Imperium zabójców

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Jurija Felsztinskiego znamy przede wszystkim z napisanej wspólnie z Aleksandrem Litwinienką książki „Wysadzić Rosję”, opisującej role służb w zamachach terrorystycznych, jakie w swoim czasie miały miejsce w całej Rosji, a w konsekwencji – w wybuchu wojny w Czeczenii. Litwinienko został wkrótce potem zamordowany. Felsztinski tymczasem, tym razem wspólnie z Władimirem Pribyłowskim napisał kolejną książkę – „Korporację zabójców”.

Pierwsza część tego dzieła na swój sposób przypomina nasze „resortowe dzieci”. Poznajemy w niej historie Władimira Putina, jego karierę w Petersburgu i początki postsowieckiego, mafijnego kapitalizmu. Obserwujemy też tarcia pomiędzy frakcjami w służbach, początki „komercyjnego” rynku medialnego, „prywatyzację” kolejnych sfer sowieckiej gospodarki i właściwie wszystkiego. Skala nadużyć, patologii, infiltracji przez służby jest trudna do wyobrażenia nawet dla czytelnika, dla którego tematyka ta nie jest obca. Modelowa jest tu historia przekrętu, jakim była wymiana licznych dóbr i produktów, w zamian za żywnośc dla borykającego się z kryzysem Leningradu. Co miało zostać przekazane, przekazano, oczywiście po wziętym z sufitu przeliczniku, co miało natomiast do miasta trafic, nigdy się w nim nie znalazło. Konsekwencji wobec nikogo również nie wyciągnięto. W samym centrum operacji stał oczywiście późniejszy prezydent Rosji. Wspierany wówczas przez niego „demokrata” Sobczak nie był jednak o wiele lepszy. Uczciwych zbyt wielu tam nie było, jeśli zaś byli, kończyli źle.

To ciągle jeszcze nic. Nawet obszerna (może nawet zbyt obszerna, zwłaszcza, że mamy jeszcze poświęcony tej sprawie aneks) historia fałszerstw wyborczych wraz z opisem przykładów i poszczególnych technik to tak naprawdę nic – choć znów wszystko, co znamy z Polski trzeba pomnożyć przez 100. Sądowe blokowanie kandydatów, mogących zagrozić faworytom władz, dosypywanie głosów, zamienianie głosów na poszczególnych kandydatów, pompowanie frekwencji, wreszcie – nieznana u nas oficjalna możliwość oddania głosów „przeciwko wszystkim”, która czasem jest ostatnim aktem rozpaczy oszukanych kandydatów i ich wyborców, częściej jednak służy jako rezerwuar, z którego dodaje się jednemu z kandydatów, bądź dosypuje do puli głosów nieważnych. Myślę, że tę część na pamięć znać powinni wszyscy nasi wolontariusze, pilnujący przebiegu polskich wyborów. To obraz bardzo ponury, bardzo przygnębiający, wręcz beznadziejny. Jak napisałem wcześniej, to wciąż nie jest najgorsze.

Najstraszniejsza jest w tej opowieści historia politycznych mordów, prawie zawsze za pomocą trucizn, przeprowadzanych przez komunistyczne i postkomunistyczne służby, od czasów Lenina, do dziś. Sam Lenin, Trocki, prawie wszyscy kolejni szefowie służb, opozycjoniści, dziennikarze, Litwinienko… i wreszcie, już po napisaniu książki, prawdopodobnie również sam Pribyłowski. Nasz seryjny samobójca to jakiś początkujący harcerz przy rosyjskim koledze. Zgroza.

Warto tę książkę przeczytać, bardziej dla faktów i historii, niż analiz i prognoz, których jest tu zresztą bardzo mało i które się zupełnie nie sprawdziły. A jak bardzo przewidywania autorów rozminęły się z rzeczywistością – kto przeczyta ich rozważania o losie Putina po drugiej kadencji (książka nie obejmuje czasów Miedwiediewa i „drugiego” Putina, stad znajdziemy w niej opis próby otrucia Juszczenki, nie pojawi się już, a szkoda, Smoleńsk), ten będzie wiedział.

To bardzo ciężka, przygnębiająca lektura (od pewnego momentu, początkowo bowiem jawi się gęstą literatura sensacyjną) Jednak pokazuje nam, że, na szczęście, naszym rządzącym jawnie i w ukryciu, zabrakło umiejętności i determinacji kolegów z sowieckich uczelni i służb. I chwała Bogu.

Jurij Felsztinski, Władimir Pribyłowski,  Korporacja zabójców, Fronda 2016
 
 
 
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>