
Dziś, drogie dzieci, w przestronnym Hall-u naszej szkoły, zamiast przez chwilę zajmować się jakże ważnymi zagadnieniami równościowo-genderackimi oraz rozbierać chłopców i dziewczęta, zajmiemy się rozbiorem wiersza. W zasadzie lepiej było by powiedzieć „demontażem” treści wiersza. Tak, wiem, że jest to śmieszne i średniowieczne, ale takie są wytyczne programowe naszej umiłowanej ministerki EduNaro, starej jajcary, Azji Guzik-Rozkrokowskiej z Szumilasu. Są to ostatnie zajęcia z tzw. „języka polskiego” w miejsce, którego, od nowego roku będzie coś innego. Nie wiadomo jeszcze co, ale na pewno coś fajnego. Bądźcie grzeczni, to po lekcjach pójdziecie do Sali gimnastycznej, gdzie zaśpiewa i wystąpi dla was Konczit Wurst. Wiersz, który dzisiaj będziemy demontować jest sprzed poprzedniej wojny, ale ma pewne odniesienia do obowiązującej współczesności oraz wojny, już III Światowej, właśnie wszczętej przez bratni naród rosyjski. Generalnie chodzi o to byście dobrze zatrybili "o co kaman" w nowoczesnym patriotyzmie (to okropne słowo zostanie niedługo zmienione na jakieś fajniejsze i ładniej brzmiące) oraz wymogach, jakże wszystkim potrzebnemu PRAGMATYZMOWI. Tytuł wiersza jest trochę mało, a w zasadzie wcale nie jest pacyfistyczny – „Bagnet na broń”. Trzeba jednak pamiętać, że napisał go alkoholik i mężczyzna (choć, co należy policzyć mu na plus, lewicujący), niejaki Broniewski, więc cóż tu się dziwić. Wiersz jest obecnie w trakcie opracowywania na nowo przez doktorki z Para Akademii Nauk i już wkrótce uzyska zarówno nowy tytuł jak i treść, bardziej przystającą do wyzwań współczesnego pola walki. Na razie POpracujemy na tekście tzw. „oryginalnym” abyście się zorientowali co to za badziewie. Więc już się skupcie i rozbierajcie. Znaczy się zacznijcie się rozbierać się pod koniec lekcji. Wsteczniaki nie zaczynają zdania od „a więc”, nie to co postępaki takie jak my. A więc zaczynamy.
Bagnet na broń
Pierwszy kłopot – nie mamy broni ani bagnetów
Kiedy przyjdą podpalić dom, ten, w którym mieszkasz - Polskę,
Aleksander Kwaśniewski („Polska naszym domem”) oraz Ryszard Kalisz („Dom wszystkich Polska”) mogą być lekko zaniepokojeni czy aby prawidłowym zrozumieniem słów „naszym” i „wszystkich” przez gości. Ponadto historia pokazała, że tych „swoich” też się wycina gdy zachodzi wyższa konieczność dziejowa.
kiedy rzucą przed siebie grom kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą -
Kurde! To jednak ani CBA ani ABW! To chyba coś na poważnie. Chyba właśnie zachodzi do nas „wyższa konieczność dziejowa”.
ty, ze snu podnosząc skroń, stań u drzwi.
Jak pukają to trzeba otworzyć.
Bagnet na broń!
Ten znowu z tą bronią i bagnetami!
Trzeba krwi!
Mariawaria Peszek krwi nie odda bo, zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, wy… wy... wyoddaliła się pospiesznie z „tego” kraju, przez co mniej rozgarniętych i całkiem niepostępowych zwanego „Ojczyzną”.
Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli,
Otóż to! Co by się nie działo, wojna nie wojna, kredyty trzeba banksterom pospłacać, a składki zusowskie i podatki w terminie odprowadzić. Płacić i nie kwękolić!
ale krwi nie odmówi nikt: wysączymy ją z piersi i z pieśni.
Kolejny problem – marioawariopeszkoidy odmawiają dawania krwi, a po za tym sama Mariawaria już dawno sp…doliła z „tego” kraju. Ponadto sączenie czegokolwiek z wypełnionych silikonem piersi jest po prostu bez sensu. Sączyć to se można co najwyżej kawunię w Starbuniu.
Cóż, że nieraz smakował gorzko na tej ziemi więzienny chleb?
No w sumie fakt – cóż z tego? Nic. Dobrze, że w ogóle był, bo dla naprzykładu u takich Ruskich nie było.
Za tę dłoń podniesioną nad Polską- kula w łeb!
Ale jaka to ma być kula? Karabinowa? Przecież broni nie mamy! Śnieżna? Bez sensu, a do tego w zimie już nie pada śnieg o co zadbał Al Gore i Zieloni. Zamiast tej kuli za "podniesioną dłoń" musi być coś innego, takiego nowoczesnego, postępowego i koncyliacyjnego. Coś takiego żeby to goście odczuli ale bez przesady. Może roczna prenumerata „Gazety Wyborczej”? Albo obowiązkowa obecność na wszystkich wykładach profesora Baumana i tzw. „profesora” Bartoszewskiego?
Ogniomistrzu i serc, i słów, poeto, nie w pieśni troska.
No i widzicie Rymkiewicz, po co ta wasza pisanina? No sami powiedzcie „po co”?
Dzisiaj wiersz-to strzelecki rów, okrzyk i rozkaz: Bagnet na broń! Bagnet na broń!
