Mamy to!

 |  Written by Everyman  |  0

„Mamy to!” - to pełen entuzjazmu okrzyk Tuska, który usłyszeliśmy po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów. Dla niego i jego wyznawców głosujących na PO oraz akolitów przebierających nogami by czym prędzej dorwać się do władzy to oczywisty powód manifestowanej euforii.

Dla pozostałych ten okrzyk, którego echo niesie się do dzisiaj, niesie zgoła odmienne skojarzenia i rodzi pytania: kto - ma? Jak również - co mamy?, a zwłaszcza - co będziemy mieli już wkrótce? Zanim jednak pokuszę się o formułowanie jakiejkolwiek prognozy, chciałbym podzielić się wrażeniem – jak sądzę – powszechnym dla zwolenników prawicy.

Po pierwsze, nie potrafię ukryć zdziwienia z jaką łatwością zwolennikom dotychczasowej opozycji udało się przełknąć tę porcję kłamstw, manipulacji i zwykłych świństw serwowanych podczas kampanii przez ich lidera, jego ludzi i sprzyjających im mediów. Naprawdę trzeba być mocno zaślepionym by nie dostrzec pogardy wyrosłej z czystej nienawiści wobec nas, wyborców PiS, którym Tusk przypisuje, ot, choćby skłonności do chlania i bicia żon. Co gorsza, ten łajdacki zestaw kalumnii jest pomijany przez różnej maści „ekspertów” dywagujących nad przebiegiem kampanii. Myślę, że nie tylko mnie ten aspekt tuskowej strategii upoważnia do postawienia pytania jego klakierom: nie wstyd wam stać za kimś takim?

Po drugie, moje zdziwienie można rozciągnąć na wymiar wyborczego sukcesu Trzeciej Drogi. O ile można zrozumieć znudzenie niektórych wyborców dość toporną propagandą ekipy rządzącej lub dokonanie wyboru opcji odmiennej od zmagających się w nieustannym klinczu politycznych protagonistów, o tyle zadziwia powierzchowność takiego działania. Czyżby tysięcy wyborców nie irytowała miałkość przywódców tej formacji, w której „tygrysek” rozśmiesza infantylną charyzmą rodem z opowieści o Kubusiu Puchatku, a płaczliwy, bredzący „standuper” budzi zażenowanie? Aż nie chce się wierzyć, że za ich sukcesem może stać zwykła przekora głosujących …

Po namyśle - nie stać mnie jednak na wiarygodną prognozę bliższej i dalszej przyszłości. Zbyt dużo niewiadomych, zwłaszcza, że cwaniacy z tuskowej koalicji będą mieli w zanadrzu parę garści landrynek rzucanych gawiedzi dopóki te landrynki nie staną im w gardle. A potem, a może już za chwilę, usłyszymy przesławne „piniędzy nie ma i nie będzie”.

Jedną rzecz natomiast przewidzieć łatwo – tryumfalne gdakanie, które już teraz niesie się w sieci. Tym, którym się wydaje, że przez takie, a nie inne głosowanie weszli do elity i zdobyli bilet wstępu na salony chciałbym pokornie przypomnieć, że choćby nie wiem jak głośno gdakali to „ ko,ko, ko!” to jednak nie „kukuryku”. Jak również, że w każdym kurniku jest jedna kura, która może dziobać wszystkie inne, a jej dziobać nie można, kilka innych, których inne kury postawione w niżej w hierarchii dziobać nie mogą i pozostałe biedne ptaszyska, które są dziobane przez kogo się da. Formowanie hierarchii właśnie się zaczęło …

A nam, cóż zostało? Jak pisał mądry Janusz Szpotański w operze „Cisi i gęgacze” - nam pozostało gęganie.
Głowa do góry! Stanisław Jerzy Lec dodaje: „Gdy tysiąc gęsi zagęga, popatrz jaka to potęga!”

A jakże! Przecież to gęganie  uratowało Rzym ...

 

 

5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>