Moje Ukrainy

 |  Written by n0str0m0  |  12
Pierwsza jest wielka. Pewnie wszystko jest wielkie, gdy po kromke chleba trzeba wspinac sie na czubki palcow jak baletnica. A tak wlasnie ja pamietam, Ukraine oczami knypcia co pod stolem biegal bez schylania sie. Skala percepcji sobie, a ja sobie - i tak wiem, ze wielka jest. I czesc.

Dluga to byla podroz, pociagiem. Meczaca dla rodzicow tylko, wszak dzieci pobiegaja po korytarzu, napija herbaty z termosu, wykolysza monotonnym stukotem szerokich torow, tych co nie robia stuk-puk-stuk-puk, tylko bum-bum-bum! bo laczenia szyn sa bez przesuniecia jak u nas... I usna. 

Pola szerokie po horyzontu kres, jakas droga na Zaleszczyki, rozklekotany autobus i juz. Siemakowce. Dom mamy. I chyba najwspanialsze co moze byc - lodowato zimny Dniestr, w upalne letnie dni. Dniestr co porwal kozaka ktory wbrod sie chcial przeprawiac... po co sie przeprawial do dzis nie wie nikt, bo po drugiej stronie, na skalistej skarpie, konczy sie swiat. Kon utonal, kozaka nie odnalezli. Pstragi dlonmi lapane wsrod kamiennych plycizn karmily sie takimi smialkami ponoc na codzien. Stad najlepsza frajda z frajd, kapiel w smiercionosnej rzece, radocha, smiech ze strachem na przemian.

Dzieci latwo sie przystosowuja do lokalnych warunkow. Ot, juz po paru dniach potrafilem przyniesc do kuchni (caly dom ciotki czy innej prababki byl w zasadzie kuchnia, na piecu sie spalo) garsc klosow zboza i dumnie oglosic, ze wlasnie je ukradlem (bo wszyscy kradna).  No i w podrozy powrotnej o wiele latwiej bylo mi sie zaprzyjaznic z celnikami, szczegolnie po tym jak im wskazalem przeoczona maszyne do szycia pod siedzeniem w przedziale. Gdybym zostal dluzej bylbym komsomolcem.

Tyle pierwszej Ukrainy co te okruchy wspomnien trzylatka. Jeszcze sie kolacze wspomnienie roztrzaskanego motocykla z oderwanym koszem, kierowanego przez pijanych w trupa kuzynow czy wujkow. Jakas barwna cerkiew do skladowania zboza. I smolisty dym ze stosow palonej nafta stonki. To wszystko. Nic wiecej.

Moze i dobrze. Bo nie widzialem linni podzialow, kazdy mowil po swojemu, jedni po polsku, inni po ukrainsku - i wszyscy sie nawzajem rozumieli. Ale co tam dzieci wiedza. 

Druga Ukraina byla na ziemiach "wyzyskanych". Schowana wsrod lasow wies Mostno. Jakis wujek, ponoc soltys. Sianokosy. Kwasne mleko w kance, zimne jak woda w Dniestrze. Chlopy kosza w ponurym milczeniu. Baby grabia i przy tym gegaja jak gesi. Nic sie wcale nie krygujac, bo "chachlaczenie" jest tu bezkarne. To konczylo sie za kazdym razem gdy tylko wybieraly sie do Debna w odwiedziny czy na targ... ale na lace pod lasem nie bylo innej mowy. 

Nie bylo tez watpliwosci, ze ukrainscy Polacy sa podgatunkiem, ktory musi sie albo kryc po lasach albo stroic w piorka starych polakow, z dziada pradziada czystych rasowo. Prawda byla inna, ale kto by sie tam przyznawal, ze chlopcow w tej samej rodzinie chrzczono w kosciele - a dziewczynki w cerkwi?

Mnie podobalo sie i to, ze dziad moj byl ukrainskim ormiacha, ale o tym jeszcze mniej sie mowilo... Dzieci ziem odzyskanych (haha) sa kulturowo jalowe jak spirytus potrojnie rektyfikowany, bez lokalnej gwary, kierpcow i wycinanek. Wiec naprawde mnie to nie wzruszalo. 

Do trzeciej Ukrainy przyjechalem pod koniec lat osiemdziesiatych. I to byl szok. 

