
Niedawno Jerzy O. na pytanie o faktury zaczął zachowywać się jak jakiś psychiczny, łaził po stole i zachrypniętym głosem wołał „gdzie jest słoik?”. Dlaczego szukał słoika na stole? Przecież nawet dziecko wie, że wszelkie lewe przepływy gotówki robi się pod stołem. To szukanie słoika to całkiem niezły patent. Też tak zrobię, gdy kiedyś Urząd Skarbowy się do mnie przyczepi. Wskoczę urzędasom na biurko i będę szukał słoja, w którym trzymam niezapłacone podatki.
Taki odpał u 60-letniego dziadka (ma już wnuki), twórcy poważnej, ogólnopolskiej działalności może niektórych zaskakiwać, ale tak naprawdę to żadna niespodzianka. Owsiak w młodości zaliczył pobyt w szpitalu psychiatrycznym, rzekomo dla uniknięcia poboru do wojska, więc chyba był całkiem zdrowy, ale po ostatnich wyskokach nie jest to takie pewne.
Jego najnowszy numer to performance pt. „Koń który mówi”, gdzie Jureczek wystąpił w masce konia i dowalał dziadygom z siejącej nienawiść telewizji Republika. Wcześniej na swoim wideoblogu wygłosił apel do Macierewicza, gdzie padało słowo, które po łacinie znaczy 'krzywa' (curva).

Jak widać te ataki się nasilają i chyba powinien tutaj wkroczyć lekarz, zbadać pacjenta i ustalić czy to poważny problem psychiatryczny czy może tylko alergia na media prawicowe.
Lata temu, gdy pewien poseł zaczął w Sejmie skakać i dziwnie się zachowywać, to został uznany za wariata, a temat był wałkowany przez wiele dni. O wyskokach Owsiaka jakoś cicho w mediach głównego nurtu.
Pamiętam Owsiaka z audycji radiowych z lat osiemdziesiątych. Tam też darł ryja, krzyczał coś bez sensu o Towarzystwie Przyjaciół Chińskich Ręczników, a głównym hasłem było „Uwolnić słonia!!!”. Całość była okraszona muzyką (a właściwie łomotem) w stylu kapel z ówczesnego Jarocina.
Ciekawe kto takiego świrusa wpuścił na antenę? Przecież w tamtych czasach, żeby prowadzić audycję trzeba było mieć radiowe prawo jazdy, czyli zdany egzamin na tzw. kartę mikrofonową, a tu hasał sobie koleś z wadą wymowy i z ADHD.
Czy to nie jest dobry przykład obrazujący karierę typowego resortowego dzieciaka? Pracę dostał ktoś z wadą wymowy, a przecież na jego miejsce było przynajmniej kilkunastu znacznie lepszych kandydatów – z poprawną dykcją, o ciekawym głosie, mających coś interesującego do powiedzenia o prezentowanej przez siebie muzyce. Niestety ci inni kandydaci może i mieli poprawną dykcję, ale za to nie mieli pleców.
Potem Owsiak był dyrektorem koncertu w Jarocinie. Na jednym z nich odbyła się wśród publiczności zbiórka pieniędzy na chore dzieciaczki. Owsiak prezentował na scenie worki z zebranymi środkami i wychwalał pod niebiosa jarocińską młodzież. Tą młodzież, która samym wyglądem w oczach większości społeczeństwa uchodziła za kandydatów na przyszły margines - brygady punkowe tańczące pogo, kolesi w glanach i ćwiekowanych skórach, łysych i z kolorowymi irokezami na głowach. Mnie te pochwały wyglądały na typowe wybielanie uczestników Jarocina i tworzenie ich pozytywnego wizerunku.
