Genialny komunistyczny propagandzista filmowy (2)

 |  Written by Godziemba  |  0
Sergiej Eisenstein do końca życia pozostał propagandzistą w służbie Stalina.
 
 
       W nakręconym w 1928 roku filmie „Październik”, powstałym dla uczczenia dwudziestej rocznicy Eisenstein zadbał o efekty, przedstawienie wielkiej symboliki „dni, które wstrząsnęły światem”.
 
 
        Upadek starego ustroju pokazany jest efektownie w scenie zburzenia przez robotników pomnika cara Mikołaja II.  Zacofane - wedle reżysera - religie, wspierające stare porządki, symbolizowały w filmie figurki bogów z różnych stron świata, a carskie imperium - medale i ordery spoczywające na poduszkach. Zegar symbolizował nowe czasy.
 

           „Październik” był swoistym rewolucyjnym poematem, skierowanym bardziej do rozumu niż do emocji, mimo agitacyjnej żarliwości twórcy.
 
 
          „Jedynie nam spośród wszystkich mieszkańców globu ziemskiego – napisał reżyser - przypadło w udziale rzeczywiste współuczestnictwo (...) w budowie nowej historii ludzkości i możliwość życia w okresie jej momentów zwrotnych. Przeżywanie historycznych wydarzeń! Jakim ogromnym patosem przepojona jest świadomość ścisłego związku z tym procesem, świadomość wspólnego marszu i kolektywnego uczestnictwa w walce”.


         Wdowa po Leninie, Nadieżda Krupska zwracała uwagę, że film jest przeładowany mało zrozumiałymi dla zwykłych zjadaczy chleba symbolami. Za dużo w nim fascynacji masami, za mało ludzkich przeżyć „Niedobrze pokazany jest Lenin. Jest jakoś zanadto zapędzony. On nigdy taki nie był” - mówiła Krupska. Eisenstein oczywiście pokazywał Iljicza... w ekstazie!


       Film trzeba było wielokrotnie przerabiać, bo jeden z bohaterów rewolucji, Lew Trocki, stał się wrogiem Stalina.
 
 
          Jednak Siergiej Eisenstein nie tracił rewolucyjnego zapału i w nowym obrazie „Linia generalna” (inny tytuł: „Stare i nowe”) starał się przedstawić problemy kolektywizacji wsi. Zgodnie z koncepcjami Stalina podkreślał wyższość wspólnej własności nad prywatną, zwalczał „kułaków”, czyli bogatych chłopów, którzy nie chcieli oddać swej ziemi i krów do kołchozu, pokazywał nowe techniki uprawy roli.
 

           Mniej było w tym filmie symboli, więcej ludzkich twarzy, dlatego obraz odegrał znaczną rolę w propagandzie Stalina.
 
 
          W roku 1929 reżyser wyjechał do Berlina, entuzjastycznie witany przez Alberta Einsteina oraz Stefana Zweiga, Fritza Langa i  Bertolta Brechta. Wiosną 1930 roku na zaproszenie wytwórni Paramount udał się do Hollywood. Miał tam nakręcić adaptację „Tragedii amerykańskiej” Theodore’a Dreisera.


         Zgodnie ze swoim światopoglądem chciał przedstawić powieściowe wydarzenia jako obraz degeneracji kapitalizmu. Producenci się na to nie zgodzili. Eisenstein wyjechał więc do Meksyku, by tam realizować inny projekt, filmową rekonstrukcję historii meksykańskiej. Nie liczył się z czasem i kosztami, dlatego w końcu musiał zrezygnować i z tego pomysłu.
 
 
           Po powrocie do ZSRS Eisenstein nakręcił film „Łąki Bieżyńskie”, poświęcony życiu Pawlika Morozowa, który doniósł na własnego ojca kiedy uznał, że chce on zaszkodzić wielkiej sprawie komunizmu.
 
 
          Donoszenie na rodzica trudno uznać za czyn chwalebny, jednak Eisenstein, geniusz propagandy, był w stanie przekonać widzów, że w pewnych sytuacjach należy to robić bez wahania. Dlatego z ojca donosiciela zrobił potwora. Już w pierwszych scenach bogaty chłop maltretuje swoją żonę i matkę bohatera filmu. Matka umiera. Kułak nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Chce teraz podpalić wspólną własność biednych chłopów, ich mały kołchoz. Syn  ostrzega kołchoźników. Postępuje więc słusznie. W dodatku sam ginie z ręki ojca-potwora podczas obrony kołchozu.
 
 
          Mimo tego film spotkał się z krytyką wytwórni „Mosfim”, której przedstawiciele zarzucili mu  m. in. brak zasad „realizmu socjalistycznego”. Krytycy powtarzali słowa Stalina, który uznał, iż film był zbyt „formalistyczny”. Ostatecznie Eisenstein nie dokończył filmu. Po rekonstruowaniu materiałów został on pokazany dopiero w 1967 roku.
 
 
           W obliczu zbliżającej się konfrontacji komunizmu z nazizmem filmowym propagandowym przygotowaniem ludzi sowieckich do wojny miał być wielki fresk historyczny „Aleksander Newski” o walkach niemieckiego Zakonu Kawalerów Mieczowych z wojskami Rusi w 1242 roku.
 
 
          Reżyserię powierzono wracającemu do łask Eisensteinowi, który stworzył wizualne i dźwiękowe arcydzieło - prawdziwą operę filmową z muzyką Prokofiewa. Otrzymał za swą pracę zaszczytny Order Lenina, jednak... nieoczekiwany sojusz sowiecko-niemiecki i pakt Ribbentrop - Mołotow sprawiły, że anty-germański film wycofano z ekranów.
 
 
         Twórca „Pancernika Potiomkina” otrzymał nowe niezwykłe zadanie: wystawienia w Teatrze Wielkim w Moskwie opery Wagnera „Walkiria”. Na premierze wygłosił przemówienie o konieczności serdecznej współpracy między bratnimi ludami Niemiec i Kraju Rad.


            Stalin był zadowolony ze swojego czołowego propagandzisty i zlecił mu zadanie nakreślenia portretu wielkiego władcy, który go od dawna: Iwana Groźnego. Pierwsza część filmu, nakręcona w latach wojny w Ałma Acie, podobała się czerwonemu dyktatorowi. Przyznał nawet twórcy Nagrodę Stalinowską.
 
 
          W drugiej części, realizowanej już po wojnie, pojawiły się czytelne porównania krwawych rządów szalonego cara i samego Stalina. Zdjęcia przerwano. Reżyser i wykonawca roli Iwana Groźnego, znakomity aktor Nikołaj Czerkasow zostali wezwani w lutym 1947 roku „na dywanik” do gabinetu Stalina.
 
 
        Stalin zażądał wprowadzenia zasadniczych zmian w filmie. W trakcie realizacji filmu reżyser zmarł w lutym 1948 roku, a film został pokazany dopiero w 1958 roku.
 
 
Wybrana literatura:
 
 
J. Kochańczyk - Filmowe kłamstwa i manipulacje czyli sposób na pranie mózgu
 
T. Szczepański - Eisenstein
 
W. Szkłowski – Eisenstein
 
S. Eisenstein - Wybór pism
 
A. Niekricz, M. Heller – Utopia u władzy. Historia Związku Sowieckiego
0
Brak głosów

Więcej notek tego samego Autora:

=>>