Merde!

 |  Written by Everyman  |  0

Kiedyś, dawno temu, kilka dni mieszkał u mnie młody Amerykanin, Glenn, który jakimś cudem, bo nie miał polskich przodków, trafił na obóz młodzieży polonijnej i zaliczył tam kurs tańca i folkloru. Po skończonym kursie, na którym wyróżniał się pilnością i zapałem, dostał kilkutygodniowe stypendium na staż w Zespole Pieśni i Tańca „Śląsk”. Na zajęcia dojeżdżał autokarem dowożącym górników do pobliskiej kopalni …

Po powrocie do domu Glenn przysłał mi kilka egzemplarzy „Oregon Gazette”, w której udało mu się zamieścić cykl reportaży z Polski. Dowiedziałem się wtedy, że narodowym daniem polskim jest kiełbasa ze zgniłym ogórkiem, hymnem – pieśń biesiadna „Pije Kuba do Jakuba”, a w ogóle to górnicy w Polsce są skoszarowani i dowożeni do pracy pod przymusem. Z listu dołączonego do nadesłanych gazet dowiedziałem się także, że mój amerykański znajomy w specyficzny sposób kontynuuje fascynację polską kulturą organizując w knajpie prowadzonej przez jego ojca pokazy tańca polskiego w jakiejś mieścinie pod Salem, stolicą jego rodzimego stanu. Warto dodać, że pobyt w Polsce, naukę, wikt i opierunek oraz kosztujące majątek ludowe stroje rzeszowskie Glenn dostał w Polsce za friko …

To było jedno z pierwszych doświadczeń, których doznałem w zetknięciu z percepcją Polski przez cudzoziemców, a każde z pozostałych tylko wzmacniało wrażenie, że ich ignorancja ma źródło w powierzchowności zdobywanej o Polsce wiedzy. Nic więc dziwnego, że nie przeżywam szoku słysząc brednie powtarzane przez takich „mentorów” jak Timmermans, Verhofstadt czy ostatnio Macron, choć - oprócz świerzbienia środkowego palca – coraz częściej odczuwam ciekawość jakie to interesy chcą owi mentorzy załatwiać kosztem Polski, wspierani przez obłudę i zwykłą głupotę łasej na europejskie pieszczoty opozycji.

Znaczna część tych interesów jest aż nadto widoczna nawet dla laików, więc nie będę się tutaj rozwodził nad tanim cwaniactwem Macrona, Timmermansa, czy hipokryzją przebierających nogami niemieckich miłośników Europy dwóch prędkości, lecz trudno zostawić bez komentarza reakcję opozycji na coraz to bardziej bezczelne, antypolskie pogróżki i połajanki.

Jej hipokryzję unaocznił red. Rachoń w programie „Woronicza 17”. Przycisnął przedstawicieli PO, Nowoczesnej i PSL i zmusił do odpowiedzi na pytanie: czy będą za lub przeciw forsowanej przez Macrona dyrektywie o pracownikach delegowanych, najwyraźniej skierowanej przeciw polskim firmom transportowym, którym udało się wywalczyć znaczącą pozycję na rynku przewozów towarowych. Jak niepyszni, chowając uszy po sobie, musieli przyznać, że Macron posunął się za daleko, a jego intencje nie sposób rozumieć inaczej niż skierowane przeciw Polsce.

Nawet Kierwiński bał się wychylić i we właściwy sobie, pokrętny sposób wymądrzał się, że należy tworzyć koalicje, udając, że nie rozumie, iż Czechom, Słowakom, Bułgarom i Rumunom ta sprawa „wisi” bo ich pozycja na rynku przewoźników i nnych pracowników delegowanych jest nieporównanie słabsza niż firm pochodzących z Polski.

Sięgającą absurdu reakcją totalniaków są masowo pojawiąjące się z ich strony komentarze jakoby odpowiedź premier Szydło na impertynencje Macrona była zbyt ostra i mało dyplomatyczna. Myślę, że warto im przypomnieć, jaką elegancką odpowiedź przypisuje się generałowi Cambronne, późniejszemu wicehrabi, który miał powiedzieć posłańcowi nakłaniającemu go do kapitulacji. Mniejsza o to, czy Cambronne powiedział to sam, czy jeden z jego żołnierzy, czy też słowo „Merde!” nie padło w ogóle.

Jeśli nawet nie padło, to z pewnością Macronowi się z naszej strony należy, bo w innym przypadku za chwilę usłyszymy to samo, co usłyszeli Węgrzy z ust innego „dyplomaty”.
Ilustracja: tt.

5
5 (7)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>