
W 2005 roku ukazał się słynny album zespołu Lao Che „Powstanie Warszawskie”. W całej Polsce narastała już wówczas fala zainteresowania Powstaniem, specyficzna „moda”, którą w dużym stopniu zaszczepiło otwarte niewiele wcześniej nowoczesne i atrakcyjne muzeum. Symbol Polski Walczącej pojawił się na wlepkach, odbitych na warszawskich ścianach szablonach, wielokolorowych, nieraz naprawdę wybitnych muralach, ubraniach i przypinanych do nich znaczkach. Muzeum Powstania Warszawskiego poszło za ciosem i wydało kolejną płytę, z utworami stworzonymi przez kilkunastu wykonawców do wierszy Tadeusza Gajcego. O powstańcach zaczęli rapować warszawscy hiphopowcy, później przyszła pora na projekt Darka Malejonka „Morowe panny” z udziałem wielu znanych polskich wokalistek. Powstały wreszcie filmy – „Powstanie Warszawskie” i „Miasto ‘44” Jana Komasy oraz „Kamienie na szaniec” Roberta Glińskiego. Nie oceniam tutaj poszczególnych dzieł czy intencji i umiejętności ich autorów, jest oczywiste, że przy artystycznym przekładzie narodowych świętości nie da się uniknąć kontrowersji. Należy odnotować, że po latach przemilczania lub umniejszania wagi 1 sierpnia 1944 doceniono potencjał warszawskiego zrywu – wspólnoto-twórczy, kulturowy, wreszcie, co nie jest zarzutem, komercyjny. Pomimo pojawienia się w dyskusji historycznej kolejnej odsłony nurtu kwestionującego zasadność Powstania, nie da się już wymazać go ze świadomości historycznej młodego pokolenia.
Tak, jak walka Żołnierzy Niezłomnych, przypada na późniejsze lata, tak samo popularność ich dziejów jako motyw kulturowy przyszła trochę później. W 2008 roku, gdy pojawił się pierwszy projekt muzyczny, w całości poświęcony żołnierzom Narodowych Sił Zbrojnych, ukazał się on dzięki wysiłkom niszowego, nacjonalistycznego wydawnictwa i dostępny był wyłącznie w formie cyfrowej. Dopiero – o ironio losu! – gdy krytyczna recenzja, zatytułowana „Patos i antysemityzm w hołdzie NSZ” ukazała się na łamach „Gazety Wyborczej” znalazł się sponsor, dzięki któremu składanka „Twardzi jak stal” ukazała się w formie płyty CD. Własnym życiem zaczął żyć wyróżniający się z płyty utwór „Rewolucyjna NSZ” Schmaltza. Piosenkę tę na portalu youtube odtworzono kilkaset tysięcy razy. Całość należy uznać jednak za zjawisko zdecydowanie niszowe, nie tylko dlatego, że większość nazw wykonawców niewiele mówiła słuchaczom. Bardziej uznanych i mających więcej do powiedzenia artystów temat ten jeszcze nie inspirował, zaś niektórzy uczestnicy projektu potraktowali go jak pracę domową, dającą szansę zaistnienia. W 2008 roku na „Twardych jak stal” było jeszcze, najwyraźniej, za wcześnie.
Dla wielu za wcześnie było też na nazwanie imieniem Żołnierzy Wyklętych fragmentu ulicy Wrocławskiej na warszawskim Bemowie, o co walczyła radna Olga Johann. Choć stopniowo skracano przewidziany do zmiany odcinek tak, by jak najmniej osób musiało zmieniać dokumenty, „Gazeta Wyborcza” mocno nagłaśniała protesty grupki mieszkańców, Jej dziennikarz, Jarosław Osowski, wielokrotnie krytykował samą nazwę, jako niejasną, odwołującą się do nieznanego wielu osobom określenia. „Mieszkańcy i właściciele firm z Wrocławskiej są zbulwersowani wtorkową decyzją radnych - teraz muszą zmienić adres na Żołnierzy Wyklętych. - To horror. Głupota. Dziwadło. Już nam tu kiedyś chcieli dać ul. kardynała Glempa - padają komentarze.” – pisał Osowski w jednym z artykułów.
