W lipcu 1940 roku doszło do poważnego kryzysu w rządzie RP w Londynie.
Na początku czerwca 1940 roku stało się jasne, iż kampania francuska została przegrana przez aliantów. Wbrew temu minister Kot oświadczył, iż mówienie o klęsce Francji jest defetyzmem, a za rozsiewanie plotek o nieuchronnej ewakuacji władz polskich zamykać będzie w obozach odosobnienie. Sikorski zaś powtarzał, iż „nie wolno nam żadną miarą powtarzać tak słusznie krytykowanych przez nas Zaleszczyk i Kut”. W dniu 14 czerwca ambasador francuski Noel zakomunikował rządowi polskiemu, iż Angers (siedziba rządu polskiego) oraz okolice muszą być ewakuowane, a wszyscy Polacy mają udać się niezwłocznie na południe.
Klęska Francji postawiła w niezwykle ciężkim położeniu polskie oddziały wojskowe (niemal 85 tysięcy żołnierzy), pozostające formalnie pod francuskim dowództwem operacyjnym. Gen. Sikorski zwlekał z wydaniem rozkazu o wycofaniu polskich jednostek z frontu i skierowaniu ich ku wybrzeżu, tak aby mogły zostać ewakuowane z jednostkami angielskimi na Wyspy Brytyjskie. Zamiast tego udał się w tygodniową pogoń za gen. Weygandem, aby przedstawić mu rzekomo „zbawczy plan” zwycięskiej kontrofensywy polegającej na „użyciu wojsk z Linii Maginota dla flankowego przeciwuderzenia”. W efekcie Francuzi żądali, aby polskie odziały złożyły broń i kapitulowały na równi z jednostkami francuskimi.
W dniu 17 czerwca 1940 roku Prezydent Raczkiewicz z ministrem spraw zagranicznych Augustem Zaleskim na angielskim krążowniku wypłynęli z Bordeaux do Anglii. W ślad za nim na dwóch innych statkach mieli udać się do Anglii pozostali członkowie polskich władz z Sikorskim na czele.
W dniu 18 czerwca w Libourne - tymczasowej siedzibie polskich władz – zjawia się niespodziewanie Retinger – osobisty wysłannik Churchilla, który przyleciał brytyjskim hydroplanem. Retinger przekonuje Sikorskiego o konieczności jak najszybszego lotu do Londynu. Sikorski przekazuje dowództwo gen. Sosnkowskiemu, informując go, iż udaje się do Anglii w celu uzgodnienia sprawy ewakuacji resztek polskich oddziałów wojskowych we Francji.
Po wylocie premiera część ministrów jego rządu z Janem Stańczykiem, Karolem Popielem oraz Zygmuntem Gralińskim na czele zamiast pilnować podległych mu spraw rzuciła się do ucieczki. Jedynie niewielu do końca wytrwało na posterunku. Generał Sosnkowski nadał wreszcie porządek akcji ewakuacyjnej, przeprowadził też szereg rozmów z marszałkiem Petainem, gen. Wygendem oraz admirałem Darlanem, w trakcie których uzyskał zgodę na strony francuskiej na skierowanie polskich oddziałów do portów francuskich (przede wszystkim w La Rochelle) oraz ich ewakuację do Anglii. Francuzi nie wywiązali się z obietnicy dostarczenia statków, a ewakuacja ok. 25 tysięcy polskich żołnierzy stała się możliwa jedynie dzięki pomocy angielskiej.
Doszła do tego sprawa złota polskiego. Złoto Banku Polskiego wywiezione we wrześniu 1939 roku z Polski i złożone w depozycie Banku Francji, władze polskie skierowały do Anglii na kontrtorpedowcu francuskim. Jego kapitan odmówił jednak rejsu do Londynu i zgodnie z poleceniami rządu francuskiego popłynął do Dakaru. Tam złoto zostało złożone w specjalnie przygotowanym schronie razem ze złotem francuskim i belgijskim. Po zakończeniu wojny zostało wysłane do Londynu, skąd Anglicy odesłali je rządowi komunistycznemu w Polsce, potrącając sobie pokaźną kwotę za utrzymanie wojska polskiego w czasie wojny.
