Niedoszły prezydent Radek Sikorski

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  1

W ciągu jednego dnia Radosław Sikorski zafundował nam przyspieszoną powtórkę z afery taśmowej, przy czym w zastępstwie za potajemnie nagrane taśmy tym razem kluczową rolę odegrał dobrowolnie udzielony amerykańskiemu portalowi „Politico” wywiad. Były szef dyplomacji, a obecnie marszałek sejmu RP opowiedział dziennikarzowi o propozycji udziału w rozbiorze Ukrainy, jaką polskiemu premierowi w 2008 roku złożyć miał Władimir Putin.

Co oznaczają słowa Sikorskiego? Władze Polski, poza odciętym od tej informacji obozem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, już od 6 lat mają świadomość, że Rosja planuje agresję na Ukrainę. Dysponując tą wiedzą, robią wszystko, by ocieplić wizerunek Rosji w Europie i w Polsce, kontynuują politykę skrajnej uległości wobec Kremla, otwierają granice z obwodem kaliningradzkim, a sam Sikorski co chwila wspomina o zwiększeniu obecności Rosjan w Europie i NATO. Wszelkie wypowiedzi zalecające ostrożność wobec moskiewskich władz są wyśmiewane i piętnowane, choć właśnie najgłośniej mówiący o potrzebie zacieśniania relacji z Moskwą najlepiej znają jej plany. Nie przeszkadza to jednak premierowi Tuskowi w spacerach z Putinem po molo w Sopocie, zaś ministrowi Sikorskiemu w zachwytach nad rosyjską demokracją na łamach „Gazety Wyborczej”. W kluczowym dla naszych wzajemnych relacji okresie od obchodów 75 rocznicy wybuchu II wojny światowej do katastrofy smoleńskiej władze nie tyle chowały głowę w piasek, co wręcz wpychały Polskę w objęcia Rosjan. Ochoczo włączyły się w intrygi wokół wizyty prezydenta Polski w Katyniu w kwietniu 2010 roku. I nawet wtedy, gdy rosyjski uścisk dla 96 ofiar tragicznego lotu okazał się być śmiertelny, głoszono polsko-rosyjskie pojednanie. To warte miało być każdej ceny, podobnie, jak emisja filmu „Katyń” w jednej z moskiewskich stacji telewizyjnych.

Dowiedzieliśmy się, że Tusk odmówił przyjęcia prezentu w postaci Lwowa w zamian za wysłanie na Ukrainę polskich wojsk. Nie wiemy jednak wciąż, o czym polski premier rozmawiał z Putinem rok później w Sopocie. Również jeszcze bardziej podejrzane rozmowy Tomasza Arabskiego pozostają dla nas tajemnicą. Czy absurdalna propozycja wspólnego rozbioru naszego sąsiada, z którym cztery lata później mieliśmy współorganizować EURO 2012 była jedyną, która padła ze strony Władimira Putina? Czy inne oferty równie skwapliwie i pryncypialnie zostały odrzucone?

Wśród naszych dziennikarzy nie brak znawców biografii i charakteru Radosława Sikorskiego. Niektórzy z nich twierdzą, że Sikorski po prostu sobie coś „chlapnął”, by podtrzymać zainteresowanie wokół swojej osoby w sytuacji, gdy zmiana stanowiska, choć przecież na wyższe, traktowana jest przez wszystkich jako degradacja. Inni uważają, że swoimi słowami chciał uderzyć w Donalda Tuska, a być może również przypomnieć partyjnym kolegom, że choć afera taśmowa została zamieciona pod dywan, to przecież taśmy wciąż mogą pojawić się w grze. Temu służyć ma ponoć wzmianka o nagrywaniu rozmowy ówczesnych premierów Polski i Rosji.   

Być może kolejne wydarzenia odsłonią rzeczywiste motywy Sikorskiego, na razie jednak sam marszałek sejmu chyba zorientował się, że trochę przesadził . Świadczy o tym nerwowość kolejnych ruchów, zwłaszcza zaś ucieczka przed dziennikarzami. Sikorski odmówił odpowiedzi na pytania na własnej konferencji, odesłał do płatnego i nic nie wnoszącego wywiadu, zaś przed próbującymi wyciągnąć coś z niego reporterami osłaniał się z pomocą straży marszałkowskiej. Tym samym na próbę wystawił ciepłe uczucia dziennikarskiej braci do siebie i swojej partii, choć oczywiście nie wszystkich. Sikorskiego w obronę wzięła niezawodna „Gazeta Wyborcza”, karkołomną gimnastykę wykonał Tomasz Lis, a na koniec Monika Olejnik surowo oceniła głównego winnego, tradycyjnie obsadzając w tej roli jednego z braci Kaczyńskich, tym razem – Lecha. Sam Sikorski najpierw, idąc po linii najmniejszego oporu, tłumaczył,  że został źle zrozumiany przez dziennikarza, a wywiad ukazał się bez autoryzacji, później zaś twierdził, że pomylił spotkania, by na końcu stwierdzić, że takie rozmowy w ogóle nie miały miejsca.