Ta pierwsza zbiórka, która potem przekształciła się w coroczną Orkiestrę szeroko reklamowaną przez media, wydaje mi się trochę podejrzana. Mało prawdopodobne, aby wśród uczestników udało się zebrać te pokazywane worki z pieniędzmi. Chyba że wtedy było już inaczej, bo kilka lat wcześniej przyjeżdżający do Jarocina nie śmierdzieli groszem. Gdyby nie pomoc okolicznych mieszkańców, to niektórzy pewnie by głodowali. Zdarzały się np. takie sytuacje, że w restauracji między stolikami szedł sobie punk w skórze i nagle sięgając komuś do talerza po kotlet mówił „podziel się z bliźnim”.
Mniej więcej od dwóch lat Owsiakowi zaczął się palić grunt pod nogami – pojawiły się liczniejsze niż dawniej publikacje prasowe i wpisy na blogach kwestionujące sens działania Orkiestry i uczciwość jej szefa. Owsiak zareagował wytaczając procesy blogerom, a poważniejsze media atakuje jedynie w wypowiedziach na swoim wideoblogu. Zapowiadana jest jakaś kontrola NIK, a sąd w Złotoryi (proces z blogerem MatkaKurka) zażądał wglądu w faktury dotyczące spółki „Złoty Melon” (po angielsku to chyba będzie Golden Amber?).
Zapewne pod względem finansowym w WOŚP wszystko jest w porządku. Jednak skoro taki Śpiewak mając mikrofundację pobrał dla siebie około 400 tysięcy, to nie można wykluczyć, że jakaś „Mrówka Cała” wyniosła z WOŚP kilka złotych melonów.
Przy tych corocznych 40-50 milionach nie trzeba robić przekrętów, żeby sobie nieźle żyć z działalności charytatywnej. Fundacja może na swoje koszty przeznaczyć kilka procent zebranych środków, a przecież rachunki za telefony, paliwo czy zakup sprzętu biurowego itp. nie są chyba szczegółowo rozliczane co do grosza. Zresztą sama posada w fundacji za kilka tysięcy miesięcznie już jest niezłą fuchą, gdyż mamy miejsce pracy do końca życia a nawet o jeden dzień dłużej. Żona Owsiaka zarabia w ten sposób co miesiąc 12 tysięcy. Ta skromna kwota pochodzi oczywiście ze zbiórek. Czy to, że żona zarabia w fundacji to nie jest czasem nepotyzm? Czy WOŚP nie stała się fundacją rodzinną, do której jak mszyce podczepione są komercyjne firmy-córki żerujące na ratowaniu dzieciaczków?
Do puszki zrzucają się najchętniej ludzie najbiedniejsi - emeryci, osoby pracujące na umowach śmieciowych albo zarabiające płacę minimalną - gdyż oni wiedzą jak ważna jest nawet drobna pomoc (syty głodnego nigdy nie zrozumie). Jest trochę nie w porządku, że oni odejmują sobie od ust 5-10 złotych, a potem ktoś wypłaca sobie lekką rączką miesięczną pensję w wysokości ich rocznych dochodów.
Owsiak broniąc się przed zarzutami twierdził, że żyje skromnie i mieszka w bloku. Gdy słyszymy "w bloku", to mamy przed oczami obraz ciasnej klitki w szarym bloku z wielkiej płyty (maks. 60 m2). Na dowód tego Juras pokazał na wideoblogu film ze swojej "klitki" - okazało się, że to nowe 100-metrowe mieszkanie, na ogrodzonym, wypasionym osiedlu, wyceniane na ok. milion złotych, nieobciążone hipoteką, czyli kupione za gotówkę.
Gdy ruszała WOŚP jej kapitał założycielski to było bodajże 2000 zł (teraz na kontach leży sporo gotówki, a fundacja posiada kilka nieruchomości wartych miliony). Obecnie Owsiakowie mieszkają w lokalu za milion. To prawdziwy american dream - kariera od gołodupca do milionera.
Działalność charytatywna na świecie wygląd na odwrót. Fundację zakłada ktoś bogaty, np. taki Bill Gates, który jest od lat w czołówce najbogatszych ludzi świata. Ma jakieś pomysły i zakłada fundacje by je zrealizować. Na rozruch fundacji wydaje własne pieniądze, a dopiero potem, gdy widać efekty jej działalności zbiera dalsze środki od innych bogaczy.