W dniu 19 czerwca 1940 roku Sikorski w tajemnicy przed Prezydentem Władysławem Raczkiewiczem i ministrem spraw zagranicznych Augustem Zaleski, który płynęli jeszcze do Anglii, zamierzał złożyć Anglikom memorandum, którego autorem był osławiony Litauer – korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej, oraz znany zwolennik Kremla. Wedle ambasadora Raczyńskiego „Litauer miał na kilka dni przed przylotem generała rozmowę a korespondentem TASS w Londynie (Andrew Rothsteinem, który był faktycznie jednym z kierowników siatki wywiadowczej NKWD w Wielkiej Brytanii – Godziemba). Ten ostatni rzekomo poruszył sprawę szukania pewnych nieoficjalnych kontaktów między nami a Moskwą, a zarazem wyzyskania wyszkolonego materiału wojskowego polskiego na wypadek starcia sowiecko-niemieckiego”.
Podczas porannego spotkania Sikorski oznajmił Raczyńskiemu, iż zamierza wspomniane memorandum przedstawić jeszcze tego samego dnia premierowi Churchillowi. Generał, który nie znał języka angielskiego, poprosił Raczyńskiego o szybkie przeczytanie memoriału. W memorandum zawarta została obietnica nawiązania stosunków z Sowietami i utworzenia 300 tysięcznej armii polskiej w Rosji. Ponadto premier Sikorski zapowiadał, że złoży „solenne oświadczenie, iż po zwycięskim zakończeniu wojny polityka odbudowanej Polski nie byłaby w żadnym wypadku skierowana przeciwko interesom Rosji Sowieckiej i byłaby zasadniczo odmienna od polityki wszystkich rządów polskich od 1926 roku, kiedy to, idąc po linii idei Piłsudskiego, dążącej do podziału Rosji, Polska prowadziła w swych założeniach politykę wrogą wobec Rosji Sowieckiej”.
Równocześnie deklarował ustępliwość wobec „pewnych terytorialnych zmian dotyczących etnograficznych rejonów Białej Rusi i Ukrainy wzdłuż polsko-rosyjskiej granicy” W zamian za to Sikorski oczekiwał jedynie zmiany polityki sowieckiej wobec ludności polskiej, która znalazła się na terytorium ZSRS. Trudno zaiste wytłumaczyć przyczyny takiego postępowania premiera, gdy Sowieci okupowali połowę terytorium Polski i prześladowali polską ludność. Chyba, że gorączkowo szukał okazji do „wkupienia się w łaski” rządu brytyjskiego, pragnącego za wszelką cenę pozyskać wsparcie Kremla w wojnie z Niemcami. Nie można też wykluczyć chęci zwiększenia liczebności armii polskiej. Zawsze czuł się powołany do dowodzenia wielką armią, z którą, jak sądził, mógłby dokonać wielkich rzeczy. To dobitny dowód przedkładania własnych ambicji nad interes Polski.
Ambasador Raczyński oświadczył premierowi, iż „dokument jest nie do użycia i nie do przyjęcia”. Sikorski zgodził się z tym, jednak po rozmowie z Churchillem i lordem Halifaxem poprosił Raczyńskiego o opracowanie – na bazie ww. memoriału Litauera – innego tekstu i złożenie go na ręce Halifaxa. Raczyński usunął z pierwotnego tekstu zgodę na przemarsz wojsk sowieckich przez polskie terytorium oraz sugestię co do zmiany granicy na wschodzie, zachował jednak deklarację gotowości nawiązania stosunków dyplomatycznych oraz utworzenia 300 tysięcznej armii polskiej w Rosji. Umieścił natomiast postulat dołączenia do personelu ambasadora brytyjskiego w Moskwie polskiego obserwatora, „którego obowiązkiem byłoby zapoznanie się z sowieckim punktem widzenia oraz możliwościami zrealizowania wyżej wspomnianego projektu”.