Tymi słowami zaczyna się najnowszy skecz kabaretu Limo.
A gdyby umierać przyszło, przypomnimy, co rzekł Cambronne, i powiemy to samo nad Wisłą.
Słysząc takie średniowiecznie brzmiące teksty, Maraiawaria Peszek wraz z innymi tarza się ze śmiechu po plaży w Bankoku, nie wiedząc, że ruskie Mistrale, po uzupełnieniu paliwa i amunicji właśnie się zbliżają aby wspólnie z peszkoidami poplażować i swój pobyt uświetnić efektownymi fajerwerkami. W kraju Piotr Zychowicz wraz z Rafałem Ziemkiewiczem (uprzednio utuczonym na grillu u meca Giertycha) wydają książkę pt. „Na Ruskich trzeba było iść z Putinem”, która zostaje wpisana do kanonu lektur szkolnych w wydaniu audiozbukowym (dla matołów, którzy nie nauczyli się czytać) dołączonym do magazynu „Wysokie Obciachy”. Audiozbuk czytany jest przez najwybitniejszego aktora jakiego nosiła polska ziemia - Daniela Olbrychskiego.
No, a teraz hop-siup do Sali gimnastycznej!
Foto – dobroni.pl
Bagnet na broń
Pierwszy kłopot – nie mamy broni ani bagnetów
Kiedy przyjdą podpalić dom, ten, w którym mieszkasz - Polskę,
Aleksander Kwaśniewski („Polska naszym domem”) oraz Ryszard Kalisz („Dom wszystkich Polska”) mogą być lekko zaniepokojeni czy aby prawidłowym zrozumieniem słów „naszym” i „wszystkich” przez gości. Ponadto historia pokazała, że tych „swoich” też się wycina gdy zachodzi wyższa konieczność dziejowa.
kiedy rzucą przed siebie grom kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą -
Kurde! To jednak ani CBA ani ABW! To chyba coś na poważnie. Chyba właśnie zachodzi do nas „wyższa konieczność dziejowa”.
ty, ze snu podnosząc skroń, stań u drzwi.
Jak pukają to trzeba otworzyć.
Bagnet na broń!
Ten znowu z tą bronią i bagnetami!
Trzeba krwi!
Mariawaria Peszek krwi nie odda bo, zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, wy… wy... wyoddaliła się pospiesznie z „tego” kraju, przez co mniej rozgarniętych i całkiem niepostępowych zwanego „Ojczyzną”.
Są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli,
Otóż to! Co by się nie działo, wojna nie wojna, kredyty trzeba banksterom pospłacać, a składki zusowskie i podatki w terminie odprowadzić. Płacić i nie kwękolić!
ale krwi nie odmówi nikt: wysączymy ją z piersi i z pieśni.
Kolejny problem – marioawariopeszkoidy odmawiają dawania krwi, a po za tym sama Mariawaria już dawno sp…doliła z „tego” kraju. Ponadto sączenie czegokolwiek z wypełnionych silikonem piersi jest po prostu bez sensu. Sączyć to se można co najwyżej kawunię w Starbuniu.
Cóż, że nieraz smakował gorzko na tej ziemi więzienny chleb?
No w sumie fakt – cóż z tego? Nic. Dobrze, że w ogóle był, bo dla naprzykładu u takich Ruskich nie było.
Za tę dłoń podniesioną nad Polską- kula w łeb!
Ale jaka to ma być kula? Karabinowa? Przecież broni nie mamy! Śnieżna? Bez sensu, a do tego w zimie już nie pada śnieg o co zadbał Al Gore i Zieloni. Zamiast tej kuli za "podniesioną dłoń" musi być coś innego, takiego nowoczesnego, postępowego i koncyliacyjnego. Coś takiego żeby to goście odczuli ale bez przesady. Może roczna prenumerata „Gazety Wyborczej”? Albo obowiązkowa obecność na wszystkich wykładach profesora Baumana i tzw. „profesora” Bartoszewskiego?
Ogniomistrzu i serc, i słów, poeto, nie w pieśni troska.
No i widzicie Rymkiewicz, po co ta wasza pisanina? No sami powiedzcie „po co”?
Dzisiaj wiersz-to strzelecki rów, okrzyk i rozkaz: Bagnet na broń! Bagnet na broń!
Tymi słowami zaczyna się najnowszy skecz kabaretu Limo.
A gdyby umierać przyszło, przypomnimy, co rzekł Cambronne, i powiemy to samo nad Wisłą.
Słysząc takie średniowiecznie brzmiące teksty, Maraiawaria Peszek wraz z innymi tarza się ze śmiechu po plaży w Bankoku, nie wiedząc, że ruskie Mistrale, po uzupełnieniu paliwa i amunicji właśnie się zbliżają aby wspólnie z peszkoidami poplażować i swój pobyt uświetnić efektownymi fajerwerkami. W kraju Piotr Zychowicz wraz z Rafałem Ziemkiewiczem (uprzednio utuczonym na grillu u meca Giertycha) wydają książkę pt. „Na Ruskich trzeba było iść z Putinem”, która zostaje wpisana do kanonu lektur szkolnych w wydaniu audiozbukowym (dla matołów, którzy nie nauczyli się czytać) dołączonym do magazynu „Wysokie Obciachy”. Audiozbuk czytany jest przez najwybitniejszego aktora jakiego nosiła polska ziemia - Daniela Olbrychskiego.
No, a teraz hop-siup do Sali gimnastycznej!
Foto – dobroni.pl
(2)