Po wybuchu wojny koreańskiej Związek Sowiecki wymusił na swych satelitach forsowne zbrojenia.
W rządzonej przez komunistów Polsce w lipcu 1950 roku przyjęto 6-letni plan rozwoju gospodarczego i budowy socjalizmu na lata 1950-1955, w którym zakładano wzrost produkcji przemysłowej o 158%.
Podsumowując dokonania planu 3-letniego wskazano, iż „Dzięki objęciu władzy przez masy ludowe i przeprowadzeniu rewolucyjnych przeobrażeń społeczno-gospodarczych, znajdujących swój wyraz w reformie rolnej i przejęciu na własność państwa kluczowych pozycji gospodarki narodowej oraz dzięki wszechstronnej pomocy Związku Radzieckiego, udzielanej Polsce Ludowej od chwili jej powstania, kraj nasz mógł wyzwolić się z zależności od kapitału zagranicznego, złamać kapitalistyczne okowy krępujące rozwój sił wytwórczych i wejść w sposób trwały na drogę socjalistycznego budownictwa”.
W styczniu 1951 roku rząd w Warszawie otrzymał nowe dyrektywy z Moskwy, które wprowadzały istotnie zmiany do ww. planu. Zadaniem Polski było zbudowanie w ciągu kilku lat wydajnego przemysłu zbrojeniowego, który mógłby produkować większość rodzajów własnego uzbrojenia. Podobne wytyczne otrzymały rządy innych państw bloku wschodniego. Przedsięwzięcia te miały na celu przestawienie gospodarki sowieckich państw satelickich na tory niemal wojenne.
Aż do wybuchu wojny koreańskiej i przyjęcia planu sześcioletniego Polska nie posiadała prawie w ogóle własnego przemysłu zbrojeniowego. Z dniem 11 listopada 1950 roku Piotr Jaroszewicz objął stanowisko zastępcy przewodniczącego Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego (PKPG), której celem była budowa polskiego przemysłu obronnego.
Po latach wspominał, iż przedwojenne fabryki zostały zniszczone albo ograbione po wojnie przez Sowietów ze wszystkich maszyn i urządzeń. W niektórych fabrykach, jak np. w Stalowej Woli, Skarżysku czy Radomiu, znajdowała się niewielka liczba maszyn jako pozostałości dawnego przemysłu zbrojeniowego, które w większości zostały przystosowane po 1945 roku do produkcji cywilnej.
Na mocy kilku uchwał Prezydium Rady Ministrów z pierwszej połowy 1951 roku zadecydowano o uruchomieniu w Polsce w oparciu o sowieckie licencje masowej i seryjnej produkcji uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Nakłady na inwestycje militarne miały do 1955 roku wynieść prawie 81 mld, co stanowiło prawie 9% dochodu narodowego oraz 18% budżetu państwa.
W wyniku realizacji tych zamierzeń w1953 roku w Polsce działało 44 zakładów zbrojeniowych, spośród których 11 fabryk produkowało sprzęt lotniczy, 18 – amunicję artyleryjską i strzelecką, 12 – broń artyleryjską, strzelecką oraz sprzęt optyczny, a 3 – czołgi T34 z armatą 85 mm. Dwa lata później na potrzeby LWP armii pracowały już 53 zakłady przemysłu zbrojeniowego oraz 113 zakładów cywilnych, co dało łącznie 166 zakładów.
Moskwa wymagała także rozbudowy zaplecza techniczno-mobilizacyjnego LWP. Do końca 1953 roku przemysł krajowy wyprodukował ok. 18 tys. samochodów ciężarowych STAR-20, a w 1954 roku miał osiągnąć docelową wielkość produkcji, tj. 12 tys. sztuk rocznie. Wraz z wzrastającą produkcją oraz powiększającym się taborem tych pojazdów, stałemu pogorszeniu ulegała ich jakość, co doprowadziło do interwencji sowieckich doradców w gospodarczych resortach PRL.
