
"Trylogia" Sienkiewicza: to trzy powieści, z których każda stanowi samodzielną całość, ale czytane wspólnie wslaniale się dopełniają. Napisane w okresie zaborów "ku pokrzepieniu serc" cieszyły się ogromną popularnością, ale też - kontrowersjami związanymi choćby z interpretacją wydarzeń historycznych (dokładnie te same zarzuty padały w odniesieniu do "W pustyni i w puszczy"). Wielbiciele od samego początku pokochali wartką akcję, pełnokrwistych bohaterów i ogromną dawkę optymizmu płynącą w "Trylogii".
Przez dziesiątki lat książki cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniem, stanowiąc kanon lektur obwiązkowych każdego Polaka - o wiele bardziej, niż nagrodzony nagrodą Nobla "Quo Vadis". A gdy, po drugiej wojnie, w wyniku eliminacji elit czytelnictwo, zwłaszcza książek wybitnych i ważnych w kanonie lektur ojczystych, zaczęła nieco słabnąć pupularność "Trylogii", w sukurs przyszli jej filmowcy, tworząc na jej podstawie filmy.
Oczywiście, te trzy wielkie powieści są obecnie ciągle żywe w wyboraźni współczesnego Polaka. Każdy może choć parę słów powiedzieć o dzielnym Kmicicu, mistrzem szabli Wołodyjowski, czy Zagłoba herbu wczele - postać stanowiąca archetyp szlachriury-zawadiaki.
Jedna z pierwszych reklam wartych zauważenia odnosiła się właśnie do "Potopu" - pewnie każdy ma jeszcze w pamięci słynne "Ociec prać?" ...
Skrzetuski przedzierający się do króla, Podbipięta, który ma swoją ulicę w Zbarażu, kochliwy Wołodyjowski, który wolał się wysadzić, niż poddać wrogowi ... Można tę powieść odczytywać wiele razy, i zawsze znaleźć jakiś dodatkowy urok. Atutem "Trylogii" jest zarówno ciekawa akcja, barwne postaci, jak i mistrzowska konstrukcja dzieła, gdzie sceny patetyczne sąsiadują, dla rozładowania napięcia, ze scenkami humorystycznymi.
Sienkiewicz nie bał się podkolorować historię w ten sposób, aby dzielność, szlachetność, poświęcenie bohaterów - oczywiście głównie Polaków, choć mamy też tego kota-Szkota, który stał się wzorem patrioty polskiego - była widoczna jak na dłoni.
Kłamał? ...
Oczywiście, że nie. Koloryzował - po to, by Polska wydawała się atrakcyją panną, dla której warto się bić (Prawda, jaka różnica z (...), co Polskę przyrównują do brzydkiej panny? ...). I to działalo! Jeszcze do niedawna chłopcy dyskutowali, czy wolą być Skrzetuskim czy Kmicicem ...
Niestety, żyjemy w czasach schyłkowych, zdegenerowanych. Nie mamy pisarza, który potrafiłby wzbudzić w Polakach miłość do ojczyzny - co najwyżej nagryzmoli o "czasie wrzeszczących staruszków).
A zamiast pięknych, dzielnych, szlachetnych postaci, pełnych poświęcenia dla ojczyzny, mamy ... Idę.
(Tu dygresja dla Awojta, "prawicowego" blogera", który scenę zamordowania Żydów przez Polaków przyrównuje do brytyjskiego "Gandiego": po prostu nie ma takiego porównania. Brytyjczyków nikt nie kojarz z "wrodzonym antysemityzmem" czy "brytyjskimi obozami zagłady". Pozycja Wielkiej Brytanii jest silna, a Polski - słaba. Kino brytyjskie, mające o wiele większy zasięg i renomę niż polskie, wydało setki, jeśli nie tysiące, filmów gloryfikujących W.B. "Gandi" to maleńki kamyczek do ogródka Angoli; Ida - to strrzał w polskie plecy).
Osiejuk słusznie napisał, że polska kinematografia ma w swoim dorobku filmy, które mogłyby być docenione na świecie. Wielce wymownym jest fakt, że pierwszego polskiego Oskara dostał film o wymowie antypolskiej. Oczywiście, wzmacnia to narrację tych ośrodków, które winę za II wojnę od lat pracowicie przerzucają z Niemców i Rosjan na Polaków-żydożerców.
