Krajobraz końca wakacji

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Ostatnie dni wakacji parlamentarnych to dobry czas dla rządu i prezydenta. Prezydent przy okazji pogrzebu Inki i Zagończyka przypomniał, jak dobrze daje sobie radę przy patriotycznych okazjach i jak bardzo różni się tym od swojego poprzednika. Wiosną tego roku, kiedy w Warszawie odbył się uroczysty pogrzeb majora Zygmunta Szendzielarza, pisałem na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, że nie jest to dzień smutku, lecz święto godności. To samo można powiedzieć o uroczystościach pogrzebowych Inki i Zagończyka, które miały miejsce w niedzielę, 29 sierpnia, w Gdańsku. W obecności najwyższych władz państwowych, dostojników kościoła, żołnierzy i tłumów przybyłych z całej Polski, sprawy (a może nawet Sprawy) wracają na swoje miejsce. Bohaterowie odzyskali już swoje miejsce w zbiorowej pamięci, dziś kolejni doczekali się pogrzebu. Wielu, bardzo wielu jeszcze czeka na odnalezienie i godny pochówek, lecz wreszcie, po 27 latach trwania w stanie niemożności lub niechęci, wreszcie nie brak ku temu woli. „O ile do 1989 roku można powiedzieć, że rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali Inkę i Zagończyka”, to przecież po roku 1989 teoretycznie już nie. To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać na to, aby Polska mogła pochować swoich bohaterów?” – pytał w Gdańsku Andrzej Duda. Niestety słów tych nie usłyszał już były prezydent Lech Wałęsa, który demonstracyjnie opuścił kościół, kiedy przemawiać miał Duda. Małostkowe zachowanie upadłej legendy „Solidarności” zostało zauważone i skrytykowane, podobnie, jak jego ubiór. Na pogrzeb generała Jaruzelskiego Wałęsa ubrał się z większym szacunkiem, niż żegnając dwójkę bohaterów antykomunistycznego oporu.

„(…)przywracamy godność państwu polskiemu. To państwo polskie po 27 latach odzyskuje wreszcie godność poprzez ten pogrzeb. Również poprzez pogrzeb <<Łupaszki>> i wszystkich następnych żołnierzy niezłomnych, których uda nam się odnaleźć i godnie pochować” – mówił w Gdańsku Andrzej Duda. Ta niedziela wpisuje się w szereg wydarzeń budujących narodową tożsamość wokół wciąż żywej i budzącej szczere emocje historii. Oddolne, masowe przyjęcie symboliki związanej z Wyklętymi czy Powstaniem Warszawskim, spontaniczny kult, jakim otaczani są przez lata pomijani w oficjalnej propagandzie i edukacji, pokazują, jak bardzo pomylili się wszyscy przedstawiający pamięć historyczną jako niepotrzebny, niemodny ciężar.

Godność to jednak nie tylko historia, lecz również teraźniejszość i przyszłość. Pojawia się więc również w słowach minister Elżbiety Rafalskiej podsumowującej program 500 plus. „Najważniejsze jest dla mnie to, że świadczenie 500 plus pozwala wielu polskim rodzinom odzyskać godność, że jest uniwersalne i realnie wpływa na dzietność Polaków” – mówi minister „Tygodnikowi Solidarność”. To namacalny wymiar godności, odczuwalny na bieżąco, w poprawie warunków życia i zwykłym, codziennym spokoju. Mniej kredytów-chwilówek, mniej strachu, mniejsza presja w kontaktach z pracodawcami.