W lutym 1953 roku Prezydium Rządu podjęło uchwałę w sprawie poboru pojazdów mechanicznych dla potrzeb obrony państwa. Zgodnie z tym aktem polskie siły zbrojne miały możliwość pobrania pojazdów mechanicznych z zasobów administracji państwowej, gospodarki narodowej, transportu publicznego oraz organizacji społecznych w granicach do 50% stanu ogólnego. Wykonanie tej uchwały miało spoczywać przede wszystkim na przewodniczącym PKPG, a także ministrowi obrony narodowej oraz szefowi Urzędu Rady Ministrów.
Bardzo duże znaczenie przykładano do produkcji amunicji. W latach 1951–1953 uruchomiono szereg zakładów produkcyjnych, które wytwarzały pociski, łuski i bomby. Do najważniejszych z nich należały Zakłady Metalowe w Skarżysku-Kamiennej oraz Kieleckie Zakłady Wyrobów Metalowych. Do istotnych należały również fabryki amunicji w: Bielsku-Białej, Sosnowcu, Grudziądzu, Wrocławiu, Poniatowej oraz Przemkowie.
Pomimo tego nie udało się osiągnąć wszystkich zamierzeń w planowanym okresie. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywano w nieprzestrzeganiu dyscypliny technologicznej w zakresie sprowadzania i opanowywania licencji sowieckich. Innym powodem takiego stanu rzeczy było niepełne zaznajomienie się personelu inżynieryjno-technicznego z przebiegiem procesów technologicznych, zwłaszcza w zakresie kooperacji działów produkcji amunicji. Zwracano także uwagę na złą jakość produkowanych przez zakłady materiałów hutniczych i chemicznych, które były podstawą dla produkcji amunicji. Poszczególne fabryki, zdaniem KC PZPR, w sposób niedostateczny były zmobilizowane w zakresie wykonywania zleconych im planów produkcyjnych.
Wszelkie opóźnienia w realizacji tych planów spotykały się z natychmiastową reakcją sowieckich oficerów przebywających w Polsce. I tak nieterminowe rozpoczęcie produkcji stacji radiolokacyjnych sprawiło, iż sowiecki generał Bronisław Półturzycki, pełniący funkcję zastępcy Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego w piśmie do wicepremiera Stanisława Łopota żądał ustalenia winnych zaniedbań w Ministerstwie Przemysłu Maszynowego.
Problemy z dostarczaniem sprzętu miało również Ministerstwo Hutnictwa. Z zaplanowanych w 1953 roku 30 tysięcy ogniw czołgowych, wyprodukowano zaledwie 5 tysięcy. W wyniku nacisków ww. Półturzyckiego zwiększono do 15 tysięcy plan ich produkcji w 1954 roku.
Z kolei w maju 1954 roku wicepremier Stanisław Łapot w piśmie do ministra Rokossowskiego tłumaczył się z nieodpowiedniego funkcjonowania Zakładu Mechanicznego im. Stalina w Łabędach, co wpłynęło na opóźnienie rozpoczęcia produkcji czołgu T-54. Pismo wyraźnie wskazuje, że Konstanty Rokossowski jako minister obrony narodowej, piastujący również stanowisko wicepremiera, był usytuowany zdecydowanie wyżej w hierarchii politycznej od piszącego do niego innego wiceprezesa Rady Ministrów. Świadczyć o tym może choćby fakt, że wnioski, które formułował marszałek, miały charakter nie tyle opinii, co dyrektywy. Podobnie o jego postulatach powiadomieni zostali również minister przemysłu maszynowego oraz minister hutnictwa.
Krytykując opóźnienia w realizacji planów produkcji i dostaw sprzętu uzbrojenia i techniki wojennej dla sił zbrojnych w 1954 roku resorty minister obrony narodowej zażądał zobowiązania określonych ministrów do realizacji ww. postanowień rządu. Rokossowski postulował także uwzględnienie w planach produkcyjnych określonych rodzajów sprzętu wojskowego oraz spowodowanie nadania priorytetu pilności półfabrykatom i materiałom technicznym, które były dostarczane Dowództwu Wojsk Lotniczych, w celu zabezpieczenia prawidłowego serwisowania samolotów odrzutowych.
