Od razu poczułem się doceniony i wokoło wszystko pojaśniało. Zupełnie nie byłem przygotowany na taki zaszczyt. W tak niecodziennej sytuacji człowiek nie wie nawet jak się zachować, aby nie wyjść na jakiegoś gbura z Ciemnogrodu, czy buraka z Ruskiej Budy. Coś takiego zmienia człowieka, a i świat już nigdy nie będzie taki sam, jak dotąd.
Napisał do mnie sam pan prezydent prosząc o poparcie w wyborach prezydenckich.
Zastanowiło mnie tylko, co go pchnęło do tak desperackiego czynu, że poprosił o poparcie akurat mnie - zajadłego oponenta Platformy. Nie przypuszczam, by przy tak profesjonalnie działającym sztabie wyborczym mogło dojść do jakiejś pomyłki, więc chyba im wyszło z obliczeń, że bez mojego głosu panu prezydentowi nie uda się zwyciężyć w pierwszej turze.
W każdym razie, jeśli do mnie napisał, to widać jestem dla niego ważny. Przepraszam, że nie potrafię zapanować nad emocjami, ale zawsze tak mam, kiedy rozpiera mnie szczęście. A po otrzymaniu listu czułem się co najmniej tak, jakbym dostał informację, że komputer wylosował moje nazwisko do dalszej gry o główną nagrodę.
Potem zrodziło się podejrzenie. Pismo w pierwszej chwili wydało się jakieś takie urzędowe oraz oficjalne - bez literówek i błędów ortograficznych. To zmąciło mi spokój i zakłóciło poczucie pełnego szczęścia. A co, jeśli to tylko materiał wyborczy prezydenckiego sztabu, który rozesłano do wszystkich? Ogarnął mnie niepokój i przyszło zwątpienie, a za oknem zaczęło padać.
Zapaliłem światło i zacząłem jeszcze raz uważnie czytać. Dostrzegłem czerwony napis „Wybierz zgodę i bezpieczeństwo”, a pod spodem podpis – „Bronisław Komorowski”. To mnie przekonało, że list jest szczególny - osobisty i autentyczny. W tym przekonaniu ostatecznie utwierdził mnie fakt, że informacji o sfinansowaniu pisma przez komitet wyborczy nie da się przeczytać bez użycia profesjonalnej lupy.
Swój list pan prezydent zaczął tak: -
„Dziękuję, że przyjęliście w swoim domu mojego wolontariusza wyborczego. Za jego pośrednictwem pragnę prosić o poparcie w wyborach...”
Nie wiem, jak się do tego odnieść, bo już z pierwszego zdania wynika, że pan prezydent jest zwyczajnie niedoinformowany. „Wolontariusz wyborczy” pana prezydenta - chyba faktycznie był, bo wrzucił list do skrzynki, zadzwonił do moich drzwi i zanim je otworzyłem dał „dyla”.
Czyżby się wstydził tego, co robi? A może bał się, że mogę mu zadać jakieś trudniejsze pytanie, na które, by przekonująco odpowiedzieć, nie wystarczy krótki, partyjny instruktaż?
Dalej Bronisław Komorowski pisze: -
„Priorytety mojej prezydentury to bezpieczeństwo, rodzina, konkurencyjna gospodarka, dobre prawo i nowoczesny patriotyzm.”
W zasadzie prawie wszystko się zgadza. Prezydent Komorowski pod każdym względem jest bezpieczny. Jego rodzinie pewnie też nic nie grozi, ani niczego nie brakuje. Rozgrzani sędziowie, to synonim „dobrego prawa”, a czekoladowy orzeł i biało-czerwone kotyliony – to symbole „nowoczesnego patriotyzmu”.
A co z Polską? – zadałem sobie pytanie i w następnym zdaniu znalazłem na nie odpowiedź. Pan prezydent poinformował: -
„Praca dla Polski w tych obszarach pozostaje zadaniem na następną kadencję”. Skoro tak, to chyba jednak trzeba zmienić prezydenta na takiego, który to zadanie będzie w stanie zrealizować już w pierwszej kadencji. Zwłaszcza, że Bronisław Komorowski pisze w dalszej części m. in.: -
„W następnej kadencji zrobimy równie wiele dla młodego pokolenia...”
Tak się zastanawiam – co to znaczy „równie wiele” i czy władza nie zaczęła przypadkiem teraz poważnie myśleć o przyszłości swoich dzieci?
O wyborach pan prezydent pisze tak: -
„To będą ważne wybory. Zdecydujemy w czyich rękach spocznie ster naszego kraju przez następne 5 lat. Zdecydujemy o tym, czy w niespokojnym świecie Polska będzie miała prezydenta sprawdzonego, zdolnego do zapewnienia zgody i bezpieczeństwa.”
