
Był kiedyś taki film przedstawiający świat po nuklearnej katastrofie. Coś chyba ze mną nie tak, bo treści nie pomnę, a w pamięci pozostał mi tylko tytuł. Przyda się, bo bardzo pasuje do opisu stanu serc i umysłów wybrańców narodu, którym strach tyłki ściska, że ich naród nie zechce wybrać ponownie.
Naprawdę się porobiło! Już nawet najbardziej zaślepiony leming nie uwierzy nowej pani premier, której były premier usunął stołek spod nóg, łamiąc wszystkie możliwe obietnice. Dlatego przestałem się dziwić, że w expose nie usłyszałem, że Madagaskar będzie nasz, Polska od morza do morza to tylko kwestia czasu, i że już za chwilę lekarze będą się ustawiać w kolejce do pacjenta …
Przepraszam, że zabluźnię, ale palikotowe „jak Boga kocham!” najlepiej chyba oddaje stopień desperacji, w którą nowa-stara ekipa popada, by jakimś cudem znaleźć frajera, który by im – jakimś cudem – zechciał uwierzyć.
OK – to ich problem. Miś Kamiński wykona parę fikołków, Szejnfeld zrobi szpagat, Piechociński zaliczy kolejny kurs spawania swoich kumpli do stołków, ale to wszystko passe, to wszystko już było …
Nie w tym rzecz. Kto z normalnych ludzi, wrzucając kartkę do urny, zechce się z nimi utożsamiać?
Jest jeszcze taki ktoś?
Rzecz w tym, że oni swój problem chcą nam sprzedać: jak żyć the day after? No, jak żyć?!
Jak sobie poradzą resortowe dzieci, gdy resort słabnie? Co ma zrobić Niesiołowski - wrócić do tych pieprzonych muszek? Kto go zatrudni? Komitet Admiratorów Muchy Tse-Tse?
Paru już zwiało do Brukseli. Łatwo powiedzieć – a co z resztą? Póki co, co poniektórych próbuje się upchać do biznesu, ale ten biznes dziwny jakiś – jeszcze kilku i za chwilę powstanie Polska Dolina Krzemowa Specjalistów od Wizerunku!
Oni się boją …
Mam postulat. Zróbmy co w naszej mocy by – choć ze zrozumiałym obrzydzeniem – oswoić im zwyczajny świat. Praca nie hańbi, można wstać i stanąć rano na przystanku, a po pracy pójść na piwo.
Da się żyć bez Dom Perignon i ośmiorniczek.
A słoma w butach? No cóż, jeszcze ich trochę pouwiera ...
NIkt przecież nie jest doskonały.
2 Comments
Mohairze
04 October, 2014 - 10:34
Na razie jednak jakoś nie dostrzegam tej paniki, w każdym razie więcej niż przy przechodzeniu tej furmanki przez kolejne ostre wiraże.
Mają wszystko: usłużne media w rękach zarządców, które jeżeli szturchną - to lekko, tak żeby nie zasypiali, mają posłuszne "niezawisłe" sądy i prokuraturę, mają "ruskie" serwery z końcówkami w komisjach wyborczych i informatykami, którzy zatwierdzją protokoły z głosowania, mają organizacje międzynarodowe, podnoszące alarm, że podczas referendum w Glassow było dziesięć głosów, które mogły zostać sfałszowane i z radością konstatujące wyroki polskich sądów, że fałszerstwa nie wpłynęły na wynik wyborów.
Mają wreszcie społeczeństwo, któremu można postawić słup na czele rządu, a ono będzie się radować, że to nie Kaczyński.
Właściwie, to dziwię się Tuskowi, że nie zrobił premierem Daniela Olbrychskiego.
Nie Mohairze, samo stwierdzenie, że oni się boją, nie wychodzi poza ramy sypatycznego angielskiego (wybacz) wishful thinking.
Bieńkowska cienka jak barszcz.
04 October, 2014 - 18:13
http://hearings.digital-diplomacy.eu/
http://hearings.digital-diplomacy.eu/2-10-2014-1330-elzbieta-bienkowska-...