We wrześniu 1996 roku zakończył proces likwidacji budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu
Po decyzji o zaniechaniu budowy elektrowni w Żarnowcu– minister Syryjczyk został zobowiązany do wyznaczenia likwidatora, który miał sprzedać do 31 grudnia 1992 roku wszystko, co tylko się da. Wszystkie długi – niespłacone kredyty czy zaległości wobec firm miało pokryć państwo.
Oficjalnie likwidacja zaczęła się 1 marca 1991 roku. Miała potrwać niecałe dwa lata. Ministerstwo na likwidatora majątku elektrowni wyznaczyło Piotra Górskiego, dawnego pracownika elektrowni.
Czesi, zgodnie z planem, przywieźli do Polski niemal wszystkie części potrzebne do złożenia reaktora. W 1994 roku reaktor i wytwornica pary zostały sprzedane Węgrom i wywiezione do elektrowni jądrowej Paks. Pozostałe urządzenia zostały sprzedane Finom i wywiezione do elektrowni jądrowej Loviisa w Finlandii.
W sumie udało się odzyskać około 6 milionów dolarów, z czego większość zapłacili Finowie. Była to kropla w morzu nakładów wyłożonych na samą elektrownię, oszacowanych na około 500 milionów.
W fabryce Škody czekał kolejny, trzeci, zbiornik reaktora dla drugiego etapu budowy EJŻ. Było to w czasie, Czesi pisali do dyrekcji Żarnowca, żeby ktoś w końcu przyjechał i go odebrał. Ostatecznie delegacja pojechała do fabryki Škoda Pilzno i powiedziała:
„My tego już nie chcemy”.
„A co mamy z nim zrobić?” – zapytali zdziwieni Czesi.
„Nie wiem, zakopcie go w ziemi”.
Podobno zbiornik został na terenie fabryki jako eksponat.
Analogicznie było w przypadku aparatury do śledzenia suwnicy nadzorującej reaktor zamówionej w fabryce w Magdeburgu. Podczas wizyty polskiej delegacji odbyła się taka rozmowa.
„My wam to wszystko dostarczymy, ale musicie zapłacić 100 tysięcy marek” – zaczęli Niemcy.
„Ale nam już to niepotrzebne. Możemy zapłacić najwyżej 30 tysięcy” – odpowiedzieli Polacy.
„A co z urządzeniami?
„Weźcie je sobie”.
W sumie sprzedano mniej więcej połowę z ważnych elementów wyposażenia elektrowni Żarnowiec. Resztę, jak dwie potężne czeskie wytwornice pary, zezłomowano.
Elektrownia w 1990 roku miała tak ogromne długi, że wiele zakładów produkujących dla niej części również stanęło na krawędzi bankructwa. Wyszło odgórne polecenie rządowe, żeby przede wszystkim spłacić i ratować polskich producentów. Największym z nich było Rafako. W Raciborzu produkowano stabilizatory ciśnienia i wytwornice pary, jedne z najdroższych urządzeń dla Żarnowca. Jeden taki stabilizator do dziś stoi przed fabryką.
Na początku chętnych na pozostałości po Żarnowcu nie brakowało. Schodziła przede wszystkim stal wysokiej jakości. Ludzie przyjeżdżali po nią nawet z południa Polski. Równie ochoczo kupowali też nieużywane arkusze blachy, które szły za pół ceny, i potężne płyty drogowe, oddawane za niewielkie pieniądze. W okolicy budowy wiele z nich do dziś leży na prywatnych posesjach czy lokalnych drogach.
Z czasem do przetargu wystawiono też samochody: żuki, tarpany, UAZ-y, niwy, a nawet niewielki dźwig. Poza tym setki mebli, maszyny do pisania, itp.
To, czego sprzedać się nie udało, trzeba było zezłomować. W 1995 roku taki los spotkał dwustupięciometrowy maszt Ośrodka Pomiarów Zewnętrznych.
Z czasem zaczęto likwidować nieużywane budynki. Zniknęły monumentalne „szatniowce”, niepotrzebne magazyny, stacja kolejowa, tory, ogromna ciepłownia, oczyszczalnia ścieków, hotel, biura dyrekcji. Zniknęła potężna ciepłownia, zdolna do ogrzania pięćdziesięciotysięcznego miasta.