Niestety, za narracją naszej władzy nie nadąża ani dziennikarz ze Stanów, który nie zna nawet pojęcia autoryzacji, za to wie, że ma puścić w świat to, co powiedział mu rozmówca, ani prezydent Saakaszwili, który potwierdza, że od samego Tuska słyszał o propozycji Putina. Boleć musi też fakt, że i Kreml nie potwierdza obowiązującej wersji, na swojej stronie relacjonując spotkanie z 8 lutego 2008 roku, którego jakoby nie było. Ślad po nim jest również na stronie naszego MSZ. W dzień Ewa Kopacz, choć nie ma do tego podstaw konstytucyjnych, sztorcuje Sikorskiego, wieczorem jednak głosem partii staje się Grzegorz Schetyna, informujący, że nic się nie stało i temat został zamknięty. Jeszcze szybciej, niż poprzednio, chciałoby się dodać.

Afera taśmowa miała zdemolować wizerunek Platformy poprzez ujawnienie mechanizmów rządzących polityką krajową. Wywiad Sikorskiego teoretycznie rujnuje wizerunek polskiej polityki międzynarodowej, tworzony przez ostatnich 7 lat. Co więcej – wskazuje, że po raz kolejny rację w ocenie sytuacji mieli bracia Kaczyńscy. PiS będzie próbował odwołać marszałka sejmu, jednak zachowanie jego partyjnych kolegów i błyskawiczny powrót części dziennikarzy do tradycyjnej postawy wobec rządu wskazują, że i tym razem się uda. Ot, kolejna kompromitacja, jeszcze jeden dowód na to, że państwo nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, podejrzenie złamania konstytucji przez kilka kluczowych figur polskiej polityki. Za kilka dni kilku komentatorów być może poczciwie zadziwi się faktem, że znów nie poleciała żadna głowa. Pozostali skupią się na szukaniu winy nieżyjącego prezydenta lub udowadnianiu, że wszyscy zachowali się w jedyny możliwy sposób i nie ma o czym mówić. Jeśli natomiast Sikorski straci jednak stanowisko, nie stanie się to z powodu jego działań czy wypowiedzi, a jedynie w wyniku partyjnej rozgrywki. Kluczem jest odpowiedź na pytanie, wobec kogo w tym tygodniu lojalna czuje się premier Ewa Kopacz.

Każda kolejna afera mocniej demoralizuje kręgi władzy. Im zaś trudniej obronić ich działania, tym intensywniejsza będzie również praca medialnych obrońców. Sponsorowani przez instytucje władzy funkcjonariusze mediów zbyt wiele mają do stracenia, by otrzeźwić miała ich kolejna taśma, rozmowa czy skandal na najwyższych szczeblach władzy. Wtorkowa afera, która nie dorobiła się jeszcze nazwy (określenie „afera marszałkowa” jest już zajęte) też, pomimo kilku krytycznych komentarzy, sytuacji tej zmieni.

Co kilka miesięcy powracają spekulacje o prezydenckich aspiracjach Radosława Sikorskiego. Wypowiedzi, ujawnione przez „Wprost” i wywiad dla „Politico” mogą okazać się ostatecznym pogrzebaniem tych planów. I chociaż w Polsce prawie wszystko wydaje się być możliwe, a spektakularne  kompromitacje i wpadki coraz mniej szkodzą politykom związanym z władzą, to jednak możemy już chyba ćwiczyć powtarzanie słów „niedoszły prezydent Radek Sikorski”.

Tekst ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
5
5 (4)

1 Comments

Obrazek użytkownika Danz

Danz
Przeglądając dzisiejsze news-y na politycznych portalach odnoszę wrażenie, że "nic się nie stało".  Po prostu kolejny raz można zaśpiewać: "Polacy nic się nie stało", najwyraźniej Polacy upodobniają się do Latynosów z Brazylii, Peru, czy Argentyny. Ten sam styl. Widocznie takie jest zapotrzebowanie dzisiejszych Polaków na rzeczywistość, ma być "spokojnie", trochę przaśnie w tempie "disco-polo", no i swojsko a' la Ewa Kopacz.
Wnioski... PO będzie długo rządziła.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Więcej notek tego samego Autora:

=>>