Utrata we Francji zdecydowanej większości polskich oddziałów, powszechne przekonanie panujące w wojsku, iż naczelne dowództwo nie zajęło się polskimi żołnierzami tak, jak należy w chwili załamania się Francji, nieznany los polskiego złota, niechlubna ucieczka części polskich ministrów doprowadziły do ostrej krytyki Sikorskiego jako premiera i Naczelnego Wodza. Sikorskiemu zarzucano – jak relacjonuje to gen. Sosnkowski – „mylną, nacechowaną optymizmem urzędowym ocenę z jego strony rzeczywistości wojennej, katastrofę polskich jednostek wojskowych, improwizowaną i spóźnioną ewakuację pozostałości naszego politycznego i militarnego stanu posiadania we Francji. Wszystko to razem nasuwało wiele analogii do września w Polsce, który stał się przecież dla rządów na obczyźnie w polityce wewnętrznej głównym i nadużywanym narzędziem nowego systemu”.
Do dalszego wzrostu napięcia doszło po przedostaniu się do opinii publicznej informacji o niechlubnym prosowieckim memoriale złożonym przez Sikorskiego rządowi brytyjskiemu, bez wiedzy rządu i Prezydenta.
Jakkolwiek memoriał został ostatecznie w dniu 25 czerwca 1940 roku wycofany przez Zaleskiego, stał się powodem przesilenia rządowego. Paweł Wieczorkiewicz niezwykle trafnie wskazuje, iż „skwapliwość Sikorskiego, daleko idące deklaracje werbalne i wreszcie ogólnikowość dokumentu dały bowiem wskazówkę zarówno Brytyjczykom, jak i doskonale infiltrującym ich służbom sowieckim, że generał jest tak bardzo zainteresowany w stworzeniu wojska z ZSRS, iż skłonny jest w tym celu do bardzo poważnych ustępstw”.
Uprzedzając atak Sikorski oskarżył Zaleskiego o pochopne opuszczenie Francji i pozostawienie Polaków we Francji bez opieki konsularnej. Krytykując ministra spraw zagranicznych „zapomniał”, iż to na jego wniosek rząd polecił Zaleskiemu towarzyszyć Prezydentowi w jego rejsie do Londynu. Wobec zapowiedzi likwidacji ministerstwa opieki społecznej minister Stańczyk wydał oświadczenie o wycofaniu się Polskiej Partii Socjalistycznej z rządu.
Prezydent Raczkiewicz w trakcie rozmowy z generałem Sosnkowskim – swoim następcą - w dniu 10 lipca 1940 roku zapowiedział udzielenie dymisji gen. Sikorskiemu i zapytał Generała czy byłby gotowy stanąć na czele nowego rządu. Generał odparł, iż jakkolwiek opowiada się za rozdziałem władzy wojskowej i politycznej, nie jest „zwolennikiem przesileń, zwłaszcza na obczyźnie, gdzie nie ma forum opinii publicznej i gdzie stosowanie konstytucji z konieczności opierać się musi na dobrej woli stron. Względy zewnętrzne wymagają utrzymania „jedności narodowej”, konflikty są dopuszczalne tylko w sprawach wielkich, dotyczących naszej niepodległości lub całości terytorialnej”. Radził więc załatwienie sprawy rozdziału obu władz pojednawczo, tzn. w porozumieniu z gen. Sikorskim i stronnictwami partyjnymi.
Podczas kolejnej rozmowy Raczkiewicz oświadczył gen. Sosnkowskiemu, iż wysłał list do premiera z żądaniem usunięcia ministrów Kota i Strassburgera. Gen. Sosnkowski wyraził żal, że prezydent nie naradzi się z nim przed jego wysłał i potwierdził swe przekonanie o szkodliwości przesileń na emigracji, uznając, iż dodatkowo skomplikuje ono sprawę polskiego wojska na terenie angielskim. W wytworzonej sytuacji prezydent winien zlecić premierowi „wyrównanie konfliktu, w razie zaś jego niepowodzenia powierzyć misję tworzenia rządu jednemu ze stronnictw, zaczynając od socjalistów”. Jednocześnie ostrzegał prezydenta, aby nie dawał swym przeciwnikom broni do ręki, pod hasłem „walki z sanacją”, czego lekceważyć nie należy, gdyż „ w Kraju zawzięta i pełna goryczy niechęć do rządów przedwojennych w związku z klęską wrześniową jest nadal silna (mimo większych rozmiarów klęski francuskiej, belgijskiej i holenderskiej) i że trzeba długiego czasu, aby te nastroje rozładować”.
Cdn.
Img.:http://www.ngopole.pl/2013/06/21/arkadiusz-karbowiak-polityka-rzadu-rp-w...