Nie, ja z "Idy" dumna nie jestem. Dumny jest z pewnością reżyser - tyle, że Stanisław August Poniatowski też był dumny. I był mecenasem artystów.
34 Comments
Do legendy przeszłą obrona
23 February, 2015 - 19:16
http://eurofresh.se/manuskrypty/kordecki/
:)
Jak to się ma do "Potopu", widać gołym okiem. I co? I bardzo dobrze, ze Sienkiewicz "Potop" napisał. A "Idy" nie zamierzam oglądać, po co mam się irytować niepotrzebnie. :)
PS. Chyba nastąpiła mała czasowa "kolizja moderacyjna" i podmieniłem ilustrację. Jeśli to ilustracja Autorki serdecznie przepraszam, jeśli wstawiałktoś z Redakcji, zdaję się na decyzję moderatora - który wybrać. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max'ie
23 February, 2015 - 22:40
Sienkiewicz przesadził? No przesadził!
Ale nie on jeden. W drugą stronę też sporo przesady można spotkać.
@ro
23 February, 2015 - 22:46
W końcu listopada Szwedzi otrzymali posiłki w postaci 600 ludzi i 3 armat. Wystosowano kolejne żądanie kapitulacji, które tak jak poprzednie zostało odrzucone przez przeora Kordeckiego. Informacje o niezadowoleniu wojsk polskich w służbie szwedzkiej, które przekazał obrońcom przysłany nieopatrznie przez Szwedów podstoli rawski Piotr Śladkowski, wzmocniły wolę obrony klasztoru. Paulini wpuszczali na nabożeństwa Polaków, których oddziały znajdowały się przy Szwedach, lecz nie brały bezpośredniego udziału w oblężeniu (poza pracami pomocniczymi). Jednym z żołnierzy służących w polskich chorągwiach był Tatar, który ostrzegł obrońców, by nie poddawali "świętej twierdzy ludziom plugawym i wiarołomnym".
Twierdza znajdowała się pod ostrzałem, jednak lekkie działa jakimi dysponowali Szwedzi nie mogły zaszkodzić oblężonym. Dopiero 11 grudnia dotarła pod Jasną Górę artyleria oblężnicza, która dawała oblegającym możliwość zburzenia murów klasztornych. Składały się na nią dwie wielkie półkartauny 24-funtowe i cztery ćwierćkartauny 12-funtowe wraz z którymi przybyły 2 kompanie (200 zaciężnej piechoty niemieckiej) z polskiego regimentu pułkownika Fromholda Wolffa, które przeszły na służbę szwedzką. Po przybyciu ciężkich dział wzrosła intensywność bombardowania twierdzy, jednak z powodu braku amunicji Szwedzi musieli przerwać ostrzał. Podczas ostrzału zniszczono częściowo mury od strony północnej i w rejonie bastionu św. Trójcy. Mimo tego okres wymiany ogniowej nie był dla Szwedów zbyt korzystny, gdyż artyleria klasztorna zadała oblegającym duże straty. Twardy i skuteczny opór twierdzy zdumiewał przyzwyczajonych dotąd do łatwych sukcesów najeźdźców.
Maksymalny stan liczebny, jaki osiągnęła armia oblężnicza, wyniósł 17 dział i około 3200 żołnierzy (w tym 2400 zaciężnych żołnierzy niemieckich oraz 800 polskiej jazdy jeszcze lojalnej wobec króla szwedzkiego).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Obl%C4%99%C5%BCenie_Jasnej_G%C3%B3ry
3200 żołnierzy szwedzkich (w tym 800 polskiej szlachty) wobec 160 żołnierzy, 50 puszkarzy, 20 szlachciców i 70 zakonników po stronie polskiej.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Wśród polskich żołnierzy
24 February, 2015 - 00:07
wspomagających Szwedów podczas oblężenia Jasnej Góry znajdował się pewien szlachcic... Jan Sobieski mu było...
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Tak, aczkolwiek zwracam uwagę
24 February, 2015 - 00:15
Naprawdę, nie jest moim celem demontowanie mitu o obronie Częstochowy - to bardzo pożyteczny mit, napisałem komentarz z rozpędu, na zasadzie ciekawostki.