U nas zbiera się od najbiedniejszych i ładuje te pieniądze (50 mln) w molocha, którego budżet (65 mld) jest 1000 razy większy. Owsiak jawi się tutaj jako taki Robin Hood a rebours. Fanatyczni obrońcy Owsiaka mówią, że dzięki zbiórkom pojawia się sprzęt w szpitalach i ratuje chore dzieciaczki. Tylko co z tego, że jest sprzęt w szpitalach, jeśli nie ma go kto obsługiwać albo ci co wrzucali do puszki muszą potem czekać na badania kilka miesięcy lub umierają w poczekalniach.
Dzięki dwóm dekadom działalności WOŚP Owsiak stał się autorytetem moralnym, wychowawcą młodzieży woodstockowej, takim świeckim świętym (a ściślej apostołem, bo lubi chodzić po stole) i nietykalną świętą krową, na którą nawet nie wolno krzywo spojrzeć, a co dopiero wypytywać o faktury.
Być może proces z MatkaKurka ujawni szczegóły przepływów finansowych między spółkami Owsiaków a WOŚP, a wtedy mamy 3 możliwości:
1. wszystko jest w jak najlepszym porządku i WOŚP gra dalej do końca świata,
2. comiesięczne wpływy do spółek Owsiaków są zbyt wysokie jak na gust przeciętnego Polaka i wiele osób zrezygnuje z finansowania czyjegoś dostatniego życia,
3. wyjdą na jaw większe przekręty, a wtedy upadek Owsiaka zniszczy na zawsze zaufanie społeczeństwa do akcji charytatywnych.
Ostatni wariant jest nie na rękę „władcom III RP”, więc pewnie sprawie ukręcono by łeb.
(Grafika z www.canstockphoto.pl)
Taki odpał u 60-letniego dziadka (ma już wnuki), twórcy poważnej, ogólnopolskiej działalności może niektórych zaskakiwać, ale tak naprawdę to żadna niespodzianka. Owsiak w młodości zaliczył pobyt w szpitalu psychiatrycznym, rzekomo dla uniknięcia poboru do wojska, więc chyba był całkiem zdrowy, ale po ostatnich wyskokach nie jest to takie pewne.
Jego najnowszy numer to performance pt. „Koń który mówi”, gdzie Jureczek wystąpił w masce konia i dowalał dziadygom z siejącej nienawiść telewizji Republika. Wcześniej na swoim wideoblogu wygłosił apel do Macierewicza, gdzie padało słowo, które po łacinie znaczy 'krzywa' (curva).


Jak widać te ataki się nasilają i chyba powinien tutaj wkroczyć lekarz, zbadać pacjenta i ustalić czy to poważny problem psychiatryczny czy może tylko alergia na media prawicowe.
Lata temu, gdy pewien poseł zaczął w Sejmie skakać i dziwnie się zachowywać, to został uznany za wariata, a temat był wałkowany przez wiele dni. O wyskokach Owsiaka jakoś cicho w mediach głównego nurtu.
Pamiętam Owsiaka z audycji radiowych z lat osiemdziesiątych. Tam też darł ryja, krzyczał coś bez sensu o Towarzystwie Przyjaciół Chińskich Ręczników, a głównym hasłem było „Uwolnić słonia!!!”. Całość była okraszona muzyką (a właściwie łomotem) w stylu kapel z ówczesnego Jarocina.
Ciekawe kto takiego świrusa wpuścił na antenę? Przecież w tamtych czasach, żeby prowadzić audycję trzeba było mieć radiowe prawo jazdy, czyli zdany egzamin na tzw. kartę mikrofonową, a tu hasał sobie koleś z wadą wymowy i z ADHD.
