Przegrana w 1939 roku Czechosłowacji, a potem Polski umożliwiła zbliżenie polsko-czechosłowackie.
„Zbliżenie między czynnikami kierowniczymi obu rządów – trafnie zauważył Komarnicki – było oczywiście przede wszystkim wynikiem katastrofy i całkowitej okupacji obu państw oraz wynikającej stąd troski o stworzenie w przyszłości lepszych warunków bezpieczeństwa dla części Europy, w której położone były oba kraje. Zbliżenie to również było podyktowane przez naturalną reakcję tzw. mniejszych państw przeciw tezie, która po pierwszych triumfach hitlerowskich w Europie Środkowej w latach 1938-1939 zaczęła poddawać w wątpliwość możliwość zachowania niepodległości i niezależności przez mniejsze państwa w warunkach życia nowoczesnego. Na tle dyskusji ogólnej, dotyczącej powojennej organizacji świata, Polska i Czechosłowacja przez wykazanie zdolności do kompromisów przy rozwiązywaniu spornych zagadnień, pragnęły przedstawić swój własny program bardziej realistyczny niż modne podówczas dyskusje na temat federacji europejskiej, program, który miał zapewnić istotną niezależność państwom ich regionu i jednocześnie zamanifestować ich wolę do dobrowolnego ograniczenia własnej suwerenności w interesie zabezpieczenia pokoju światowego”.
Dla emigracyjnych polityków czeskich i słowackich zbliżenie z rządem polskim gen. Sikorskiego pozwalało mieć nadzieję na wzmocnienie ich pozycji politycznej i stwarzało korzystne warunki dla wykrystalizowania się czechosłowackiego ośrodka kierowniczego. Zarówno Paryż, jak i Londyn, od początku popierały tę inicjatywę, uważając, iż stanowić ona może znakomitą płaszczyznę powojennego ładu w tej części Europy, płaszczyznę, która w pełnej mierze spełniałaby w stabilizacji europejskiej rolę monarchii Habsburgów. Wedle brytyjskich koncepcji Polska, Czechosłowacja i Węgry miały tworzyć federację dla utrzymania równowagi na Wschodzie między Niemcami a Związkiem Sowieckim.
Rząd polski na posiedzeniu w dniu 10 października 1939 roku opowiedział się za powstaniem ośrodka z Polską na czele, który stanowiłby przeciwwagę dla Niemiec i Związku Sowieckiego. Idea nowej organizacji Europy Środkowej miała dla Sikorskiego także „pewne względy związane z polityką wewnątrz polską, chęcią przeciwstawienia się polityce zagranicznej poprzedniego reżymu w Polsce”. Chodziło mu o zyskanie dodatkowych argumentów w rozgrywce z piłsudczykami.
Do pierwszego spotkania Sikorskiego i Beneśa doszło Paryżu w połowie października 1939 roku. W kolejnych rozmowach uczestniczyli także polski minister spraw zagranicznych August Zalewski oraz były premier Milan Hodża.
O ile strona polska posiadała całkowicie legalny rząd, oparty na ciągłości państwowo-konstytucyjnej, to Czesi i Słowacy mieli trudności z utworzeniem własnego rządu emigracyjnego z uwagi na przeszkody prawne – wszakże w Pradze urzędował Emil Hacha, który legalnie przejął po Beneśu urząd prezydenta, a teraz był prezydentem Protektoratu Czech i Moraw. Ponadto Hodża, konkurent Beneśa, twierdził, iż Francja zgodziłaby się na powstanie emigracyjnego rządu czechosłowackiego, gdyby na jego czele nie stanął Beneś. Ten zaś nie zamierzał się usunąć. Ostatecznie Francja zgodziła się na powołanie w połowie listopada 1939 roku Czechosłowackiego Komitetu Narodowego z Beneśem na czele. Równocześnie Milan Hodża utworzył Narodowy Komitet Słowacki, który bardzo zdecydowanie eksponował postulat niepodległości Słowacji, przy zachowaniu związku Słowaków z Czechami.
