Czerwone karki podnoszą głowy

 |  Written by Everyman  |  0

Przysięgam i obiecuję, że już nigdy więcej nie zacytuję Lisa. Nie tylko dlatego, że mam nadzieję, iż już niedługo będzie o nim ciszej, lecz przede wszystkim dlatego, że jego histeryczne i jednocześnie ocierające się o dno desperacji komentarze nikomu już wkrótce nie będą potrzebne. Po raz ostatni jednak chciałbym się posłużyć fragmentem jego wypowiedzi zawartej w rozmowie z Maciejem Stasińskim z GW, w której to panowie spijali sobie z ust złote myśli, obaj równie głęboko zatroskani losem „tego kraju”.

Pozornie atakując swoich platformerskich idoli za zbytnią spolegliwość wobec narastającej fali zalewającej „jasną” Polskę Lis nie omieszkał znaleźć dla nich usprawiedliwienie takiej oto treści:

„Przecież wiem, że zwykłym ludziom trudno się przeciwstawić czerwonym karkom”

Koniec cytatu. Im mniej mi zależy by jego słowa docierały do szerszej publiczności, tym bardziej, tym razem, chciałbym by zwróciło na nie uwagę możliwie wielu czytelników. Toż to cały Lis! Tusk, Kopacz, Grupińscy, Haliccy i pozostali z Niesiołowskim na czele! Oni – w czystej postaci. Kwintesencja PO i jej satelitów …

Oto oni – awangarda zwykłych, poczciwych Polaków stawiających tamę naszej inwazji, inwazji „czerwonych karków”. Gdyby ktoś niesłusznie chciał zarzucić Lisowi, że próbuje obrazić nas absurdalnym przecież epitetem sugerującym żeśmy jakieś komusze osiłki – uspokajam i wyjaśniam: ależ skąd, nie to pan redaktor Lis miał na myśli!

Czerwone karki to zgoła co innego! Lis właśnie puścił oko do elity, która wie przecież, że „red neck” to nie żaden komuch, lecz gbur, cham, prostak i zwyczjny burak, który im – patrycjuszom III RP – śmie się przeciwstawiać.

Tak było od początku. Mochery, faszyści, ciemnogród i bydło - to my. Oni – światli ludzie, jakimś cudem znoszący naszą siermiężną obecność na zielonej wyspie. Nic to, że jakaś posłanka gotowość naszej kandydatki do służenia ludziom porównuje do dyspozycjności „tirówki”, nic to, że jakiś chłystek polską flagę wtyka w psie ekskrementy – nic to! To przecież „bon ton absolument nouveau”, a wy – czerwone karki – mordy w kubeł!

Pamiętam jak dziś mój pierwszy marsz na Krakowskim Przedmieściu. Poszedłem z własnej woli, lecz nie będę ukrywał, nie bez obaw, bo nie lubię tłumów. Nigdy nie zapomnę nastroju powagi, szlachetnych twarzy, budzącego się we mnie i maszerujących obok poczucia siły i godności, którego nikt, nigdy nam nie odbierze …

Ten marsz idzie dalej. Rośnie i jest blisko celu.
Jak było z tą karawaną? Nie da się jej zatrzymać szczekaniem!

 

5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>