Na początku czerwca 1940 roku stało się jasne, iż kampania francuska została przegrana przez aliantów. Wbrew temu minister Kot oświadczył, iż mówienie o klęsce Francji jest defetyzmem, a za rozsiewanie plotek o nieuchronnej ewakuacji władz polskich zamykać będzie w obozach odosobnienie. Sikorski zaś powtarzał, iż „nie wolno nam żadną miarą powtarzać tak słusznie krytykowanych przez nas Zaleszczyk i Kut”. W dniu 14 czerwca ambasador francuski Noel zakomunikował rządowi polskiemu, iż Angers (siedziba rządu polskiego) oraz okolice muszą być ewakuowane, a wszyscy Polacy mają udać się niezwłocznie na południe.
Klęska Francji postawiła w niezwykle ciężkim położeniu polskie oddziały wojskowe (niemal 85 tysięcy żołnierzy), pozostające formalnie pod francuskim dowództwem operacyjnym. Gen. Sikorski zwlekał z wydaniem rozkazu o wycofaniu polskich jednostek z frontu i skierowaniu ich ku wybrzeżu, tak aby mogły zostać ewakuowane z jednostkami angielskimi na Wyspy Brytyjskie. Zamiast tego udał się w tygodniową pogoń za gen. Weygandem, aby przedstawić mu rzekomo „zbawczy plan” zwycięskiej kontrofensywy polegającej na „użyciu wojsk z Linii Maginota dla flankowego przeciwuderzenia”. W efekcie Francuzi żądali, aby polskie odziały złożyły broń i kapitulowały na równi z jednostkami francuskimi.
W dniu 17 czerwca 1940 roku Prezydent Raczkiewicz z ministrem spraw zagranicznych Augustem Zaleskim na angielskim krążowniku wypłynęli z Bordeaux do Anglii. W ślad za nim na dwóch innych statkach mieli udać się do Anglii pozostali członkowie polskich władz z Sikorskim na czele.
W dniu 18 czerwca w Libourne - tymczasowej siedzibie polskich władz – zjawia się niespodziewanie Retinger – osobisty wysłannik Churchilla, który przyleciał brytyjskim hydroplanem. Retinger przekonuje Sikorskiego o konieczności jak najszybszego lotu do Londynu. Sikorski przekazuje dowództwo gen. Sosnkowskiemu, informując go, iż udaje się do Anglii w celu uzgodnienia sprawy ewakuacji resztek polskich oddziałów wojskowych we Francji.
Po wylocie premiera część ministrów jego rządu z Janem Stańczykiem, Karolem Popielem oraz Zygmuntem Gralińskim na czele zamiast pilnować podległych mu spraw rzuciła się do ucieczki. Jedynie niewielu do końca wytrwało na posterunku. Generał Sosnkowski nadał wreszcie porządek akcji ewakuacyjnej, przeprowadził też szereg rozmów z marszałkiem Petainem, gen. Wygendem oraz admirałem Darlanem, w trakcie których uzyskał zgodę na strony francuskiej na skierowanie polskich oddziałów do portów francuskich (przede wszystkim w La Rochelle) oraz ich ewakuację do Anglii. Francuzi nie wywiązali się z obietnicy dostarczenia statków, a ewakuacja ok. 25 tysięcy polskich żołnierzy stała się możliwa jedynie dzięki pomocy angielskiej.
Doszła do tego sprawa złota polskiego. Złoto Banku Polskiego wywiezione we wrześniu 1939 roku z Polski i złożone w depozycie Banku Francji, władze polskie skierowały do Anglii na kontrtorpedowcu francuskim. Jego kapitan odmówił jednak rejsu do Londynu i zgodnie z poleceniami rządu francuskiego popłynął do Dakaru. Tam złoto zostało złożone w specjalnie przygotowanym schronie razem ze złotem francuskim i belgijskim. Po zakończeniu wojny zostało wysłane do Londynu, skąd Anglicy odesłali je rządowi komunistycznemu w Polsce, potrącając sobie pokaźną kwotę za utrzymanie wojska polskiego w czasie wojny.