W piśmie zaś do prezesa Rady Ministrów Józefa Cyrankiewicza z dnia 6 maja 1955 roku polsko-sowiecki marszałek pisząc o innych przykładach braku realizacji inwestycji zbrojeniowy obcesowo stwierdzał, iż „Niejednokrotne interwencje MON (…) dotychczas nie odniosły skutku. Niezbędne jest dokonanie przełomu w pracy przemysłu na tym odcinku.
Przedstawiając powyższe, proszę Obywatela Prezesa Rady Ministrów o wydanie odpowiednich poleceń celem rozwiązania poruszonego zagadnienia”.
W podobnym tonie w piśmie do wicepremiera Łopota z listopada 1955 roku wyraził swe niezadowolenie z realizacji dostaw części zamiennych dla sprzętu pancernego i wnosił, aby wicepremier jak najszybciej rozpatrzył poruszone kwestie i wydał odpowiednie polecenia w celu skutecznego zabezpieczenia wojsk pancernych w potrzebne części zamienne, w tym przede wszystkim w ogniwa gąsienicowe i akumulatory.
CDN.
W rządzonej przez komunistów Polsce w lipcu 1950 roku przyjęto 6-letni plan rozwoju gospodarczego i budowy socjalizmu na lata 1950-1955, w którym zakładano wzrost produkcji przemysłowej o 158%.
Podsumowując dokonania planu 3-letniego wskazano, iż „Dzięki objęciu władzy przez masy ludowe i przeprowadzeniu rewolucyjnych przeobrażeń społeczno-gospodarczych, znajdujących swój wyraz w reformie rolnej i przejęciu na własność państwa kluczowych pozycji gospodarki narodowej oraz dzięki wszechstronnej pomocy Związku Radzieckiego, udzielanej Polsce Ludowej od chwili jej powstania, kraj nasz mógł wyzwolić się z zależności od kapitału zagranicznego, złamać kapitalistyczne okowy krępujące rozwój sił wytwórczych i wejść w sposób trwały na drogę socjalistycznego budownictwa”.
W styczniu 1951 roku rząd w Warszawie otrzymał nowe dyrektywy z Moskwy, które wprowadzały istotnie zmiany do ww. planu. Zadaniem Polski było zbudowanie w ciągu kilku lat wydajnego przemysłu zbrojeniowego, który mógłby produkować większość rodzajów własnego uzbrojenia. Podobne wytyczne otrzymały rządy innych państw bloku wschodniego. Przedsięwzięcia te miały na celu przestawienie gospodarki sowieckich państw satelickich na tory niemal wojenne.
Aż do wybuchu wojny koreańskiej i przyjęcia planu sześcioletniego Polska nie posiadała prawie w ogóle własnego przemysłu zbrojeniowego. Z dniem 11 listopada 1950 roku Piotr Jaroszewicz objął stanowisko zastępcy przewodniczącego Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego (PKPG), której celem była budowa polskiego przemysłu obronnego.
Po latach wspominał, iż przedwojenne fabryki zostały zniszczone albo ograbione po wojnie przez Sowietów ze wszystkich maszyn i urządzeń. W niektórych fabrykach, jak np. w Stalowej Woli, Skarżysku czy Radomiu, znajdowała się niewielka liczba maszyn jako pozostałości dawnego przemysłu zbrojeniowego, które w większości zostały przystosowane po 1945 roku do produkcji cywilnej.
Na mocy kilku uchwał Prezydium Rady Ministrów z pierwszej połowy 1951 roku zadecydowano o uruchomieniu w Polsce w oparciu o sowieckie licencje masowej i seryjnej produkcji uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Nakłady na inwestycje militarne miały do 1955 roku wynieść prawie 81 mld, co stanowiło prawie 9% dochodu narodowego oraz 18% budżetu państwa.
