Harlan Coben to fachowiec. Niewątpliwie wie jak pisać książki. Jak i poprzednie jego dzieła, tak i "Tęsknię za Tobą" to znakomity przykład kryminalnej intrygi napisanej z dużą sprawnością. Prowadzenie akcji bezbłędne, oczekiwane zwroty akcji następują w nieoczekiwanych momentach i niespodziewane nowe fakty, podawane są dokładnie wtedy kiedy trzeba. Zawsze jest jakaś tajemnica, trzymająca uwagę czytelnika i jak tylko jedna zostanie ujawniona, pojawia się w jej miejsce druga. Sceny w których opisywany jest los ludzi dobrych w rękach ludzi złych, napisane zostały z doskonale dobranymi proporcjami przemocy tak, by poruszyć wrażliwość czytelnika, ale nie przekroczyć dobrego smaku. Jest też coś, co jak mi się wydaje, jest obowiązkowym punktem we wszystkich współczesnych książkach opowiadających o nowojorskich policjantach, czyli wzmianka o tragedii World Trade Center. Wrażenia nie psują również niewielkie niedociągnięcia, ładowarki do telefonów, które znajdują się przypadkiem dokładnie tam, gdzie trzeba, albo nagłe i niespodziewane pojawienie się amunicji w magazynku broni. Główna bohaterka książki, czterdziestoletnia policjantka nowojorska, Kat Donovan, zmierzy się z grupą bezwzględnych przestępców i z demonami z własnej przeszłości, próbując rozwikłać zagadkę porwań bogatych ludzi, które dzieją się w rzeczywistym czasie powieści i tajemnicę śmierci jej ojca, sprzed kilkunastu lat.
Wszystkich, którzy znają cykl powieści Harlana Cobena o Myronie Bolitarze zmuszony jestem ostrzec. W napisanej w 2014 roku "Tęsknię za Tobą", zapanowała zupełnie nieznana z wymienionej powyżej serii poprawność polityczna. Polega ona na tym, że 100% czarnych charakterów, to heteroseksualni, biali mężczyźni. Kobiety - to bez wyjątku bohaterki pozytywne. Jeżeli jakaś postać powieści jest: a)homoseksualistą, b)kobietą lub c)transwestytą - czytelnik może być absolutnie pewien, że to nie on/ona/ono, zabił/zabiła/zabiło. Tło odmalowane w powieści przepełnione jest aż do zupełnego zwariowania postaciami gburowatych mężczyzn, zgodnie z kluczem - im przystojniejszy, tym głupszy i tym bardziej seksistowskie uwagi wygłasza! We współczesnym Nowym Jorku - jeśli wierzyć autorowi - zdradzają wyłącznie mężczyźni, kobiety są wyłącznie po stronie pokrzywdzonych. Nie brakło również - jednozdaniowej co prawda - krytycznej uwagi o kościele i jego zasadach... Widać wyraźnie, że przyjaźń autora z Danem Brownem przyniosła rezultaty...
A może to jest taki signum temporis?
A może - tego też wykluczyć się nie da - we współczesnej Ameryce, książki ze zwykłym rozkładem statystycznym bohaterów pozytywnych i negatywnych, powieści kryminalnej, a może żadnej, niepoprawnej politycznie, wydać nie może już nawet sam Harlan Coben?
Reasumując, najnowsza książka Harlana Cobena, choć sprawnie technicznie napisana, przypomniała mi zasłyszane już kilka lat temu powiedzenie, że we współczesnym świecie najbardziej przerąbane mają heteroseksualni, biali mężczyźni w wieku około czterdziestu lat, wyznania rzymskokatolickiego. Nie są członkami żadnej mniejszości. Żadna mniejszość za nimi nie stoi... Żadna mniejszość ich nie broni...
z poważaniem
Lech Mucha
Wszystkich, którzy znają cykl powieści Harlana Cobena o Myronie Bolitarze zmuszony jestem ostrzec. W napisanej w 2014 roku "Tęsknię za Tobą", zapanowała zupełnie nieznana z wymienionej powyżej serii poprawność polityczna. Polega ona na tym, że 100% czarnych charakterów, to heteroseksualni, biali mężczyźni. Kobiety - to bez wyjątku bohaterki pozytywne. Jeżeli jakaś postać powieści jest: a)homoseksualistą, b)kobietą lub c)transwestytą - czytelnik może być absolutnie pewien, że to nie on/ona/ono, zabił/zabiła/zabiło. Tło odmalowane w powieści przepełnione jest aż do zupełnego zwariowania postaciami gburowatych mężczyzn, zgodnie z kluczem - im przystojniejszy, tym głupszy i tym bardziej seksistowskie uwagi wygłasza! We współczesnym Nowym Jorku - jeśli wierzyć autorowi - zdradzają wyłącznie mężczyźni, kobiety są wyłącznie po stronie pokrzywdzonych. Nie brakło również - jednozdaniowej co prawda - krytycznej uwagi o kościele i jego zasadach... Widać wyraźnie, że przyjaźń autora z Danem Brownem przyniosła rezultaty...
A może to jest taki signum temporis?
A może - tego też wykluczyć się nie da - we współczesnej Ameryce, książki ze zwykłym rozkładem statystycznym bohaterów pozytywnych i negatywnych, powieści kryminalnej, a może żadnej, niepoprawnej politycznie, wydać nie może już nawet sam Harlan Coben?