W dniu 19 czerwca 1940 roku Sikorski w tajemnicy przed Prezydentem Władysławem Raczkiewiczem i ministrem spraw zagranicznych Augustem Zaleski, który płynęli jeszcze do Anglii, zamierzał złożyć Anglikom memorandum, którego autorem był osławiony Litauer – korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej, oraz znany zwolennik Kremla. Wedle ambasadora Raczyńskiego „Litauer miał na kilka dni przed przylotem generała rozmowę a korespondentem TASS w Londynie (Andrew Rothsteinem, który był faktycznie jednym z kierowników siatki wywiadowczej NKWD w Wielkiej Brytanii – Godziemba). Ten ostatni rzekomo poruszył sprawę szukania pewnych nieoficjalnych kontaktów między nami a Moskwą, a zarazem wyzyskania wyszkolonego materiału wojskowego polskiego na wypadek starcia sowiecko-niemieckiego”.
Podczas porannego spotkania Sikorski oznajmił Raczyńskiemu, iż zamierza wspomniane memorandum przedstawić jeszcze tego samego dnia premierowi Churchillowi. Generał, który nie znał języka angielskiego, poprosił Raczyńskiego o szybkie przeczytanie memoriału. W memorandum zawarta została obietnica nawiązania stosunków z Sowietami i utworzenia 300 tysięcznej armii polskiej w Rosji. Ponadto premier Sikorski zapowiadał, że złoży „solenne oświadczenie, iż po zwycięskim zakończeniu wojny polityka odbudowanej Polski nie byłaby w żadnym wypadku skierowana przeciwko interesom Rosji Sowieckiej i byłaby zasadniczo odmienna od polityki wszystkich rządów polskich od 1926 roku, kiedy to, idąc po linii idei Piłsudskiego, dążącej do podziału Rosji, Polska prowadziła w swych założeniach politykę wrogą wobec Rosji Sowieckiej”.
Równocześnie deklarował ustępliwość wobec „pewnych terytorialnych zmian dotyczących etnograficznych rejonów Białej Rusi i Ukrainy wzdłuż polsko-rosyjskiej granicy” W zamian za to Sikorski oczekiwał jedynie zmiany polityki sowieckiej wobec ludności polskiej, która znalazła się na terytorium ZSRS. Trudno zaiste wytłumaczyć przyczyny takiego postępowania premiera, gdy Sowieci okupowali połowę terytorium Polski i prześladowali polską ludność. Chyba, że gorączkowo szukał okazji do „wkupienia się w łaski” rządu brytyjskiego, pragnącego za wszelką cenę pozyskać wsparcie Kremla w wojnie z Niemcami. Nie można też wykluczyć chęci zwiększenia liczebności armii polskiej. Zawsze czuł się powołany do dowodzenia wielką armią, z którą, jak sądził, mógłby dokonać wielkich rzeczy. To dobitny dowód przedkładania własnych ambicji nad interes Polski.
Ambasador Raczyński oświadczył premierowi, iż „dokument jest nie do użycia i nie do przyjęcia”. Sikorski zgodził się z tym, jednak po rozmowie z Churchillem i lordem Halifaxem poprosił Raczyńskiego o opracowanie – na bazie ww. memoriału Litauera – innego tekstu i złożenie go na ręce Halifaxa. Raczyński usunął z pierwotnego tekstu zgodę na przemarsz wojsk sowieckich przez polskie terytorium oraz sugestię co do zmiany granicy na wschodzie, zachował jednak deklarację gotowości nawiązania stosunków dyplomatycznych oraz utworzenia 300 tysięcznej armii polskiej w Rosji. Umieścił natomiast postulat dołączenia do personelu ambasadora brytyjskiego w Moskwie polskiego obserwatora, „którego obowiązkiem byłoby zapoznanie się z sowieckim punktem widzenia oraz możliwościami zrealizowania wyżej wspomnianego projektu”.
