
Ze wstydem przyznaję, że do rzeszy obdarzających bezgranicznym zaufaniem aktualnie urzędującego prezydenta nie mogę się zaliczyć, lecz nie znaczy to wcale, że puszczam mimo uszu wygłaszane przez niego sentencje. Ostatnia, ukuta naprędce podczas doświetlania się w blasku polskich medalistów olimpijskich, godna jest jednak osobnej egzegezy.
Otóż, gdy premier Donald, krygując się i wahając przyjmował pozycję uszczuplającą nieco prezydencki majestat usłyszał wsparcie tegoż majestatu: Wiesz Donald, jakbyś nie stanął, zawsze sukces!
Wow! - z zachwytu dusza mi jęknęła łącząc się w jęku z zachwytem innych dusz.Cóż za synteza! W kilku słowach zawrzeć zawrzeć meritum i głębię wydobyć – potrafi inny ktoś?
A jednak, gdy już zbladły flesze i przycichły oklaski, wredna myśl zaczęła nadgryzać mój niekłamany podziw: ki czort? Co tak naprawdę autor chciał przez to powiedzieć? Jaki to przekaz zostawić potomnym? „Jakbyś nie stanął” … no, no no! Na baczność stanął – sukces, przodem lub tyłem – podobnie, stanął jak wryty – super! Jak można jeszcze stanąć? Wiem: twarzą w twarz lub może … tfu, tfu na psa urok … stanąć nad przepaścią – sukces cię Donald nie ominie! Wystarczy stanąć … byle jak!
Toż to herezja i bluźnierstwo. Jak można z takich serdeczności wysnuwać defetystyczne wnioski. Hańba i wstyd! Premier Donald sam przecież wie najlepiej jak ma stanąć by to stanie móc nieuchronnie zmienić w sukcesu źródło, czyż nie tak?
Przybyć, stanąć i zwyciężyć. Zwłaszcza, gdy stanie się obok Stocha, który niejeden oddał skok by sukces odnieść. Czyźby to miała być ta myśl, którą nam – gawiedzi – majestat raczył dać pod rozwagę?
No, nie. Z pewnością. Nie w tym rzecz. To przecież nie o stanie chodzi. Donald to sukces! W rzeczy samej. Hier liegt der Hund begraben! Sukces - to Donaldem być …
Tym sposobem majestat zechciał gnuśnej masie malkontentów uświadomić genialną w swej prostocie prawdę: Donald to synonim powodzenia - jakby nie stanął albo siadł …
Hola, hola! Zanim gipsowe figurki Donalda zapełnią domowe ołtarzyki może już pora wyhamować i przejrzeć tych sukcesów miarę. Był już przecież taki jeden co w pojedynkę obalił komunizm ...
Czy - jeśli się uda cudem przeżyć do pierwszego – mamy uwierzyć, że Donald Wielki za tym cudem stoi? Czy komuś przypadkiem nie odbiło?
Spokojnie, zaraz ...
A my - przepraszam – to pryszcz?
We, the people ...?