Bo Alberta w Kanadzie byla, jest i bedzie do szpiku kosci ukrainska. Bardziej niz Ukraina sama w tym czasie byla. I ta Ukraina, do ktorej sie przeciez przyznawalem, mnie nie chciala znac. Dla niej bylem Lachem, wartym tylko tyle co moje osobiste i profesjonalne walory. Kazde slowo o wspolnej kulturze, kuchni, rodowodzie i geografii bylo powodem kulturalnych acz zacieklych atakow. 

Wy, Lachi, chcecie tylko jednego, Wielkiej Polski od moria do moria! 

Nie chcemy! Ale jak przekonac nieprzekonywalnych? Z kazdym dniem spedzonym w pracy coraz lepiej rozumialem jezyk, zaczynalem nawet mowic. Stad, gdy w biurze pojawili sie rodzice szefa, siwowlose golabeczki, powitalem ich grzecznie mowiac 'dobry den'. Na co oni powiedzieli 'dzien dobry' i cala rozmowa toczyla sie w najpiekniejszej polszczyznie, ktorej staralem sie jak tylko moglem, dorownac. Lwowianie. Profesorostwo. Pelna kultura. 

I moment zastanowienia. Gdyby oni trafili na Ziemie Zachodnie, czy oni nie wpajaliby swoim dzieciom, ze sa czystymi rasowo polakami? Los rzucil ich na drugi koniec swiata, w epicentrum ukrainskiego nacjonalizmu, czy i tu musieli sie zgrywac na cos czym nie musieli byc? A moze chcieli, a do tej pory nie mogli? Ich syn po polsku nie tylko nie mowi, ale wrecz gardzi tym jezykiem tak jak Polacy gardzili chachlaczeniem... Od czasu Pomaranczowej Rewolucji wiekszosc czasu spedza w Kijowie, a jego syn mieszka tam na stale. Ciekawym jak sie dzis obydwaj czuja, bo dziesiec lat temu byli euforyczni. 

Nic w zyciu nie jest takim jakim postrzegane jest oczyma dzieci. Dorastalem, uczylem sie, dzis wiem wiecej. Ukraine nadal w sercu mam. Taka sentymentalna, jakiej pewnie nie ma i nie bedzie. I - kto wie - pewnie nigdy nie bylo. Co nie przeszkadza wcale to a wcale o niej myslec, nie w kategoriach "Lachił" co chca "od moria do moria"... A w kategoriach piesni hej-sokolej, co lzy do oczu sama melodia przyzywa i o galopie przez pola, laki, lasy kaze snic.

Na zrozumienie tego zaden Ukrainiec dzis nie ma czasu. Obawiam sie, ze nie maja go rowniez, podobnie jak sily i zapalu, do zrozumienia tego, co naprawde wokol nich sie dzieje. W takich sytuacjach dziala sie instynktami a nie umyslem. Ale gdy burza przejdzie, a modle sie by bylo to jak najszybciej, i przyjdzie czas na refleksje...

Nie, boje sie, ze i wtedy, bez dodatkowych argumentow, mnie nie zrozumieja. 
A w swietle tego czego dzis dla nich jako panstwo nie zrobilismy i nie zrobimy - nie ma ani na zrozumienie ani wielka przyjazn czy chocby tolerancje - za duzych szans. 

 
5
5 (6)

12 Comments

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Bardzo ladna i prawdziwa ta Twoja opowieść. Ale chciałabym dodać kilka słów w kwestii czy Ukraińcy coś rozumieją, czy nie rozumieją i czy muszą zawsze mieć do nas stosunek taki, że "Lachi chcą wielkiej Polski - od moria do moria".
Tak w ogóle to z niczego się to nie wzięło.Długo zylismy obok siebie, w tych samych miastach i tych samych wioskach, na poły ukraińskich - na poły polskich. Zawsze na takim styku rodzą się jakieś schematy myślowe, przez pryzmat których potem się ocenia i generalizuje.
W mojej rodzinie taki schemat też był obecny i trudno powiedzieć, że nieusprawiedliwiony, bo rodzina wywodziła się Wołynia i tam pozostał jej dom. Ukrainiec był dla niej symbolem zaciętości i podstępności. Kiedy spuszczałam manto mojemu kuzynkowi, który z racji młodszego wieku był przez jakiś czas mniejszy i słabszy, mimo że chłopak, Babcia rozdzielając nas zawsze mi mówiła, że jestem "zawzięta jak jakiś Ukrainiec".

