Kilka słów o Lidii Staroń i partyjnych odejściach

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  10
Kilka tygodni, a może i miesięcy temu, gdy notowania PiS zaczęły przebijać wszelkie dotychczasowe szklane sufity, a poparcie dla PO rozpoczęło drogę w przeciwnym kierunku, zastanawiałem się, czy jeszcze jest w tej partii ktoś, kto mógłby wylądować w PiS nie budząc we mnie, jako wyborcy, negatywnych emocji. Zastanawiałem się, co pomyślałbym, gdyby taki manewr wykonał Jan Rulewski i w sumie nie udało mi się jednoznacznie samemu sobie odpowiedzieć. Niby facet-legenda, często wobec swojej partii krytyczny, ale jednak trochę późno… Z drugiej strony pamiętają chyba Państwo, jak wiele miejsca poświęcałem na swoim blogu Jarosławowi Gowinowi w czasach jego pracy ministerialnej i późniejszych rozterek, tymczasem okazało się, że jednak, przynajmniej obecnie, odgrywa on pozytywną rolę w otoczeniu PiS – i tu wydaje się być zupełnie na miejscu. Czy stało się tu cos podobnego do procesu myślowego, w skutek którego PO traciła wcześniej poparcie części „dziennikarzy niepokornych”  w latach 2005-2007 (od Macieja Rybińskiego począwszy) i PO sama ustawiła na pozycji przeciwnika faceta, będącego kiedyś jej typowym przedstawicielem. Jest to możliwe, ale nie Gowinem chciałem się dziś zająć.

Rulewski jest nadal w Platformie, wycina się z niej pomału jednak posłów i senatorów, nie będących zwolennikami narzuconej przez Ewę Kopacz ustawy o in vitro (Rulewski znalazł się w tej grupie, m.in. z Libickim i Heleną Hatką – i tylko o niej słyszę w kontekście wycięcia z list, zastanawia się nad samodzielnym startem. Przeciw był też Stanisław Iwan, który od razu opuścił PO). Jedni żegnają się z partią, inni tylko z miejscami na listach, co jednak  i tak prowadzi do odejścia z PO, bo ci biedni ludzie mają zrobić – przecież muszą być posłami i senatorami. Kpię sobie, ale tylko lekko, bo choć ci ludzie w wielu sprawach nie zachowali się przyzwoicie, to jednak tez doszli do swojej granicy i tym razem postąpili, jak trzeba – i to powinniśmy im pamiętać, choć to za mało, by ich od razu pokochać.

Jednak wtedy, gdy nie udało mi się w pełni rozstrzygnąć w sumieniu i poczuciu estetyki kwestii Rulewskiego („Zgaduj-zgadule, gdzie jest Rulewski?” śpiewał z Kurami Tymon-Tymański, gdy jeszcze byłem w stanie go słuchać i zawsze mnie ten cytat prześladuje w kontekście legendy ), doszedłem do wniosku, że jedyną osobą, którą kojarzę i która bym w okolicach PiS sobie bez większych rozterek wyobrażał, jest Lidia Staroń.

Staroń kojarzę głównie z tego, z czym jej dotychczasowa partia nie kojarzy mi się za cholerę – z walkami z rozmaitymi sitwami i układami, przede wszystkim w spółdzielniach mieszkaniowych i pomocą zwykłym ludziom. Ostatni raz mignęła mi w programie Elżbiety Jaworowicz o nieuczciwych, by nie napisać bandyckich metodach pracy komorników. Dziś czytam, ze rozstaje się z Platformą. Reszta na razie jest niepewna, część mediów podaje, że zastanawia się nad startem z list PiS, część, ze jeszcze nie podjęła żadnych decyzji. Co ciekawe, o ile wpolityce.pl rzecz nakresla w tonie raczej krytycznym, który o wiele ostrzej podchwytują czytelnicy, o tyle niezalezna.pl o Lidii Staroń pisze o wiele cieplej. Przypomina np., że Lidia Staroń – nie będąc jeszcze posłanką – naraziła się w Olsztynie wielu wpływowym osobom. W 2004 i 2005 r. niemal w pojedynkę rozbiła quasi-mafijny układ panujący w jednej z największych spółdzielni w Polsce (ponad 50 mln zł rocznego obrotu). Gdy jej prezes (zarejestrowany jako tajny współpracownik SB) trafił wreszcie do aresztu, w aucie Staroń parokrotnie przecinano przewody hamulcowe. Z tego, co widziałem przez ostatnie lata, już jako posłanka, nieraz w poprzek własnej partii, kontynuowała taką działalność.

Bez sprawdzania domyślam się, że znajdzie się wiele głosowań sejmowych w których pani Staroń (a pewnie i pan Gowin, bo nie kojarzę, by ktokolwiek z PO się wówczas wyłamywał) głosowała źle i szkodliwie. Ot, takie kluczowe przecież głosowanie nr 26 dnia 13 kwietnia 2012… Nie jestem też pewien, że mając wybór to na nią głosowałbym jako kandydatkę PiS. Niemniej akurat w tym przypadku nie wyrywałbym się tak łatwo z ocenami, że mamy do czynienia wyłącznie z koniunkturalizmem, bo pani Staroń w ramach swojej dotychczasowej (kilka lat za długo) partii wyłącznie koniunkturalistką jednak nie była. Może więc pomysł ze startem ze wspólnej listy, ale z miejsca, należącego do partii Gowina, nie byłby taki najgorszy? Jeśli Staroń faktycznie jest tak ceniona przez swoich wyborców, będzie to wartość dodana, jeśli nie – to ryzyko nie jest duże, jeśli oczywiście wyborcy będą wiedzieć, czemu akurat jej postanowiono dać  taka szansę.