W wyniku realizacji tych zamierzeń w1953 roku w Polsce działało 44 zakładów zbrojeniowych, spośród których 11 fabryk produkowało sprzęt lotniczy, 18 – amunicję artyleryjską i strzelecką, 12 – broń artyleryjską, strzelecką oraz sprzęt optyczny, a 3 – czołgi T34 z armatą 85 mm. Dwa lata później na potrzeby LWP armii pracowały już 53 zakłady przemysłu zbrojeniowego oraz 113 zakładów cywilnych, co dało łącznie 166 zakładów.
Moskwa wymagała także rozbudowy zaplecza techniczno-mobilizacyjnego LWP. Do końca 1953 roku przemysł krajowy wyprodukował ok. 18 tys. samochodów ciężarowych STAR-20, a w 1954 roku miał osiągnąć docelową wielkość produkcji, tj. 12 tys. sztuk rocznie. Wraz z wzrastającą produkcją oraz powiększającym się taborem tych pojazdów, stałemu pogorszeniu ulegała ich jakość, co doprowadziło do interwencji sowieckich doradców w gospodarczych resortach PRL.
W lutym 1953 roku Prezydium Rządu podjęło uchwałę w sprawie poboru pojazdów mechanicznych dla potrzeb obrony państwa. Zgodnie z tym aktem polskie siły zbrojne miały możliwość pobrania pojazdów mechanicznych z zasobów administracji państwowej, gospodarki narodowej, transportu publicznego oraz organizacji społecznych w granicach do 50% stanu ogólnego. Wykonanie tej uchwały miało spoczywać przede wszystkim na przewodniczącym PKPG, a także ministrowi obrony narodowej oraz szefowi Urzędu Rady Ministrów.
Bardzo duże znaczenie przykładano do produkcji amunicji. W latach 1951–1953 uruchomiono szereg zakładów produkcyjnych, które wytwarzały pociski, łuski i bomby. Do najważniejszych z nich należały Zakłady Metalowe w Skarżysku-Kamiennej oraz Kieleckie Zakłady Wyrobów Metalowych. Do istotnych należały również fabryki amunicji w: Bielsku-Białej, Sosnowcu, Grudziądzu, Wrocławiu, Poniatowej oraz Przemkowie.
Pomimo tego nie udało się osiągnąć wszystkich zamierzeń w planowanym okresie. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywano w nieprzestrzeganiu dyscypliny technologicznej w zakresie sprowadzania i opanowywania licencji sowieckich. Innym powodem takiego stanu rzeczy było niepełne zaznajomienie się personelu inżynieryjno-technicznego z przebiegiem procesów technologicznych, zwłaszcza w zakresie kooperacji działów produkcji amunicji. Zwracano także uwagę na złą jakość produkowanych przez zakłady materiałów hutniczych i chemicznych, które były podstawą dla produkcji amunicji. Poszczególne fabryki, zdaniem KC PZPR, w sposób niedostateczny były zmobilizowane w zakresie wykonywania zleconych im planów produkcyjnych.
Wszelkie opóźnienia w realizacji tych planów spotykały się z natychmiastową reakcją sowieckich oficerów przebywających w Polsce. I tak nieterminowe rozpoczęcie produkcji stacji radiolokacyjnych sprawiło, iż sowiecki generał Bronisław Półturzycki, pełniący funkcję zastępcy Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego w piśmie do wicepremiera Stanisława Łopota żądał ustalenia winnych zaniedbań w Ministerstwie Przemysłu Maszynowego.
Problemy z dostarczaniem sprzętu miało również Ministerstwo Hutnictwa. Z zaplanowanych w 1953 roku 30 tysięcy ogniw czołgowych, wyprodukowano zaledwie 5 tysięcy. W wyniku nacisków ww. Półturzyckiego zwiększono do 15 tysięcy plan ich produkcji w 1954 roku.