Ukraińcy są wobec nas nieufni - pewnie w dużej mierze tak. My także jesteśmy nieufni wobec nich. I obie strony mają podstawy, by tę nieufność gdzieś w zanadrzu mieć. Z jednej strony to te wciąż funkcjonujące schematy, z drugiej - nie załatwione wciąż sprawy z przeszłości, z trzeciej wreszcie teraźniejszość, w której, znacznie jednak częściej niż my o "etnicznie ukraińskich" ziemiach na południowym-wschodzie Polski,  Ukraińcy słyszą o "polskim Lwowie" i "polskich Kresach". My mamy prawo do nich tęsknić, ale ich ma prawo to niepokoić.

Myślę, że na przyjaźń faktycznie jakichś wielkich szans nie ma. Natomiast wydaje mi się, że są szanse na poprawne sąsiedzkie stosunki, co jest nie bez znaczenia także dla mieszkających na Ukrainie Polaków.
Obrazek użytkownika n0str0m0

n0str0m0
Sam wydzieralem sie na pelne gardlo w jakims wykopkowym autobusie, ze "imperium jezeli powstanie to tylko dzieki nam". I to bylo wszystko, bo od czasu wojny nie bylo w Polsce frakcji politycznej formujacej takie postulaty. Stad i "sluchanie" o powrocie na kresy jest jak wrozenie z wiatru w wierzbach jesiennym popoludniem. 

A z Ukraina laczyc nas mogloby wiele, sam pamietam o malo sie nie polaczylem z jedna, ale jakos glupio mi bylo i cala noc przegadalismy przy barze - zamiast. Bo to w domu schadzek bylo, do ktorego zaprowadzono mnie w celu udowodnienia, ze my juz amerykany, nawet burdele (za przeproszeniem) mamy. Ona byla bardzo mila, za rozmowe nic nie chciala, na koniec odprowadzila do drzwi i poprosila o numer telefonu, aby moze w jakichs bardziej przyzwoitych warunkach herbatke wypic, ot tak jak dzis, "nieruchający sie".

Moze wlasnie tak nalezaloby zaczac budowe stosunkow z sasiadami, ukladajac sobie logicznie priorytety. 
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Trochę gorzki ten Twój żart, Nostromo.
Ale tak, powinniśmy z nimi rozmawiać, a przede wszystkim traktowac jak równych sobie.
Zdumiewa mnie jak społeczeństwo, które samo doświadczyło i nawet teraz jeszcze bywa że doświadcza poniżeń wyjeżdzając po pracę do bogatszych krajów i pracując w urągających warunkach, potrafi pogardliwie traktować ubozszych od siebie. Ukrainiec to dla nas symbol banderowca, a Ukrainka to albo służąca, albo dziwka w burdelu. A rozrechotane buractwo - jak Wojewódzki i ten drugi, którego nazwiska nie chce mi się zapamiętać, to paniska pełną gębą.

U mnie też Ukrainki sprzątały - stare i młode. Czułam się głupio, ale po pierwsze wtedy zdrowie nie pozwalało mi samej się tym zająć, a po drugie tłumaczyłam sobie, że to dla nich jest jakaś pomoc.
Te starsze pracowały by pomóc swoim dzieciom, ta młoda - śliczna zresztą i mądra dziewczyna - żeby zarobić na swoje wesele i "start" jej nowej rodziny.

Nie ma się co oszukiwać - dla Polaka Ukrainiec to zawsze był ktoś gorszy.
Każdy Ukrainiec.
Dziś świat patrzy na nich z szacunkiem, który sami sobie wymogli.
A co z tym zrobią dalej, to się dopiero okaże.
 
Obrazek użytkownika n0str0m0

n0str0m0
Bede sie usprawiedliwial. 