Ale, dobrze, parę mniej znanych faktów:
- oblegająca armia liczyła początkowo około tysiąca żołnierzy, w tym 600 Polaków- co za tym idzie, brakowało piechoty (polska jazda) - wtret, znowu relacje się różnią, niektórzy mówia o tylko 100 (stu) piechurach w armii szwedzkiej. To był zagon.
- obrońcy mieli 250 nieźle przeszkolonych obrónców (w tym zakonników, to akurat prawda) i 20 (czasem nawet 30, szacunki historyków się rożnią) dział, jenerał Mueller miał początkowo dział 8 (ta akurat liczba wszędzie potwierdzana: osiem);
- podesłane potem Szwedom większe armaty były to tzw. półkartusze (sztuk: dwie), na szczęście dla nas brakowało im amunicji, a jedna z nich, jak wspomniałem, uległa samoistnej dezintegracji (bez Kmicica :D);
- "Nowa Gigantomachia" Augustyna Kordeckiego powstała kilka lat później (a na niej bazuje mit), w międzyczasie miały miejsce też "śluby lwowskie" Jana Kazimierza, skądinad przez Sienkiewicza opisane. Ani się tam o Częstochowie Jan Kazimierz nie zająknął. Znamienne;
- obrona, to prawda, zorganizowana była świetnie. Mueller nie dostał formalnie rozkazu opanowania klasztoru, dostał rozkaz zajęcia miasta. Ale też, w zaistniałych warunkach, heroizm był zbędny - Szwedzi szans nie mieli. Jeśli - też z "Potopu" - pamiętamy opis "oblężenia" Zamościa przez Karola Gustawa ( Zagłoby Niderlandy i świnia na rynku zabita odłamkiem "granatu"), to pod Częstochową Szwedzi mieli podobne szanse - jak na wzięcie Zamościa;
- słynna salwe-gwardia, wystawiona przez Arvida Wittenberga, kilkukrotnie powracająca w "Potopie" - była nagrodą za akt formalnej submisji, poddania się panowaniu Karola Gustawa. Siódmego listpada 1655 roku salwe-gwardia zostałą podpisana - ale i tak Szwedzi pojawili się pod Jasną Górą 11 dni później. Co do wspomnianej submisji, na początku XX wieku światło dzienne ujrzały materiały z archiwów szwedzkich, zacytuję: Napisane 21.11.1655, już po rozpoczęciu oblężenia, przez przeora Augustyna Kordeckego.
- Obraz Matki Boskiej był w czasie oblężenia w Mochowiu, kawałek dalej, na Śląsku, nie było go w klasztorze - został wywieziony w nocy 7/8 listopada, przez ojca Teofila Bronowskiego - na wszelki wypadek;
- Opisane przez Sienkiewicza "wycieczki" obronców Klasztoru to fakt - była przynajmniej jedna, może dwie. Sukces, efektywne. Ale oblężnicza codzienność wyglądałą tak, że artyleria klasztorna zdecydowanie górowała siłą ognia nad oblegającymi.
przepraszam...:(
pozdrawiam :)
PS. Na wypadek pytań czy wątpliwości (gdyby) - sięgnę na poważnie do źródeł. Tutaj pisałem z pamięci, cokolwiek się posiłkując internetem (nie jestem specjalistą od "potopu"), sprawdzałem czy dobrze pamiętam. :) Te listopadowe i grudniowe daty zimy 1655 - przyznaję, "oszukiwałem". :) Dat dziennych na pamięć nie znam.
Ale Sienkiewicz dobrą powieść napisał, mądrą powieść napisał, i pożyteczną powieść napisał. Prawda?
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max,
24 February, 2015 - 00:44
A list do króla Szwecji? Ksiądz Kordecki liczył na to, że uda się uniknąć oblężenia i walk, że Szwedzi po zdobyciu Częstochowy dadzą spokój klasztorowi. Pokazał, że dopóki można, należy paktować, a gdy trzeba, zbrojnie stawić skuteczny opór.
A tak już dodatkowo, wierzę, że w tej obronie pomagała Boża interwencja. Obrazu (oryginału wprawdzie, ale ludzką ręką malowanego) nie było, ale Najświętszy Sakrament i owszem.
