Kocopały głoszone przez lidera PO osiągnęły już taki poziom, że nawet jego zagorzali wyznawcy czują zażenowanie. Wyznawcy, bo proponowany przez niego przekaz nie poddaje się jakiejkolwiek próbie racjonalnej analizy, więc pozostaje im jedynie fanatyczna wiara w nieomylność idola.
Posiłkują się często karkołomną egzegezą słów mistrza dokonywana przez najwierniejszych dworzan, lecz wysiłki interpretatorów w rodzaju Kidawy-Błońskiej, Grabca czy Tomczyka znacznie bardziej pasują do katalogu pt „Łubu dubu, łubu dubu...” z filmów Barei, niż do czegokolwiek co mogłoby mieć związek ze zdrowym rozsądkiem. Jedyna wartość tych „wyjaśnień” to wazeliniarska nadzieja pochlebców na łaskawość lidera przy układaniu list wyborczych.
Pierwszy z brzega przykład to natrętne próby zamazywania różnic pomiędzy uchodźcami, legalnymi migrantami zarobkowymi i nielegalnymi migrantami, których próbuje nam wcisnąć UE w ramach tzw relokacji. Zarówno prominenci opozycji jak i sprzyjające im media idą dalej i narzucają bałamutną wykładnię jakoby przyjęcie ww mechanizmu nie miało stałego charakteru i nie groziłoby Polsce problemami w przyszłości.
Podobne przykłady można mnożyć, lecz nawet piarowcy ze sztabu przewodniczącego PO gubią sens przekazu i nękają słuchającą go publiczność sprzecznymi komunikatami. W rezultacie zmuszają nadającego te komunikaty Tuska do niebezpiecznych salt i bolesnych szpagatów. Jeśli jest inaczej i nie odczuwa on dyskomfortu podczas wygadywania bredni, to może tak być wyłącznie dlatego, że chroni go niewiarygodny cynizm, z którego słynął już dawniej.
Mniejsza o to. Przedwcześnie przeprowadzona operacja robienia wody z mózgu wszystkim, obliczona na neutralizację postulatów strony rządzącej, wypala się na naszych oczach i nawet średnio zainteresowany polityką potencjalny wyborca wzrusza ramionami słuchając tych bredni. Zwłaszcza, że zbliżająca się do zera wiarygodność lidera opozycji nie pozostawia wątpliwości.
Łatwość dostępu do zasobów archiwalnych TV i internetu, jak również pamięć Polaków działają jak zwierciadło i tenże lider, skonfrontowany z własnymi wypowiedziami i działaniami, sam sobie szkodzi. Całkiem jak bazyliszek ..
Czy można więc oczekiwać nagłej zmiany strategii i przejścia do merytorycznej debaty?
Co to, to nie! Już widzę jak Tusk ściera się na argumenty np. z Morawieckim na temat budżetu lub finansów publicznych. W życiu! Można się raczej spodziewać pogłębiania swoistej mimikry, której pierwsze przykłady można było dostrzec podczas kampanii prezydenckiej, kiedy to piarowcy Trzaskowskiego testowali technikę „kopiuj-wklej”czerpiąc garściami z programu Dudy.
Jeśli w tej kampanii z Jarosława Kaczyńskiego robi się rusofila i zwolennika napływu muzułmańskich imigrantów, to można sobie wyobrazić wszystko. Nie zdziwię się oglądając nowy spot PO, w którym Donald Tusk wali pięścią w stół domagając się reparacji od skulonego ze strachu Webera.
No, dobrze. Jeśli tym zabiegom tak blisko do absurdu i tak łatwo to dostrzec, to do kogo są kierowane? Do grupy intelektualnie leniwych fanatyków, którym można wmówić dosłownie wszystko?
Nie do nich. W myśl przysłowia o łowieniu ryb w mętnej wodzie PO zarzuca sieć by złowić wyborców niezdecydowanych. Tych, którzy mogliby pomóc przebić sufit ze szkła coraz solidniej hartowanego. Tych, którzy czytają tylko tytuły czy paski na ekranach, nie wgłębiając się w umieszczaną pod nimi treść. Tych nieogarniętych …
W tym sęk, że platformerscy macherzy od PR popełniają ciągle ten sam błąd: urojone poczucie wyższości nakazuje im zakładać, że większość Polaków to ci nieogarnięci.