niedawnych rozmów twierdził, że nie może znaleźć pracy, żyje z datków od znajomych i myśli o emigracji. Znalazła się więc pani, która zorganizowała zbiórkę i ludzie, którzy wpłacili na nią swoje pieniądze. Łatwiej zebrać środki na byczenie się dla zdrowego i silnego, niż na leczenie chorego dziecka, czy tym bardziej dorosłego – może dla wielu osób taka świadomość będzie pocieszająca, u większości musi jednak budzić sprzeciw. Kijowski jednak nic sobie z tego nie robi, pomoc, jak już ogłosił, przyjmie, a zapewne na jej konto w sobotę pojawił się w jednym z warszawskich sklepów z ciuchami.
Narażanie się na śmieszność nie jest dla opozycji niczym nowym, ani specjalnie oryginalnym. Podczas, gdy Nowoczesna, w dużym stopniu na skutek działań Michała Pihowicza znalazła się na skraju bankructwa, Andrzej Olechowski mówi „Rzeczpospolitej”, że widzi w jego żonie, Kamili Gasiuk-Pihowicz, kandydatkę zjednoczonej opozycji na prezydenta Polski. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski na swoim Twitterze świętuje kolejną rocznicę wyboru Hanny Gronkiewicz-Waltz na prezydenta Warszawy, pisząc: „(Gronkiewicz-Waltz) jest najlepszym prezydentem Warszawy od czasów powojennych. PiS ją niszczy, bo wie, że byłaby świetnym liderem opozycji”. I pisze to zupełnie na poważnie w chwili, gdy prezydent stolicy pod nogami zaczyna palić się grunt, czy raczej podłoga w budynku na Noakowskiego 16, którym właśnie zajęła się komisja weryfikacyjna. Dziennikarze „Sieci” ustalili, że na ukradzionej żydowskim właścicielom kamienicy rodzina Waltzów zarobiła pięć milionów złotych. W poniedziałkowy poranek prezydent zamiast przed komisją, stawiła się przed dziennikarzami. Wygłosiła oświadczenie, w którym zaatakowała Patryka Jakiego, całą komisję i śp. Lecha Kaczyńskiego, po czym wyszła, nie odpowiadając na żadne pytania. Hanna Gronkiewicz-Waltz żegna się z prezydenturą w fatalnym stylu, losy tandemu Trzaskowski-Rabiej nie są cały czas ustalone po nowym rozdaniu w Nowoczesnej, sejm pracuje natomiast nad nowymi zasadami wybierania samorządów. Ta sprawa wśród polityków opozycji budzi podobne, do reformy sądów, emocje. Sprawa nie jest jednak tak oczywista, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Zmiany, dotyczące transparentności procesu wyborczego, zwłaszcza po kompromitacji PKW w 2014 roku, są konieczne. Jednak część proponowanych rozwiązań, sprzyjająca najsilniejszym partiom, Prawu i Sprawiedliwości pomoże w wielu okręgach, jednak tam, gdzie silniejsi będą politycy Platformy czy PSL, może zaszkodzić. Nie jestem pewien, czy wszystko zostało tu odpowiednio przemyślane, a niektóre pomysły, które wymuszają niejako mocniejszą współpracę opozycji, nie odbiją się później czkawką.
We wtorek w sejmie prezydent wygłosi orędzie, związane ze 150-tą rocznicą urodzin Józefa Piłsudskiego i przypadającym w roku przyszłym stuleciem odzyskania niepodległości. Wielu wyborców czeka na nie z uwagą i nadzieją. Opozycja planuje kolejną rundę protestów przed parlamentem. Ministerstwo sprawiedliwości zapowiada natomiast kolejne aresztowania w sprawie warszawskiej reprywatyzacji. Może prościej byłoby po prostu ogrodzić ratusz?
Tekst ukazał się we wtorkowym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie. PAD orędzie ogłosił, a w sprawie rekonstrukcji - szkoda gadać...