Poza osobistą wiarą w nadprzyrodzoną interwencję, sukces obrony klasztoru zawsze można tłumaczyć wysokim morale płynącym z wiary wśród obrońców.
Święta prawda, Sienkiewicz napisał był powieść dobrą, mądrą i pożyteczną!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Kocie, można się trzymać
24 February, 2015 - 10:31
A Kordecki? O ile można go z zarzutu zdrady poniekąd rozgrzeszyć, o tyle spłodzenie w 1658 "Nowej gigantomachii". gdzie bezwstydnie wychwala swoją własną osobę, przypisując sobie szereg nieprawdziwych zasług - to zupełnie inna sprawa. Nieładna sprawa.
Wśród Polaków pokutuje pogląd, że na Sienkiewiczu można się uczyć historii. Nie do końca. :)
Z mitem, co prawda, nie wygramy, ale warto też wiedzieć, jak było. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
24 February, 2015 - 10:46
"Nie żądaj jednak, Chris, bym uczynił to samo z krasnoludkami — te znalazły się w moim muzeum — i z bajką w ogóle. Nie potrafiłbym żyć bez tego magicznego zwierciadła, które odbija moje wnętrze, bez tego urlopu od rzeczywistości, bez tej archaicznej religii dzieciństwa, która jak każda religia łączy w sobie mity i symbole, rytuały i ceremonie, ufność, proroctwo i obietnicę, i która odwołuje się do określonych stanów psychicznych, żądając wiary w istnienie istot nadludzkich. A cóż to są istoty nadludzkie? To są ludzkie tęsknoty obleczone w ich istnienie. Krasnoludki i bogowie na równi. Zrozum, Chris, tylu rzeczy trzeba, by wytrzymać na tym świecie, który jest nie do wytrzymania. Wielu ludziom trzeba bajek i zaświatów i ja jestem wśród nich. Tak właśnie poszukuje się wolności."
Łysiak "MW"
Max,
24 February, 2015 - 11:24
List nie był wiernopoddańczym naśladowaniem szlachty czy magnaterii. Ks. Kordecki chciał, o ile to mozliwe uniknąć walki, gdyż wiąże się z ofiarami wśród walczących. Gdy jednak okazało się, że tej walki nie da się uniknać, podjął ją. Gdyby wpuścił Szwedów, klasztor mógł zostać splądrowany i sprofanowany.
A co do przypisywania sobie zasług i to nieprawdziwych, hmm, był przeorem, a w klasztorach, gdzie ślubuje się posłuszeństwo to przeor jest ostateczną instancją, on więc dowodził obroną. Poza tym najczęściej o decyzjach mówi w liczbie mnogiej, że ojcowie ustalili, napisali..... często podkreśla odwagę i poświęcenie żołnierzy, w pewnym momencie wspomina o swoim strachu, gdy załoga mówiła o poddaniu się i .... najważniejsze, sukces przypisuje nie sobie, ale nadprzyrodzonej interwencji, siebie widząc jedynie jako wykonawcę woli Boga.
Warto poczytać tekst:
http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=40663
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Niestety, Szary Kocie, ale
24 February, 2015 - 13:33
Nie idzie o "naśladowanie". Po prostu, podobnie jak szlachta i magnateria, "wybrał sobie" innego władcę, a uczynił to już w październiku 1655 roku. Jak pisałem, oceniać ten krok można różnie, niemniej jego dobrowolność pozostaje faktem. Dopiero kiedy liberalne pomysły Arvida Wittenberga na "zarządzanie" Polską zostały brutalnie zweryfikowane przez szwedzką soldateskę - Polacy się "obudzili". Wszyscy wiedzą o Sobieskim (sięgając do narodowych panteonów), ale czy ktoś pamięta, że bliski przejścia na stronę Karola Gustawa był także Czarniecki? :)
"Nową gigantomachię" czytałem, już jakieś 20 lat temu, nie wypowiadałbym się na temat tego, hm, dzieła - nie znając treści. :)
Co do wspomnianego wcześniej Obrazu (któy Sienkiewicz "pozostawił" w klasztorze) - warto wiedzieć, iż w XVII wieku kult Matki Boskiej Częstochowskiej miał charakter zdecydowanie, powiedzmy, elitarny. Szlachta mieszczanie i chłopi chodzili, owszem, na pielgrzymki, ale do cudownych obrazów w najbliższych sobie miejscowościach. Dopiero począwszy od XIX wieku, a niemały tu wpływ polskich pisarzy i poetów, Częstochowa stała się znanym nam "centrum".