Koniec sierpnia przyniósł ekipie Beaty Szydło bardzo duży sukces, który również wpisuje się w godnościową politykę. Polskie władze zaangażowały się w niespotykanym wcześniej wymiarze w pomoc dla Polaków, którym za granicą odbierane są dzieci. Opinię publiczną szczególnie poruszyły dwa niedawne przypadki. W Szwecji sąd odebrał matce 7-letnią córkę, równocześnie przyznając jej prawo do kontaktu z dzieckiem w wymiarze pół godziny tygodniowo i jedynie za pośrednictwem programu skype, umożliwiającego rozmowy przez internet. W sprawę włączył się polski resort sprawiedliwości, domagając się wyjaśnień od Szwedów. Najgłośniejsze są jednak liczne przypadki odbierania dzieci polskim rodzicom przez niemiecki Jugendamt i właśnie tu udało się odnieść duży sukces. W wyniku zaangażowania się naszych władz (solidarnie działało tu MS, MZS i, dotąd mało aktywny w takich sytuacjach, RPD) sąd w Kirchheim unter Teck nakazał oddanie matce odebranego na początku sierpnia noworodka.
W sprawach międzynarodowych mocno zabrzmiał też w ostatnich dniach głos ministra Witolda Waszczykowskiego, ostatnio często krytykowanego za zbyt wolne tempo wymiany kadry dyplomatycznej. O ile w tej sprawie wiele pozostaje do zrobienia, o tyle Waszczykowski na pewno zdobywa punkty, ostro stawiając kwestię konieczności reformy instytucji unijnych. „Polska jest i była w Unii Europejskiej, ale chcemy, by Unia była lepsza, by służyła państwom członkowskim, która wykorzystuje wszystkie instytucji UE do pomocy ludziom, obywatelom, a nie odwrotnie” – mówi Waszczykowski na spotkaniu z niemieckim i francuskim odpowiednikiem. – „Nie jesteśmy w Unii, by tworzyć utopie i sztuczne instytucje, które nami zarządzają. Instytucje mają nam pomagać. Instytucje mają stać na straży traktatów europejskich i pomagać państwom członkowskim.” Takie słowa cieszą nie tylko zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, ale trafiać mogą do innych rozczarowanych Unią środowisk.

Zgrzytem pozostaje natomiast kwestia kwoty wolnej od podatku, której podwyżka pozostanie przez kolejny rok niespełnioną obietnicą. Wydaje się, że nie szkodzi to na razie rządowi Beaty Szydło, warto jednak pamiętać o tej sprawie, przez którą w przyszłości można stracić poparcie części, zwłaszcza młodszych, wyborców. Politycy Prawa i Sprawiedliwości powinni pamiętać, jak wielkim problemem w relacjach z wyborcami była ta kwestia dla ich poprzedników z Platformy Obywatelskiej. Skoro zaś słowo się rzekło, wypadałoby go dotrzymać.

Problemy wizerunkowe pozostają jednak domeną opozycji. Ostatnie dni sierpnia to dla niej wyłącznie kłopoty. Ideowe rozchwianie Platformy zostało zepchnięte na dalszy plan przez zagęszczającą się atmosferę wokół Hanny Gronkiewicz-Waltz. Podjęte w zeszłym tygodniu działania naprawcze wydają się być spóźnione i nieumiejętne. Przeciętny widz, który obejrzał medialne wystąpienia prezydent Warszawy, zapamięta z nich głównie spychanie politycznej odpowiedzialności na poprzedników i szeregowych urzędników. Tego samego dnia TVP Info ujawniło korespondencję między sędziami Trybunału Konstytucyjnego,  z której jasno wynika, że wewnątrz tej instytucji działa grupa („Koleżanki i koledzy w liczbie 9” – jak zaczyna jeden z listów sędzia Stanisław Biernat) uzgadniająca między sobą wyroki i kolejność podejmowania spraw, wykluczająca ze swoich prac kilku sędziów, nie tylko tych pochodzących z ostatnich nominacji. To bardzo duży cios dla i tak mocno już nadwątlonego wizerunku tej instytucji. Tymczasem KOD do zaoferowania miał ostatnio jedynie prowokację na pogrzebie Inki i Zagończyka…

Krzysztof Karnkowski

Tekst ukazał się we wtorkowym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>