Ferajna z Alei Szucha

 |  Written by Everyman  |  0

Moim rodzicom Aleja Szucha kojarzyła zawsze się mroczną historią okupacji, ze znienawidzoną przez mieszkańców Warszawy siedzibą Gestapo. Mnie – całkiem inaczej. U mnie ta piękna ulica, łącząca Plac Unii Lubelskiej z Placem Na Rozdrożu, położona w pobliżu Łazienek Królewskich, budzi miłe wspomnienia z czasów studenckich, wspomienia, których smak od niedawna  określiłbym jednak jako słodko-gorzki …

Kiedy jeszcze nie było obciachem biegać po Warszawie w białej czapce studenta UW, bywałem tam nie po to by podziwiać architekturę budynków ministerstw i ambasad, lecz w całkiem innym celu – bywałem na imprezach. OK, może nie zawsze – czasem się zdarzało zakuwać w nocy do egzaminów, ale nikomu nie muszę tłumaczyć, czym takie zakuwanie zwykle się kończyło, zwłaszcza pod koniec sesji.

Dlaczego właśnie tam? To proste – bo w klitkach blokowisk Woli czy Muranowa trudno było „o wolną chatę”. Dla koleżanek i kolegów z naszej studenckiej grupy, mających szczęście zamieszkiwać w okolicy Alei Szucha, nie stanowiło to żadnego problemu – ich rodzice pomieszkiwali tam tylko, pomiędzy jedną i kolejną zagraniczną placówką.

Nawet dziś głupio młodym ludziom pytać „A kim jest twój tatuś?” Wtedy – podobnie, komu było w głowie dopytywać dziewczynę skąd jej rodzice mają piekne mieszkanie w Domu Pułkowników. Dopiero sporo później otwierały się oczy, gdy wyszło na jaw, że tatuś oficer, to pułkownik SB. A inny tatuś – generał, kolejny – ambasador, wszyscy - jakimś cudem – zakochani w tej samej, urokliwej skądinąd okolicy.

Na otwarciu oczu i puknięciu się w głowę pewnie bym poprzestał, gdyby nie dalsze losy kolegów i koleżanek. Po studiach niektórych z nas nakaz pracy rzucił na prowincję z misją Judymów i Siłaczek, ferajnę z Alei Szucha nakaz jakoś oszczędził. Poszli tam gdzie chcieli, w większości do resortów zbliżonych – dziwnym trafem – do miejsca pracy ich szacownych rodziców.

Widziałem oba marsze, wczorajszy i dzisiejszy, oba z Aleją Szucha w jakiś sposób związane.
Nie pisałbym gorzkich słów, mącących młodzieńcze wspomnienia, gdyby nie głos starszej pani cytowany do dziś przez media. Mówiła, że przyszła na marsz KOD, bo chce by jej dzieci mogły wreszcie żyć w normalnym kraju ...

Miła Pani! Jakim normalnym? Normalnym inaczej? Takim jak ongiś bywało? Pytam, bo wiem, że stała Pani – pewnie nieświadomie – ramię w ramię z ... ferajną z Alei Szucha.

Przysięgam, wiem na sto procent! Czytam właśnie ich wpisy w internecie, też chwalą się, że poszli bronić demokracji ...

Dla nich, ich dzieci i wnuków "normalnie" - to przecież po staremu. Dla Pani – nie wiem.

Wciąż jeszcze pora rozejrzeć się wokół ...

 

5
5 (9)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>