
Paweł Kukiz nigdy nie był artystą trzymającym się z dala od polityki, z tym, że bardzo długo ograniczał się do komentowania jej w piosenkach. Początkowo w tekstach atakował praktycznie wszystkie najważniejsze siły polityczne, chociaż w pierwszej połowie lat 90-tych można było odnieść wrażenie, że skupia się głównie na prawej stronie sceny politycznej. Na taki odbiór twórczości artysty miał wpływ skandal wywołany przez wykonanie antyklerykalnego tekstu do melodii pieśni kościelnej i zatytułowanie jej „ZChN się zbliża”. Na kolejnych płytach pojawiały się jednak również wątki antykomunistyczne, tym mocniejsze, im silniejsza była pozycja postkomunistów. Rządy lewicy prowadzony przez Kukiza zespół Piersi witał utworem „Powróćże komuno”, a żegnał wyjątkowo mocnym „Virusem sLd”, w którym do polityków partii Leszka Millera wokalista zwracał się słowami „Jak ja was k… nienawidzę”. Ostatnie lata przyniosły szereg mocnych artystycznych wypowiedzi, jak choćby utwory „Heil Steinbach”, „17 września” czy cała ostatnia płyta solowa „Zakazane piosenki”
Gorzej Paweł Kukiz wychodził na bezpośrednim zaangażowaniu w politykę, które do niedawna ograniczało się do udzielania poparcia ugrupowaniom politycznym – najpierw AWS, później Platformie Obywatelskiej. Rozczarowanie pierwszą z formacji nie przeszkodziło w późniejszym, jeszcze mocniejszym poparciu drugiej. W 2007 roku Kukiz występował na pamiętnym „Błękitnym Marszu” u boku czołowych polityków wówczas jeszcze opozycyjnej Platformy. To w tamtym czasie swój utwór „Pobłogosław biednym”, będący satyrą na chcące się obłowić kosztem wyborców partie polityczne, na koncertach wykonywał udając głos Jarosława Kaczyńskiego. Później jednak wycofał się również z popierania Platformy i stopniowo rozpoczął działalność na własne konto.
Na falochronie
W miarę wzrostu popularności Kukiza-polityka rosły związane z nim nadzieje wyborców, a równocześnie innych środowisk politycznych. Przede wszystkim Platformy, która w pewnym momencie miała nadzieję, że uda się potencjalną trzecią siłę wykorzystać do własnych celów, a przede wszystkim – utrzymania władzy. Temu służyło medialne pompowanie Kukiza jako kandydata na prezydenta, a już po pierwszej turze wyborów ogłoszenie referendum w sprawie JOW. Sam artysta zdaje się jednak działać według zasady „brać i nie kwitować” i trudno w jego ostatnich deklaracjach i wypowiedziach doszukiwać się sympatii do rządzących. Jego elektorat z pierwszej tury podzielił się w proporcjach 6 do 4 na korzyść Andrzeja Dudy, więc przyczynił się do jego wygranej. Dlatego o wiele rozsądniejsze wydaje się stanowisko, jakie wobec Pawła Kukiza przyjmuje Prawo i Sprawiedliwość, oparte na szacunku i gotowości do rozmów i współpracy, przy równoczesnym akcentowaniu różnic. Platforma, która gwałtownie powróciła do idei JOW tylko ośmieszyła się w oczach wyborców, którzy doskonale wiedzieli, że główną przyczyną podjęcia przez Kukiza działalności politycznej było właśnie porzucenie tego pomysłu przez rządzących.
Przed pierwszą turą wyborów prezydenckich Paweł Kukiz stał się największą zagadką komentatorów prasowych i internetowych. Równie wielu sympatyków prawicy widziało w nim nadzieję na zmiany i przyszłego koalicjanta, co człowieka Platformy, mającego wykreować wentyl bezpieczeństwa i ułatwić władzy miękkie lądowanie przy nadciągającym upadku. Rozumiejąc argumenty obu stron, nie przypisywałem Pawłowi Kukizowi złych intencji, jednak obawiałem się, pomny opisanych wyżej doświadczeń politycznych, że w jego otoczeniu kolejny raz pojawić się mogą osoby nie mające zbyt wiele wspólnego z forsowaną przez niego radykalną zmianą. Wydarzenia ostatnich dni potwierdzają moje obawy.