Niechcaco tylko wpisalem sie w schematyczny odbior Ukrainek. Moze nie napisalem tego wyraznie, ale tam i wtedy rozmawialem z tamta dziewczyna, o ciekawych rzeczach, zartujac i traktujac ja z najwyzszym szacunkiem i powazaniem. A ze to byla prostytutka? Praca jak kazda inna (no, moze nie, ale zalozmy) wykonywana przez ludzi o sercu i duszy. Pewnie, ze nie kazdy to tak traktuje, ale ja wiem, ze stygmatyzowanie ich z powodu wykonywanej pracy nie jest sprawiedliwe. Nie zawsze. Dziewczyna doskonale wiedziala, ze nie bylo we mnie ani pogardy ani drwin. Stad jej propozycja, by "poznakomitsa" lepiej. I gdybym nie byl tam tylko przejazdem - kto wie? Moze bysmy sie na te herbate umowili. 

Nie jestem w zadnym stopniu zwolennikiem zartow Kuby W. ani Bartosza, rowniez W. a przypowiesc moja byla, powiedzmy sobie, alegoryczna.

Moze niezgrabnie napisalem, ale chodzi mi o priorytety. Nie zadne tam grube kreski czy zapominanie win, owszem, zupelnie tak jak ty, uwazam, ze mozna sie wzajemnie poprzepraszac (co prawda my nikogo pila na pol nie cielismy, z tego co ja slyszalem), ale to nie jest dzis po prostu wazne (tak jak nie byl wazny zawod tamtej dziewczyny). Dzis nalezy sie szacunek i pomoc, to priorytety sa na dzis. Dzis nic jeszcze na Ukrainie nie jest do konca pewne ani zaklepane. Janukowicz pewnie nie wroci, ale ruski nacisnie, gaz zamknie, wysle prowokatorow. Albo nawet nie wysle, a uaktywni. 

Problemem rowniez jest to, ze na zadna pomoc ze strony PO rzadu nie moga liczyc, wrecz przeciwnie. Ten rzad bedzie aktywnie sabotowal wysilek Majdanu. Dyskredytowal Julie Tymoszenko, czy kogo innego tam beda akurat na rekach nosili. Tej Julii to juz sie boja i w gacie kichaja. Stad i wsciekle ataki na nia w POlskiej prasie. PO jest zainteresowane tym jak zniszczyc efekt Majdanu i dac ruskim Ukraine na srebrnej tacy. I to jest problem. Bo jak im to wytlumaczyc?

Trudna jest ta rozgrywka, dlatego namawiam do bardzo ostroznej gry, w ktorej ruchy beda szczere, czytelne i zrozumiale tak samo jasno jak w czasie mojej rozmowy z tamta panna...

Jeszcze raz sie kajam, za mozliwosc wpisania sie w nurt szambo-propagandy.
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Na szczęście Cię znam i chyba mozemy powiedzieć, że znamy się na tyle dobrze, iż  Twój sposób myslenia nie jest dla mnie kompletnie czarną dziurą wypełnioną znakami zapytania :)
Wiem, że ten burdelowy anturaż znalazł się tylko przez przypadek i ze nie ma on większego znaczenia w tym, co chciałes powiedzieć. Może powinnam była to zaznaczyć wyraźnie, że stał się on dla mnie jedynie pretekstem do napisania tego, co chciałam napisac.
Usprawiedliwienia zatem są zbędne, ale to ładne, że chciałeś to wyjaśnić :)

PS. Koniecznie (!!!) przeczytaj nową notkę Alchymisty - "Do czego jest zdolny Putin wobec Polski" i zalinkowany w niej artykuł!
Obrazek użytkownika SmokGorynycz

SmokGorynycz
"Nie ma się co oszukiwać - dla Polaka Ukrainiec to zawsze był ktoś gorszy.
Każdy Ukrainiec."

To jakiś gorzki żart? To chwila depresji? Cóż to jest? Zamienić "Ukrainiec" na "Żyd" i będziemy mieli przykład najgorszej antypolskiej propagandy! Skąd wzięłaś prawo do takiej generalizacji?! Zawsze? Każdy? Co się dzieje?! Na takim portalu takie słowa?
Pozdrawiam smutnie
Smok-Polak-Który-Nie-Pogardza-Innymi-Nacjami. Żadną i Nigdy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Zapewne chwila depresji. I najgorsza antypolska propaganda.
Powinnam zmienić portal?
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Ellenai nie powinnaś zmieniać portalu, pisz to co czujesz. Przecież właśnie o to chodzi.
Pozdrawiam.smiley

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Dobrze Smoku, spróbujmy to wyjaśnić, bo może miałeś prawo odebrać mój skrót myślowy właśnie tak, jak odebrałeś. Powinnam wyrażać się precyzyjniej, pomimo że wymagałoby to znacznie dłuższego komentarza.

