
Nagle, jak już od pewnego czasu bywa w Najjaśniejszej, zapaliło się dziwne światełko. Płomyk małego kaganka tajemnej wiedzy rozbłysnął w jednej z lóż na lewo od wejścia z napisem „Bith end coś tam coś tam”.
Bladolica Monika otworzyła oczy jeszcze szerzej i przetarła je ze zdumienia. Wrzask przerażenia uwiązł jej gdzieś głęboko w gardle a odrętwienie jęło systematycznie odejmować władzę w kolejnych członkach. Usztywniło je wraz z całym obszarem poniżej jej głowy i klatki piersiowej. Nawet tam…. w tej strefie gdzie zwykła nosić eleganckie do przesady obuwie.
Zobaczyła sympatycznego potwora. W jej eleganckim studiu, które znajdowało się gdzieś w Polonocordii, na górnym monitorze pojawił się teraz, dla lepszego kontrastu, osobnik przypominający… a właściwie nieprzypominający niczego bliżej znanego.
Pierzaste skrzydła, teraz co prawda sprytnie upchane gdzieś pod marynarką. Aczkolwiek lekko odstające, mogły przywodzić na myśl prehistorycznego prometejskiego latającego dinozaura. Z kolei wystające spod mankietów łapy okrywała sierść. Była gęsta i kosmata jak u kozy. Tak samo zresztą puszysta i prawdopodobnie tuż przed występem starannie wyprana w jakimś Perwolu. A twarz? Wyobraźmy sobie sympatycznego i prawie przystojnego lekko owłosionego u dołu naleśnika z dwoma ciemnymi jak węgielki oczyskami.
- Proszę mi jeszcze tymczasowo wybaczyć. Nie chcę powiedzieć tego, co za chwilę powiem – mówiąc te słowa nie wydawał się jakoś szczególnie zmieszany lecz... jak by to napisać… hmm… podniecony? Rozemocjonowany?
- Wiem, że nie powinienem przynosić już teraz tego kaganka wiedzy na oczach widzów lecz nie mogłem sobie odmówić chęci zobaczenia panienki… tzn. Ciebie.
- Jan Lucyferzyc mi na imię. Przedstawiciel handlowy na Polonocordię – tutaj dokonał prawdziwego telewizyjnego cudu. Tak, jak dziewczynka z długimi ciemnymi włosami przykrywającymi całą twarz w horrorze pt. "The Ring" (co ją wszyscy dobrze znają) wychylił się delikatnie przez studyjny monitor, wyciągnął rękę z bogato i misternie rzeźbionym kagankiem (sądząc z wyglądu miał chyba z kilkaset lub nawet kilka tysięcy lat) i postawił go tuż obok, do granic ludzkich możliwości przerażonej dziennikarki. Drugą ręką nonszalancko wyciągnął z klapy marynarki czerwoną różę, którą umieścił pomiędzy tlącym się kagankiem, rogiem stołu a zastygłą z niedowierzania kobietą. Przez chwilę widać było jak duże ma uszy. Prawie tak duże, jak średniej wielkości anteny satelitarne montowane teraz za darmo w ramach podpisania 24 miesięcznej umowy na dwa pakiety telewizyjne o nazwie „Złoty” i "Platynowy".
Wówczas bladolica Monika ku zaskoczeniu samej siebie, wiedziona chyba jakimś pierwotnym instynktem nieznanego jej dotąd uczucia, podniosła się z krzesła i rzekła:
- Chwileczkę…
- Co proszę? - Lucyferzyc zatrzymał się w odwrocie pomiędzy monitorem z którego horrorowato wystawał a różą, którą tuż przed chwilą zalotnie złożył. Chyba zbyt niebezpiecznie blisko jej piersi.
- Nie musi pan jeszcze… odchodzić. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Takiego cudu… i że to dla mnie? To wszystko jak w "The Ring", jak w "Teksańskiej masakrze piłą elektryczną" lub nawet "Matriksie". Łał!
Chwyciła go za rękę a sukienka jęła unosić się zbyt gwałtownie w przyspieszonym oddechu.
- Teraz nie bardzo mam czas na szczerą rozmowę z tobą moja ty. Jeszcze nie teraz miła moja siostrzyco i wieszczko. Teraz jeszcze mogą nas zatłuc za tą zakazaną miłość. Lecz przylecę tu jeszcze...
- Nie raz - dodał prowokacyjnie.
- Lecz nie odchodź tak. Właśnie teraz – w jej oczach pojawiły się łzy i jęły głośno kapać na mikrofon tkwiący pomiędzy jej bladą szyją a ostatnią fałdką dekoltu. Kap. Kap. Kap. Zabrzmiało głucho w high definition.
– Pocałuj mnie braciszku.
Monika kokieteryjnie wydęła usta i zamknęła oczy.
- Regulamin zakazuje nam jeszcze oficjalnie pocałować się na wizji. I to w programie na żywo, tuż po dwudziestej. Zbyt dużo nieuświadomionych jeszcze dzieci nie śpi. Po za tym: za ładna jesteś. Już mnie nie ma.
Lecz Monika powstrzymała go. Dotknęła miękkiego koziego futerka. Lucyferzyc zadrżał cały.
- Jest delikatniejsze niż moje norki - rozkosznie stwierdziła.