PS. Podczas, gdy pisałem ten tekst, na Facebooku p. poseł pojawił się list do wyborców, w którym Lidia Staroń informuje o odejściu z PO. W tym jednym przypadku skłonny jestem napisać  „Lepiej późno, niż wcale”, choć wiem, że dla wielu z Państwa to zdecydowanie za późno. Niezależnie od tego, namawiam do jego lektury.

https://twitter.com/karnkowski
5
5 (5)

10 Comments

Obrazek użytkownika ro

ro
Do PZPR lub jej przybudówek należało wiele osób, które "chciały coś pożytecznego zrobić". Tak przynajmniej mówili. Byli całkiem dobrymi kolegami, czasem nawet kuzynami.
Tacy jak ja, wierzyli, albo udawali, że im wierzą, godzili się dla świętego spokoju, dla dobrych stosunków w rodzinie, w pracy, na studiach. To było pogodzenie się z tamtą rzeczywistością, ale nie obrażę się, jeżeli to nazwiesz konformizmem. 

Nie wiem, kim jest Lidia Staroń; wierzę Twojej rekomendacji, że mogłaby dobrze zaistnieć w Prawie i Sprawiedliwości. Ba! z tego co piszesz wnioskuję, że można by Jej zaufać. Myślę, że nawet bardziej, niż wspomnianemu w Twoim materiale Gowinowi (który jak dotąd zachowuje się poprawnie).

Ale właśnie Twój artykuł przypomniał mi, że to nie PiS walczy o zwycięstwo w wyborach, ale PiS z Gowinem i Ziobrą (oraz jemu wierną jego trzódką).
I właśnie wspomnienie tego pana, którego pominąłeś, sprawiło, że radość ze zwycięstwa Andrzeja Dudy jakoś mi się trochę zmąciła. 

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Rosemann

Rosemann
Też tak to widzę. No a poza tym ma Staron na Mazurach niemaly posag.
Obrazek użytkownika krisp

krisp
W kwestii posagu na Mazurach, masz absolutną rację. To ważny posag, bo akurat PiS-owi tam właśnie posagu bardzo brakuje. Jest to o tyle dziwne, że Mazury to przecież w dużej części strefa popegeerowskiej biedy, kompletnie "olanej" przez PO, więc jakby powinna ciążyć ku PiS, a jednak głosuje albo na "czerwonych" albo właśnie na POpaprańców.

Pozdrawiam

krisp​
Obrazek użytkownika Max

Max
List przeglądnę, choć przyznaję: dla mnie też zdecydowanie za późno.
Na temat pani Lidii nie wypowiem się, bo dla mnie pozostaje postacią nieznaną, ale przyszło mi do głowy coś innego. Ustawa o in vitro i deklarowany sprzeciw niektórych posłów PO mogą być niezłą okazją do opuszczenia tonącej Platformy, i to - a jakże - nie z wyrachowania, a w imię pryncypiów.
Ratować twarz, o ile jeszcze się da - i o ile ktoś uwierzy. Wybory za pasem.

Co nie znaczy, że nie da się tych gruszek ulęgałek zutylizować. Wspomniany Gowin okazał się pożytecznym szkodnikiem i tępi gryzonie.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika ro

ro
Ale (oby moje obawy zamieniły się w ...) czuję przez skórę coś niedobrego, jeżeli chodzi o tego drugiego.
Obrazek użytkownika Andy51

Andy51
Chociaż pani Staroń, zachowywała się jak karne wojsko, głosując razem z PO w sprawie  katastrofy smoleńskiej czy odrzuceniu w pierwszym czytaniu wszystkich inicjatyw społecznych, to może wyrachowanie i czysta kalkulacja polityczna spowodowała taką decyzje pani Staron.
Mimo wszystko wpuściłbym ją na listy PiS.
Obrazek użytkownika JaN

JaN

Moim zdaniem jedynym honorowym wyjściem dla pani Staroń (jeśli nie chce zniknąć z życia publicznego) jest poproszenie PiSu o przyjęcie jej na swoje listy wyborcze w okręgu w którym ją znają i dla którego dużo starała się robić. Ale musiała by to być prośba o danie jej ostatniego miejsca na tej liście. Skoro legitymizowała swoim nazwiskiem Partię Oszustów to teraz nie powinna mieć żadnych przywilejów, Spowiedź, pokuta, naprawienie zła które wyrządziła i mocne postanowienie poprawy. Widziałem wiele głosowań w złych sprawach w których nie było ani jednego głosu przeciwnego. Znając listy PiS w swoim okręgu nie wykluczam że prędzej bym zagłosował na podobną kandydatkę u siebie niż na jakiegoś śpiocha który zawsze ma u nas jedynkę a dwa razy w życiu go widziałem, raz na zdjęciu i raz w TV  wink

Obrazek użytkownika ro

ro
Nie podważając słuszności Twojego postulatu, chcę tylko zauważyć, że ostatnie miejsce na liście wyborczej jest uważane za miejsce "biorące".
Obrazek użytkownika JaN

JaN
Może to być dowolne bardzo dalekie miejsce które nie da mandatu z automatu (ani fuksa gdy ktoś zrezygnuje) tylko trzeba się napracować aby zasiąść w parlamencie. Głosuję na PiS z rozsądku ale często przesyłam niektórym posłom swoje krytyczne i konstruktywne uwagi.  
 
Obrazek użytkownika ro

ro
Zdarzyło się, żeby któryś odpowiedział osobiście?

Więcej notek tego samego Autora:

=>>