Zamykanie Żarnowca początkowo miało skończyć się 31 grudnia 1992 roku, ale potem wielokrotnie przesuwano ten termin. Ostateczny koniec Elektrowni Jądrowej Żarnowiec w budowie w likwidacji nastąpił 2 września 1996 roku.
Ślamazarne tempo likwidacji oraz gigantyczna strata majątku zainteresowały organy kontroli państwowej. Wnioski inspektorów NIK były druzgocące. Likwidator zamiast opłacać zaległe faktury złożył pieniądze na lokacie oraz udzielał pożyczek, co ze względu na wysoką inflację przyniosło ogromną stratę. NIK przyznał, że gdyby likwidator – Creditinform – zachował się właściwie, długi udałoby się spłacić już pod koniec 1992 roku. Zajęło to aż cztery lata więcej.
Tymczasem to właśnie wspomniana firma stała się największym beneficjentem procesu likwidacji budowy. Nie licząc wynagrodzeń dla pracowników przedsiębiorstwa, zarobiła na niej 1,5 miliarda ówczesnych złotych, czyli około 90 tysięcy dolarów.
W międzyczasie śledztwo zaczęła prowadzić Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku. Przesłuchiwano wszystkich, nawet byłego ministra Tadeusza Syryjczyka, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Sprawę przejął Urząd Ochrony Państwa, ale również bez efektu.
Nikomu nie postawiono żadnych zarzutów. Nikt nie odpowiedział za to, co stało się z majątkiem Żarnowca, ani nawet nie został upomniany.
Pozostałości polskiej elektrowni jądrowej są post apokaliptycznym widokiem. Potężne betonowe bloki, wystające pręty i proste, geometryczne bryły.
Na środku placu w centrum Wejherowa stoi charakterystyczny pomnik Jakuba Wejherta – założyciela miasta – łudząco przypominający Dartha Vadera. Do jego budowy w 1991 roku wykorzystano beton z zakładów upadającej już Elektrowni Jądrowej Żarnowiec.
Wybrana literatura:
P. Wróblewski – Żarnowiec. Sen o polskiej elektrowni jądrowej
G. Jezierski - Energia jądrowa wczoraj i dziś
G. Jezierski - Kalendarium budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu, czyli... jak
straciliśmy swoją szansę?
Po decyzji o zaniechaniu budowy elektrowni w Żarnowcu– minister Syryjczyk został zobowiązany do wyznaczenia likwidatora, który miał sprzedać do 31 grudnia 1992 roku wszystko, co tylko się da. Wszystkie długi – niespłacone kredyty czy zaległości wobec firm miało pokryć państwo.
Oficjalnie likwidacja zaczęła się 1 marca 1991 roku. Miała potrwać niecałe dwa lata. Ministerstwo na likwidatora majątku elektrowni wyznaczyło Piotra Górskiego, dawnego pracownika elektrowni.
Czesi, zgodnie z planem, przywieźli do Polski niemal wszystkie części potrzebne do złożenia reaktora. W 1994 roku reaktor i wytwornica pary zostały sprzedane Węgrom i wywiezione do elektrowni jądrowej Paks. Pozostałe urządzenia zostały sprzedane Finom i wywiezione do elektrowni jądrowej Loviisa w Finlandii.
W sumie udało się odzyskać około 6 milionów dolarów, z czego większość zapłacili Finowie. Była to kropla w morzu nakładów wyłożonych na samą elektrownię, oszacowanych na około 500 milionów.
W fabryce Škody czekał kolejny, trzeci, zbiornik reaktora dla drugiego etapu budowy EJŻ. Było to w czasie, Czesi pisali do dyrekcji Żarnowca, żeby ktoś w końcu przyjechał i go odebrał. Ostatecznie delegacja pojechała do fabryki Škoda Pilzno i powiedziała:
„My tego już nie chcemy”.
„A co mamy z nim zrobić?” – zapytali zdziwieni Czesi.
„Nie wiem, zakopcie go w ziemi”.
Podobno zbiornik został na terenie fabryki jako eksponat.
Analogicznie było w przypadku aparatury do śledzenia suwnicy nadzorującej reaktor zamówionej w fabryce w Magdeburgu. Podczas wizyty polskiej delegacji odbyła się taka rozmowa.
„My wam to wszystko dostarczymy, ale musicie zapłacić 100 tysięcy marek” – zaczęli Niemcy.