Platforma rządzi w Polsce już osiem lat, Bronisław Komorowski jest prezydentem od lat pięciu. Czy w tym czasie, oprócz wygłaszanych frazesów, próbowali chociaż wykonać jakiś gest w imię zgody i pojednania? Czy potrafili zadbać o nasze bezpieczeństwo? Czy zrobili cokolwiek dobrego dla nas, zwyczajnych ludzi?
Pan prezydent przekonuje, żeby wybrać „zgodę i bezpieczeństwo” prosząc, by w wyborach oddać na niego swój głos. Aktualna władza wielokrotnie dzieliła społeczeństwo na „lepszych” i „gorszych” i czyni to nadal tworząc coraz to nowe podziały. Nie umiała prawidłowo zdiagnozować zagrożenia ze strony Rosji, nie potrafiła przygotować państwa na zagrażający nam kryzys. Nie sądzę więc, by w przyszłości była w stanie zapewnić Polsce bezpieczeństwo, a wśród Polaków zbudować zgodę. Do tego potrzebna jest prawdziwa chęć i determinacja oraz odpowiedzialność, której, moim zdaniem, tej władzy brakuje.
My, zwyczajni ludzie, inaczej niż nasze władze, musimy być odpowiedzialni. Za siebie, nasze dzieci i innych, dlatego z przykrością muszę panu prezydentowi mojego poparcia odmówić. Sorry, ale uważam, że już najwyższy czas na zmiany.
Napisał do mnie sam pan prezydent prosząc o poparcie w wyborach prezydenckich.
Zastanowiło mnie tylko, co go pchnęło do tak desperackiego czynu, że poprosił o poparcie akurat mnie - zajadłego oponenta Platformy. Nie przypuszczam, by przy tak profesjonalnie działającym sztabie wyborczym mogło dojść do jakiejś pomyłki, więc chyba im wyszło z obliczeń, że bez mojego głosu panu prezydentowi nie uda się zwyciężyć w pierwszej turze.
W każdym razie, jeśli do mnie napisał, to widać jestem dla niego ważny. Przepraszam, że nie potrafię zapanować nad emocjami, ale zawsze tak mam, kiedy rozpiera mnie szczęście. A po otrzymaniu listu czułem się co najmniej tak, jakbym dostał informację, że komputer wylosował moje nazwisko do dalszej gry o główną nagrodę.
Potem zrodziło się podejrzenie. Pismo w pierwszej chwili wydało się jakieś takie urzędowe oraz oficjalne - bez literówek i błędów ortograficznych. To zmąciło mi spokój i zakłóciło poczucie pełnego szczęścia. A co, jeśli to tylko materiał wyborczy prezydenckiego sztabu, który rozesłano do wszystkich? Ogarnął mnie niepokój i przyszło zwątpienie, a za oknem zaczęło padać.
Zapaliłem światło i zacząłem jeszcze raz uważnie czytać. Dostrzegłem czerwony napis „Wybierz zgodę i bezpieczeństwo”, a pod spodem podpis – „Bronisław Komorowski”. To mnie przekonało, że list jest szczególny - osobisty i autentyczny. W tym przekonaniu ostatecznie utwierdził mnie fakt, że informacji o sfinansowaniu pisma przez komitet wyborczy nie da się przeczytać bez użycia profesjonalnej lupy.
Swój list pan prezydent zaczął tak: -
„Dziękuję, że przyjęliście w swoim domu mojego wolontariusza wyborczego. Za jego pośrednictwem pragnę prosić o poparcie w wyborach...”
Nie wiem, jak się do tego odnieść, bo już z pierwszego zdania wynika, że pan prezydent jest zwyczajnie niedoinformowany. „Wolontariusz wyborczy” pana prezydenta - chyba faktycznie był, bo wrzucił list do skrzynki, zadzwonił do moich drzwi i zanim je otworzyłem dał „dyla”.
Czyżby się wstydził tego, co robi? A może bał się, że mogę mu zadać jakieś trudniejsze pytanie, na które, by przekonująco odpowiedzieć, nie wystarczy krótki, partyjny instruktaż?
Dalej Bronisław Komorowski pisze: -
„Priorytety mojej prezydentury to bezpieczeństwo, rodzina, konkurencyjna gospodarka, dobre prawo i nowoczesny patriotyzm.”
W zasadzie prawie wszystko się zgadza. Prezydent Komorowski pod każdym względem jest bezpieczny. Jego rodzinie pewnie też nic nie grozi, ani niczego nie brakuje. Rozgrzani sędziowie, to synonim „dobrego prawa”, a czekoladowy orzeł i biało-czerwone kotyliony – to symbole „nowoczesnego patriotyzmu”.
