Szybkim krokiem zbliżają się wybory samorządowe, to i nie dziwota, że ludzie tracą zdrowy rozsądek. Gdyby tylko chodziło o niektórych wyborców, jeszcze można by to jakoś zrozumieć. Wiadomo - propaganda, manipulacje, media - w sumie mało odporny umysł może poczuć się zagubiony. Ale kandydat na prezydenta dużego miasta, zdrowego rozsądku tracić nie powinien.
Jeśli czegoś takiego nie posiada, to jeszcze gorzej.
Kandydaci do samorządów, aby przyciągnąć uwagę wyborcy wyczyniają takie rzeczy, na które normalny człowiek nie wpadł by nigdy. Choć trzeba przyznać, że i tak tym pomysłom daleko do tego, co samo życie aranżuje jakby mimochodem.
Korzystając z pięknej pogody zrobiłem sobie przedwyborczą wycieczkę po mieście. Już po kilku minutach spaceru zdziwiłem się, kiedy przeczytałem na dużym bilboardzie hasło: - „Katowice miasto dla ludzi”. Takim hasłem reklamuje się kandydat Platformy na stanowisko prezydenta Katowic.
Jaką treść może nieść takie hasło? Działacz Platformy chce wygonić z miasta psy i koty?
„Katowice miasto dla ludzi”. A niby dla kogo to miasto jest, albo dla kogo miałoby być bez jego osoby grzejącej tyłek w fotelu prezydenta miasta? Dla „baranów”, jak mawia o swoich widzach Tomasz Lis, albo może dla „bydła”, jak nazywa ludzi inny, znany powszechnie zwolennik Platformy?
Tak się zastanawiam, chyba nie przeszkadzają mu tzw. "lemingi". No jeśli już, to raczej „mohery”. Czy jeśli wygra wybory będzie próbował ich wysiedlić z Katowic?
Ja rozumiem, że można wymyślać hasła bezsensowne, czy nawet głupie. Dla Platformy to codzienność, a więc nic nowego. Może jest to nawet jakiś sposób na wyborczy sukces, skoro PO mimo tego, rządzi już ósmy rok. Może niektórzy mieszkańcy Polski rzeczywiście czują wewnętrzną potrzebę, żeby ktoś robił z nich idiotów, a jak widać Platforma nadaje się do tego jak nikt inny. A województwo śląskie było dotychczas bastionem PO i swoistym Eldorado dla prominentnych działaczy tej partii. Katowice, to dla PO byłaby perła w koronie. Dotychczas ciągle poza zasięgiem ich lepkich łapek, nieskalane ich dotykiem. W stosunku do innych miast niespecjalnie zadłużone – na samą myśl o kredytach, które można by zaciągnąć, niejednemu działaczowi musi cieknąć ślinka. Ile interesów można by tu nakręcić? Ile tu jeszcze jest do spieprzenia?
Na innym z plakatów wyborczych Platformy przeczytałem równie ciekawe hasło. Brzmiało ono tak: „Mniejsze podatki – mądre wydatki”.
Poważnie! Coś takiego można przeczytać na plakacie kandydata PO startującego w wyborach samorządowych. „Mniejsze podatki”, to szefostwo tej formacji już przecież nie jeden raz nam obiecywało. Jak wiemy skończyło się to akurat podwyższeniem podatków, niesamowitym wzrostem zadłużenia i podwyższeniem wieku emerytalnego. A „mądre wydatki”? Jaki wydatek dla działaczy Platformy może być mądrzejszy, od takiego, który przynosi im samym konkretną korzyść? - „Aby się żyło lepiej”. Jeśli więc ktoś z Platformy coś mi obiecuje, to sam już nie wiem, czy się śmiać, czy płakać, ale odruchowa trzymam się za portfel.
Najbardziej jednak ubawił mnie kandydat na prezydenta Katowic, Jerzy Ziętek. Plakatów z jego uśmiechniętą podobizną rozwieszono w mieście tyle, że można by nimi obdarować chyba wszystkie biedne dzieci w Afryce. Ten kandydat, chociaż przez lata związany był z Platformą, teraz jest oczywiście zupełnie niezależny. I choć jeszcze w tym roku należał do partii władzy, teraz pewnie nie ma z Platformą nic wspólnego. Dlatego, aby się odróżnić wymyślił sobie nawet inne hasło, które brzmi: - „Miasto dla ludzi”. Jak widać, jeśli już ktoś kiedyć zaczerpnąl ze źródła mętnej wody, ten nie jest w stanie myśleć inaczej, chyba, że zdarzy się jakiś cud.