pozdrawiam :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Widzisz Maksie,
24 February, 2015 - 14:12
A duchowo z pewnością wspierał. Dziś jedni mogą wierzyć, że Bóg pomagał obrońcom, inni mogą zakładać, że była to wyłącznie ludzka działalność, jedno jednak musimy założyć: obrońcy, także świeccy, żołnierze, święcie wierzyli, że Bóg nad nimi czuwa, stąd bardzo wzmacniały ich morale modlitwy, procesje po wałach....
Nawet nie śmiałabym (!) założyć, że piszesz o dziele, którego nie czytałeś. Ja kiedyś, dawno, w czasie studiów też przeczytałam, jednak jak sam wiesz, jestem historykiem niepraktykującym ;), a pamięć mam doskonałą, ale dość krótką, więc na wszelki wypadek, żeby nie napisać bzdur, sięgnęłam znowu.
Moja ocena listu się nie zmienia, uważam, że była to próba uniknięcia walki. Gdy się nie powiodła, nie poddał klasztoru, choć przecież mógł uzyskać gwarancje nietykalności, ale podjął walkę.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kocie, Max'ie
24 February, 2015 - 18:57
I jeszcze jedno
24 February, 2015 - 19:39
Owszem, był Jan Kazimierz prezydentem I RP, ale uważał się też za króla Szwecji. I nie u wszystkich elektorów budził zachwyt, co znalazło najpierw oddźwięk pod Ujściem i w Kiejdanach, a dziesięć lat później - w "roku szatana" pod Mątwami.
Stąd też obecność Polaków w obozie szwedzkim, choć godna potępienia, to nie aż tak bardzo (Jonathanie) sensacyjna.
No wyobraźmy sobie, że K. ogłasza się teraz prezydentem Czech, a Czesi w "podzięce" (i rewanżu za Kłodzko i 68) robią nam powtórkę z roku 1300...
Ot, dylemat! Po której stronie się opowiedzieć? Zwłaszcza, że taki Zagłoba, który choć dał kreskę Władysławowi, to mimo wszystko Janowi K. przysięgał (Sobieski też). A my BK nie...
Żeby jeszcze bardziej zagmatwać, to Zeman* obiecuje wymianę składu PKW, kamery internetowe w lokalach i urny z pleksi (oraz dwukrotne przeliczenie głosów tam, gdzie PSL będzie miało wynik dwucyfrowy).
* Wyrazy szacunku dla pana Z. (choć to lewak) za Jego list do władz Ukrainy, wyrażający sprzeciw wobec kultu Bandery.
Niezupełnie ro,
24 February, 2015 - 19:57
To nie wojna między Janem II kazimierzem a Karolem Gustawem, lecz wojna sukcesyjna między dwiema liniami Wazów - zdetronizowaną i detronizującą.
Twoja analogia z Zemanem chybiona - Milos Zeman nie ma prawa do sukcesji żyrandola, nie stoi za nim wola Boga, od którego pochodzi władza królewska. A vox populi nigdy nie równa się voci Dei... Monarchia to ustrój, demokracja to atrapa, fikcja, opium dla ludu...
A hołd pod Ujściem czy kiejdański był nieprawny, bo nie został poprzedzony abdykacją, detronizacją lub śmiercią aktualnie panującego. Zdrada to zdrada, jakkolwiek ja nazwiemy. I nie ma nic do rzeczy, że Jan Kazimierz był fatalnym królem i słabym człowiekiem. Był bowiem pomazańcem...
O co chodzi z rokiem 1300? Wacław II miał prawo do polskiej korony i tyle... Gorzej jakby Czesi chcieli zrobić powtórke z roku 1038...
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Niezupełnie, Jonathanie
24 February, 2015 - 21:18
Nie zakładałem, że Zeman sięgałby po żyrandol, tylko że BK w mądrości swojej ogłosiłby się gajowym wszystkich Hradczan. Tak jak Karol G. nie rościł sobie pretensji do Sukiennic. Było akurat na odwrót.