PiS toczy obecnie dwie potężne batalie. Pierwsza to zakończenie reformy wymiaru sprawiedliwości, druga – przeforsowanie nowej ordynacji wyborczej w wyborach samorządowych. Kwestia wymiaru sprawiedliwości dla czytelników „Gazety Polskiej Codziennie” i szerzej, dla wyborców PiS jest zapewne oczywista. Elektorat, wymęczony przedłużającymi się negocjacjami z prezydentem i jego otoczeniem liczy za szczęśliwy finał. Warunki brzegowe, postawione przez Andrzeja Dudę, zostały jak dotąd zachowane i można mieć nadzieję, że tym razem w końcu się uda. Ewentualne kolejne zablokowanie reformy będzie dla prezydenta ruchem szalenie ryzykownym. Jeśli po wcześniejszych wetach ktoś w kancelarii prezydenta wierzył, że taka decyzja nie odbije się zbyt mocno na sympatii ze strony wyborców PiS, pozwoli natomiast ocieplić wizerunek Dudy wśród części zwolenników totalnej opozycji, ostatnie tygodnie powinny skutecznie wybić mu te mrzonki z głowy. Wielu wyborców z 2015 roku jest wcześniejszym zachowaniem głowy państwa w tej sprawie zdezorientowana, czasem dezorientacja ta przechodzi już w zniechęcenie i rozczarowanie. Opozycja natomiast prezydentem gardzi, i uważa go za wroga, co wyraźnie pokazała niedawna sejmowa debata, w której Andrzej Duda stał się dla wielu posłów największym obok prezesa PiS czarnym charakterem. Miejmy nadzieję, że lekcja ta została już odrobiona, choć, z drugiej strony, niektóre wypowiedzi osób z otoczenia Andrzeja Dudy, nie napawają optymizmem. Konflikt, przynajmniej z radykalniejszą częścią twardego elektoratu PiS, najwyraźniej komuś odpowiada, choć nie skutkuje żadną wartością dodaną dla samego prezydenta.
Według niektórych głosów, to targi z prezydentem są też przyczyną przekładania rekonstrukcji rządu. Niestety, zbyt długie przeciąganie tej operacji, połączone z mnożeniem się spekulacji, przecieków i, jak można się domyślać, zakulisowych tarć, nie służą obozowi dobrej zmiany. Temat ten robi się dla wyborców zwyczajnie męczący i źle (może z wyjątkiem mobilizacji zwolenników Beaty Szydło w sieci, za którą idzie silne wsparcie dla pani premier) wpływa na samopoczucie wyborców PiS. Zmiany głębsze, niż odsunięcie jednego, czy dwóch najsłabszych ministrów, pogłębią dezorientację, bowiem ogólnie prace poszczególnych resortów przedstawiane są jako sukces. Skoro zaś sukces, jaki jest sens zmiany?
W sejmie przeciwnicy nowych ustaw próbują powtórzyć atmosferę sprzed kilku miesięcy. Nadużywają dramatycznych porównań i sposobów, by debatę uniemożliwić, zaś procedury przeciągnąć i zablokować. Bez skutku. Protesty uliczne są natomiast skromniejsze, niż poprzednio i choć największy z nich, wiec pod pałacem prezydenckim pod koniec listopada frekwencyjnie wypadł jeszcze w miarę dobrze, coraz częściej na Facebooku trafić można na narzekania uczestników na bierność dotychczasowych towarzyszy. Nie trzeba wprawnego oka, by zauważyć, jak często organizatorzy czy życzliwe im media informacje lub relacje z jesiennych protestów ilustrują zdjęciami setek ludzi… w koszulkach z krótkim rękawem. I to nie po to, by przypomnieć przywołanej na początku tekstu sędzi Gersdorf, że, wbrew temu, co zdarzyło jej się ostatnio powiedzieć, uczestniczyła w politycznych protestach, z symboliczną świeczką w ręce. Szkoda zresztą, że skupiamy się tylko na tej jednej wypowiedzi prezes Sądu Najwyższego i rzadko przypominamy słowa o niskich wynagrodzeniach sędziów, a w ogóle nie pamiętamy już, jak groziła rozjechaniem autem uczestników pikiety w obronie Zygmunta Miernika przed swoim miejscem pracy. Co zostało nawet, choć niestety bez dalszego ciągu, zgłoszone przez samego Miernika do prokuratury.
