
W sobotę przyszło całkiem sporo ludzi, akurat tyle, by zmobilizować jeszcze więcej osób na niedzielę. O marszach pisałem do gazety na wczoraj, pójść miało dziś, może pójdzie jutro, redakcja w rozjazdach. Towarzystwo z soboty, z mniejszym imprez, z obrzydliwego wiecu pod domem Jarosława Kaczyńskiego wreszcie, opisywani również przez naszych Zatroskanych jako „wielkomiejska inteligencja, którą warto próbować przekonać” to dwa rodzaje sierot: sieroty po Palikocie w rodzaju pana Biardzkiego z kościoła latającego potwora spaghetti i sieroty po postkomunie z czasów, gdy ta jeszcze potrafiła i mogła coś załatwić. Ot, resortowe wnuki i dziadkowie plus trochę osób nieogarniętych, co to widzą na facebooku, że idzie kilkanaście tysięcy, więc też się przejdą. Być może komuś zależy na szukaniu z nimi wspólnego języka, warto tylko pamiętać, że na ogół kończy się ono jak każda tego typu zabawa: uświnieniem, zdradą lub przynajmniej poważnymi wątpliwościami w sprawie życiorysu, jak u pewnego profesora, którego mimo wszystko szanuję, ale inni mają z tym problem.
Jeśli bowiem w imię dobra Polski szukać trzeba porozumienia z kimś, kto najlepiej wspomina Gomułkę, trochę gorzej Gierka, a kto pod dom Kaczyńskiego idzie w zemście za niepokojenie Jaruzelskiego, któremu „wybaczył”, tylko w sumie nie wie co; jeśli dogadywać trzeba się z kimś, kto „Jaruzelski” pisze wielką literą, ale już „Kaczyński” małą, bo „na szacunek trzeba zasłużyć” – to ja siebie przy tym stole nie widzę, choćby były na nim rozłożone egzemplarze kolorowych prawicowych tygodników opinii. Jedyne co można i trzeba zrobić to jak najszybciej, mimo wrzasków, wyrwać tym, którzy w złej wierze wciskają banksterski i niemiecki punkt widzenia tej reszcie, która gdy powiedzieć jej „Kaczyński was obraził” to uwierzy i zacznie pisać wart tyle, co koszt serwera pozew zbiorowy do sądu Warszawa-Żoliborz. Jeśli pan Skwieciński czy ktoś inny z tej redakcji wypracuje kompromis wspólnie z przedstawicielami drugiej strony, to nie będzie to kraj, za który my tłuczemy się szczęśliwie głównie w internecie, ale czasami jeszcze komuś zdarza się oberwać konkretniej, zawodowo, życiowo lub fizycznie. A nie tak dawno traciło się zdrowie i życie, co można było sobie przypomnieć podczas apeli poległych. Jeśli wyszło się na chłodne ulice, zamiast pisać zniuansowane felietony.
Dziś kilkuset gości od rana kłamie, że Kaczyński porównał „niegłosujących na PO” z Gestapo. Nie jest trudno znaleźć wypowiedź prezesa PiS, trudno ją jedynie niektórym (ale kilku się udało, ot choćby takiej apolitycznej i dla mnie mało ciekawej gwieździe blogosfery niepolitycznej, jak niejaki Kominek, który napisał na ten temat niegłupi test) zrozumieć. Może więc poszukajmy kompromisu, poszukajmy jakiejś minimalnie mniej utrwalonej w polskiej świadomości niemieckiej służby i uznajmy, że do niej Kaczyński porównał przeciwników, po czym wspólnie zażądajmy przeprosin?
Obrońcy demokracji z partyjnym stażem, Petru z rzeczniczką pozujący do memów, posłowie Platformy z białymi kartkami, czekający na propozycje tekstu od internautów, organizatorzy protestów – wielebny potwora i facet w spódnicy, walczący w ten sposób z gwałtami… Jeśli nie ulegniemy, jak część naszych kolegów, panice, zobaczymy potencjał humorystyczny całej tej sytuacji. Przyda się, by wybuchnąć śmiechem prosto w twarz Martina Schulza.
Jeśli bowiem w imię dobra Polski szukać trzeba porozumienia z kimś, kto najlepiej wspomina Gomułkę, trochę gorzej Gierka, a kto pod dom Kaczyńskiego idzie w zemście za niepokojenie Jaruzelskiego, któremu „wybaczył”, tylko w sumie nie wie co; jeśli dogadywać trzeba się z kimś, kto „Jaruzelski” pisze wielką literą, ale już „Kaczyński” małą, bo „na szacunek trzeba zasłużyć” – to ja siebie przy tym stole nie widzę, choćby były na nim rozłożone egzemplarze kolorowych prawicowych tygodników opinii. Jedyne co można i trzeba zrobić to jak najszybciej, mimo wrzasków, wyrwać tym, którzy w złej wierze wciskają banksterski i niemiecki punkt widzenia tej reszcie, która gdy powiedzieć jej „Kaczyński was obraził” to uwierzy i zacznie pisać wart tyle, co koszt serwera pozew zbiorowy do sądu Warszawa-Żoliborz. Jeśli pan Skwieciński czy ktoś inny z tej redakcji wypracuje kompromis wspólnie z przedstawicielami drugiej strony, to nie będzie to kraj, za który my tłuczemy się szczęśliwie głównie w internecie, ale czasami jeszcze komuś zdarza się oberwać konkretniej, zawodowo, życiowo lub fizycznie. A nie tak dawno traciło się zdrowie i życie, co można było sobie przypomnieć podczas apeli poległych. Jeśli wyszło się na chłodne ulice, zamiast pisać zniuansowane felietony.
Dziś kilkuset gości od rana kłamie, że Kaczyński porównał „niegłosujących na PO” z Gestapo. Nie jest trudno znaleźć wypowiedź prezesa PiS, trudno ją jedynie niektórym (ale kilku się udało, ot choćby takiej apolitycznej i dla mnie mało ciekawej gwieździe blogosfery niepolitycznej, jak niejaki Kominek, który napisał na ten temat niegłupi test) zrozumieć. Może więc poszukajmy kompromisu, poszukajmy jakiejś minimalnie mniej utrwalonej w polskiej świadomości niemieckiej służby i uznajmy, że do niej Kaczyński porównał przeciwników, po czym wspólnie zażądajmy przeprosin?
Obrońcy demokracji z partyjnym stażem, Petru z rzeczniczką pozujący do memów, posłowie Platformy z białymi kartkami, czekający na propozycje tekstu od internautów, organizatorzy protestów – wielebny potwora i facet w spódnicy, walczący w ten sposób z gwałtami… Jeśli nie ulegniemy, jak część naszych kolegów, panice, zobaczymy potencjał humorystyczny całej tej sytuacji. Przyda się, by wybuchnąć śmiechem prosto w twarz Martina Schulza.
(4)
2 Comments
LITOŚCI! Gdzie nie wejdę, tam
16 December, 2015 - 10:05
Oj, TAK!
16 December, 2015 - 11:37