Beneś był przeciwnikiem niezależności Słowacji i opowiadał się za zwartym państwem czechosłowackim, obawiając się nieustannie utraty „rządu dusz” nad Słowakami. To jego stanowisko wpływało na sprawę ewentualnej federacji z Polski, gdyż nie dopuszczał on myśli o utworzeniu unii polsko-czesko-słowackiej z autonomiczną Słowacją, tak jak chciał Hodża, a myślał o unii między dwoma państwami: polskim i czechosłowackim.
Beneś nie cieszył się sympatią wśród wielu członków rządu Sikorskiego, którzy doskonale pamiętali jego niechętną Warszawie politykę oraz zarzucali mu rusofilstwo. Ta niechęć uwidoczniała się między innymi podczas dyskusji w sprawie uznania rządu czechosłowackiego na emigracji. Gen. Józef Haller ostro sprzeciwiał się temu uznaniu, wskazując na istnienie jego zdaniem legalnego rządu w Pradze z Hachą na czele. Przeciwnikiem Beneśa był także bliski przyjaciel Sikorskiego, prof. Stanisław Kot, popierający Hodżę.
W końcu października 1939 roku Milan Hodża przedstawił swoje memorandum w sprawie zbiorowego bezpieczeństwa w powojennej Europie Środkowej, w którym zalecał wspólną organizację Polski, Czechosłowacji, Austrii, Węgier, Jugosławii, Rumunii i Bułgarii. Po rozmowie z nim Edward Raczyński zanotował, iż „jeśli chodzi o Beneśa, to – używając słów ostrych – wyrysował jednak jego sylwetkę bez jakichkolwiek życzliwości. (…) Twierdzi on, że Beneśa czyni niemożliwym (…) jego chorobliwy egoizm i megalomania – pretensja do nieomylności”. Ponadto słowacki polityk w odróżnieniu od Beneśa, który „podobno dalej skłania się do poparcia Rosji, (…) snuje projekty systemu środkowo-europejskiego, obejmującego Polskę na północy, a od południa opierającego się o Włochy (…). Wychodzi z założenia, że wobec wielkiej siły liczebnej i siły gospodarczej sąsiadów z zachodu i Wschodu, cała Europa Środkowa, to jest Polska, państwa dunajskie i bałkańskie bez wyjątku winny zestrzelić swoje siły dla stworzenia własnego obszaru politycznego. Kładł przy tym nacisk na współpracę gospodarczą”. Jednocześnie bez entuzjazmu odnosił się do związku z Polską bez uczestnictwa w nim krajów dunajskich i bałkańskich, gdyż „myśl związania się z państwem większym i dynamiczniejszym, jakim z konieczności będzie musiała być powojenna Polska napawa go niepokojem”. Podsumowując swe wrażenia polski ambasador w Londynie niezwykle trafnie stwierdzał, iż „o ile ze strony Beneśa możemy obawiać się zawodów i trudności w zharmonizowaniu polityki polskiej i czeskiej, to także i z Hodżą, i jego przyjaciółmi, gdyby to oni właśnie zdołali osiągnąć decydujące wpływy, zadanie to nie będzie tak łatwe i proste, jakby można oczekiwać”.
Z kolei Beneś uważał, iż po pokonaniu Niemiec wybuchnie w nich rewolucja komunistyczna, co może doprowadzić do powstania „komunistycznego bloku rozciągającego się od Oceanu Spokojnego aż po granice Francji”. W tej sytuacji „trzeba więc, aby w chwili wybuchu rewolucji powstała natychmiast zapora przedzielająca Rosję od Niemiec w postaci Polski i Czechosłowacji”. Taka zapora miała – jego zdaniem – leżeć także w interesie Moskwy, ze względu na „względną słabość Związku Sowieckiego w porównaniu z Rzeszą”. Związek polsko-czechosłowacki widział – podobnie jak Sikorski – w kontekście federacji środkowoeuropejskiej rozciągającej się między Niemcami a Związkiem Sowieckim.
Po rozmowie z Beneśem, Raczyński zanotował, iż zastanawiając się nad różnymi wariantami federacji środkowoeuropejskiej czeski polityk uznał, iż „O ile Polska by chciała i mogła w chwili zakończenia wojny podjąć budowę „federacji północnej” (Polska-Litwa-Białoruś-Ukraina), to wówczas taki polityczny ustrój nie byłby do pomyślenia w jednych ramach z federacją państw dunajskich. Każda z nich powstałaby z osobna, przy czym oczywiście winnyby się wzajemnie popierać. Współpraca zaś opierałaby się przede wszystkim na zażyłych i przyjacielskich stosunkach sąsiedzkich między Polską a Czechami”. W tym przypadku uwzględniał możliwość zatrzymania przez Polskę ziem wschodnich.