Choć nie spełnia się na razie scenariusz, w którym przy muzyku odnajduje się jego dawny kolega Grzegorz Schetyna, wokół Kukiza pojawiło się sporo osób radzących sobie w dotychczasowej rzeczywistości na tyle dobrze, że może uderzać to w wizerunek stronnictwa zmiany. Już zresztą stało się to przyczyną zgrzytów.
Jestem Ajron Men
O nieporozumieniach wśród twórców ugrupowania słychać coraz częściej. W ostatnim tygodniu od Pawła Kukiza zdystansował się Piotr Rybak z Ruchu Oburzonych, który mówi wręcz o zdradzie lidera. Rybaka częściej ostatnio można było zobaczyć razem ze Zbigniewem Stonogą. Oświadczenie Rybaka pojawiło się wkrótce po tym, gdy okazało się, że nie dojdzie do współpracy Kukiza ze Stonogą , zaś film, w którym stawia zarzuty Kukizowi, opublikowała Telewizja Narodowa, znana choćby z lansowania Andrzeja Hadacza. Rybak krytykował przede wszystkim związki artysty z prezydentem Lubina Robertem Raczyńskim, wygląda jednak na to, że również Raczyński dystansuje się od Kukiza. Choć sobotni zjazd zwolenników Kukiza i JOW odbywał się w Lubinie, zaś kończący imprezę koncert był finansowany przez miasto, prezydenta wśród gości nie było.
Nie było też ani pomysłu, ani programu. Kilkanaście dni temu w Warszawie odbyła się debata z udziałem kilku kojarzonych z prawicą publicystów i działaczami tworzącymi struktury Ruchu Kukiza. Dziennikarze nie byli w stanie dowiedzieć się niczego konkretnego o zamierzeniach partii, skonstatowali jednak, że ogólniki o konieczności zmiany systemu w pełni wystarczają zgromadzonej na sali publiczności. Jednak po sobotnim spotkaniu również pewna część sympatyków Kukiza zdaje się odczuwać pewien niedosyt, który przewija się przez internetowe relacje. Część wiecowa dla wielu osób sprawiała wrażenie przeprowadzonej bez pomysłu, choć opóźniona, skończyła się przed czasem a gości pojawiło się mniej, niż zakładano. Co więcej, choć zjazd miał być początkiem faktycznego tworzenia ruchu społecznego, dotąd rozproszonego i w dużym stopniu wirtualnego, rozpoczął się od zaskakującego stwierdzenia, że o ruchu… nie będzie mowy, ponieważ teraz trzeba skupić się na referendum. Kukiz zapowiedział też, że nie przedstawi programu wyborczego, mimo, że z jego wystąpienia można było wyłapać pewne postulaty – jak na przykład zapowiedź walki z zagranicznymi właścicielami mediów – i zapowiedź koalicji z PiS, niewymienionym jednak z nazwy.
Bo tutaj jest jak jest
Wszystko razem sprawia wrażenie narastającego chaosu. Jak dotąd sprawdza się negatywny scenariusz z mocno i na wyrost krytykowanego listu prof. Krystyny Pawłowicz. Zerwane negocjacje, opisane przez Przemysława Wiplera, dziwaczne propozycje umieszczenia na listach kandydatów z wyborów prezydenckich, od Ogórek i Tanajno do Brauna i Kowalskiego oraz odsunięcie w czasie powołania ruchu składają się na wrażenie, że Paweł Kukiz maksymalnie stara się opóźnić przejście od słów do czynów. Same słowa, choć nieraz mocne i potrzebne, pomału przestają jednak wystarczać. Przestrzegałbym przez zbyt nabożnym traktowaniem wiele razy skompromitowanych sondaży, ostatnie z nich zdają się pokazywać jednak pewne osłabienie szans Kukiza. Z radarów znika też zresztą Ryszard Petru, który przestał być potrzebny w chwili podjęcia przez PO rozpaczliwej i jak dotąd nieudanej próby odświeżenia wizerunku. Wygląda na to, że i Zbigniew Stonoga, kreujący się i kreowany na następcę Andrzeja Leppera, swoje pięć minut ma już za sobą. Oprócz problemów z prawem, które potencjalnym wyborcom nie przeszkadzały, ostatnie dwa tygodnie przyniosły coś w rodzaju inflacji przecieków. Kolejne bomby, w tym zapowiedziane ujawnienie aneksu z weryfikacji WSI, okazały się niewypałami. W tej chwili wygląda na to, że Zbigniew Stonoga, jeśli tylko zdąży powołać realny byt polityczny, osłabi jedynie lekko Pawła Kukiza, ten zaś może podebrać trochę głosów Platformie, nie powtarzając jednak wyniku z wyborów prezydenckich.
