
Informacja o tym przemknęła przez media, ale że nie natrafiłem w internecie na zbyt wiele komentarzy, ba – w ogóle nie natrafiłem na komentarze, znaczy, że została niezauważona. A choć dzieje się dużo rzeczy ważnych i dramatycznych, ta zaś wydaje się prawie bez znaczenia, trudno się w sumie dziwić. A jednak warto wspomnieć, że ktoś z warszawskich radnych tak bardzo chciał się podlizać, że już chyba tylko kałuża śliny z niego została. Wysychając zaś zaproponowała, by nazwy stacji drugiej linii metra czytała w wagonowych głośnikach… Hanna Gronkiewicz-Waltz. Pomysł znalazł poparcie, bo w publikacjach (SE, Fakt, Wprost) pojawia się zdanie, że głosu pani prezydent w metrze chcieli radni – czyli idea miała zwolenników.
Pomyślcie. Co rano, ludzie ucieszeni porannym wstawaniem i jazdą do pracy, szkoły czy na uczelnię słyszeliby charakterystyczny głos, wymawiający nazwy stacji bez tej jednej, zbyt ostro brzmiącej litery. W każde popołudnie o tym, że już dojeżdżają, albo, wręcz przeciwnie, jeszcze taki kawał (no dobra, to akurat żart – tzw. „ogryzek” drugiej linii metra raczej nie będzie obsługiwał odległości, przy których użylibyśmy tego określenia), informowałaby nas pani prezydent. Nieszczęsny kłopot z wymową, który tak naprawdę jest, podobnie zresztą jak u Tuska, chyba najmniejszym zmartwieniem, stałby się codziennym koszmarem warszawiaków. Śmiem twierdzić, że dopiero ta sytuacja przyniosła by kiepskiej prezydent powszechną nienawiść i śmieszność. I być może Gronkiewicz-Waltz zdała sobie z tego sprawę, skromnie stwierdzając, że owszem, na drugiej linii metra powinniśmy słyszeć głos kobiecy, ale ona akurat się nie nadaje. Szkoda, ze do podobnych wniosków nie doszła w kilku innych sytuacjach życiowych, ale dobre i to.
Głośniej, niż o niedoszłym wokalnym objawieniu HGW jest od wczoraj o koncercie, który za jedyne trzy miliony dolarów uświetnić mają Rolling Stonsi, a wszystko, by uczcić kolejną rocznicę sierpnia. Drogo, za Scorpionsów, którzy byli bardziej na miejscu te kilka lat temu na podobnej imprezie, chyba aż tyle nie było trzeba płacić. A i krajowych artystów, nawet takich, co to ich zawsze warto nagrodzić za wierną służbę, też by pewnie dało się zorganizować taniej – chętni już się zgłaszają. Stonesów obiecał co prawda w swojej kampanii wyborczej premier Mazowiecki, ale było to dawno i nieprawda. Zawsze możemy pocieszać się, że mogło być gorzej – w ramach rekonstrukcji historycznych, tak kochanych przez władze Gdańska, że i Lenina na bramie stoczni zamontują, i gaz puszczą na demonstrantów, można było zaprosić koncertujący u nas chętnie Chór Pustowałowa. Na pewno chętnie zagrałby wiązankę pieśni Armii Czerwonej, a prezydent Adamowicz uroniłby kilka łez ze wzruszenia. A tak – będzie tak solidarnościowo, jak i młodzieżowo. Trzy miliony do przewalenia niewątpliwie będą wielkim i symbolicznym zwycięstwem Sierpnia.
Drugą stroną tego samego medalu jest festiwal bezczelności, który właśnie odbywa się w sejmie z okazji protestu rodziców niepełnosprawnych dzieci. Tu trzy miliony dolarów na koncert, tu posłowie pochylający się nad ciężkim losem własnym, bo dawno nie mieli podwyżek, Niesiołowski, krzyczący na rodziców, że są tu politycznie (a jak mają być, skoro przyszli do polityków, od których zależy los ich rodzin?), Libicki, radzący, by sami zostali posłami, to jak on dadzą sobie radę. A na to wszystko nakładają się jeszcze miliony drobiazgów, takich jak opisana wyżej historia z zapowiedziami w linii mera, której jeszcze nie ma. Jest co świętować za te trzy miliony dolarów.