W przeciwnym razie, gdyby po wojnie „powstać miała Polska mniejsza, bez ambicji utworzenia „federacji północnej”, to wówczas taka Polska musiałaby koniecznie wejść w skład federacji środkowoeuropejskiej, w związku z którą dopiero posiadałaby dostateczną wagę dla utworzenia ośrodka oporu w stosunku do Niemiec i Rosji”.
Konkludując polski ambasador podkreślał, iż Beneś jakkolwiek opowiadał się za utworzeniem federacji dunajskiej z udziałem Polski, ale pod warunkiem, „aby Polska w takim razie wyrzekła się wszelkich aspiracji wschodnich poza ściśle etnograficzne granice”. Znając uwarunkowania agenturalne czeskiego przywódcy można założyć, iż nawet przez myśl mu nie przeszła koncepcja utworzenia federacji antysowieckiej. Ponadto duża Polska, związana w dodatku na północy z Litwą, stanowiłaby poważną przeciwwagę dla federacji dunajskiej, w której Czechosłowacja miała nadzieję odgrywać rolę przewodnią. Od początku Beneś pragnął przede wszystkim zbliżenia z Polską na płaszczyźnie gospodarczej, co stawiało Pragę w uprzywilejowanej pozycji.
Rozwiązanie sprawy Zaolzia Beneś widział „na zasadzie wzajemnego stosunku ludności”, a więc wedle większości narodowej na danym terenie. Z kolei Sikorski włączenie w 1938 roku Zaolzia do Polski uważał za akt sprawiedliwości dziejowej, przypominając również propozycję rewizji granicy polsko-czechosłowackiej na Śląsku Cieszyńskim, przedstawioną przez Beneśa w liście do prezydenta Mościckiego z 22 września 1938 roku.
„Zbliżenie między czynnikami kierowniczymi obu rządów – trafnie zauważył Komarnicki – było oczywiście przede wszystkim wynikiem katastrofy i całkowitej okupacji obu państw oraz wynikającej stąd troski o stworzenie w przyszłości lepszych warunków bezpieczeństwa dla części Europy, w której położone były oba kraje. Zbliżenie to również było podyktowane przez naturalną reakcję tzw. mniejszych państw przeciw tezie, która po pierwszych triumfach hitlerowskich w Europie Środkowej w latach 1938-1939 zaczęła poddawać w wątpliwość możliwość zachowania niepodległości i niezależności przez mniejsze państwa w warunkach życia nowoczesnego. Na tle dyskusji ogólnej, dotyczącej powojennej organizacji świata, Polska i Czechosłowacja przez wykazanie zdolności do kompromisów przy rozwiązywaniu spornych zagadnień, pragnęły przedstawić swój własny program bardziej realistyczny niż modne podówczas dyskusje na temat federacji europejskiej, program, który miał zapewnić istotną niezależność państwom ich regionu i jednocześnie zamanifestować ich wolę do dobrowolnego ograniczenia własnej suwerenności w interesie zabezpieczenia pokoju światowego”.
Dla emigracyjnych polityków czeskich i słowackich zbliżenie z rządem polskim gen. Sikorskiego pozwalało mieć nadzieję na wzmocnienie ich pozycji politycznej i stwarzało korzystne warunki dla wykrystalizowania się czechosłowackiego ośrodka kierowniczego. Zarówno Paryż, jak i Londyn, od początku popierały tę inicjatywę, uważając, iż stanowić ona może znakomitą płaszczyznę powojennego ładu w tej części Europy, płaszczyznę, która w pełnej mierze spełniałaby w stabilizacji europejskiej rolę monarchii Habsburgów. Wedle brytyjskich koncepcji Polska, Czechosłowacja i Węgry miały tworzyć federację dla utrzymania równowagi na Wschodzie między Niemcami a Związkiem Sowieckim.