Z kolei w maju 1954 roku wicepremier Stanisław Łapot w piśmie do ministra Rokossowskiego tłumaczył się z nieodpowiedniego funkcjonowania Zakładu Mechanicznego im. Stalina w Łabędach, co wpłynęło na opóźnienie rozpoczęcia produkcji czołgu T-54. Pismo wyraźnie wskazuje, że Konstanty Rokossowski jako minister obrony narodowej, piastujący również stanowisko wicepremiera, był usytuowany zdecydowanie wyżej w hierarchii politycznej od piszącego do niego innego wiceprezesa Rady Ministrów. Świadczyć o tym może choćby fakt, że wnioski, które formułował marszałek, miały charakter nie tyle opinii, co dyrektywy. Podobnie o jego postulatach powiadomieni zostali również minister przemysłu maszynowego oraz minister hutnictwa.
Krytykując opóźnienia w realizacji planów produkcji i dostaw sprzętu uzbrojenia i techniki wojennej dla sił zbrojnych w 1954 roku resorty minister obrony narodowej zażądał zobowiązania określonych ministrów do realizacji ww. postanowień rządu. Rokossowski postulował także uwzględnienie w planach produkcyjnych określonych rodzajów sprzętu wojskowego oraz spowodowanie nadania priorytetu pilności półfabrykatom i materiałom technicznym, które były dostarczane Dowództwu Wojsk Lotniczych, w celu zabezpieczenia prawidłowego serwisowania samolotów odrzutowych.
W piśmie zaś do prezesa Rady Ministrów Józefa Cyrankiewicza z dnia 6 maja 1955 roku polsko-sowiecki marszałek pisząc o innych przykładach braku realizacji inwestycji zbrojeniowy obcesowo stwierdzał, iż „Niejednokrotne interwencje MON (…) dotychczas nie odniosły skutku. Niezbędne jest dokonanie przełomu w pracy przemysłu na tym odcinku.
Przedstawiając powyższe, proszę Obywatela Prezesa Rady Ministrów o wydanie odpowiednich poleceń celem rozwiązania poruszonego zagadnienia”.
W podobnym tonie w piśmie do wicepremiera Łopota z listopada 1955 roku wyraził swe niezadowolenie z realizacji dostaw części zamiennych dla sprzętu pancernego i wnosił, aby wicepremier jak najszybciej rozpatrzył poruszone kwestie i wydał odpowiednie polecenia w celu skutecznego zabezpieczenia wojsk pancernych w potrzebne części zamienne, w tym przede wszystkim w ogniwa gąsienicowe i akumulatory.
CDN.
Img.: http://phw.org.pl/przemysl-obronny-prl-w-latach-1945-1989/ @kot
(5)
25 Comments
Mały okruch
23 January, 2017 - 10:12
Od słowa do słowa no i na T55, na kórych też służyłem.
NRD dostawało te czołgi z ZSRR, Czechosłowacji i Polski.
Skomentował : te polskie " nówki" wymagały w zasadzie od razu gruntownego remontu.
Jak przyjeżdżały do jednostki, to słyszały jeden jęk przekleństw.
Czeskie - w zasadzie od razu do użytku, rozsmarować, lać ropę i jechać.
Sowieckie - takie sobie.
Czesi potrafią produkować broń; Adolf wiedział, co robi zagarniając ten kraj na początkach.
Zdaje się, że Tygrysy robiła też Skoda.
Trochę BTW: chyba sporo rodzin ówczesnych notabli " wydestylowanych z ludu pracującego" nadal ma się dobrze. Nazwiska się porozjeżdżały, rodzinki pomieszały, niewiele widać. Czasem tylko wyskoczy jakiś Święcicki.
Pozdrawiam Autora :o))
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
@Torpeda Wulkaniczna
23 January, 2017 - 11:14
Pozdrawiam
Ja byłem również
23 January, 2017 - 11:22
Ale ten Niemiec nie miał zamiaru ani mnie gnębić, ani przekłamywać. Niewiele pamiętam, mówił chyba o trakcji, silniku i skrzyni biegów - że niepodocierane, czy coś.
Przed wojną - to chyba inna historia.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
@Torpeda Wulkaniczna
23 January, 2017 - 12:04
Amerykanie produkowali gó
23 January, 2017 - 12:41
I tak wygrali wojnę.
