
Kiedy Mama była młodą dziewczyną, młodszą niż jest dziś moja córka, jej pierwszym zadaniem po wojnie było znaleźć nowy dom dla rodzeństwa porozrzucanego po domach dziecka gdzieś w Polsce. Jej ojciec i starszy brat zginęli w Powstaniu, matka dogorywała w szpitalu, a domu nie było, bo został zburzony przez rodaków pana Martina Schulza.
Tak, tak! Ja wiem, że jego nie było wtedy na świecie, a z tymi, którzy zburzyli nasz dom nie miał nic wspólnego, wiem też, że oni „tylko wykonywali rozkazy”. A jednak – cóż ja poradzę! - to „nic wspólnego” nie daje mi spokoju. Pan Schulz jest bez wątpienia dobrym Niemcem. Ci źli, co to z nimi nie ma nic wspólnego, rozbili moją rodzinę, Mamie zabili ojca i brata za to tylko, że byli Polakami, którzy w obronie własnego domu podnieśli na nich rękę.
Po ostatnich wystąpieniach Martina Schulza i jego połajankach skierowanych wobec demokratycznie wybranego polskiego rządu postanowiłem przejrzeć jego biografię w poszukiwaniu powodu by przestać te wystąpienia traktować jako przejaw niemieckiej buty i arogancji.
To, że chciał zostać sławnym piłkarzem broni się samo. Który z chłopaków by nie chciał? To, że po odniesinej kontuzji kasującej młodzieńcze marzenia popadł w alkoholizm, ale z niego wyszedł też da się pochwalić, choć nie ukrywam, że wolałbym by mnie pouczał, ktoś kto nigdy nie popadł w podobne tarapaty. To, że był najpierw radnym, a potem burmistrzem małego miasteczka pod Akwizgranem także mi się podoba, lecz wątpię by to upoważniało do poszturchiwania i straszenia siłą kilku milionów Polaków, którzy dali mandat władzy występującej w ich imieniu. Nawet to, że nie udało mu się zdać matury też mi nie przeszkadza, choć może tłumaczyć widoczny brak obycia i szorstkie maniery, a ponadto skłania do snucia biograficznych analogii. Otóż, gdybym go spotkał, pewnie bym zapytał, co mu przeszkodziło jednak maturę zdać i wspomniał, że Mamie, gdy była w stosownym dla maturzystów wieku, nie lenistwo i brak zdolności stanęły na przeszkodzie, lecz konieczność pracy by utrzymać młodsze rodzeństwo, pozbawione podczas wojny rodziców.
Nosił pan codziennie przez parę lat towar zakupiony na wsi by go sprzedać z minimalnym zyskiem na bazarze? Codziennie 17 km w tę i z powrotem. Jak pan będzie w Warszawie - zapraszam na spacer i nawet pomogę ponosić wiadra z ziemniakami ...
Wiem, że pan Schulz kocha książki. Ja – jego prawie rówieśnik – też lubię. Chciałbym tylko wiedzieć, czy zdaje sobie sprawę, że łatwiej je czytać w księgarni rodziców w przytulnym Wuerselen, niż w kilkunastometrowej klitce zamieszkałej przez pięć osób. Pan też czytał je przy latarce pod kołdrą by nie budzić rodzeństwa? Albo w gruzach przed domem... mówię panu, super! Morze gruzów, najfajniejsze wspomnienia z dzieciństwa – wszystko dzięki pana, panie Schulz, rodakom...
Ostatnie lata Martin Schulz spędza w Brukseli. Tu chyba należy szukać jego prawdziwych zasług w służbie dla ludzkości, poszukiwania wspólnych eurpejskich wartości et cetera …
Koordynator podkomisji ds obrony praw człowieka, następnie komisji ds wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, ostatnio przewodniczący PE. Brawo panie Schulz!
Pochwalam i podziwiam. Historia est mater studiorum, nieprawdaż?
Pan Schulz od złych Niemców się odciął. Odciął się na amen. Odciął się tak mocno, że w 2005 stanął okoniem, aby w 60 rocznicę wyzwolenia obozu zagłady w Auschwitz sformułowanie „hitlerowski obóz zagłady zbudowany przez Niemców” pojawiło się w rezolucji Parlamentu Europejskiego i dopiął swego. Słowa „ Niemcy” i „niemiecki” zniknęły z rezolucji.
Rozumiem intencję – dość z tym koszmarem! Ja też, panie Schulz, chciałbym się odciąć, ale jakoś nie mogę. Wie pan w co bawiliśmy się na tych gruzach? W wojnę! I wie pan co? Nikt z nas nie chciał być Niemcem! Niemcem, nie faszystą, bo dla nas faszysta wtedy to to samo co Zulus, Eskimos, czy inny Irokez.. A sąsiadce z pierwszego piętra, która pokazywała nam numer wytatuowany na przedramieniu też jakoś nie udało się nas uświadomić, że ten tatuaż zrobili jej jacyś faszyści. Ona mówiła, nam dzieciakom, że to byli Niemcy. Dziś, dzięki pana działalności, zaczynam rozumieć: my, dzieciaki, mieliśmy wtedy skrajnie niepoprawne politycznie poglądy …
Przecież to tylko faszyści ...
I pan chce teraz nas pouczać? Ma pan czelność sugerować, że rząd, na który czekaliśmy tak długo może mieć jakikolwiek związek z tym szajsem, który pana rodacy przywlekli do mojego kraju? Jak pan śmie dawać mi rady na kogo powinienem był głosować?
Siądź pan w fotelu, wypij koniak i pogadaj z kolegą z Belgii o pedofilii, a z kumplem z Luksemburga o finansach w tzw rajach podatkowych.
Nas zostaw, panie Schulz, w spokoju.
No i nie przesadź z tym koniakiem
11 Comments
@Mohair Charamassa
29 December, 2015 - 19:42
Pzdr. serd.
@tł
29 December, 2015 - 19:57
Pozdrawiam
Tł,
29 December, 2015 - 21:01
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Kocisko
29 December, 2015 - 21:04
Też mam wyobraźnię
29 December, 2015 - 21:12
Nie dadzą rady, żadne aber sicher. Imigranci zrobią im Kalifat i tyle ;)))
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Kocisko
29 December, 2015 - 21:21
Mam się
29 December, 2015 - 21:30
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Kocisko
29 December, 2015 - 21:42
INEX.
Chcesz sprostać samobójczej blondynce?"
Nie chcę :-)))!
Profesor Legutko napisał
29 December, 2015 - 22:29
@Mohair Charamassa
29 December, 2015 - 22:50
Lubiany i ceniony przeze mnie prof. Legutko ma skłonność do generalizacji. Jak to profesor... ;-)!
Everyman
30 December, 2015 - 11:11
Serdecznie pozdrawiam,