Kiedy Kościół powinien milczeć?

 |  Written by Lech 'Losek' Mucha  |  4
Utarło się przekonanie, wyrażane nie tylko przez antyklerykałów różnej maści, ale też niestety, przez niektórych członków wspólnoty, że Kościół nie powinien mieszać się do polityki. Zanim rozprawię się z tą tyleż powszechną, co błędną opinią spróbuję odpowiedzieć na pytanie: co to znaczy mieszać się do polityki.
Krótko mówiąc, są trzy pola, na których Kościół może politykować.
 
Po pierwsze: kapłani i hierarchowie mogliby brać czynny udział w sprawowaniu władzy, poprzez kandydowanie na stanowiska we władzach centralnych lub samorządowych. I tu mam dla wszystkich antyklerykałów dobrą wiadomość: kandydowania zabrania kapłanom prawo, ale nie państwowe, tylko kościelne. Kanon 285 par. 3 powiada z całą jasnością: „Duchownym zabrania się przyjmowania publicznych urzędów, z którymi łączy się udział w wykonywaniu władzy świeckiej”. 
 
Po drugie, Kościół może, a właściwie musi, zajmować oficjalne stanowisko w sprawach ważnych ze społecznego i religijnego punkt widzenia, takich jak aborcja, czy eutanazja, albo in vitro.
Ogłoszona przez II Sobór Watykański KONSTYTUCJA DUSZPASTERSKA O KOŚCIELE W ŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM w punkcie 74 mówi równie jasno:
"Kościół winien mieć jednak zawsze i wszędzie prawdziwą swobodę w głoszeniu wiary, w uczeniu swojej nauki społecznej, w spełnianiu nieskrępowanie wśród ludzi swego zadania, a także w wydawaniu oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz, stosując wszystkie i wyłącznie te środki, które zgodne są z Ewangelią i dobrem powszechnym według różnorodności czasu i warunków."
Taką właśnie rolę odegrał Kościół pod przewodnictwem Prymasa Tysiąclecia, w czasach komunizmu w Polsce. Opór, jaki napotyka ten rodzaj uprawiania polityki wynika, moim zdaniem, ze strachu lewactwa przed Prawdą.
(Sprawa jest oczywista, ale dodam tylko krótko, że odbieranie prawa Kościołowi do wyrażania takiej oficjalnej opinii, jest niesłychanie szkodliwe i niebezpieczne. A to dlatego, że w sytuacji ewidentnego zagrożenia, Kościół może być jedyną siłą zdolną przeciwstawić się złu i jeśli zostanie zepchnięty do defensywy, jeśli władze kościelne dadzą sobie wmówić, że mają milczeć, to w sytuacji ostatecznej może się okazać, że Kościół jest za słaby by odegrać swą rolę. Tak było na przykład w Niemczech, w chwili dojścia do władzy Hitlera.)
 
Wreszcie po trzecie, księża mogą wyrażać swoje własne opinie na tematy polityczne, między innymi mogą z ambony popierać konkretną siłę polityczną, a zwalczać inną.
Ta trzecia forma uprawiania polityki spotyka się właśnie z największą krytyką. Z czego wynika ta krytyka, którą podejmują również osoby wierzące?
 
Mówi się, że polityka nie jest rolą kościoła. Że kościół to nie jest miejsce, by uprawiać politykę.
A czy miejscem dobrym do uprawiania polityki jest teatr?
Dlaczego Krystyna Janda może, wykorzystując swą popularność i  swoje nazwisko, pisać jadowite i nic nie mające wspólnego z prawdą komentarze, zniechęcające ludzi do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość?
 
Mówi się, że księża nie są do tego, by politykować.
A czy rolą dziennikarza muzycznego Wojciecha Mana jest wpływanie na opinię publiczną poprzez jawne popieranie małżeństw jednopłciowych, wyrażone zamieszczaniem na swoim profilu, na popularnym portalu społecznościowym tęczowej nakładki?
 