Amerykańskie były
23 January, 2017 - 13:18
Efekt wiadomy... ;o)
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Okazuje się, że wygrywa
23 January, 2017 - 13:46
Niemcy szybko zaczeli mieć problemy surowcowe, a także... demograficzne, co ZSRR i Amerykanom nie groziło.
Na dodatek Ruscy postawili nie na subtelność technologiczną, tylko na "gniotsa, nie łamiotsa" (no i na szybką i prostą produkcję, nawet pod gołym niebem na tyłach)
Zarówno T-34 (w różnych mutacjach przed i po), jak też osławiony "kałach" nie były dokładnie spasowane, co... paradoksalnie stanowiło ich atut. Części zamienne brało się z innej, nawet uszkodzonej, broni i zawsze pasowały.
Trafiony w silnik "Rudy" dostał "nowe serce" z innego rozbitego czołgu.
Przedwojenny Rotmistrz (wracający z oflagu) bawił się ruskim karabinem i narzekał: "Klekoce. Radomski mauzer nie klakotał...". Na co LWP-owski Wachmistrz Kalita: "Ale ten piachu się nie boi. Wsypiesz garść, potrząsniesz i będzie strzelał".
Są jednak pewne granice
23 January, 2017 - 15:08
A taktyka ? Otoczyć Tygrysa bez zwzględu na straty i przytknąć mu niemal lufę do dupy.
Amerykanie? Polecam film "Furia". Chyba nieźle odzwierciedlający m.in. różnice sprzętowe.
Niemcy? Nie tak trudno było być Wittmannem w takim Tygrysie.
Przymanowski musiał słuchac wielu bajęd, jołki połki. No wyszlo mu niemal arcydzieło propagandy.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
@torpeda
23 January, 2017 - 19:12
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Nie chcę się, Danz, "wcinać
23 January, 2017 - 19:21
Myśl techniczna to jedno, potencjał gospodarczy (nawet tak źle zarządzany jak w Sowietach) - drugie.
@Dixi
23 January, 2017 - 23:11
W kampanii na Łuku Kurksim straty Armii Czerwonej były wielokrotnie wyższe od strat wojsk niemieckich, wbrew oficjalnym liczbom, a także pamiętając o nierzetelnej dokumentacji Rosjan.
Rosjanie dysponowali jednak odnawialnymi odwodami za linią frontu, których nie posiadali Niemcy; zgodnie z powiedzeniem (cytowanym przez moją ś.p. Babcię) "u nas ludzi mnoga".
W lecie 1944 roku, Niemcy byli w stanie wystawić tygrysy, ale nie mieli wyszkolonych załóg, które mogłoby być rzucone "od razu na wschodni front".
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Tak, Danz!
24 January, 2017 - 00:29
Ruscy przygotowali bodaj nawet sześć linii obrony, wzmocnionej artylerią (po części nawet niemecką - zdobyczną).
Nie zmieniato faktu, że T-34 (toprome i załogami przeniesionymi wprost z traktorów), sprawdziły się w warunkach bojowych. Nie żebym je jakoś specjanie wielbił - to fakt.
PS
Dziwi mnie i zniesmacza, że autor posta nie raczy się odezwać.
@Dixi
24 January, 2017 - 09:10
Witaj w ten mroczny ranek, TŁ
24 January, 2017 - 09:31
Wezmę na wstrzymanie.
Jestem przewrażliwiony na punkcie tych, co wykorzystują każde możliwe miejsce do przylepiania swoich postów i olewają komantarze, to fakt (już dziś jednemu przylałem za to samo:):):)).
Max się napracował, Danz płaci, a towarzystwo sobie "publikuje"...
OK.
Niech będzie "mea culpa".
PS
I tak mam szczęście, bo nie złapałeś mnie na żadnych błędach "w temacie" T-34.
No, ale wszystko przed nami:):):)
@Dixi
24 January, 2017 - 10:32
Ponadto w nocy autor śpi, aby mieć energię do pisania kolejnych esejów:))
Pozdrawiam
Już napisałem, że "mea culpa"
24 January, 2017 - 10:41
Tak więc pozdrawiam i wyrazy szacunku.