Rok później Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych zwróciło się do sejmu o ustanowienie 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Choć inicjatywa cieszyła się poparciem klubów parlamentarnych PO i PiS, i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a następnie Bronisława Komorowskiego, ustawę przyjęto dopiero w 2011 roku. W tym samym czasie rozpoczęła się też kolejna fala nagonki na Wyklętych, koncentrująca się na przedstawianiu całej grupy przez pryzmat marginalnych bandyckich lub antysemickich incydentów. Jednak wówczas była to już tylko reakcja środowisk skrajnej lewicy na wzbierającą falę pamięci. Falę podskórną, która w kolejnych latach wybuchła kolejnymi tysiącami antykomunistycznych grafik, koszulek, wpisów w internecie, wreszcie –utworów muzycznych i płyt.
W 2011 roku ukazała się „Niewygodna prawda” Tadka, w 2013 „Panny Wyklęte”, kolejna propozycja Darka Malejonka nagrana z udziałem znanych polskich wokalistek oraz „Kto dziś upomni się o pamięć” zespołu Forteca. Wszystkie te płyty, a nie jest to bynajmniej lista zamknięta, poświęcone były w całości lub znaczących fragmentach antykomunistycznemu podziemiu. Ich zasięg był różny, czasem niszowy, czasem jednak, jak w przypadku „Panien Wyklętych” bardzo szeroki, obudowany szeroką promocją i koncertami. Wszystko zaczęło się znów w MPW, dzięki inicjatywie którego w 2009 roku wyszła płyta „Myśmy rebelianci” grupy De Press, zawierająca w większości ostre, punkowe kawałki do słów piosenek, śpiewanych przez Wyklętych. Nagrania, cieszące się dużą popularnością w internecie, promowane teledyskiem do utworu tytułowego i obecne na antenie rockowych stacji radiowych (choć niezauważone przez na ogół sprzyjające zespołowi państwową Trójkę) odegrały podobną rolę, jak wcześniejsza płyta Lao Che. Pierwsze publiczne wykonanie utworów z płyty miało miejsce na zrealizowanym z dużym rozmachem koncercie w gmachu MPW, podczas którego muzykę połączono z multimedialnym pokazem materiałów archiwalnych. Zespół Andrzeja Dziubka, znajdując idealną formułę i oddając w utworach autentyczne emocje w uwspółcześnionej muzycznie formie przybliżył ten rozdział historii słuchaczom, unikając bezdroży komercji czy patosu godnego raczej szkolnej akademii, który przytrafia się niestety wielu innym mierzącym się z tym tematem twórcom.
Pojawiły się kolejne książki, historyczne i beletrystyczne, co zresztą nakłada się na ogólny, trwający od kilku lat wzrost zainteresowania historią. Wreszcie swej premiery doczekał się film „Historia Roja” Jerzego Zalewskiego, który gotowy miał być już kilka lat wcześniej. Na uroczystym pierwszym pokazie w przeddzień 1 marca obecny jest prezydent RP Andrzej Duda, zaś film reklamowany jest przed seansami krajowych i zagranicznych przebojów w kinach na terenie całej Polski. Oznacza to, że co nie było możliwe w 2011 roku, stało się możliwe dziś, a dystrybutorzy dostrzegli w obrazie Zalewskiego komercyjny potencjał.
TVP przygotowała okolicznościowe spoty, zaś niektórzy wywiesili białoczerwone flagi. W weekend w całej Polsce, lecz również poza jej granicami, tam, gdzie znalazło się wielu naszych emigrantów, odbyły się biegi, poświęcone pamięci Niezłomnych. Ich święto już od kilku dni obchodzą i ulice, i politycy. Spotkania i odznaczenia, przywracanie Żołnierzy Wyklętych świadomości i historii, więc – zdejmowanie komunistycznej klątwy, zmiana Wyklętych w Niezłomnych. Kalendarz wydarzeń 1 marca jest bardzo bogaty – pochody, msze, spotkania… Gdzieś w tle słabe, lecz znaczące próby blokowania uroczystości pod błahymi, politycznymi pretekstami, jak w Warszawie czy Mińsku Mazowieckim. Nieodzowne próby „dekonstrukcji historii” w „Gazecie Wyborczej”, zapraszającej na debatę, podczas której goście zastanawiać się będą, czy Wyklęci „zasługują na kult, czy potępienie”. Pokazuje to, że choć udało się zrobić bardzo wiele, lecz dużo zostało do zrobienia. 1 marca 2016 roku ma szansę stać się datą przełomową dla oddania pokoleniom Polaków kolejnej osłony ich prawdziwej, niezakłamanej przez tradycję PRL, historii.