Rząd polski na posiedzeniu w dniu 10 października 1939 roku opowiedział się za powstaniem ośrodka z Polską na czele, który stanowiłby przeciwwagę dla Niemiec i Związku Sowieckiego. Idea nowej organizacji Europy Środkowej miała dla Sikorskiego także „pewne względy związane z polityką wewnątrz polską, chęcią przeciwstawienia się polityce zagranicznej poprzedniego reżymu w Polsce”. Chodziło mu o zyskanie dodatkowych argumentów w rozgrywce z piłsudczykami.
Do pierwszego spotkania Sikorskiego i Beneśa doszło Paryżu w połowie października 1939 roku. W kolejnych rozmowach uczestniczyli także polski minister spraw zagranicznych August Zalewski oraz były premier Milan Hodża.
O ile strona polska posiadała całkowicie legalny rząd, oparty na ciągłości państwowo-konstytucyjnej, to Czesi i Słowacy mieli trudności z utworzeniem własnego rządu emigracyjnego z uwagi na przeszkody prawne – wszakże w Pradze urzędował Emil Hacha, który legalnie przejął po Beneśu urząd prezydenta, a teraz był prezydentem Protektoratu Czech i Moraw. Ponadto Hodża, konkurent Beneśa, twierdził, iż Francja zgodziłaby się na powstanie emigracyjnego rządu czechosłowackiego, gdyby na jego czele nie stanął Beneś. Ten zaś nie zamierzał się usunąć. Ostatecznie Francja zgodziła się na powołanie w połowie listopada 1939 roku Czechosłowackiego Komitetu Narodowego z Beneśem na czele. Równocześnie Milan Hodża utworzył Narodowy Komitet Słowacki, który bardzo zdecydowanie eksponował postulat niepodległości Słowacji, przy zachowaniu związku Słowaków z Czechami.
Beneś był przeciwnikiem niezależności Słowacji i opowiadał się za zwartym państwem czechosłowackim, obawiając się nieustannie utraty „rządu dusz” nad Słowakami. To jego stanowisko wpływało na sprawę ewentualnej federacji z Polski, gdyż nie dopuszczał on myśli o utworzeniu unii polsko-czesko-słowackiej z autonomiczną Słowacją, tak jak chciał Hodża, a myślał o unii między dwoma państwami: polskim i czechosłowackim.
Beneś nie cieszył się sympatią wśród wielu członków rządu Sikorskiego, którzy doskonale pamiętali jego niechętną Warszawie politykę oraz zarzucali mu rusofilstwo. Ta niechęć uwidoczniała się między innymi podczas dyskusji w sprawie uznania rządu czechosłowackiego na emigracji. Gen. Józef Haller ostro sprzeciwiał się temu uznaniu, wskazując na istnienie jego zdaniem legalnego rządu w Pradze z Hachą na czele. Przeciwnikiem Beneśa był także bliski przyjaciel Sikorskiego, prof. Stanisław Kot, popierający Hodżę.
W końcu października 1939 roku Milan Hodża przedstawił swoje memorandum w sprawie zbiorowego bezpieczeństwa w powojennej Europie Środkowej, w którym zalecał wspólną organizację Polski, Czechosłowacji, Austrii, Węgier, Jugosławii, Rumunii i Bułgarii. Po rozmowie z nim Edward Raczyński zanotował, iż „jeśli chodzi o Beneśa, to – używając słów ostrych – wyrysował jednak jego sylwetkę bez jakichkolwiek życzliwości. (…) Twierdzi on, że Beneśa czyni niemożliwym (…) jego chorobliwy egoizm i megalomania – pretensja do nieomylności”. Ponadto słowacki polityk w odróżnieniu od Beneśa, który „podobno dalej skłania się do poparcia Rosji, (…) snuje projekty systemu środkowo-europejskiego, obejmującego Polskę na północy, a od południa opierającego się o Włochy (…). Wychodzi z założenia, że wobec wielkiej siły liczebnej i siły gospodarczej sąsiadów z zachodu i Wschodu, cała Europa Środkowa, to jest Polska, państwa dunajskie i bałkańskie bez wyjątku winny zestrzelić swoje siły dla stworzenia własnego obszaru politycznego. Kładł przy tym nacisk na współpracę gospodarczą”. Jednocześnie bez entuzjazmu odnosił się do związku z Polską bez uczestnictwa w nim krajów dunajskich i bałkańskich, gdyż „myśl związania się z państwem większym i dynamiczniejszym, jakim z konieczności będzie musiała być powojenna Polska napawa go niepokojem”. Podsumowując swe wrażenia polski ambasador w Londynie niezwykle trafnie stwierdzał, iż „o ile ze strony Beneśa możemy obawiać się zawodów i trudności w zharmonizowaniu polityki polskiej i czeskiej, to także i z Hodżą, i jego przyjaciółmi, gdyby to oni właśnie zdołali osiągnąć decydujące wpływy, zadanie to nie będzie tak łatwe i proste, jakby można oczekiwać”.