„Ale nam już to niepotrzebne. Możemy zapłacić najwyżej 30 tysięcy” – odpowiedzieli Polacy.
„A co z urządzeniami?
„Weźcie je sobie”.
W sumie sprzedano mniej więcej połowę z ważnych elementów wyposażenia elektrowni Żarnowiec. Resztę, jak dwie potężne czeskie wytwornice pary, zezłomowano.
Elektrownia w 1990 roku miała tak ogromne długi, że wiele zakładów produkujących dla niej części również stanęło na krawędzi bankructwa. Wyszło odgórne polecenie rządowe, żeby przede wszystkim spłacić i ratować polskich producentów. Największym z nich było Rafako. W Raciborzu produkowano stabilizatory ciśnienia i wytwornice pary, jedne z najdroższych urządzeń dla Żarnowca. Jeden taki stabilizator do dziś stoi przed fabryką.
Na początku chętnych na pozostałości po Żarnowcu nie brakowało. Schodziła przede wszystkim stal wysokiej jakości. Ludzie przyjeżdżali po nią nawet z południa Polski. Równie ochoczo kupowali też nieużywane arkusze blachy, które szły za pół ceny, i potężne płyty drogowe, oddawane za niewielkie pieniądze. W okolicy budowy wiele z nich do dziś leży na prywatnych posesjach czy lokalnych drogach.
Z czasem do przetargu wystawiono też samochody: żuki, tarpany, UAZ-y, niwy, a nawet niewielki dźwig. Poza tym setki mebli, maszyny do pisania, itp.
To, czego sprzedać się nie udało, trzeba było zezłomować. W 1995 roku taki los spotkał dwustupięciometrowy maszt Ośrodka Pomiarów Zewnętrznych.
Z czasem zaczęto likwidować nieużywane budynki. Zniknęły monumentalne „szatniowce”, niepotrzebne magazyny, stacja kolejowa, tory, ogromna ciepłownia, oczyszczalnia ścieków, hotel, biura dyrekcji. Zniknęła potężna ciepłownia, zdolna do ogrzania pięćdziesięciotysięcznego miasta.
Zamykanie Żarnowca początkowo miało skończyć się 31 grudnia 1992 roku, ale potem wielokrotnie przesuwano ten termin. Ostateczny koniec Elektrowni Jądrowej Żarnowiec w budowie w likwidacji nastąpił 2 września 1996 roku.
Ślamazarne tempo likwidacji oraz gigantyczna strata majątku zainteresowały organy kontroli państwowej. Wnioski inspektorów NIK były druzgocące. Likwidator zamiast opłacać zaległe faktury złożył pieniądze na lokacie oraz udzielał pożyczek, co ze względu na wysoką inflację przyniosło ogromną stratę. NIK przyznał, że gdyby likwidator – Creditinform – zachował się właściwie, długi udałoby się spłacić już pod koniec 1992 roku. Zajęło to aż cztery lata więcej.
Tymczasem to właśnie wspomniana firma stała się największym beneficjentem procesu likwidacji budowy. Nie licząc wynagrodzeń dla pracowników przedsiębiorstwa, zarobiła na niej 1,5 miliarda ówczesnych złotych, czyli około 90 tysięcy dolarów.
W międzyczasie śledztwo zaczęła prowadzić Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku. Przesłuchiwano wszystkich, nawet byłego ministra Tadeusza Syryjczyka, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Sprawę przejął Urząd Ochrony Państwa, ale również bez efektu.
Nikomu nie postawiono żadnych zarzutów. Nikt nie odpowiedział za to, co stało się z majątkiem Żarnowca, ani nawet nie został upomniany.
Pozostałości polskiej elektrowni jądrowej są post apokaliptycznym widokiem. Potężne betonowe bloki, wystające pręty i proste, geometryczne bryły.
Na środku placu w centrum Wejherowa stoi charakterystyczny pomnik Jakuba Wejherta – założyciela miasta – łudząco przypominający Dartha Vadera. Do jego budowy w 1991 roku wykorzystano beton z zakładów upadającej już Elektrowni Jądrowej Żarnowiec.
Wybrana literatura:
P. Wróblewski – Żarnowiec. Sen o polskiej elektrowni jądrowej
G. Jezierski - Energia jądrowa wczoraj i dziś
G. Jezierski - Kalendarium budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu, czyli... jak
straciliśmy swoją szansę?
(1)