W ręce Zemana (oczywiście fantazjując) włożyłem zaczyn do naprawy Rzeczpospolitej - po cudach ktore nas dotykają od jakiegoś czasu. Nota bene po okupacji czeskiej (choć się nie będę upierał z tą sukcesją) Wacława została w Polsce jedna trwała rzecz: urząd starosty.
NIc nie poradzę na to, że za ostatniego króla Polski, a raczej królową, uważam Jadwigę. Jojgałła (czy jak mu tam) nie był żadnym pomazańcem, tylko załatwił sobie fuchę przez łóżko (nie urodził się królem, a nawet księciem w rozumieniu naszego kręgu kulturowego; nie wiem czy byłbyś skłonny uznać pomazańcem księcia - męża królowej, gdyby posługiwał się swahili, albo był synem mandaryna). Tę fuchę odziedziczyli po Jagielle (ale nie po Jadwidze przecież!) jego następcy.
Gdyby jeszcze Jagiellonowie byli z Jadwigi! Ale to było tak jak w kryminałach, albo w mydlanych serialach: typek się wżenia w majątek (i ród z wielopokoleniową tradycją), żona umiera młodo, a on się żeni drugi (i trzeci) raz i wprowadza do pałacu swoją progeniturę, tudzież kuzynostwo.
Potem było jeszcze gorzej: wybory na stanowisko króla - sam zresztą niechcący zauważyłeś, że demokracja to "opium dla ludu". W tamtych przypadkach ludu szlacheckiego, co niczego nie zmienia.
Żeby nie było: nie jestem (aż takim) wrogiem demokracji, Batory to był udany zakup. I pewnie dlatego, jak ten stary łgarz Fama głosi, zaszkodził mu grodzki obiad, ale prawdziwy szacunek mam tylko do Rzeczpospolitych parzystych.
Jakoś tak mam.
Na odwrót ro? Sukiennice
24 February, 2015 - 22:11
I znów motasz ciut, ciut - Jadwiga była królem oczywiscie. Polska nie znała instytucji królowej - chyba, że małżonki króla bez żadnych prerogatyw. Tron Jogajle przekazała Jadwiga (miała do tego prawo jako król), potem (po śmierci Jadwigi) potwierdziła to Rada Królewska, onaż równiez zgodziła się na dziedziczenie tronu w rodzie - pod warunkiem zgody rycerstwa. Stąd de facto monarchia elekcyjna w Koronie zaczęła się od Jagiełły. Po śmierci Zygmunta "Dojutrka" Augusta elekcja stała się wolną.
Oczywiście, że Jagiełło pochodził z uznanego rodu królewskiego - od Giedymina. Coś pomyliłeś.
Twierdzenie, że demokracja to opium dla ludu wypowiedziałerm jak najbardziej chcący (wiem lepiej co chciałem napisać, uwierz) - nie cierpię tej formy ustrojowej, zwłaszcza w jej obecnym wynaturzeniu.
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Oj!
24 February, 2015 - 22:44
Ani Sukiennice Karola, ani Karol Sukiennic - nie udawaj, że nie rozumiesz, co piszę. To "polski Dariusz" rościł sobie pretensje do tronu "szwedzkiego Aleksandra", co wraz z rogami Radziejowskiego było znakomitym trzeciorządnym pretekstem do napisania II części Trylogii.
Między rokiem 1648 (pokój
24 February, 2015 - 23:18
A że Rzeczpospolita, do której dotąd żywili respekt, miała poważne kłopoty (Chmielnicki + Moskale) - była oczywistym celem. Moment sprzyjał.
Jan Kazimierz był, oczywiście, monarchą fatalnym, to prawda z pretensjami do tytułu króla Szwedów, Gotów i Wandalów, a i afera z podkanclerzym nie pomogła. Tym niemniej możliwe, że wojna i tak by wybuchła, bez podkładu w postaci: "konflikt tytularno/wewnątrz-dynastyczny".
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Rozejm międzyS
24 February, 2015 - 23:45
Wiarołomstwo, ot co. Ze strony Szwedów oczywiście. Drugim ewentualnym celem ataku była Moskwa - ale ona wydała się Karolusowi nazbyt silna.
