Jak przetrwać upadek cywilizacji?

 |  Written by Lech 'Losek' Mucha  |  1
W historii ludzkości wielokrotnie dochodziło do zmian, które odwracały porządek rzeczy do góry nogami. Procesy zmiatające całe cywilizacje miały kilka wspólnych cech. Były nieodwracalne. Miały różne przyczyny, zależne i niezależne od ludzi i społeczeństw, których dotyczyły, ale przede wszystkich były dla zwykłych ludzi trudne do przewidzenia. Zanim stały się oczywiste i zanim było już za późno - nie na ich powstrzymanie - ale na przygotowanie się do nich -  widziane były tylko przez nielicznych.
Wszystko wskazuje na to, że stoimy u progu takiej zmiany. Cywilizacja europejska podlega na naszych oczach takim naciskom, że poważnie obawiam się, czy istnieje jakakolwiek szansa na jej przetrwanie w takim kształcie w jakim ją znamy i do której się przyzwyczailiśmy.
W obliczu tych zmian, bardzo ważne jest, byśmy nie zaprzepaścili tego, co stanowi naszą, polską szansę na przetrwanie w zmieniającej się sytuacji - z jak najmniejszą liczbą ofiar.
Jakie różnice pomiędzy nami, a państwami Europy Zachodniej działają na naszą korzyść?
Według mnie są co najmniej cztery takie istotne różnice.
 
Pierwszą z nich jest nasze - relatywne - ubóstwo w stosunku do bogatych krajów, jak Niemcy, Francja, czy kraje skandynawskie. Jednym z powodów, dla których nie ciągnie do nas masa imigrantów, jest niski socjal. Zasiłki dla bezrobotnych, dodatki na dzieci, "darmowe" mieszkanie, wszystko to w Polsce nie jest tak obfite, jak u naszych zachodnich sąsiadów. Oczywiście mówiąc o tym, byśmy nie zaprzepaścili szansy na przetrwanie, nie myślę namawiać rodaków, by dobrowolnie wyrzekli się dobrobytu, a tylko, byśmy zadbali o to, by owoce tego przyszłego dobrobytu trafiały do kieszeni naszych dzieci. Nie od rzeczy będzie chyba przyglądnąć się pod tym kątem zamiarom premiera Wielkiej Brytanii, Davida Camerona. Oczywiście rozumiem, że projekty Camerona, zakładające ograniczenie dostępu do środków socjalnych dla  przyjezdnych, godzą w Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, ale nie znaczy to, że nie można - w wypadku ich powodzenia - zastosować podobnych rozwiązań na naszym gruncie.
 
Drugą różnicą, która możemy wykorzystać jest to, że jesteśmy społeczeństwem jednolitym etnicznie.  
W związku z tym omija nas wiele problemów. Europa wierzy - pomimo ewidentnych porażek - w możliwość pokojowego współistnienia różnych kultur, które bardzo często żyją według sprzecznych ze sobą zasad. Trzeba koniecznie wykorzystać fakt naszej monoetniczności, nie wolno nam dać sobie wmówić, że jest ona czymś dziwnym, rzadkim a przede wszystkim niepożądanym. Jest wręcz przeciwnie. To jest nasza zaleta i nasza szansa. Ale żeby ją wykorzystać, musimy koniecznie  zrobić wszystko, by tak zostało. Naszym obowiązkiem jest również uświadamianie i wzmacnianie w społeczeństwie świadomości tego, że tylko w jedności siła.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki powiedział niedawno: 
"Patriotyzm to uczucie, którym kochamy naszych bliskich, ale nie nienawidząc innych. Patriotyzm zdrowy i normalny to taki, w którym człowiek kocha swoją rodzinę, ale przenosi tę miłość szerzej. Nacjonalizm jest przeciwieństwem: kochaniem swoich, przy nienawiści do obcych. Ci ludzie powołują się na słowa "Bóg, honor, ojczyzna", lżąc te hasła. W nacjonalizmie te słowa zamienione są w bluźnierstwo, bo obcego, z innej nacji, próbuje tratować jako niewolnika. To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem"
Szanowni czytelnicy!
Rzadko, wyjątkowo rzadko zdarza mi się diametralnie różnić w swoich opiniach od hierarchy Kościoła Katolickiego. Nie mam pojęcia skąd arcybiskup Gądecki wyciągnął swoje definicje dotyczące nacjonalizmu. A już na ironię zakrawa fakt, że powiedział to na  spotkaniu polsko-żydowskim, którego myślą przewodnią były słowa z Księgi Wyjścia „Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej” (Wj 22,20).
Jest zasadnicza różnica, jest cała przepaść ogromna jak Wielki Kanion, pomiędzy gnębieniem i uciskaniem cudzoziemców, a dbaniem o swoje własne życie, wiarę i przekonania! Próbują nas zmienić zarówno masowo napływający do Europy imigranci, jak i narzucający nam swoje zdanie i swoją wolę przedstawiciele rządów krajów członkowskich i urzędnicy Unii Europejskiej! Oni nie chcą żyć wśród nas z poszanowaniem naszych zasad i wolności, ale chcą zmusić nas do zmiany stylu życia na swoją własną modłę! 
Poza tym niewiele jest we współczesnym świecie narodów, które skuteczniej niż naród żydowski potrafi dbać o swoje dobro i przyszłość swoich potomków. Tego akurat moglibyśmy się od nich uczyć.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w nadchodzących latach i dekadach, jedną z rzeczy, które dadzą nam szansę przetrwania, jest uznanie, że wszyscy jesteśmy nacjonalistami. Że wszyscy, niezależnie od opcji politycznej rozumiemy, że nasze dobro, przyszłość naszych dzieci, życie naszych wnuków jest zależne od siły i jedności nas samych jako społeczeństwa, bo tylko silne społeczeństwo może stworzyć silne i odporne na zagrożenia państwo. 
 