Dziś Małgorzata Gersdorf na protesty nie chodzi, bywa za to na nich Mateusz Kijowski. Były lider KOD, ku oburzeniu wielu osób, został beneficjentem internetowej zbiórki pieniędzy, nazwanej „stypendium wolności”. Choć wiemy już, że to nieprawda, Kijowski w jednej z niedawnych rozmów twierdził, że nie może znaleźć pracy, żyje z datków od znajomych i myśli o emigracji. Znalazła się więc pani, która zorganizowała zbiórkę i ludzie, którzy wpłacili na nią swoje pieniądze. Łatwiej zebrać środki na byczenie się dla zdrowego i silnego, niż na leczenie chorego dziecka, czy tym bardziej dorosłego – może dla wielu osób taka świadomość będzie pocieszająca, u większości musi jednak budzić sprzeciw. Kijowski jednak nic sobie z tego nie robi, pomoc, jak już ogłosił, przyjmie, a zapewne na jej konto w sobotę pojawił się w jednym z warszawskich sklepów z ciuchami.
Narażanie się na śmieszność nie jest dla opozycji niczym nowym, ani specjalnie oryginalnym. Podczas, gdy Nowoczesna, w dużym stopniu na skutek działań Michała Pihowicza znalazła się na skraju bankructwa, Andrzej Olechowski mówi „Rzeczpospolitej”, że widzi w jego żonie, Kamili Gasiuk-Pihowicz, kandydatkę zjednoczonej opozycji na prezydenta Polski. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski na swoim Twitterze świętuje kolejną rocznicę wyboru Hanny Gronkiewicz-Waltz na prezydenta Warszawy, pisząc: „(Gronkiewicz-Waltz) jest najlepszym prezydentem Warszawy od czasów powojennych. PiS ją niszczy, bo wie, że byłaby świetnym liderem opozycji”. I pisze to zupełnie na poważnie w chwili, gdy prezydent stolicy pod nogami zaczyna palić się grunt, czy raczej podłoga w budynku na Noakowskiego 16, którym właśnie zajęła się komisja weryfikacyjna. Dziennikarze „Sieci” ustalili, że na ukradzionej żydowskim właścicielom kamienicy rodzina Waltzów zarobiła pięć milionów złotych. W poniedziałkowy poranek prezydent zamiast przed komisją, stawiła się przed dziennikarzami. Wygłosiła oświadczenie, w którym zaatakowała Patryka Jakiego, całą komisję i śp. Lecha Kaczyńskiego, po czym wyszła, nie odpowiadając na żadne pytania. Hanna Gronkiewicz-Waltz żegna się z prezydenturą w fatalnym stylu, losy tandemu Trzaskowski-Rabiej nie są cały czas ustalone po nowym rozdaniu w Nowoczesnej, sejm pracuje natomiast nad nowymi zasadami wybierania samorządów. Ta sprawa wśród polityków opozycji budzi podobne, do reformy sądów, emocje. Sprawa nie jest jednak tak oczywista, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Zmiany, dotyczące transparentności procesu wyborczego, zwłaszcza po kompromitacji PKW w 2014 roku, są konieczne. Jednak część proponowanych rozwiązań, sprzyjająca najsilniejszym partiom, Prawu i Sprawiedliwości pomoże w wielu okręgach, jednak tam, gdzie silniejsi będą politycy Platformy czy PSL, może zaszkodzić. Nie jestem pewien, czy wszystko zostało tu odpowiednio przemyślane, a niektóre pomysły, które wymuszają niejako mocniejszą współpracę opozycji, nie odbiją się później czkawką.
We wtorek w sejmie prezydent wygłosi orędzie, związane ze 150-tą rocznicą urodzin Józefa Piłsudskiego i przypadającym w roku przyszłym stuleciem odzyskania niepodległości. Wielu wyborców czeka na nie z uwagą i nadzieją. Opozycja planuje kolejną rundę protestów przed parlamentem. Ministerstwo sprawiedliwości zapowiada natomiast kolejne aresztowania w sprawie warszawskiej reprywatyzacji. Może prościej byłoby po prostu ogrodzić ratusz?
Tekst ukazał się we wtorkowym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie. PAD orędzie ogłosił, a w sprawie rekonstrukcji - szkoda gadać...
(1)