Niecierpliwy jestem, trudno to ukryć:):):)
Poza tym martwię się o B-n-r.
@Danz
23 January, 2017 - 20:08
Godna uwagi jest kwestia szkolenia żołnierza - w armii Adolfa nie bylo "fali".
Robienie z Niemców safandułów/tchórzy ( Obegefreiter Kugel ) i pompowanie własnych legend ( Stirlitz, produkcje Petelskich) jest strzelaniem we własne kolano.
Czy nie lepiej być zwycięzcą nad doskonale zorganizowaną, świetnie dowodzoną , odważną armią ?
Oczywiście, nie zapoominając o jej zbrodniach?
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Znowu mi Pan
23 January, 2017 - 12:48
Dziękuję.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Pierwszy T-34 nie miał też
23 January, 2017 - 15:17
Po co wentylacja, to nie hotel klasy lux?:):):)
Ale drugi
23 January, 2017 - 15:44
Może policzyli, że dopiero po trzecim strzale rzygi spowodowane wchłoniętymi przez załogę gazami prochowymi uniemożliwią walkę.
No, człowiek u sowieta na ostatnim miejscu i tak chyba mają do dziś ( kible na Kuźniecowie).
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Miał, jak sobie otworzyli
23 January, 2017 - 20:25
Ten pierwszy, jak było w drugim, nie wiem.
Niemniej był to całkiem skuteczny i udany czołg.
Nie żebym wielbił sowiecką "myśl techniczną", ale praktyka pokazała, że jednak był.
Miał niezły pancerz, dorobił się dobrej armaty, posiadał całkiem dobre parametry trakcyjne...
Podobno Ruscy kombinowali nawet coś z... latającymi czołgami (poważnie, miały być ciagane w powietrzu jak szybowce i lądować na ropędzonych gasiennicach), a także z czołgami, które jak wyjadą z błota, zrzucą na niemieckich autostradach gąsiennice... Nic z tego nie wyszło, tak samo jak z karabinów strzelających pod wodą...
Powtarzam, wygrywa "gniotsa, nie łamiotsa", słabe spasowanie i wymienność elementów oraz potencjał przemysłowy, surowcowy i populacyjny.
My na razie musimy popracować nad wszystkimi z tych trzech, a amerykańskie czołgi nam w tym nie przeszkodzą - przeciwnie.
Errata:
23 January, 2017 - 20:34
Irakijczycy zebrali łomot. Slobodan wcześniej też.
Owszem, jeśli nuki polatają, to zostanie maczuga, T34 i kałach.
Ale dopóki nie latają - wygrywa technika.
A zwlaszcza sztuka podglądactwa.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Masz na myśli drony?
23 January, 2017 - 20:42
Tak, to nowa jakość na polu walki.
Polska też może je produkować i to z sukcesem (mój przyjaciel i sąsiad, profesor AGH, dziś już niestety świętej pamięci, od dawna pracował nad ich napędem).
Ale "pospolite ruszenie", czyli Obrona Terytorialna z "kałachami" wyciągniętymi z przepastnych, post-PRL-owskich, magazynów (i nową, polską bronią - z czasem)), też przyda sie przeciw "zielonym ludzikom".
Tak, też.
23 January, 2017 - 20:47
Ale też podglądactwo kosmiczne, podwodne, totalne.
Stany dbają, żeby być co najmniej o 10 lat technologicznie do przodu przed drugim zawodnikiem.
OTK - jak najbardziej, broń dla przytomnych cywilów też.
Może Kaczor przestanie się bać w drugiej kadencji - jeśli mu posłów nie wyrwą.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Da, da.
23 January, 2017 - 20:38
Na melodię " Yellow submarine":
Ty idiot i ja idiot,
Pabudujem parochod.
(..)
Ref.
Bul,bul, bul bul padwodnyj parochod
Priekrasnyj parochod
Torpednyj parochod...
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>