Zacznijmy od tego „zawsze”. Faktycznie wielki kwantyfikator jest tu nie na miejscu, bo sugeruje jakąś odwieczność tego zjawiska, co nie jest prawdą. Powinnam może napisać  mniej zręcznie, ale dokładniej – w ostatnich dziesięcioleciach przed Majdanem. Czemu przed Majdanem? Bo teraz nagle wszystko wskazuje na to, że większa część społeczeństwa polskiego popiera tę „wrażą Ukrainę”.
I nie „dla Polaka” tylko „dla statystycznego, przeciętnego Polaka”, ale sądziłam, że to jest jasne.
A teraz skąd to moje przekonanie.

Odbiór innych nacji jest w naszym społeczeństwie różny. Jednych lubimy, innych szanujemy, do innych czujemy niechęć, innych lekceważymy, jeszcze innych traktujemy obojętnie. Statystycznie rzecz biorąc. Zgadzasz się z tym?  I nie zawsze wiadomo dokładnie dlaczego taki Francuz czy Anglik ma być lepiej postrzegany niż na przykład  Białorusin. I nie jesteśmy w tym żadnym wyjątkiem. Każda nacja tak ma. My, Polacy także jesteśmy postrzegani różnie przez różne nacje.
Z jakichś względów niezbyt wysoko oceniamy Ukraińców i Białorusinów, co oni zresztą odczuwają. Wystarczy z nimi porozmawiać, by się o tym przekonać. Można też odwiedzić biuro obsługi cudzoziemców i przyjrzeć się jego pracy oraz zastanowić, której kategorii petentem jest tam przyjezdny z tych krajów. Nie jest to więc wyłącznie kwestia historycznych zaszłości, czym można by wytłumaczyć tę niechęć do Ukraińców, o ile uznalibyśmy, że w tym przypadku wielki kwantyfikator „każdy Ukrainiec” jest na miejscu, czyli Ukrainiec = rezun. A jak wytłumaczyć, że nie ceni się też Białorusinów? I żeby było jasne – nie chodzi mi tu o wzajemną wrogość i ciągłe powtarzanie, że Ukraina jest dla nas „wrogim krajem”.

Oczywiście masz rację, że nie wszyscy i na przykład Smok Gorynycz też nie. Ja także nie i sporo innych znanych mi osób, a jednak umieściłam wszak i siebie w tym wielkim kwantyfikatorze.

Nie wydaje mi się, by to spostrzeżenie zasługiwało na miano  „najgorszej antypolskiej propagandy” i nie wydaje mi się także zasadne wysnuwanie tu jakichkolwiek analogii do Żydów.
Trudno mi jednak pojąć dlaczego na całą Ukrainę i na „każdego Ukraińca” mamy patrzeć wyłącznie poprzez pryzmat „rezuna” .  Może i jestem naiwna, ale wydaje mi się, że  z wolnymi Ukraińcami łatwiej nam będzie rozmawiać  także i o ich winach wobec nas, Polaków. Z ruskim poddanym taka rozmowa nie jest możliwa, czego pilnuje także skrupulatnie sam nadzorca, w którego interesie są skłócone ze sobą te dwa narody.
 
Obrazek użytkownika n0str0m0

n0str0m0
Znamy sie na tyle dobrze... a jednak czasem warto pisac powoli i wyraznie, bo caly narod w nerwach, to i o nieporozumienie latwo :))))
No, teraz sama widzisz skąd sie wzięła u mnie potrzeba "doprecyzowania" .

