Klęska „młodego PiS-u”

 |  Written by Rosemann  |  0
Można by sądzić, że w ostatnich wyborach samorządowych wygrał PiS jako całość a klęskę poniosło młode pokolenie polityków partii, wystawione do walki o duże miasta. O Warszawę (wiem, że Jaki to nie do końca PiS), Kraków, Gdańsk. Tak można czytać wyniki, w których da się znaleźć i spory sukces PiS w skali całego kraju mierzony ogólną skalą poparcia w wyborach do sejmików wojewódzkich i bolesną klęskę w batalii o stanowiska prezydentów wielkich (choć nie tylko wielkich) miast. Można próbować w oparciu o to konstruować tezę, że młode pokolenie PiS-u nie daje wielkich nadziei na  przyszłe sukcesy partii, kiedy obejmie w niej kierownicze stanowiska. Że wtedy znów nastanie era seryjnych przegranych.

Choć tak to wygląda, nie jest to teza uprawniona. Przede wszystkim dlatego, że coś takiego jak „młody PiS” nie istnieje. I właściwie nigdy chyba nie istniał. A jeśli ktoś odniósł czy odnosi inne wrażenie, jest ofiarą manipulacji. „Młody PiS” nie istnieje i nikt, przynajmniej wewnątrz kierownictwa tej partii nie jest zainteresowany by się pojawił.

Miraż „młodego PiS-u” pojawia się okazjonalnie, kiedy partia ta po raz kolejny podejmuje próby „otwarcia się” na to czy owo i znika natychmiast po tym gdy to „otwarcie” następuje bądź kończy się fiaskiem.

Z tego, co ja pamiętam, pierwszym tchnieniem „młodego PiS-u” były głośne swego czasu a dziś kompletnie nie pamiętane z nazwisk i twarzy „Aniołki Kaczyńskiego”. Z nimi  akurat nie wyszło ale już następny „młody PiS” mocno przysłużył się partii. Chodzi mi o załogę najpierw „Dudabusu” a zaraz potem „Szydłobusu”. Nie wiem jak inni ale ja z tamtej kampanii najbardziej pamiętam otoczenie Andrzeja Dudy i Beaty Szydło. Kipiące energią i optymizmem. Sugerujące uśmiechnięte, radosne oblicze nowej władzy.

Po dwóch latach rozmawiałem z jedną z dziewcząt z tamtej ekipy. To była gorzka rozmowa.

Z „młodym PiS-em jest tak, że kiedy akurat partia uzna, że go potrzeba to on jest a jak uzna, że starczy, za „młody PiS” to co najwyżej robi Kurski, który jest z mojego pokolenia, które przeżywa aktualnie drugą młodość. Która z tą prawdziwą ma najczęściej tyle wspólnego, że się w zastępstwie starych pojawiają młodsze żony. Taka szpila Kurskiemu, za którym serdecznie nie przepadam.

Kacper Płażyński (w największym stopniu), Małgorzata Wassermann i Patryk Jaki (w najmniejszym) tym razem znów mieli odegrać rolę „młodego PiS-u”. I się z tych ról wywiązali świetnie, choć głowy sobie nie dam, że ten PiS właściwy rzeczywiście im kibicował. Ten PiS prawdziwy w osobach partyjnych decydentów bo jeśli chodzi o wyborców, ci byli za nimi całym sercem.

Trochę to tak wygląda jakby na front gdański i krakowski rzucono siły, które i tak w przyszłości do niczego PiS-owi nie mają już być potrzebne. I nie ma znaczenia ta narracja o młodych, którzy „odegrają jeszcze rolę…”. Rzucono i pozwolono krwawić.

Gdzieś dzisiaj przeczytałem uwagę, że od PiS odwracają się młodzi, którzy byli nadzieją partii na poprawienie notowań w miastach. I trudno się dziwić, że się odwracają (o ile ci młodzi z miast faktycznie kiedykolwiek byli ku PiS-owi zwróceni). A w jakich tematach mogliby znaleźć wspólny język z ministrem Suskim, Brudzińskim albo Błaszczakiem?

Dawno, dano temu, na kanwie dwóch bardzo ciekawych tekstów* napisałem o Jarosławie na Openerze**. W 2012 roku pisałem „… największą słabością prawicy starającej się zdobyć skutkujące zdobyciem władzy poparcie, to niewłaściwy wybór pola walki. Polega to na tym, że prawica ma w zwyczaju wikłać się w kampanie, które ich politycznych rywali nie interesują i za nic nie są w stanie absorbować. To jeszcze nie byłoby takie złe. Jednak ów brak zainteresowania rywali nie jest skutkiem ich widzimisię lecz tego, iż dokładnie tak samo, czyli wcale nie interesują one tych, do których w konkury uderza prawica. Opisałem to najdelikatniej jak się dało.”

W trzy lata później stał się cud, w jakiś sposób Jarosław Kaczyński pojawił się w Babich Dołach***, PiS uwiódł kogo się dało i… I dziś zdaje się z tego niewiele pamiętać. Choć wie, na jakich polach musi się ścierać z przeciwnikiem to kompletnie zapomniał jak to robić. Na nieszczęście Kacpra Płażyńskiego i Małgorzaty Wassermann zostały gdzieś tam w pamięci strzępy świadomości, że trzeba uderzać „młodym PiS-em”. Póki się nie zużyje albo nie przebije. Teraz akurat jesteśmy na tym pierwszym etapie.
 
* https://www.rp.pl/artykul/909590-Wyobraznia-po-prawej-stronie.html
http://naszeblogi.pl/30574-winnetou-kopie-czajnik
** https://www.salon24.pl/u/opinie-nienachalne/432385,j-kaczynski-na-openerze-tekst-rosemanna
*** https://natemat.pl/147745,lemingrad-zdobyty-przez-pis-czyli-jak-na-open-erze-nasluchalem-sie-wiecej-o-dudzie-i-kaczynskim-niz-o-muzyce
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>