Utrata we Francji zdecydowanej większości polskich oddziałów, powszechne przekonanie panujące w wojsku, iż naczelne dowództwo nie zajęło się polskimi żołnierzami tak, jak należy w chwili załamania się Francji, nieznany los polskiego złota, niechlubna ucieczka części polskich ministrów doprowadziły do ostrej krytyki Sikorskiego jako premiera i Naczelnego Wodza. Sikorskiemu zarzucano – jak relacjonuje to gen. Sosnkowski – „mylną, nacechowaną optymizmem urzędowym ocenę z jego strony rzeczywistości wojennej, katastrofę polskich jednostek wojskowych, improwizowaną i spóźnioną ewakuację pozostałości naszego politycznego i militarnego stanu posiadania we Francji. Wszystko to razem nasuwało wiele analogii do września w Polsce, który stał się przecież dla rządów na obczyźnie w polityce wewnętrznej głównym i nadużywanym narzędziem nowego systemu”.
Do dalszego wzrostu napięcia doszło po przedostaniu się do opinii publicznej informacji o niechlubnym prosowieckim memoriale złożonym przez Sikorskiego rządowi brytyjskiemu, bez wiedzy rządu i Prezydenta.
Jakkolwiek memoriał został ostatecznie w dniu 25 czerwca 1940 roku wycofany przez Zaleskiego, stał się powodem przesilenia rządowego. Paweł Wieczorkiewicz niezwykle trafnie wskazuje, iż „skwapliwość Sikorskiego, daleko idące deklaracje werbalne i wreszcie ogólnikowość dokumentu dały bowiem wskazówkę zarówno Brytyjczykom, jak i doskonale infiltrującym ich służbom sowieckim, że generał jest tak bardzo zainteresowany w stworzeniu wojska z ZSRS, iż skłonny jest w tym celu do bardzo poważnych ustępstw”.
Uprzedzając atak Sikorski oskarżył Zaleskiego o pochopne opuszczenie Francji i pozostawienie Polaków we Francji bez opieki konsularnej. Krytykując ministra spraw zagranicznych „zapomniał”, iż to na jego wniosek rząd polecił Zaleskiemu towarzyszyć Prezydentowi w jego rejsie do Londynu. Wobec zapowiedzi likwidacji ministerstwa opieki społecznej minister Stańczyk wydał oświadczenie o wycofaniu się Polskiej Partii Socjalistycznej z rządu.
Prezydent Raczkiewicz w trakcie rozmowy z generałem Sosnkowskim – swoim następcą - w dniu 10 lipca 1940 roku zapowiedział udzielenie dymisji gen. Sikorskiemu i zapytał Generała czy byłby gotowy stanąć na czele nowego rządu. Generał odparł, iż jakkolwiek opowiada się za rozdziałem władzy wojskowej i politycznej, nie jest „zwolennikiem przesileń, zwłaszcza na obczyźnie, gdzie nie ma forum opinii publicznej i gdzie stosowanie konstytucji z konieczności opierać się musi na dobrej woli stron. Względy zewnętrzne wymagają utrzymania „jedności narodowej”, konflikty są dopuszczalne tylko w sprawach wielkich, dotyczących naszej niepodległości lub całości terytorialnej”. Radził więc załatwienie sprawy rozdziału obu władz pojednawczo, tzn. w porozumieniu z gen. Sikorskim i stronnictwami partyjnymi.
Podczas kolejnej rozmowy Raczkiewicz oświadczył gen. Sosnkowskiemu, iż wysłał list do premiera z żądaniem usunięcia ministrów Kota i Strassburgera. Gen. Sosnkowski wyraził żal, że prezydent nie naradzi się z nim przed jego wysłał i potwierdził swe przekonanie o szkodliwości przesileń na emigracji, uznając, iż dodatkowo skomplikuje ono sprawę polskiego wojska na terenie angielskim. W wytworzonej sytuacji prezydent winien zlecić premierowi „wyrównanie konfliktu, w razie zaś jego niepowodzenia powierzyć misję tworzenia rządu jednemu ze stronnictw, zaczynając od socjalistów”. Jednocześnie ostrzegał prezydenta, aby nie dawał swym przeciwnikom broni do ręki, pod hasłem „walki z sanacją”, czego lekceważyć nie należy, gdyż „ w Kraju zawzięta i pełna goryczy niechęć do rządów przedwojennych w związku z klęską wrześniową jest nadal silna (mimo większych rozmiarów klęski francuskiej, belgijskiej i holenderskiej) i że trzeba długiego czasu, aby te nastroje rozładować”.
Cdn.
Img.:http://www.ngopole.pl/2013/06/21/arkadiusz-karbowiak-polityka-rzadu-rp-w...
(1)