Nie bój się, Jonek
Paweł Kukiz wciąż ma szansę stać się ikoną ważnej i oczekiwanej przez Polaków zmiany. Może też zrobić to samo, co wielu polityków przed nim – roztrwonić społeczny potencjał i pokładane w nim nadzieje. Im dłużej będzie unikał konkretnych działań i deklaracji, tym mniejsze ma szanse na odegranie znaczącej i dobrej roli w polskiej polityce, uwiarygodnionej przez dobry wynik wyborczy, tym razem w wyborach parlamentarnych.
Śródtytuły pochodzą z tytułów piosenek Pawła Kukiza
Tekst ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie. Nie wiedzieć czemu, w druku (a później równiez w wersji on-line, co po interwencji poprawiono) w ostatnim akapicie zamiast słowa "mniejsze" pojawiło się słowo "większe".
Gorzej Paweł Kukiz wychodził na bezpośrednim zaangażowaniu w politykę, które do niedawna ograniczało się do udzielania poparcia ugrupowaniom politycznym – najpierw AWS, później Platformie Obywatelskiej. Rozczarowanie pierwszą z formacji nie przeszkodziło w późniejszym, jeszcze mocniejszym poparciu drugiej. W 2007 roku Kukiz występował na pamiętnym „Błękitnym Marszu” u boku czołowych polityków wówczas jeszcze opozycyjnej Platformy. To w tamtym czasie swój utwór „Pobłogosław biednym”, będący satyrą na chcące się obłowić kosztem wyborców partie polityczne, na koncertach wykonywał udając głos Jarosława Kaczyńskiego. Później jednak wycofał się również z popierania Platformy i stopniowo rozpoczął działalność na własne konto.
Na falochronie
W miarę wzrostu popularności Kukiza-polityka rosły związane z nim nadzieje wyborców, a równocześnie innych środowisk politycznych. Przede wszystkim Platformy, która w pewnym momencie miała nadzieję, że uda się potencjalną trzecią siłę wykorzystać do własnych celów, a przede wszystkim – utrzymania władzy. Temu służyło medialne pompowanie Kukiza jako kandydata na prezydenta, a już po pierwszej turze wyborów ogłoszenie referendum w sprawie JOW. Sam artysta zdaje się jednak działać według zasady „brać i nie kwitować” i trudno w jego ostatnich deklaracjach i wypowiedziach doszukiwać się sympatii do rządzących. Jego elektorat z pierwszej tury podzielił się w proporcjach 6 do 4 na korzyść Andrzeja Dudy, więc przyczynił się do jego wygranej. Dlatego o wiele rozsądniejsze wydaje się stanowisko, jakie wobec Pawła Kukiza przyjmuje Prawo i Sprawiedliwość, oparte na szacunku i gotowości do rozmów i współpracy, przy równoczesnym akcentowaniu różnic. Platforma, która gwałtownie powróciła do idei JOW tylko ośmieszyła się w oczach wyborców, którzy doskonale wiedzieli, że główną przyczyną podjęcia przez Kukiza działalności politycznej było właśnie porzucenie tego pomysłu przez rządzących.
Przed pierwszą turą wyborów prezydenckich Paweł Kukiz stał się największą zagadką komentatorów prasowych i internetowych. Równie wielu sympatyków prawicy widziało w nim nadzieję na zmiany i przyszłego koalicjanta, co człowieka Platformy, mającego wykreować wentyl bezpieczeństwa i ułatwić władzy miękkie lądowanie przy nadciągającym upadku. Rozumiejąc argumenty obu stron, nie przypisywałem Pawłowi Kukizowi złych intencji, jednak obawiałem się, pomny opisanych wyżej doświadczeń politycznych, że w jego otoczeniu kolejny raz pojawić się mogą osoby nie mające zbyt wiele wspólnego z forsowaną przez niego radykalną zmianą. Wydarzenia ostatnich dni potwierdzają moje obawy.
Choć nie spełnia się na razie scenariusz, w którym przy muzyku odnajduje się jego dawny kolega Grzegorz Schetyna, wokół Kukiza pojawiło się sporo osób radzących sobie w dotychczasowej rzeczywistości na tyle dobrze, że może uderzać to w wizerunek stronnictwa zmiany. Już zresztą stało się to przyczyną zgrzytów.