Pomyślcie. Co rano, ludzie ucieszeni porannym wstawaniem i jazdą do pracy, szkoły czy na uczelnię słyszeliby charakterystyczny głos, wymawiający nazwy stacji bez tej jednej, zbyt ostro brzmiącej litery. W każde popołudnie o tym, że już dojeżdżają, albo, wręcz przeciwnie, jeszcze taki kawał (no dobra, to akurat żart – tzw. „ogryzek” drugiej linii metra raczej nie będzie obsługiwał odległości, przy których użylibyśmy tego określenia), informowałaby nas pani prezydent. Nieszczęsny kłopot z wymową, który tak naprawdę jest, podobnie zresztą jak u Tuska, chyba najmniejszym zmartwieniem, stałby się codziennym koszmarem warszawiaków. Śmiem twierdzić, że dopiero ta sytuacja przyniosła by kiepskiej prezydent powszechną nienawiść i śmieszność. I być może Gronkiewicz-Waltz zdała sobie z tego sprawę, skromnie stwierdzając, że owszem, na drugiej linii metra powinniśmy słyszeć głos kobiecy, ale ona akurat się nie nadaje. Szkoda, ze do podobnych wniosków nie doszła w kilku innych sytuacjach życiowych, ale dobre i to.
Głośniej, niż o niedoszłym wokalnym objawieniu HGW jest od wczoraj o koncercie, który za jedyne trzy miliony dolarów uświetnić mają Rolling Stonsi, a wszystko, by uczcić kolejną rocznicę sierpnia. Drogo, za Scorpionsów, którzy byli bardziej na miejscu te kilka lat temu na podobnej imprezie, chyba aż tyle nie było trzeba płacić. A i krajowych artystów, nawet takich, co to ich zawsze warto nagrodzić za wierną służbę, też by pewnie dało się zorganizować taniej – chętni już się zgłaszają. Stonesów obiecał co prawda w swojej kampanii wyborczej premier Mazowiecki, ale było to dawno i nieprawda. Zawsze możemy pocieszać się, że mogło być gorzej – w ramach rekonstrukcji historycznych, tak kochanych przez władze Gdańska, że i Lenina na bramie stoczni zamontują, i gaz puszczą na demonstrantów, można było zaprosić koncertujący u nas chętnie Chór Pustowałowa. Na pewno chętnie zagrałby wiązankę pieśni Armii Czerwonej, a prezydent Adamowicz uroniłby kilka łez ze wzruszenia. A tak – będzie tak solidarnościowo, jak i młodzieżowo. Trzy miliony do przewalenia niewątpliwie będą wielkim i symbolicznym zwycięstwem Sierpnia.
Drugą stroną tego samego medalu jest festiwal bezczelności, który właśnie odbywa się w sejmie z okazji protestu rodziców niepełnosprawnych dzieci. Tu trzy miliony dolarów na koncert, tu posłowie pochylający się nad ciężkim losem własnym, bo dawno nie mieli podwyżek, Niesiołowski, krzyczący na rodziców, że są tu politycznie (a jak mają być, skoro przyszli do polityków, od których zależy los ich rodzin?), Libicki, radzący, by sami zostali posłami, to jak on dadzą sobie radę. A na to wszystko nakładają się jeszcze miliony drobiazgów, takich jak opisana wyżej historia z zapowiedziami w linii mera, której jeszcze nie ma. Jest co świętować za te trzy miliony dolarów.
(11)
6 Comments
Możliwe,
22 March, 2014 - 12:34
P.S. Czyżby to deliryczne zdjęcie pokazywało temperaturę? Ale tam gorąco
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obawiam się, że ci ludzie są
22 March, 2014 - 16:13
Ciekawe, kto teraz zostanie wybrany, żeby był parytet w zapowiedziach
A jednak szkoda ,że się nie
22 March, 2014 - 20:25
Po opuszczeniu H , może się trafić Ania.
Parytetom jak i gabarytom zarzucić nic nie będzie można.
Ale to już problem Warszawiaków...
Pozdrawiam.
A ja popieram ten pomysł!
23 March, 2014 - 09:14
Codziennie.
...i o jeden dzień dłużej.
To jest dobry pomysł.
23 March, 2014 - 13:48
3 miliony dolarów
23 March, 2014 - 21:04
_________________
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków