Konkurs piosenki francuskiej

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Do drastycznej sceny doszło w mieszkaniu państwa Hiobowskich, Konkretnie w kuchni. Siostra Łukaszka zamknęła się tam z tajemniczą miną co od razu powinno wszystkich zaalarmować. bowiem siostra w kuchni była bardziej niebezpieczna niż John Rambo w składzie broni czy McGyver w fabryce nitrogliceryny. Hiobowscy zorientowali się, że coś jest nie tak, kiedy było już za późno. Z kuchni walił powalający smród, a siostra kursowała ze szmatami pomiędzy kuchnią a łazienką piszcząc "wykipiało!". Prawdziwym wstrząsem okazała się jednak zawartość garnka stojącego na zachlapanej jakąś cieczą kuchence.
- Co to jest?! - spytała wstrząśnięta babcia Łukaszka wyławiając chochlą jakąś szmatę.
- Moje spodnie! - zdumienie dziadka było bezgraniczne. - Coś ty robiła?!
- Gotowałam krem z porów - wyznała siostra.
To co się potem działo trudno opisać. Po dwudziestu minutach dzikich wrzasków zapłakana siostra zabrała się do czyszczenia kuchni, a babcia stwierdziła, że musi się uspokoić. I nie patrzeć więcej na kuchnię. I najlepiej wyjdzie stąd. I najlepiej zaraz.
- Wyjdźcie wszyscy - dudliła przez zabuczany śliczny nosek siostra.
- Chodźmy wszyscy na spacer - zaproponował pojednawczo tata Łukaszka.
- Super - siostra wytarła wesoło nosek i sięgnęła po kurtkę.
- Ty nie!!! Nigdzie nie idziesz!!! Sprzątasz!!! - babci znów skoczyło ciśnienie i trzeba było seniorkę wywlec siłą na klatkę schodową. Drzwi od mieszkania zamknęły się zasłaniając smutną siostrę Łukaszka.
- Chyba nie będziemy jak głupki chodzić wokół bloku - zaoponował Łukaszek. - Zimno jest.
- Coś powinno być w osiedlowym domu kultury - przypuściła mama Łukaszka. Podeszli tam aby zobaczyć tablicę z ogłoszeniami.
- Jest coś, za chwilę się zaczyna - odczytał tata Łukaszka. - Konkurs piosenki francuskiej. Idziemy?
- Właściwie... - skrzywił się dziadek.
- Może być - zgodziła się babcia.
I poszli.
Na sali było bardzo mało osób. Być może wpływ miało na to to, że akurat w Najlepszej Telewizji rozpoczynała się emisja polskiego serialu science-fiction "Biedni lekarze".
- Pierwszy odcinek, tytuł "Nie jemy już dwa miesiące" - westchnęła mama Łukaszka.
- Obejrzysz powtórkę - pocieszył ją Łukaszek.
Była tak zwana obsuwa, trwał jeszcze poprzedni koncert. Występował zespół z gatunku muzycznego, który dopiero raczkował, ale stopniowo zdobywał sobie coraz większą publiczność. Mowa tu rzecz jasna o szantach erotycznych. Hiobowscy wysłuchali takich piosenek jak "Niech się pieni mój szampan na twoim kadłubie" czy "Masz rufę jak Kim Kardashian". Wreszcie wyszedł kierownik domu kultury i zapowiedział konkurs piosenki francuskiej.
- Merci - odezwała się jakiś śniady pan, który wraz z dyrektorem wyszedł na scenę. - Cieszę się, że Polska chce uczyć się pięknej i wspaniałej kultury francuskiej. Zaczniemy od piosenki turystycznej pod tytułem "Wysadź mnie pod ambasadą".
Hiobowscy zafalowali niespokojnie. Ich samopoczucie pogorszyło się jeszcze bardziej gdy zobaczyli wykonawców. Grupa brodatych mężczyzn w śnieżnobiałych odzieniach wyszła na scenę, ustawiła się w krąg i zaczęła śpiewać razem:
- Ałła hałła, ałła hałła...
- Panie, co to jest?! - nie wytrzymał dziadek.
Śniady pan podszedł do nich i udzielił wyjaśnień:
- Jak to co? Piosenka francuska. Najnowszy hit prosto znad Sekwany. Wszyscy Francuzi uwielbiają tę piosenkę!
- A będzie coś Edith Piaf? - spytała z nadzieją babcia Łukaszka.
- Kto to? - spytał śniady pan.
- Wychodzimy - zadecydowała babcia.
- Nie wychodźcie! A jeśli już wychodzicie to przyjdźcie chociaż za tydzień! Będziemy odkrywać tajniki kuchni francuskiej! - wołał za nimi śniady pan. - Będzie tajine po marsylsku i falafel a la Lyon!
--------------
marcinbrixen.pl
http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html - blog w formie książki
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>