Ręka Moniki poczęła błądzić po owłosionych łapach…
Lecz w studiu zapanowała ciemność. Ktoś z reżyserki przytomnie wyłączył kamery.
https://www.youtube.com/watch?v=w5yHCWv3J_s
Bladolica Monika otworzyła oczy jeszcze szerzej i przetarła je ze zdumienia. Wrzask przerażenia uwiązł jej gdzieś głęboko w gardle a odrętwienie jęło systematycznie odejmować władzę w kolejnych członkach. Usztywniło je wraz z całym obszarem poniżej jej głowy i klatki piersiowej. Nawet tam…. w tej strefie gdzie zwykła nosić eleganckie do przesady obuwie.
Zobaczyła sympatycznego potwora. W jej eleganckim studiu, które znajdowało się gdzieś w Polonocordii, na górnym monitorze pojawił się teraz, dla lepszego kontrastu, osobnik przypominający… a właściwie nieprzypominający niczego bliżej znanego.
Pierzaste skrzydła, teraz co prawda sprytnie upchane gdzieś pod marynarką. Aczkolwiek lekko odstające, mogły przywodzić na myśl prehistorycznego prometejskiego latającego dinozaura. Z kolei wystające spod mankietów łapy okrywała sierść. Była gęsta i kosmata jak u kozy. Tak samo zresztą puszysta i prawdopodobnie tuż przed występem starannie wyprana w jakimś Perwolu. A twarz? Wyobraźmy sobie sympatycznego i prawie przystojnego lekko owłosionego u dołu naleśnika z dwoma ciemnymi jak węgielki oczyskami.
- Proszę mi jeszcze tymczasowo wybaczyć. Nie chcę powiedzieć tego, co za chwilę powiem – mówiąc te słowa nie wydawał się jakoś szczególnie zmieszany lecz... jak by to napisać… hmm… podniecony? Rozemocjonowany?
- Wiem, że nie powinienem przynosić już teraz tego kaganka wiedzy na oczach widzów lecz nie mogłem sobie odmówić chęci zobaczenia panienki… tzn. Ciebie.
- Jan Lucyferzyc mi na imię. Przedstawiciel handlowy na Polonocordię – tutaj dokonał prawdziwego telewizyjnego cudu. Tak, jak dziewczynka z długimi ciemnymi włosami przykrywającymi całą twarz w horrorze pt. "The Ring" (co ją wszyscy dobrze znają) wychylił się delikatnie przez studyjny monitor, wyciągnął rękę z bogato i misternie rzeźbionym kagankiem (sądząc z wyglądu miał chyba z kilkaset lub nawet kilka tysięcy lat) i postawił go tuż obok, do granic ludzkich możliwości przerażonej dziennikarki. Drugą ręką nonszalancko wyciągnął z klapy marynarki czerwoną różę, którą umieścił pomiędzy tlącym się kagankiem, rogiem stołu a zastygłą z niedowierzania kobietą. Przez chwilę widać było jak duże ma uszy. Prawie tak duże, jak średniej wielkości anteny satelitarne montowane teraz za darmo w ramach podpisania 24 miesięcznej umowy na dwa pakiety telewizyjne o nazwie „Złoty” i "Platynowy".
Wówczas bladolica Monika ku zaskoczeniu samej siebie, wiedziona chyba jakimś pierwotnym instynktem nieznanego jej dotąd uczucia, podniosła się z krzesła i rzekła:
- Chwileczkę…
- Co proszę? - Lucyferzyc zatrzymał się w odwrocie pomiędzy monitorem z którego horrorowato wystawał a różą, którą tuż przed chwilą zalotnie złożył. Chyba zbyt niebezpiecznie blisko jej piersi.
- Nie musi pan jeszcze… odchodzić. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Takiego cudu… i że to dla mnie? To wszystko jak w "The Ring", jak w "Teksańskiej masakrze piłą elektryczną" lub nawet "Matriksie". Łał!
Chwyciła go za rękę a sukienka jęła unosić się zbyt gwałtownie w przyspieszonym oddechu.
- Teraz nie bardzo mam czas na szczerą rozmowę z tobą moja ty. Jeszcze nie teraz miła moja siostrzyco i wieszczko. Teraz jeszcze mogą nas zatłuc za tą zakazaną miłość. Lecz przylecę tu jeszcze...
- Nie raz - dodał prowokacyjnie.
- Lecz nie odchodź tak. Właśnie teraz – w jej oczach pojawiły się łzy i jęły głośno kapać na mikrofon tkwiący pomiędzy jej bladą szyją a ostatnią fałdką dekoltu. Kap. Kap. Kap. Zabrzmiało głucho w high definition.
– Pocałuj mnie braciszku.
Monika kokieteryjnie wydęła usta i zamknęła oczy.
- Regulamin zakazuje nam jeszcze oficjalnie pocałować się na wizji. I to w programie na żywo, tuż po dwudziestej. Zbyt dużo nieuświadomionych jeszcze dzieci nie śpi. Po za tym: za ładna jesteś. Już mnie nie ma.
Lecz Monika powstrzymała go. Dotknęła miękkiego koziego futerka. Lucyferzyc zadrżał cały.
- Jest delikatniejsze niż moje norki - rozkosznie stwierdziła.
Ręka Moniki poczęła błądzić po owłosionych łapach…
Lecz w studiu zapanowała ciemność. Ktoś z reżyserki przytomnie wyłączył kamery.
https://www.youtube.com/watch?v=w5yHCWv3J_s
(2)