Skoro lewica, mając w swych rękach spory, sadzę, że większościowy "pakiet udziałów" w mediach może te media w sposób zupełnie bezkarny i  bezczelny wykorzystywać do ogłupiania odbiorcy poprzez spraszanie do studiów celebrytów i pozwalanie im na wpływanie na polityczne wybory odbiorców,  to czemu mamy odbierać prawo wygłaszania swoich poglądów księżom?
Jaki mandat ma ktoś taki jak Olbrychski, alko Kutz, albo Wojewódzki, albo Janda, albo Karolak, żeby mówić Polakom, na kogo mają głosować? Przecież oni robią to poza czasem antenowym przeznaczonym na programy wyborcze!
 
Większość z tych, którzy krytykują politykowanie kapłanów, robi to nie z troski o Kościół, bo są spoza Kościoła i mają jego dobro w nosie, ale ze zwykłego strachu przed wpływem Kościoła na wiernych!
Postawiwszy sprawę jasno, księża mają do takiego postępowania pełne prawo, a wszelkie ograniczenia, mogą wypływać wyłącznie od nich samych albo od ich przełożonych!
A zatem, odpowiadając na zadane w tytule pytanie należy powiedzieć, że:
 
Kościół powinien milczeć wtedy, kiedy uzna to za słuszne.
 
z poważaniem
Lech Mucha
 
P.S.
Według współczesnej definicji polityka:
 to działalność polegająca na przezwyciężaniu sprzeczności interesów i uzgadnianiu zachowań współzależnych grup społecznych i wewnątrz nich za pomocą perswazji, manipulacji, przymusu i przemocy, kontestacji, negocjacji i kompromisów, służąca kształtowaniu i ochronie ładu społecznego korzystnego dla tych grup stosownie do siły ich ekonomicznej pozycji i politycznych wpływów. Realia dziejów ludzkości i współczesności dowodzą, że polityki korzystnej dla wszystkich po równo zazwyczaj nie ma.
 
Jak się tak przyglądam powyższej definicji, to nasuwa  mi  się pewne spostrzeżenie.
W uprawianiu polityki, kapłan z ambony może użyć wyłącznie perswazji, a lewica posuwa się często do manipulacji.
Czemu niby mielibyśmy zakazać politykowania księżom, a pozwalać na uprawianie polityki lewakom?  
Img.: http://episkopat.pl/struktura_kep/prezydium_kep/5498.1,Rekolekcje_biskup... @kot

 
5
5 (4)

4 Comments

Obrazek użytkownika polfic

polfic
Co prawda, niezbyt mnie interesuje zdanie księży i Kościoła, ale mogę się zgodzić. Nie wiem dlaczego dużo osób ulega terrorowi tzw. elity. Większość boi się powiedzieć to co widzi, myśląc "Co oni na to powiedzą". Tak jest np. z zamachem w Smoleńsku, większość z "naszych" zastrzega: "Nie wiem czy to był zamach ale ....", zamiast powiedzieć wprost: "to według mnie był zamach". To jest właśnie uleganie terrorowi lewactwa.
Obrazek użytkownika krisp

krisp
Drogi polfic

Ja zawsze mówię, że to był zamach i mam przerąbane, ale zawsze też podkreślam, że nie interesują mnie opinie takie czy inne, tylko fakty i na poziomie faktów mogę się z dowolnym lewactwem spierać. Inna sprawa, że każde lewactwo w końcu ma mnie dość i samo wymięka. Zauważyłem też w trakcie dyskusji, że lewactwo o faktach na temat zamachu nic nie wie i często jest zdziwone, dopiero ode mnie dowiadując się tego czy owego.

Nie wiem ,jak (i czy) moja praca u podstaw zadziała w dłuższym okresie czasu​, ale wiem, że uważają mnie za mohera, oszołoma smoleńskiego i pisowca, co mi osobiście schlebia i baaardzo pasuje.devil

Pozdrawiam

krisp​​
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Ja, przyznam, tradycjnie dla siebie, patrzę na lewaków z góry, nie kryjąc tego :)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>