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Jak nie pamiętam dobrze
25 February, 2015 - 01:02
heir (ang.) - spadkobierca
Heriditatis - dziedziczne?
Mógłbym, oczywiście, sprawdzić w dowolnym słowniku onlinbe, ale tak zabawniej. ;)
Rzeczywiście - bolesne i jatrzące. ;)
Oczywiście, że wiarołomstwo. Którego należało się spodziewać. No, ale jak się po drabinach za paniami z dworu (i, podobno nie tylko z dworu) łaziło, czasu nie stało. Nie, nie mam litości dla naszego dwojga imion monarchy. Dla drugiego dwojga imion, który mi własnie przyszedł do głowy, też nie. Trzeci się przynajmniej starał, na tych opuchniętych nogach, do końca, dla dynastii, dzielny człowiek ;). Przydomków śerdniowiecznych nie uwzględniam. :) Kogoś pominąłem?
Sabaton... przesympatyczni chłopcy. Może i nie najwyzsza pólka, ale dalej bardzo przyzwoita, a kiedy pierwszy raz usłyszałem "40:1" zgłupiałem, dosłownie. To tak można? O Polakach? I to Szwedzi - a my skazani jesteśmy na Kaziki, Kukizy, Masłowskie i Behemothy. Muzycznie gorzej niz średnio (każde wymienione w swoim gatunku nie za bardzo), a patriotyczne polskie kawałki piszą Szwedzi. Podobnie Sabaton ujął mnie "Uprising", o Powstaniu Warszawskim.
Niestety, troszkę są powtarzalni, i jeśli słyszało się kilka utworów, słyszało się wszystkie. Chyba trzeba naprawdę lubić, żeby przy dłuższym słuchaniu nie raziło podobieństwo riffów, pomysłów, itp. Ale że sam mam swoje fascynacje i niektórych rzeczy słuchać mogę bez końca i bez końca bezkrytycznie, to lepiej zakończę śliski wątek. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Nie, naprawdę nie
24 February, 2015 - 23:24
Be careful what you wish for, cause it may come true.
OK Pojadę Rymanowskim...
25 February, 2015 - 10:22
Karol Gustaw nie miał pretensji do polskiej korony, a Jan Kazimierz miał do szwedzkiej!
Słuszne czy nie słuszne*, ale to była jego sprawa, a nie nasza!
Tak, wiem, podłoże każdej wojny (z wyjątkiem Wojny Futbolowej) zawsze było i jest ekonomiczne.
Ale pretekst też potrafi wkurzać.
*Czy był jakiś tytuł w Europie, a pewnie i w Ameryce, do którego JKW nie miał pretensji, od stanowiska wicekróla Portugalii począwszy?
@ro
25 February, 2015 - 10:25
Polficu
25 February, 2015 - 13:40
Jedź ro
25 February, 2015 - 20:38
Fakty:
1.Między 1596 a 1609 stolica Królestwa - i całej Rzeczypospolitej - przeniesiona zostaje z Krakowa do Warszawy. Kraków pozostaje miejscem koronacji i pogrzebów królewskich (katedra) oraz homagiów (rynek). Wspomniany prze Ciebie zamek wawelski nie ma żadnego znaczenia w systemie władzy i konstytuujących ją symboli.
2. Jesienią 1655 Karol Gustaw zma w swoim ręku wszystkie sedes Regni principales - Warszawę zdobywa, już 8 IX, Kraków zaś poddaje mu Czarniecki 17 X. Wszystkie - z wyjątkiem Lwowa.
3. Czemu Karol Gustaw nie koronuje się na króla Rzeczypospolitej, skoro ma jatki warszawskie, wileńskie sklepy korzenne, poznańskie spichrze i kramy sukienne krakowskie? Ano dlatego, że musi zmusić polskiego Dariusza do abdykacji, o czym napisałem Ci wyżej. To nie zapędy krajoznawcze zmuszają szwedzkiego Aleksandra do pogoni za polskim orłem - lecz konieczność.
4. Ponieważ nie udaje sie zmusić Jana Kazimierza do abdykacji, pozostaje Karolusowi jedno - rozbiór Polski. Dlatego podpisuje w Radnot (6 XII 1656) traktat z Jerzym Rakoczym przewidujący podział Rzplitej między szwecję, Siedmiogród, Brandenburgię, Bogusława Radziwiłła i Bohdana Chmielnickiego.
