Massimo Introvigne
W 2011 r. byłem reprezentantem OBWE ds. walki z rasizmem, ksenofobią, nietolerancją i dyskryminacją wobec chrześcijan oraz wyznawców innych religii. W czasie końcowego zebrania ministrów spraw zagranicznych OBWE w dniach 5-6 grudnia 2011 r. w Wilnie ks. abp Dominique Mamberti, podsekretarz stanu Państwa Watykańskiego ds. relacji z państwami, pochwalił „wyjątkową pracę wykonaną na rzecz zwalczania nietolerancji wobec chrześcijan” w 2011 roku. Odniósł się szczególnie do szczytu zorganizowanego w Rzymie 12 września 2011 r. na temat zbrodni nienawiści przeciwko chrześcijanom, określając go mianem „pozytywnego i dodającego otuchy wydarzenia”.
Na wspomnianym szczycie zaprezentowano schemat, który ukazuje, jak atak na chrześcijan przebiega według logiki równi pochyłej w trzech etapach: nietolerancja, dyskryminacja, zbrodnie nienawiści. Schemat odnosi się do chrystianofobii, ale oczywiście odpowiada również innym przypadkom „spirali nietolerancji”.
Ośmieszani i dyskryminowani
Pierwsza faza – nietolerancja – jest zjawiskiem kulturowym: jakaś grupa jest ośmieszana poprzez stereotypy, ukazywana jako nikczemna, zepsuta, jako przeszkoda na drodze do szczęścia i postępu. Niektóre ataki na Benedykta XVI były typowym przykładem nietolerancji.
W schemacie zaprezentowanym w Rzymie zaraz po nietolerancji następuje dyskryminacja, akt prawny. Skoro jakaś organizacja bądź grupa jest nikczemna, to logiczną konsekwencją jest uderzenie w nią za pomocą prawa. Dyskryminacja wymierzona w chrześcijan ogranicza dziś ich wolność wypowiedzi w pewnych kwestiach, podważa prawo do klauzuli sumienia, zabrania publicznego manifestowania symboli chrześcijańskich, ogranicza ich możliwości zarządzania szkołami, zezwala sędziom ingerować w wewnętrzne sprawy Kościołów.
Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) odegrał niejednoznaczną rolę w kwestii antychrześcijańskiej dyskryminacji. W wyroku w sprawie Lautsi (2009) ETPC zabronił eksponowania krzyży we włoskich szkołach. Na szczęście wyrok został zmieniony wskutek apelacji w 2011 roku. W wyroku w sprawie Eweidy (2013) ETPC zezwolił na noszenie krzyżyka na szyi Nadii Eweidzie, pracownicy działu odprawy pasażerów, która wcześniej została za to zwolniona przez swojego pracodawcę – linie lotnicze British Airways. Ale już w wyroku w sprawie Chaplin (2013) ten sam Trybunał odmówił szpitalnej pielęgniarce tego samego prawa.
Wyrokiem w sprawie Ladele (2013) ETPC orzekł, że Lilian Ladele, chrześcijanka zatrudniona w brytyjskim urzędzie stanu cywilnego, nie może powoływać się na klauzulę sumienia, żeby odmówić przeprowadzenia ceremonii zawarcia związku małżeńskiego przez osoby tej samej płci. Apelację w tej sprawie odrzucono. W sprawie Sindicatul (2012) ETPC próbował zmusić Kościół prawosławny i rząd Rumunii do wyrażenia zgody na to, ażeby grupa prawosławnych duchownych mogła założyć związek zawodowy wrogi hierarchii kościelnej i nadal pozostawać w tymże Kościele. Po gwałtownych protestach licznych wspólnot religijnych, a także Stolicy Apostolskiej, wyrok uchylono na drodze apelacji w 2013 roku.
Presja na Kościół
Trzeci etap spirali nietolerancji stanowi przejście od dyskryminacji do zbrodni nienawiści. Skoro zarówno grupa, jak i organizacja są nikczemne, a dyskryminacja nie wystarcza do ich powstrzymania, to trudno się dziwić, że ekstremiści decydują się sami wymierzać sprawiedliwość i przechodzić do czynów. Ze zbrodniami nienawiści wobec chrześcijan spotykamy się nie tylko w Afryce czy Azji. Wiedeńskie Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji wobec Chrześcijan udokumentowało blisko sto przypadków sprofanowanych kościołów, zniszczonych bądź pozbawionych głów figur, zaatakowanych księży, sióstr zakonnych i biskupów.
Organizacja Femen jest progejowską i feministyczną grupą powstałą na Ukrainie w 2008 roku. Znana jest z ataków na katolickie kościoły (m.in. paryską katedrę Notre-Dame w 2013 r.), biskupów (np. hiszpańskiego ks. kard. Rouco Varelę w 2014 r.) oraz symbole religijne (zniszczenie krzyża upamiętniającego ofiary stalinowskie w Kijowie w 2012 r.).