Tym razem cud się niestety nie zdarzył, jednak nie można odmówić Ziętkowi pomysłu na dotarcie do wyborców i niesamowitej determinacji w narzucaniu się każdemu, kto tylko pozwoli sobie wyjjść na miasto. Plakaty z jego podobizną wyzierają zewsząd. Ze słupów ogłoszeniowych, elektrycznych, telefonicznych, drzew i wszystkiego co się tylko nadaje do przypięcia, czy przyklejenia plakatu . Uśmiech Ziętka atakuje z powietrza i z ziemi, w pozycji poziomej i pionowej. Łypie na wyborcę z krzaków i z trawy. Dla plakatowego Ziętka żadne miejsce nie jest złe – kosz na śmieci, drogowskaz, reklama zakładu pogrzebowego, czy chociażby to miejsce, jakie udało mi się uwiecznić na załączonym zdjęciu.
Osobiście nie znoszę aż takiej nachalności, więc nie ma mowy, żebym na kogoś takiego zagłosował.
Ale kiedy tak podziwiałem te przeróżne zainscenizowane aranżacje z jego podobizną, przyszło mi do głowy, że wygląda on na kandydata z twardym … charakterem.
6 Comments
@autor
05 November, 2014 - 18:36
polfic
05 November, 2014 - 19:48
Serdecznie pozdrawiam.
Do Autora
05 November, 2014 - 20:22
Przejechałem w miniony piątek kawałek Polski: Lubliniec, Częstochowa, Łódź, Płock, a także wiele mniejszych miast.
Plakatów z kandydatami Prawa i Sprawiedliwości praktycznie nie było. Wcześniej sądziłem, że to tylko specyfika mojego miasta: czerwono - pomarańczowego, z akcentem w barwach "mniejszości", gdzie poparcie dla PiS odpowiada mniej więcej notowaniom CEBOS.
Ale nie! PiS chyba na prawdę "odpuścił" te wybory samorządowe.
ro
05 November, 2014 - 22:54
Co do CBOS-u, to myślę, że jeśli w "badaniach" tej sondażowni PO ma tylko 1 % przewagi, tzn. że Platforma jest do tyłu przynajmniej 5%.
Serdecznie pozdrawiam.
Widzisz Recenzencie,
05 November, 2014 - 20:44
A jeśli wygra, to tak Wam te Katowice urządzi, że... zapraszam do Wrocławia, choć w sumie my również mamy tu takiego jednego, tyle, że jemu się pokręciło w drugą stronę. Wcześniej prawie w progu się kładł w obronie swojej, podobno, niezależności, a dziś, po szczęśliwie umorzonym śledztwie w sprawie wypadku, który spowodował, bardzo mu po drodze z partią matką. Owa matka tak go pokochała, że od jej uścisku oddychać mu trudno.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot
05 November, 2014 - 23:22
Rzeczywiście ten nasz polityczny świat dość poważnie się przekręcił. Na plakatach wyborczych sami "święci", a potem po wyborach okazuje się, że to halloween, czyli generalnie władza do bani. Jedni łżą, jak ruskie media, drudzy się odcinają i udają trzecich, a czwarta władza, to chłopcy na posyłki. Przykład Wrocławia pokazuje tylko prosty fakt, że prawo w Polsce też działa, ale tylko w tym aspekcie, że jeśli ktoś nie należy do lizusów aktualnej władzy, to wszystko może być użyte przeciwko niemu. A wasz prezydent miał pecha, że potrącił tramwaj, który go nie poznał i nie usunął mu się z drogi. Teraz musi przytulić się do władzy, żeby wyszło, że nic się nie stało, ewentualnie że zawinił motorniczy, bo zszedł za nisko.
Tak to już jest z tymi włodarzami. Jedni uważają, że należy im się darmowa wejściówka do ZOO, a inni, że w swoim mieście żadne przepisy ich nie obowiązują.
Serdecznie Cię pozdrawiam.