Jestem Ajron Men
O nieporozumieniach wśród twórców ugrupowania słychać coraz częściej. W ostatnim tygodniu od Pawła Kukiza zdystansował się Piotr Rybak z Ruchu Oburzonych, który mówi wręcz o zdradzie lidera. Rybaka częściej ostatnio można było zobaczyć razem ze Zbigniewem Stonogą. Oświadczenie Rybaka pojawiło się wkrótce po tym, gdy okazało się, że nie dojdzie do współpracy Kukiza ze Stonogą , zaś film, w którym stawia zarzuty Kukizowi, opublikowała Telewizja Narodowa, znana choćby z lansowania Andrzeja Hadacza. Rybak krytykował przede wszystkim związki artysty z prezydentem Lubina Robertem Raczyńskim, wygląda jednak na to, że również Raczyński dystansuje się od Kukiza. Choć sobotni zjazd zwolenników Kukiza i JOW odbywał się w Lubinie, zaś kończący imprezę koncert był finansowany przez miasto, prezydenta wśród gości nie było.
Nie było też ani pomysłu, ani programu. Kilkanaście dni temu w Warszawie odbyła się debata z udziałem kilku kojarzonych z prawicą publicystów i działaczami tworzącymi struktury Ruchu Kukiza. Dziennikarze nie byli w stanie dowiedzieć się niczego konkretnego o zamierzeniach partii, skonstatowali jednak, że ogólniki o konieczności zmiany systemu w pełni wystarczają zgromadzonej na sali publiczności. Jednak po sobotnim spotkaniu również pewna część sympatyków Kukiza zdaje się odczuwać pewien niedosyt, który przewija się przez internetowe relacje. Część wiecowa dla wielu osób sprawiała wrażenie przeprowadzonej bez pomysłu, choć opóźniona, skończyła się przed czasem a gości pojawiło się mniej, niż zakładano. Co więcej, choć zjazd miał być początkiem faktycznego tworzenia ruchu społecznego, dotąd rozproszonego i w dużym stopniu wirtualnego, rozpoczął się od zaskakującego stwierdzenia, że o ruchu… nie będzie mowy, ponieważ teraz trzeba skupić się na referendum. Kukiz zapowiedział też, że nie przedstawi programu wyborczego, mimo, że z jego wystąpienia można było wyłapać pewne postulaty – jak na przykład zapowiedź walki z zagranicznymi właścicielami mediów – i zapowiedź koalicji z PiS, niewymienionym jednak z nazwy.
Bo tutaj jest jak jest
Wszystko razem sprawia wrażenie narastającego chaosu. Jak dotąd sprawdza się negatywny scenariusz z mocno i na wyrost krytykowanego listu prof. Krystyny Pawłowicz. Zerwane negocjacje, opisane przez Przemysława Wiplera, dziwaczne propozycje umieszczenia na listach kandydatów z wyborów prezydenckich, od Ogórek i Tanajno do Brauna i Kowalskiego oraz odsunięcie w czasie powołania ruchu składają się na wrażenie, że Paweł Kukiz maksymalnie stara się opóźnić przejście od słów do czynów. Same słowa, choć nieraz mocne i potrzebne, pomału przestają jednak wystarczać. Przestrzegałbym przez zbyt nabożnym traktowaniem wiele razy skompromitowanych sondaży, ostatnie z nich zdają się pokazywać jednak pewne osłabienie szans Kukiza. Z radarów znika też zresztą Ryszard Petru, który przestał być potrzebny w chwili podjęcia przez PO rozpaczliwej i jak dotąd nieudanej próby odświeżenia wizerunku. Wygląda na to, że i Zbigniew Stonoga, kreujący się i kreowany na następcę Andrzeja Leppera, swoje pięć minut ma już za sobą. Oprócz problemów z prawem, które potencjalnym wyborcom nie przeszkadzały, ostatnie dwa tygodnie przyniosły coś w rodzaju inflacji przecieków. Kolejne bomby, w tym zapowiedziane ujawnienie aneksu z weryfikacji WSI, okazały się niewypałami. W tej chwili wygląda na to, że Zbigniew Stonoga, jeśli tylko zdąży powołać realny byt polityczny, osłabi jedynie lekko Pawła Kukiza, ten zaś może podebrać trochę głosów Platformie, nie powtarzając jednak wyniku z wyborów prezydenckich.