Z kolei Beneś uważał, iż po pokonaniu Niemiec wybuchnie w nich rewolucja komunistyczna, co może doprowadzić do powstania „komunistycznego bloku rozciągającego się od Oceanu Spokojnego aż po granice Francji”. W tej sytuacji „trzeba więc, aby w chwili wybuchu rewolucji powstała natychmiast zapora przedzielająca Rosję od Niemiec w postaci Polski i Czechosłowacji”. Taka zapora miała – jego zdaniem – leżeć także w interesie Moskwy, ze względu na „względną słabość Związku Sowieckiego w porównaniu z Rzeszą”. Związek polsko-czechosłowacki widział – podobnie jak Sikorski – w kontekście federacji środkowoeuropejskiej rozciągającej się między Niemcami a Związkiem Sowieckim.
Po rozmowie z Beneśem, Raczyński zanotował, iż zastanawiając się nad różnymi wariantami federacji środkowoeuropejskiej czeski polityk uznał, iż „O ile Polska by chciała i mogła w chwili zakończenia wojny podjąć budowę „federacji północnej” (Polska-Litwa-Białoruś-Ukraina), to wówczas taki polityczny ustrój nie byłby do pomyślenia w jednych ramach z federacją państw dunajskich. Każda z nich powstałaby z osobna, przy czym oczywiście winnyby się wzajemnie popierać. Współpraca zaś opierałaby się przede wszystkim na zażyłych i przyjacielskich stosunkach sąsiedzkich między Polską a Czechami”. W tym przypadku uwzględniał możliwość zatrzymania przez Polskę ziem wschodnich.
W przeciwnym razie, gdyby po wojnie „powstać miała Polska mniejsza, bez ambicji utworzenia „federacji północnej”, to wówczas taka Polska musiałaby koniecznie wejść w skład federacji środkowoeuropejskiej, w związku z którą dopiero posiadałaby dostateczną wagę dla utworzenia ośrodka oporu w stosunku do Niemiec i Rosji”.
Konkludując polski ambasador podkreślał, iż Beneś jakkolwiek opowiadał się za utworzeniem federacji dunajskiej z udziałem Polski, ale pod warunkiem, „aby Polska w takim razie wyrzekła się wszelkich aspiracji wschodnich poza ściśle etnograficzne granice”. Znając uwarunkowania agenturalne czeskiego przywódcy można założyć, iż nawet przez myśl mu nie przeszła koncepcja utworzenia federacji antysowieckiej. Ponadto duża Polska, związana w dodatku na północy z Litwą, stanowiłaby poważną przeciwwagę dla federacji dunajskiej, w której Czechosłowacja miała nadzieję odgrywać rolę przewodnią. Od początku Beneś pragnął przede wszystkim zbliżenia z Polską na płaszczyźnie gospodarczej, co stawiało Pragę w uprzywilejowanej pozycji.
Rozwiązanie sprawy Zaolzia Beneś widział „na zasadzie wzajemnego stosunku ludności”, a więc wedle większości narodowej na danym terenie. Z kolei Sikorski włączenie w 1938 roku Zaolzia do Polski uważał za akt sprawiedliwości dziejowej, przypominając również propozycję rewizji granicy polsko-czechosłowackiej na Śląsku Cieszyńskim, przedstawioną przez Beneśa w liście do prezydenta Mościckiego z 22 września 1938 roku.
CDN.
Img.: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/184403/ @kot
(3)