Zamiast jednak o postawach Polaków wobec Ukraińców (choć muszę powiedzieć ze absolutnie sie zgadzam i nie odbieram tego co piszesz jako jatrzacego czy niesprawiedliwego - co wiecej - nie tylko Polacy w granicach powojennych tak traktowali Ukraińców, moja własna babka, której dokładnie pól rodziny nazywało sie Pachulscy i byli Polakami A DRUGIE PÓL RODZINY przechrzcilo sie na Puchalscy i byli Ukraińcami, prezentowała dokładnie taki punkt widzenia, negatywny dla tych co "ni czytaty, ni pysaty"...) wiec pomimo, ze twoj post zawiera zupelnie trafna obserwacje, to jednak nie o tym tu chciałem. 

Nasze wypowiedzi i postawy teraz nacechowane są obecnie duża ilością podskórnych napięć i niepewnosci prowadzacej ku niezamierzonej agresji. Tak zawsze jest gdy sytuacja nas wyprzedza a interpretacje mogą być mylne. 

Bo tak naprawdę to nikt nie wie co i jak dzieje sie na Ukrainie. I oceny nasze zbudowane są na długiej liście pobożnych życzeń raczej niż na solidnych faktach. Stad jedni przypominają rachunki krzywd, inni straszą manipulacja a to czerwonych, a to... cyklistów. Inni znów ostrzegają przed szykowanym tamże rozbiorem Polski. Każdy z tych scenariuszy jest możliwy - choć niektóre brzmią nieprawdopodobnie. 

My, doswiadczeni Okrągłym Stołem, mało mamy nadziei na czysto perliste intencje i wnioski wyciągamy zgodnie z własna nauka. I one nie są zbyt napawajace optymizmem. Choć oczywiście drobne zwycięstwa cieszą (odrzucenie misji "kapitulacyjnej" radsika itp) to strach pozostaje. 

Nam na razie przypada rola życzliwego obserwatora. Co nie oznacza ze mamy prawa do odprężenia i relaksu. Czasem o tym zapominamy, czasem trzeba sobie to prostu powiedzieć. 

A na marginesie. Rasizm i nacjonalizm (jadę na skróty, bo to tylko post scriptum) jest nie tylko zrozumiały ale i normalny, wręcz nienaganny. Bowiem głupota jest zaprzeczanie różnic pomiędzy grupami ludzi. Nie ma nic nienaturalnego w stwierdzeniu ze Chińczycy sa
zolci i maja skośne oczy. Albo w tym, ze hitlerowskie Niemcy czy sowiecka Rosja były narodami bandyckimi. (Albo w tym, ze Polska jest krajem Polakow, katolikow). 

Można mówić to zupełnie śmiało. Zachowujac szacunek dla ludzi. Co wiecej, z wielka życzliwością spoglądając na ich sytuacje i pomagając myślą i uczynkiem. 

A w przyszlosci, gdy sytuacje sie wyklaruje i ustabilizują, zabiegać o dobrosąsiedzkie stosunki. Gdy nastąpią - cieszyć sie. A jeśli nie? Stosować stereotypy?

No, powiedzmy sobie, wystawic im cenzurke. 

:)
Obrazek użytkownika nurni

nurni
"sam pamietam o malo sie nie polaczylem z jedna, ale jakos glupio mi bylo i cala noc przegadalismy przy barze"

Nie poznaje Ciebie....

Przypuszam że wszystko to dlatego że zamiast jeśc codziennie schabowego  czy mielonego od dawna wcinasz to robactwo nazywane u nas "owocami morza". Osmiornice, ameby, pijawki, dżdżowniece, kałamarnice i rekiny (wraz z tym co ten ostatni po drodze weźmie i zeżre).

A jak zajrzysz w przelocie obok do Chin, to i pysznego pekińczyka w sosie własnym.

Zaniepokojony tak że chyba dziś już nie zasnę pozdrawiam Ciebie z centrum Europy.

nurni:)




 
Obrazek użytkownika n0str0m0

n0str0m0
zapomniales o zielonym? 

dla twego ducha spokoju przypomne tylko, ze to jest bardzo powazny blog polityczny, w ktorym nie wypada epatowac tresciami dozwolonymi od lat 18, szczegolnie tymi zmyslonymi na poczekaniu. oprocz tego mialem usprawiedliwienie od rodzicow, to znaczy prawie, bo zostalem tam zaprowadzony przez kuzyna. i w ogole to mialem jakas taka ogolna tendencje, kolka, watroba, sledziona, noga.

ufff...

Więcej notek tego samego Autora:

=>>