W chwili kulminacyjnego napięcia uwagi milionów tych polskich telewidzów, którym są bliskie standardy europejskie, prowadzący Narodowy Test pan redaktor Orłoś zadał idącym łeb w łeb różnopłciowym parom finalistów ostatnie, dodatkowe pytanie, dotyczące kwestii szczególnie podniecającej : korzyści materialnych
Nie znałem na nie odpowiedzi i trochę się zdziwiłem, dowiedziawszy się, że j- ak dotąd - najwięcej środków unijnych wsiąkło nie w piaszczyste Mazowieckie, ale w bogato usiane rozmaitymi akwenami Warmińsko-Mazurskie.
Najpełniejszą wiedzą o unijnej dobroczynności wykazali się w Narodowym Teście uczestnicy z Dolnego Śląska, których narodowość nie jest jasna (np. senator Kutz postrzega ją inaczej niż niezawisły sąd, który ostatnio w tej sprawie orzekał), ale dostęp do źródeł wiedzy oczywisty, nie tylko dla takich, którzy nazwisko "Schetyna" wymawiają podobnie jak historyczne nazwy "Schlezwig-Holstein" czy "Schlesien".
Ja je wymawiam inaczej, ale i tak pamiętam, że to w co wsiąkły największe środki unijne na przedwojennych mapach zaznaczane było jako "Ost-Preussen", chociaż nie było tam już żadnych Prusów (w przeciwieństwie do Mazurów, którzy zniknęli znacznie później).
Chłonność tej ziemi może mieć różne przyczyny; prawdopodobnie poważne środki przeznaczane są na ochronę tutejszego środowiska, w końcu niebylejakiego, skoro zadomowili się w nim najwybitniejsi albo najbardziej znani obywatele, których imiona i nazwiska strach wymieniać, a gośćmi bywali talibowie i funkcjonariusze CIA.
Jest tu też nieduża, ale ważna dziurka w ogrodzeniu okalajacym Unię Europejską - nie w żadnym "przedmurzu" ani "żelaznej kurtynie", bo nie te czasy; no i po jednej stronie tej dziurki zaczyna się (albo kończy) Europa, a po drugiej jest ta putinowska Federacja, z której gdzie indziej, przez inne dziurki, przeciekają jakoweś "tituszki", "zielone ludziki" i inni wędrowcy, rzadko piesi, bo nie jest.to "mały ruch graniczny".
Tę naszą dziurkę trzebaby na czas wojny nazywanej żartobliwie "domową" zatkać, żeby polskim neonazistom i prawicowym ekstremistom utrudnić atak na takąż ostoję pokoju na Bałtyku, jaką jest Sewastopol dla Morza Czarmego - czyli na Kaliningrad, bezczelnie nazywany czasem "Królewcem", ale nie zgadza się na to tutejszy poseł, pan profesor Iwiński.
Domyślam się, że dla części leciwych tubylców - Czesława Kiszczaka, Lwa Rywina czy też Wojciecha Jaruzelskiego, którego zejście dziś zdementowano, a także dla pokolenia Włodzimierzy - Cimoszewiczów, Czarzastych itd. taka dziurka - nie w żadnym przecie "przedmurzu" czy "żelaznej kurtynie" - mieć może znaczenie nie tylko symboliczne, ale i praktyczne, na przykład jako otwór wentylacyjny.
Jeśli środki unijne wystarczą na jego solidne zabepieczenie, pewnie zostanie, ale należy wówczas zdecydować, czy ma być wywiewny, czy nawiewny.
Jaki mamy klimat, wiadomo; a do tego jeszcze ten Wiatr Historii..
AT
Nie znałem na nie odpowiedzi i trochę się zdziwiłem, dowiedziawszy się, że j- ak dotąd - najwięcej środków unijnych wsiąkło nie w piaszczyste Mazowieckie, ale w bogato usiane rozmaitymi akwenami Warmińsko-Mazurskie.
Najpełniejszą wiedzą o unijnej dobroczynności wykazali się w Narodowym Teście uczestnicy z Dolnego Śląska, których narodowość nie jest jasna (np. senator Kutz postrzega ją inaczej niż niezawisły sąd, który ostatnio w tej sprawie orzekał), ale dostęp do źródeł wiedzy oczywisty, nie tylko dla takich, którzy nazwisko "Schetyna" wymawiają podobnie jak historyczne nazwy "Schlezwig-Holstein" czy "Schlesien".
Ja je wymawiam inaczej, ale i tak pamiętam, że to w co wsiąkły największe środki unijne na przedwojennych mapach zaznaczane było jako "Ost-Preussen", chociaż nie było tam już żadnych Prusów (w przeciwieństwie do Mazurów, którzy zniknęli znacznie później).
Chłonność tej ziemi może mieć różne przyczyny; prawdopodobnie poważne środki przeznaczane są na ochronę tutejszego środowiska, w końcu niebylejakiego, skoro zadomowili się w nim najwybitniejsi albo najbardziej znani obywatele, których imiona i nazwiska strach wymieniać, a gośćmi bywali talibowie i funkcjonariusze CIA.
Jest tu też nieduża, ale ważna dziurka w ogrodzeniu okalajacym Unię Europejską - nie w żadnym "przedmurzu" ani "żelaznej kurtynie", bo nie te czasy; no i po jednej stronie tej dziurki zaczyna się (albo kończy) Europa, a po drugiej jest ta putinowska Federacja, z której gdzie indziej, przez inne dziurki, przeciekają jakoweś "tituszki", "zielone ludziki" i inni wędrowcy, rzadko piesi, bo nie jest.to "mały ruch graniczny".
Tę naszą dziurkę trzebaby na czas wojny nazywanej żartobliwie "domową" zatkać, żeby polskim neonazistom i prawicowym ekstremistom utrudnić atak na takąż ostoję pokoju na Bałtyku, jaką jest Sewastopol dla Morza Czarmego - czyli na Kaliningrad, bezczelnie nazywany czasem "Królewcem", ale nie zgadza się na to tutejszy poseł, pan profesor Iwiński.
Domyślam się, że dla części leciwych tubylców - Czesława Kiszczaka, Lwa Rywina czy też Wojciecha Jaruzelskiego, którego zejście dziś zdementowano, a także dla pokolenia Włodzimierzy - Cimoszewiczów, Czarzastych itd. taka dziurka - nie w żadnym przecie "przedmurzu" czy "żelaznej kurtynie" - mieć może znaczenie nie tylko symboliczne, ale i praktyczne, na przykład jako otwór wentylacyjny.
Jeśli środki unijne wystarczą na jego solidne zabepieczenie, pewnie zostanie, ale należy wówczas zdecydować, czy ma być wywiewny, czy nawiewny.
Jaki mamy klimat, wiadomo; a do tego jeszcze ten Wiatr Historii..
AT
(5)
3 Comments
To, że środki unijne są
14 May, 2014 - 21:41
Widać już zatem od której
15 May, 2014 - 11:47
MD
15 May, 2014 - 20:58