Trzecią, choć wcale nie mniej ważną w stosunku do poprzednich różnicą, jest nasza wiara.
Nie ulega wątpliwości, że zasadniczą słabością, na którą cierpi Zachód, jest duchowa pustka. Bardzo poważnym problemem jest moim zdaniem "marksizm kulturowy", wyrosły bezpośrednio na gruncie marksizmu jako takiego.  Ludzie o ewidentnie marksistowskich poglądach, wiedząc, że nie da się zdobyć i utrzymać władzy na drodze rewolucji, dotarli do samych szczytów władzy nie tylko w organach państwowych, ale również, a może przede wszystkim w mediach i we władzach uczelni wyższych!
Ludziom tym, spadkobiercom ideowym rewolucji francuskiej i październikowej, z zasady nienawidzącym religii jako takiej, przez wieloletnie działania na różnych frontach, udało się tak wiarę w społeczeństwach zachodnich osłabić, że uczynili większość państw europejskich całkowicie bezradnymi w starciu z silną religijnie cywilizacją islamską.
Co więc robić, by tę szansę wykorzystać? Tu sprawa jest dość prosta. Dbać o religijne wychowanie dzieci. Reagować na częste w mediach i w ogóle w kulturze i życiu codziennym ataki na katolicyzm. Bojkotować i piętnować te środki masowego przekazu, które są jawnie antykatolickie.
 
Trzeba wreszcie cieszyć się z tego, że nie jesteśmy w samym centrum wydarzeń. Inaczej niż w przypadku roku 39-go, nie stoimy bezpośrednio na drodze wrogich nam sił. Jesteśmy - zarówno ze względu na położenie geograficzne, jak i na wymienioną już wcześniej - relatywnie mniejszą zamożność - nieco na uboczu. I w tym wypadku możemy tylko modlić się, by tak zostało.
 
 
z poważaniem
Lech Mucha
 
Wersji audio można posłuchać w Niepoprawnym Radiu PL.

Img.: Obraz Thomasa Cole'a "Dzieje Imperium - Zniszczenie"   @kot
5
5 (2)

1 Comments

Obrazek użytkownika stronnik

stronnik
Podczas czytania naszły mnie pewne refleksje. Jako naród raczej biedny, bo wyzuty z tego co kiedyś mieliśmy, okradziony a ostatnio także wydrenowany z wątłego pewnie, ale jednak, kapitału, mamy raczej niewielkie szanse na to by przetrwać w tym stanie państwa i ducha. Sądzę że aby dokonała się jakaś realna zmiana, nie tylko materialna ale, nazwijmy ją, duchowa, potrzeba czegoś więcej. Czegoś co będzie spoiwem a zarazem wyzwalaczem pozytywnej energii. Energii którą będzie mógł wyzwolić z siebie niemal każdy Polak. To powinno być takie dzieło na skalę państwa, ale i na skalę pojedynczego obywatela. I to takie leżące w zasięgu ręki niemal. W każdym razie na tyle realne, że większość będzie o tym intensywnie myślała. Tym czymś mogło by się stać rozwinięcie powszechnego budownictwa jednorodzinnego. Zapewnia ono popyt, rozwój i tworzy perspektywy. Dla wszystkich uczestników tego przedsięwzięcia. Ziemia jest nasza, więc państwo mogłoby oddać ją w ręce Polaków nie ponosząc niemal kosztów a jeszcze na tym zarobić. O techniczncyh sprawach jadnak nie chcę tu rozprawiać. Interesuje mnie aspekt skutków dla rozwoju polskości, patriotyzmu, a przynajmniej wzajemnej życzliwości i pozytywnego myślenia o innych Polakach i postrzegania świata nas otaczajacego. Myślę że taki impuls, który zapewnia zarówno rozwój gospodarki jak i rozwój ludzi jest pożądany, zwłaszcza dziś. Ta maszyna napędowa gospodarki, jedna z wielu jakie powinny funkcjonować, dałaby wiele korzyści zarówno na dziś jak i w perspektywie wielu dziesiątków lat. Skupiła by nie tylko mądrych ludzi zdolnych prowadzić tę inicjatywę, ale doprowadziła by do zmiany naszej opinii o nas samych. Zmieniła by stosunki własności w Polsce, wytowrzyła by poczucie większej odpowiedzialności za kawałek Ziemi na której mieszkamy. Tak sobie pomyślałem. A w głębi serca to jest moje najwększe marzenie. Polska w której Poalcy mieszkają u siebie, są właścicielami Polski w sensie dosłownym i tym konstytucyjnym. Sam mieszkam w domu, który wybudowała moja rodzina i za nic na świecie, nie chciałbym aby obok mnie mieszkał ktoś, kto nie uznaje moich wrtości i nie kocha tej ziemi tak samo mocno jak ja. Poza tym dziwię się że PiS nie stawia tej sprawy jako element swojego programu. Ale może moje zdziwienie jest przedwczesne?

Więcej notek tego samego Autora:

=>>