Postawiono poważne pytania dotyczące finansowania Femenu oraz jego związków z siecią prostytucji i pornografii. Ale jego związki są niebywale polityczne: w 2013 r. Francja w formie znaczka pocztowego uwieczniła wizerunek Inny Szewczenko, liderki Femenu, w stroju Marianny mającej symbolizować rewolucję francuską. Wyboru tego osobiście bronił prezydent Francji François Hollande.
Przejście od nietolerancji do dyskryminacji następuje również poprzez „panikę moralną”, pojęcie zdefiniowane przez południowoafrykańskiego socjologa Stanleya Cohena (1942-2013). Popadający w panikę moralną wychodzą od problemów realnych – niewyimaginowanych, niewymyślonych – dotyczących pewnych grup. Z tym że wydźwięk statystyczny problemów jest wyolbrzymiony poprzez „ludowe statystyki” (tzn. nieudolne, ale rozpowszechnione), a grzechy bardzo nielicznych przypisywane są wszystkim po to, by ich niesłuszne skądinąd konsekwencje zastosować wobec wszystkich. Najchętniej badanym przypadkiem paniki moralnej są sprawy związane z pedofilią. Problem jest wyolbrzymiany przez groteskowe statystyki i rodzi nietolerancję poprzez fałszywe uogólnienia („tysiące księży to pedofile”). Jak pokazuje raport Komitetu ONZ ds. Praw Dziecka opublikowany 5 lutego 2014 r., owa panika moralna siana jest z rozmysłem, ażeby wywierać presję na Kościół, by ten zmienił swoje nauczanie w kwestii antykoncepcji, aborcji, homoseksualizmu.
Napiętnowani
Od nietolerancji już tylko krok do trzeciego stadium: zbrodni nienawiści. Kraje członkowskie OBWE, w tym Stolica Apostolska, zaaprobowały różnorakie dokumenty dotyczące zbrodni nienawiści, w których zobowiązały się do wymierzania surowszych kar niż w przypadku zbrodni analogicznych, ale niemotywowanych nienawiścią. Chodzi tu jednak o broń obosieczną, którą trzeba posługiwać się ostrożnie. Ale czym są zbrodnie nienawiści? Wyjaśnijmy to na przykładzie: pewna pani jest otyłą czarnoskórą kobietą wyznającą katolicyzm. Jeśli ktokolwiek ją pobije za nieuregulowanie długu albo za obrazę jego osoby, wówczas nie mamy do czynienia ze zbrodnią nienawiści. Ale jeśli inni chcą dać nauczkę Murzynom, otyłym bądź katolikom i atakują tę samą kobietę, której nawet nie znają osobiście, i dopuszczają się pobicia, wówczas mówimy o zbrodni nienawiści. Dopuszczają się pobicia nie wobec pani Smith czy Jones, ale wobec kogoś, kto uosabia kategorię ludzi, których nienawidzą.
Państwa nie muszą mnożyć specjalnych ustaw przeciwko określonym zbrodniom nienawiści. Z przyczyn historycznych mamy prawa przeciwko antysemityzmowi i rasizmowi. Ale nie potrzeba nam nowych praw przeciwko islamofobii, ginofobii (nienawiść wobec kobiet), cyganofobii (nienawiść wobec Romów), homofobii czy „beauty bias” (dyskryminacja wobec tych, którzy nie są urodziwi: w Ameryce są już prawnicy, którzy domagają się praw w tym zakresie i je uzyskują).
Prawa te mają się stać czymś, co nazywa się „status symbol”, i potwierdzić, że pewne kategorie stały się ważne i wpływowe. W rzeczywistości nie potrzebujemy jednak żadnych specjalnych praw przeciwko chrystianofobii, ażeby wskazać, że chodzi o poważny i niepokojący problem. Każde prawo ogólne pociąga za sobą konieczność innych. Potrzeba nam poważnie stosować prawa ogólne, które karzą za zbrodnie nienawiści aż po ataki na chrześcijan właśnie ze względu na to, że są chrześcijanami.
Kagańcowe ustawy
Prawa dotyczące zbrodni nienawiści mogą jednakże – źle interpretowane – stać się narzędziem dyskryminacji chrześcijan. Wiele krajów wprowadziło albo ma zamiar wprowadzić prawa przeciwko homofobii. Twierdzi się, że homoseksualiści są regularnie atakowani w ramach zbrodni nienawiści, stąd też konieczne jest jakieś prawo. Ale przecież ktokolwiek dopuszcza się napaści, obrazy, groźby wobec homoseksualistów, jest już oczywiście karany i niemal wszystkie kraje członkowskie OBWE – oczywiście cała Unia Europejska – uznają za okoliczność obciążającą zbrodnie nienawiści w przypadku, gdy ktoś atakuje homoseksualistów ze względu na tzw. orientację seksualną. Gejowscy aktywiści wiedzą, że zbrodnie nienawiści wobec homoseksualistów są już karane. Nie dlatego domagają się nowych praw przeciwko homofobii. Chcą nowych praw, by karać za „heterocentryzm”, czyli za przedstawianie tezy, zgodnie z którą związek jednego mężczyzny i jednej kobiety jest „normalną” manifestacją seksualności, a także za „heteroseksizm”, czyli obronę systemu społecznego, który przyznaje związkowi mężczyzny i kobiety wyższy status społeczny i prawny aniżeli relacji między osobami tej samej płci. Te zaś odsyłają do kwestii delikatniejszej: czy prawo powinno karać nie tylko za ataki fizyczne, ale również za „hate speech” czy też „nakłanianie do dyskryminacji”?