Czy to nie jest dobry przykład obrazujący karierę typowego resortowego dzieciaka? Pracę dostał ktoś z wadą wymowy, a przecież na jego miejsce było przynajmniej kilkunastu znacznie lepszych kandydatów – z poprawną dykcją, o ciekawym głosie, mających coś interesującego do powiedzenia o prezentowanej przez siebie muzyce. Niestety ci inni kandydaci może i mieli poprawną dykcję, ale za to nie mieli pleców.
Potem Owsiak był dyrektorem koncertu w Jarocinie. Na jednym z nich odbyła się wśród publiczności zbiórka pieniędzy na chore dzieciaczki. Owsiak prezentował na scenie worki z zebranymi środkami i wychwalał pod niebiosa jarocińską młodzież. Tą młodzież, która samym wyglądem w oczach większości społeczeństwa uchodziła za kandydatów na przyszły margines - brygady punkowe tańczące pogo, kolesi w glanach i ćwiekowanych skórach, łysych i z kolorowymi irokezami na głowach. Mnie te pochwały wyglądały na typowe wybielanie uczestników Jarocina i tworzenie ich pozytywnego wizerunku.
Ta pierwsza zbiórka, która potem przekształciła się w coroczną Orkiestrę szeroko reklamowaną przez media, wydaje mi się trochę podejrzana. Mało prawdopodobne, aby wśród uczestników udało się zebrać te pokazywane worki z pieniędzmi. Chyba że wtedy było już inaczej, bo kilka lat wcześniej przyjeżdżający do Jarocina nie śmierdzieli groszem. Gdyby nie pomoc okolicznych mieszkańców, to niektórzy pewnie by głodowali. Zdarzały się np. takie sytuacje, że w restauracji między stolikami szedł sobie punk w skórze i nagle sięgając komuś do talerza po kotlet mówił „podziel się z bliźnim”.
Mniej więcej od dwóch lat Owsiakowi zaczął się palić grunt pod nogami – pojawiły się liczniejsze niż dawniej publikacje prasowe i wpisy na blogach kwestionujące sens działania Orkiestry i uczciwość jej szefa. Owsiak zareagował wytaczając procesy blogerom, a poważniejsze media atakuje jedynie w wypowiedziach na swoim wideoblogu. Zapowiadana jest jakaś kontrola NIK, a sąd w Złotoryi (proces z blogerem MatkaKurka) zażądał wglądu w faktury dotyczące spółki „Złoty Melon” (po angielsku to chyba będzie Golden Amber?).
Zapewne pod względem finansowym w WOŚP wszystko jest w porządku. Jednak skoro taki Śpiewak mając mikrofundację pobrał dla siebie około 400 tysięcy, to nie można wykluczyć, że jakaś „Mrówka Cała” wyniosła z WOŚP kilka złotych melonów.
Przy tych corocznych 40-50 milionach nie trzeba robić przekrętów, żeby sobie nieźle żyć z działalności charytatywnej. Fundacja może na swoje koszty przeznaczyć kilka procent zebranych środków, a przecież rachunki za telefony, paliwo czy zakup sprzętu biurowego itp. nie są chyba szczegółowo rozliczane co do grosza. Zresztą sama posada w fundacji za kilka tysięcy miesięcznie już jest niezłą fuchą, gdyż mamy miejsce pracy do końca życia a nawet o jeden dzień dłużej. Żona Owsiaka zarabia w ten sposób co miesiąc 12 tysięcy. Ta skromna kwota pochodzi oczywiście ze zbiórek. Czy to, że żona zarabia w fundacji to nie jest czasem nepotyzm? Czy WOŚP nie stała się fundacją rodzinną, do której jak mszyce podczepione są komercyjne firmy-córki żerujące na ratowaniu dzieciaczków?
Do puszki zrzucają się najchętniej ludzie najbiedniejsi - emeryci, osoby pracujące na umowach śmieciowych albo zarabiające płacę minimalną - gdyż oni wiedzą jak ważna jest nawet drobna pomoc (syty głodnego nigdy nie zrozumie). Jest trochę nie w porządku, że oni odejmują sobie od ust 5-10 złotych, a potem ktoś wypłaca sobie lekką rączką miesięczną pensję w wysokości ich rocznych dochodów.