Reasumując, najnowsza książka Harlana Cobena, choć sprawnie technicznie napisana, przypomniała mi zasłyszane już kilka lat temu powiedzenie, że we współczesnym świecie najbardziej przerąbane mają heteroseksualni, biali mężczyźni w wieku około czterdziestu lat, wyznania rzymskokatolickiego. Nie są członkami żadnej mniejszości. Żadna mniejszość za nimi nie stoi... Żadna mniejszość ich nie broni...
z poważaniem
Lech Mucha
(4)
14 Comments
Losku,
08 February, 2015 - 19:05
Ale skoro tylko ze soba, to są homo- lub biseksualistami, a więc, wg politpoprawności, to pozytywni bohaterowie. Jeśli dołożyć do tego anielsko dobre i porządne, no i ani im w głowie zdrada, kobiety, mamy wyłącznie doskonałe i kryształowo czyste postaci.
Kto zatem robi za schwarzcharakter i zabija???
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Ekwilibrystyka, którą stosuje
08 February, 2015 - 19:47
Pozdrawiam.
LM.
Bardzo lubię
08 February, 2015 - 19:58
Może wieczorami, w czasie narciarskiego wyjazdu? Ale to pod warunkiem, że na stoku nie sponiewieram się tak bardzo, że wieczorem tylko lulu
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
No, to już nie bedą zdradzał
08 February, 2015 - 20:21
Losku
08 February, 2015 - 19:56
Faktycznie, politpoprawność odrzuca. Na przykład Archera, którego swego czasu wysoko ceniłem (mimo, że labourzysta i kryminalista), przestałem kupować, kiedy zobaczyłem w księgarni wznowienie jego chyba sztandarowej powieści, tym razem pod tytułem "Czy powiemy pani prezydent?".
By było jasne: nie miałbym nic przeciwko temu, żeby prezydentem US była Ronalda Reagan, ale transponując dobrą książkę z powodów tylko pp, Archer się zbłaźnił.
Podobnie błaźnią się spadkobiercy Agaty Christie, którzy przerobili "Ten Little Niggers" na "Dziesięciu kogośtam".
Na szczęście jest niezły, nieprzerabiany i absolutnie niepoprawny politycznie Elle Stanley Gardner, którego książki o Perrym Masonie czytam regularnie co dwa lata (mam prawie komplet).
Wcześniej czytałem co pięć, ale teraz już skleroza pozwala mi po dwóch latach nie pamietać, o co w danej intrydze chodziło.
Agathę Christi
08 February, 2015 - 20:07
Ro, bardzo podoba mi się koncepcja, że skleroza może baaardzo się przydać przy czytaniu kryminałów. Jako, że tych prawdziwie dobrych, a przede wszystkim inteligentnych, nie ma tak wielu, zapominanie szczegółów jest bardzo przydatne!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot, ro
08 February, 2015 - 20:20
Losku
08 February, 2015 - 21:05
Kupię i chętnie przeczytam.
Szary Kocie
08 February, 2015 - 20:24
"Kmicic jak trup blady rzucał się po pobojowisku, strącając jeźdźców i szukał oczyma Radziwiłła. Na koniec dojrzał go, poznał natychmiast po koniu, po błękitnej wstędze i po kapeluszu z czarnymi strusimi piórami. Chmurka białego dymu otaczała księcia, bo przed chwilą opadło go dwóch nohajców, lecz on jednego powalił z pistoletu, drugiego przebódł na wylot rapierem, po czym spiął konia ostrogami i pomknął jak jeleń ścigany przez psy gończe".
Losek
08 February, 2015 - 20:30
No, ale publiczność, także w Polsce, coś takiego akceptuje. Przykładem mogą być szmirowate produkcje Stiega Larssona. Schlebiam sobie, że oceniłem go prawidłowo kiedy dopiero, choć już pośmiertnie, robił się sławny. Znajoma mi to poleciła, ale nie strawiłem właśnie ze względu na tę ohydną polityczną poprawność.
Później zapoznałem się z życiorysem autora. To już jest kompletne dno. Facet w pewnym momencie zapisał swój majątek w testamencie szwedzkiej partii komunistycznej, aktywny w jakiś ruchach trockistowskich...Powiedzieć o nim menda to obraza dla mendy.
Coben to dla mnie autor jednej, może trzech książek. Tak jak Grisham. Pierwsza jest super. Trzecią czy czwartą z trudem się czyta, bo czuć te schematy.
Ale to i tak o niebo lepiej niż Mario Puzo, który napisał jedną genialną książkę i kilka jej nędznych sequeli.
Losku, Traube
08 February, 2015 - 21:11
Oczywiście, bez pisarza (bo przecież nie literata) nie napisze, ale potrafi na podobnej zasadzie jak "podpowiadacz" w tablecie, po wpisaniu jednego zdania dodawać cały akapit. Rozbudowuje zdania, zachowując styl. Pamięta też wątki i ostrzega przed błędami, dlatego na przykład nie pomyli Myrona z Winem.
To straszne, ale
08 February, 2015 - 21:14
Publiczność w swojej masie
08 February, 2015 - 20:38
No, i też Ci polcam gorąco "Pielgrzyma" Terrego Hayesa. Moim zdaniem absolutnie niepoprawna politycznie, i - nie tylko moim zdaniem - dobra intryga i książka świetna technicznie!
Przez Larssona nie przebrnąłem...
Losek
08 February, 2015 - 20:50
Już zakupiłem ebooka na merlinie :-)