A co z Polską? – zadałem sobie pytanie i w następnym zdaniu znalazłem na nie odpowiedź. Pan prezydent poinformował: -
„Praca dla Polski w tych obszarach pozostaje zadaniem na następną kadencję”. Skoro tak, to chyba jednak trzeba zmienić prezydenta na takiego, który to zadanie będzie w stanie zrealizować już w pierwszej kadencji. Zwłaszcza, że Bronisław Komorowski pisze w dalszej części m. in.: -
„W następnej kadencji zrobimy równie wiele dla młodego pokolenia...”
Tak się zastanawiam – co to znaczy „równie wiele” i czy władza nie zaczęła przypadkiem teraz poważnie myśleć o przyszłości swoich dzieci?
O wyborach pan prezydent pisze tak: -
„To będą ważne wybory. Zdecydujemy w czyich rękach spocznie ster naszego kraju przez następne 5 lat. Zdecydujemy o tym, czy w niespokojnym świecie Polska będzie miała prezydenta sprawdzonego, zdolnego do zapewnienia zgody i bezpieczeństwa.”
Platforma rządzi w Polsce już osiem lat, Bronisław Komorowski jest prezydentem od lat pięciu. Czy w tym czasie, oprócz wygłaszanych frazesów, próbowali chociaż wykonać jakiś gest w imię zgody i pojednania? Czy potrafili zadbać o nasze bezpieczeństwo? Czy zrobili cokolwiek dobrego dla nas, zwyczajnych ludzi?
Pan prezydent przekonuje, żeby wybrać „zgodę i bezpieczeństwo” prosząc, by w wyborach oddać na niego swój głos. Aktualna władza wielokrotnie dzieliła społeczeństwo na „lepszych” i „gorszych” i czyni to nadal tworząc coraz to nowe podziały. Nie umiała prawidłowo zdiagnozować zagrożenia ze strony Rosji, nie potrafiła przygotować państwa na zagrażający nam kryzys. Nie sądzę więc, by w przyszłości była w stanie zapewnić Polsce bezpieczeństwo, a wśród Polaków zbudować zgodę. Do tego potrzebna jest prawdziwa chęć i determinacja oraz odpowiedzialność, której, moim zdaniem, tej władzy brakuje.
My, zwyczajni ludzie, inaczej niż nasze władze, musimy być odpowiedzialni. Za siebie, nasze dzieci i innych, dlatego z przykrością muszę panu prezydentowi mojego poparcia odmówić. Sorry, ale uważam, że już najwyższy czas na zmiany.
(7)
15 Comments
@Recenzent
29 April, 2015 - 12:55
polfic
29 April, 2015 - 13:16
@Recenzent
29 April, 2015 - 13:44
Ale i tak może na niego tak zagłosujesz, tylko nie będziesz wiedział o tym.
Da się tę ulotkę
29 April, 2015 - 13:05
Podziwiam siły i ochotę do czytania Bula.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Torpeda Wulkaniczna
29 April, 2015 - 13:19
No widzisz,
29 April, 2015 - 13:21
Widocznie jakaś skarżypyta doniosła, że obiecywałam na TT wolontariuszy poszczuć kotem albo ze schodów zrzucić. To pewnie dlatego u Ciebie tylko wrzucili list i zwiali. A nuż miałbyś w domu psa albo kota, szarego?
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot
29 April, 2015 - 13:49
Można,
29 April, 2015 - 14:04
Z wolontariuszami to chyba byś nie podyskutował. Podejrzewam, że oni nakręceni, podobnie jak świadkowie Jehowy i maja za zadanie ogłuszyć słuchającego. Ale chyba się okazało, że takich spuszczających ze schodów jest sporo, więc odpuścili.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot
29 April, 2015 - 14:51
A może tych "nakręconych" wolontariuszy nie ma aż tak wielu? Może wszyscy dyżurują przy bronkobusach?
Ślę następną porcję pozdrowień..
Drogi Recenzencie JM
30 April, 2015 - 00:49
Chyba się rozpłaczę z rozpaczy. Podobno chłopaki nie płaczą, ale może chłopakowi w wieku mocno pochrystusowym i po gwarancji, uronić łzę na okoliczność zignorowania przez Pana Prezdęta i/lub jego wolątarjuszy wybiórczych jednak przystoi.
Pozdrawiam
krisp
@krisp
30 April, 2015 - 07:20
krisp
30 April, 2015 - 09:49
Jak to się stało, że do mnie napisał, a do Ciebie nie?
Sprawa jest "arcyboleśnie prosta". "Wolność, równość i braterstwo" w dzisiejszym świecie, to mydlenie oczu.Liczą się układy i łut szczęścia.
PS. Nie wierz w insynuacje polfica. Ja nawet nie wiem, że szpion, to jest po naszemu szpieg.
Serdecznie pozdrawiam
polfic
30 April, 2015 - 09:49
Mimo to, ponownie pozdrawiam.
re: polfic i Recenzent JM
30 April, 2015 - 09:54
krisp
Odpowiedz
30 April, 2015 - 18:28
Pozdrawiam