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Jonathanie
25 February, 2015 - 20:57
Jeżeli twierdzisz, że pretekstem do wojny były pretensje Karola Gustawa do polskiego tronu, a nie Jana Kazimierza do szwedzkiego, to pozostań przy swoim zdaniu.
Pozdrawiam
Rzeczywiście, skoro
25 February, 2015 - 21:42
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Muszę przyznać
26 February, 2015 - 00:06
Bo to Ty nie czytasz, tego co ja piszę, tylko zawzięcie polemizujesz z tym, co Ci się wydaje, że powinienem był napisać (żeby Cię usatysfakcjonować?).
Chichot historii Max bywa
24 February, 2015 - 19:13
Lastbut not least - podziwiam Twoją Max wiedzę historyczną, zwłaszcza zadziwiającą, że innego jesteś wykształcenia :)))
Be careful what you wish for, cause it may come true.
A to bardzo ciekawe,
24 February, 2015 - 20:54
Właśnie dlatego, że historykiem nie jestem - mogę pozwolić sobie na pewien luksus: nie muszę znać całokształtu. :) Pewne wycinki mam troszkę lepiej przyswojone tudzież przestudiowane: okresy, państwa, biografie... Przywilej amatora. :)
Tak się złożyło, że kiedyś zajmowałem się awanturami okołopotopowymi, podobnie jak kwestią wiarygodności historycznej Sienkiewicza (któy wielkim pisarzem, tak czy inaczej, był). O ile pamietam byłęm w krakowskiej Jagiellonce zupełnie po co innego, a w ręce wpadła mi książka niegdyś słynnego Olgierda Górki, naczelnego odbrązowiacza sienkiewiczowskiej interpretacji historii. Coż, złośliwi mówią o nim, że jedyne co pozostało wartościowe w jego pracach, to szacunki liczbowe dotyczace liczebności ord tatarskich... ;)
To chyba nie do końca prawda. :)
Ale od niego się zaczęło, potem, żeby dowiedzieć się więcej, sięgnąłem i do przedstawicieli szkoły pro-sienkiewiczowskiej, poczynając od Kubali, wreszcie dotarłem do historyków mniej drastycznych w sądach, jak Kersten. On zresztą nie żyje już jakieś 30 lat, a dyskusje o Jasnej Górze wciąż trwają...
Plus teksty źródłowe, co prawda w Szwecji nie, ale tu i ówdzie można coś wyszperać. A już w dobie internetu... :)
Dorzucę na zakończenie bardzo miłej rozmowy (mam nadzieję, że mi Gospodyni bloga wybaczy "uprowadzenie" wątku (i to nie z seraju, bynajmniej) jeszcze jedną anegdotyczną wręcz ciekawostkę, niemniej prawdziwą.
We wrześniu 1665 wojska Jana Kazimierza haniebnie oberwały w tzw, bitwie pod Częstochową, stoczonej z rokoszanami Lubomirskiego. Efektem ubocznym było, że król rozkazał obsadzić twierdzę na Jasnej Górze swoimi oddziałami. Czemu? Bo w kluczowym momencie wosjka rokoszan były w zasięgu dział klasztornych. A paulini ani buntowników nie ostrzelali, ani uciekających Litwinów Połubińskiego nie przygarnęli ("Bramy trzymajcie zamknięte!") ani żadnej innej pomocy tępionym bez litości "królewskim" nie okazali. I tego już było dla Jasia-Kazia za dużo...
pozdrawiam :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@autorka
23 February, 2015 - 19:57
Ale bez przesady
24 February, 2015 - 20:03
I to jest Maxie majstersztyk - z obrony kurnika zrobić nową gigantomachię :))
Be careful what you wish for, cause it may come true.
Próbka:
24 February, 2015 - 17:34
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Autorko, piszesz...
24 February, 2015 - 01:40
Trochę sprawiedliwej oceny by się przydało. "Żywina" akurat całkiem nieźle spełnia te wymagania, bo pokazując nędze współczesności, dokumentuje przemianę bohatera powieści, który sam na sobie odkrywa wartość bycia Polakiem.
Waldemar Żyszkiewicz