Nie bój się, Jonek
Paweł Kukiz wciąż ma szansę stać się ikoną ważnej i oczekiwanej przez Polaków zmiany. Może też zrobić to samo, co wielu polityków przed nim – roztrwonić społeczny potencjał i pokładane w nim nadzieje. Im dłużej będzie unikał konkretnych działań i deklaracji, tym mniejsze ma szanse na odegranie znaczącej i dobrej roli w polskiej polityce, uwiarygodnionej przez dobry wynik wyborczy, tym razem w wyborach parlamentarnych.
Śródtytuły pochodzą z tytułów piosenek Pawła Kukiza
Tekst ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie. Nie wiedzieć czemu, w druku (a później równiez w wersji on-line, co po interwencji poprawiono) w ostatnim akapicie zamiast słowa "mniejsze" pojawiło się słowo "większe".
(2)
4 Comments
Osobiście liczę na coś
03 July, 2015 - 20:13
"On także początkowo nie lubił Napoleona, aż do bitwy pod Abukirem w Egipcie. Po bitwie zaczął się na coś skarżyć, a wówczas Bonaparte wziął go pod ramię i wprowadził do namiotu. Nikt przy tej rozmowie nie asystował i nie wiadomo, w jaki sposób korsykański czarodziej uwiódł Burgundczyka. Faktem jest jednak, że po wyjściu z namiotu Davout stał się najwierniejszym sługą „boga wojny”. Jako jeden z nielicznych marszałków nie zdradził go w roku 1814 i jako jedyny nigdy nie uznał Burbonów."
http://napoleon.org.pl/marshal/davout.php
Polficu
03 July, 2015 - 21:18
ro
04 July, 2015 - 18:26
Prof. Gilowska byla czy jest niezwykle kompetentna i integligentna osoba o okreslonych wyobrazeniach jak gospodarka i system fianansowym powinny funkcjonowac i jakie reformy sa konieczne. Kiedy okazalo sie, ze ona rzeczywiscie chce reformy przeprowadzic i kiedy okazalo sie, ze dla PO i herr Tuska byl to zwykly trick na oszukanie Polakow przed wyborami, wyszla z PO.
Rozmowa JK polegala na tym, ze przekonal ja, ze on ma bardzo podobny punkt widzenia gospodarki poza sprawami socjalnymi i tym wlasnie przekonal ja do udzialu w rzadzie.
To bylo porozumienie na bazie wspolnych pogladow, celow i zrozumienie koniecznosci reform, jakie trzeba przeprowadzic.
Cud gospodarczy rzadu JK byl rowniez wynikiem pracy prof. Gilowskiej.
Poglady Kukiza sa proste: atakuje PiS a poniewaz teraz nie moze poprzec PO, ktora zawsze popieral, sciaga PiS do poziomu PO. PiS jest ta antysystemowa partia, a Kaczynscy stali sie tak niebezpieczni dla systemu, ze ten postanwil ich zamordowac. Kukiz jest pieszczoszkiem systemu a jego cele poiltyczne to likiwidacja opozycji przez likwidacje fianansowania partii przez panstwo (wtedy partia bedzie wlasnoscia oligarchow albo np. Niemiec, jak KL-D przez Niemcy finansowana) i wprowadzenie JOW betonujacych wladze oligarchi i mafiosi.
Sensowna rozmowa z tym derwiszem 3.RP nie jest mozliwa, poniewaz jego cele polityczne oznaczaja likwidacje Polski.
PS. Gdyby byly JOW i nie bylo finansowania partii Andrzej Duda nigdy by nie zaistnial poniewaz PiS by de facto nie istnial.
Fritz
05 July, 2015 - 09:44
Tymczasem jest tak, że analizując ciągi zdarzeń, możemy tylko z pewnym prawdopodobieństwem przewidzieć te, które w ich konsekwencji nastąpią. Zgadzam się, że jedne są bardziej, inne mniej prawdopodobne, ale urok życia polega właśnie na tym, że od czasu do czasu zdarza się coś, czego prawdopodobieństwo jest poprzedzone imponującą liczbą zer po przecinku.
Później, kiedy owo "coś" stanie się faktem, analitycy znajdują poprzedzający ciąg zdarzeń i twierdzą, że inna opcja właściwie była wykluczona.
Podoba mi się w tym miejscu słowo "właściwie".
Przykład: Misiek Kamiński. Czy można (z całą pewnością) wykluczyć, że jakiś czas temu odbyła się rozmowa, w której Kaczyński "wziął go pod rękę"?