Owsiak broniąc się przed zarzutami twierdził, że żyje skromnie i mieszka w bloku. Gdy słyszymy "w bloku", to mamy przed oczami obraz ciasnej klitki w szarym bloku z wielkiej płyty (maks. 60 m2). Na dowód tego Juras pokazał na wideoblogu film ze swojej "klitki" - okazało się, że to nowe 100-metrowe mieszkanie, na ogrodzonym, wypasionym osiedlu, wyceniane na ok. milion złotych, nieobciążone hipoteką, czyli kupione za gotówkę.
Gdy ruszała WOŚP jej kapitał założycielski to było bodajże 2000 zł (teraz na kontach leży sporo gotówki, a fundacja posiada kilka nieruchomości wartych miliony). Obecnie Owsiakowie mieszkają w lokalu za milion. To prawdziwy american dream - kariera od gołodupca do milionera.
Działalność charytatywna na świecie wygląd na odwrót. Fundację zakłada ktoś bogaty, np. taki Bill Gates, który jest od lat w czołówce najbogatszych ludzi świata. Ma jakieś pomysły i zakłada fundacje by je zrealizować. Na rozruch fundacji wydaje własne pieniądze, a dopiero potem, gdy widać efekty jej działalności zbiera dalsze środki od innych bogaczy.
U nas zbiera się od najbiedniejszych i ładuje te pieniądze (50 mln) w molocha, którego budżet (65 mld) jest 1000 razy większy. Owsiak jawi się tutaj jako taki Robin Hood a rebours. Fanatyczni obrońcy Owsiaka mówią, że dzięki zbiórkom pojawia się sprzęt w szpitalach i ratuje chore dzieciaczki. Tylko co z tego, że jest sprzęt w szpitalach, jeśli nie ma go kto obsługiwać albo ci co wrzucali do puszki muszą potem czekać na badania kilka miesięcy lub umierają w poczekalniach.
Dzięki dwóm dekadom działalności WOŚP Owsiak stał się autorytetem moralnym, wychowawcą młodzieży woodstockowej, takim świeckim świętym (a ściślej apostołem, bo lubi chodzić po stole) i nietykalną świętą krową, na którą nawet nie wolno krzywo spojrzeć, a co dopiero wypytywać o faktury.
Być może proces z MatkaKurka ujawni szczegóły przepływów finansowych między spółkami Owsiaków a WOŚP, a wtedy mamy 3 możliwości:
1. wszystko jest w jak najlepszym porządku i WOŚP gra dalej do końca świata,
2. comiesięczne wpływy do spółek Owsiaków są zbyt wysokie jak na gust przeciętnego Polaka i wiele osób zrezygnuje z finansowania czyjegoś dostatniego życia,
3. wyjdą na jaw większe przekręty, a wtedy upadek Owsiaka zniszczy na zawsze zaufanie społeczeństwa do akcji charytatywnych.
Ostatni wariant jest nie na rękę „władcom III RP”, więc pewnie sprawie ukręcono by łeb.
(Grafika z www.canstockphoto.pl)
(5)
4 Comments
@Wuj Mściwój
17 February, 2014 - 09:45
O ile mnie pamięć nie myli, pierwszym bankiem obsługującym WOŚP był BigBank: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bank_Inicjatyw_Gospodarczych
I wszyscy o tym jakoś zapominają ;-)!
Owsiak rozpoczynał karierę radiową w Rozgłośni Harcerskiej, tzw. karta mikrofonowa nie była tam wymogiem.
Pozdrawiam
"
tł
17 February, 2014 - 15:10
pozdrowienia
Do Złotoryi
17 February, 2014 - 14:39
Albo jakos tak podobnie, złotoryjscy sędziowie nagle zgodnie oświadczą, że patologie wśród blogerów sięgają szczytów, a w miejscowym szpitalu przecież tyyyyle sprzętu ratujacego życie...
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Możliwości jest wiele
17 February, 2014 - 15:16