OBWE (międzynarodowa organizacja, która najbardziej zajmuje się zbrodniami nienawiści) utrzymuje, że z całą pewnością jest mową nienawiści wzywanie do przemocy fizycznej wobec jakiejś grupy bądź grożenie jej taką przemocą czy też używanie sformułowań jednomyślnie uznawanych za obraźliwe. Ale gdzie są granice? 6 lutego 2014 r. ks. abp Fernando Sebastián Aquilar kilka dni po nominacji kardynalskiej został wpisany na listę osób, wobec których prokuratura Pampeluny wszczęła dochodzenie na podstawie hiszpańskiego prawa o homofobii. Duchowny powiedział, że homoseksualizm jest „niedorozwiniętą formą” wyrażania swej seksualności i przywołał fragment Katechizmu Kościoła Katolickiego, który stwierdza, iż akty homoseksualne „z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane” i „moralnie niedopuszczalne”. Być może użycie hiszpańskiego słowa „deficiente” (niedorozwój) było nieostrożnością, mimo że w tym samym wywiadzie ksiądz kardynał sprecyzował, że użył je w znaczeniu etymologicznym odnoszącym się do „braku” czegoś. Ale jeśli ktoś uważa za dyskusyjny sposób wyrażania się kardynała, powinien odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: czy naprawdę za takie stwierdzenia kardynałowi powinno grozić więzienie? A co z wolnością słowa?
Ale nie chodzi tylko o homoseksualizm. 28 lutego 2014 r. parlament francuski zatwierdził prawo przeciwko dyskryminacji kobiet, które m.in. poszerza definicję przestępstwa polegającego na „stawianiu przeszkód w dostępie do aborcji”. Dotyczy to interwencji zarówno fizycznej, która uniemożliwia kobiecie dokonanie aborcji, jak i moralnej, kiedy to usiłuje się przekonać kobietę, że aborcja jest złą decyzją. Dwa lata bezwzględnego więzienia grozi za rozdawanie ulotek w pobliżu szpitali bądź na ich terenie kobietom, które zastanawiają się nad aborcją, oraz za proponowanie im rozmowy przez wolontariuszy pro-life. A to, czy przestępstwem we Francji jest także oferowanie tego rodzaju treści przez internet, pozostaje do interpretacji sędziów.
Prawo na równi pochyłej
Każde prawo dotyczące „dyskryminujących wypowiedzi”, które wykracza poza nakładanie kary za nakłanianie do przemocy, groźby i zniewagi, zagraża wolności religijnej, tak często zresztą głoszonej. Wolność chrześcijan jest gwałcona, jeśli zakazuje się im przypominania, że aborcja jest „okropnym przestępstwem” („Gaudium et spes”) i że akty homoseksualne „z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane” (KKK).
W homiliach wygłoszonych w kościele św. Marty 8 i 18 listopada 2013 r. Papież Franciszek przywołał powieść brytyjskiego księdza i powieściopisarza Roberta Hugh Bensona (1871-1914) zatytułowaną „Pan świata” (1907). Ojciec Święty powiedział, że ks. Benson uczynił wiele dobra i że w książce niemal proroczo zarysował to, co wydarzy się w naszych czasach. „Pan świata” mówi o Antychryście, który – jak zauważył Papież – narzuca „globalizację hegemonistycznego uniformizmu”, „jedynie słusznego myślenia” w imię „postępowości”. Chrześcijanie, którzy nie godzą się na nową, postępową hegemonię, mają zginąć. Papież Franciszek porównał przywołaną powieść do wydarzeń z czasów Machabeuszy, czasów pełnych wyroków śmierci i ludzkich ofiar. Myli się ten, kto uważa, że są to kwestie z zamierzchłej przeszłości. „Ale czy wy – zapytał Papież – sądzicie, że dzisiaj nie czyni się ofiar z ludzi? Jest ich tak wiele! I są prawa, które te działania chronią”. Równia jest pochyła. Jeśli nie stawiamy tamy nietolerancji, nim ta przekształci się w dyskryminację, dochodzimy do prześladowań, do zbrodni nienawiści, do „ludzkich ofiar”.