Tekst ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
Tak, jak walka Żołnierzy Niezłomnych, przypada na późniejsze lata, tak samo popularność ich dziejów jako motyw kulturowy przyszła trochę później. W 2008 roku, gdy pojawił się pierwszy projekt muzyczny, w całości poświęcony żołnierzom Narodowych Sił Zbrojnych, ukazał się on dzięki wysiłkom niszowego, nacjonalistycznego wydawnictwa i dostępny był wyłącznie w formie cyfrowej. Dopiero – o ironio losu! – gdy krytyczna recenzja, zatytułowana „Patos i antysemityzm w hołdzie NSZ” ukazała się na łamach „Gazety Wyborczej” znalazł się sponsor, dzięki któremu składanka „Twardzi jak stal” ukazała się w formie płyty CD. Własnym życiem zaczął żyć wyróżniający się z płyty utwór „Rewolucyjna NSZ” Schmaltza. Piosenkę tę na portalu youtube odtworzono kilkaset tysięcy razy. Całość należy uznać jednak za zjawisko zdecydowanie niszowe, nie tylko dlatego, że większość nazw wykonawców niewiele mówiła słuchaczom. Bardziej uznanych i mających więcej do powiedzenia artystów temat ten jeszcze nie inspirował, zaś niektórzy uczestnicy projektu potraktowali go jak pracę domową, dającą szansę zaistnienia. W 2008 roku na „Twardych jak stal” było jeszcze, najwyraźniej, za wcześnie.
Dla wielu za wcześnie było też na nazwanie imieniem Żołnierzy Wyklętych fragmentu ulicy Wrocławskiej na warszawskim Bemowie, o co walczyła radna Olga Johann. Choć stopniowo skracano przewidziany do zmiany odcinek tak, by jak najmniej osób musiało zmieniać dokumenty, „Gazeta Wyborcza” mocno nagłaśniała protesty grupki mieszkańców, Jej dziennikarz, Jarosław Osowski, wielokrotnie krytykował samą nazwę, jako niejasną, odwołującą się do nieznanego wielu osobom określenia. „Mieszkańcy i właściciele firm z Wrocławskiej są zbulwersowani wtorkową decyzją radnych - teraz muszą zmienić adres na Żołnierzy Wyklętych. - To horror. Głupota. Dziwadło. Już nam tu kiedyś chcieli dać ul. kardynała Glempa - padają komentarze.” – pisał Osowski w jednym z artykułów.
Rok później Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych zwróciło się do sejmu o ustanowienie 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Choć inicjatywa cieszyła się poparciem klubów parlamentarnych PO i PiS, i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a następnie Bronisława Komorowskiego, ustawę przyjęto dopiero w 2011 roku. W tym samym czasie rozpoczęła się też kolejna fala nagonki na Wyklętych, koncentrująca się na przedstawianiu całej grupy przez pryzmat marginalnych bandyckich lub antysemickich incydentów. Jednak wówczas była to już tylko reakcja środowisk skrajnej lewicy na wzbierającą falę pamięci. Falę podskórną, która w kolejnych latach wybuchła kolejnymi tysiącami antykomunistycznych grafik, koszulek, wpisów w internecie, wreszcie –utworów muzycznych i płyt.
W 2011 roku ukazała się „Niewygodna prawda” Tadka, w 2013 „Panny Wyklęte”, kolejna propozycja Darka Malejonka nagrana z udziałem znanych polskich wokalistek oraz „Kto dziś upomni się o pamięć” zespołu Forteca. Wszystkie te płyty, a nie jest to bynajmniej lista zamknięta, poświęcone były w całości lub znaczących fragmentach antykomunistycznemu podziemiu. Ich zasięg był różny, czasem niszowy, czasem jednak, jak w przypadku „Panien Wyklętych” bardzo szeroki, obudowany szeroką promocją i koncertami. Wszystko zaczęło się znów w MPW, dzięki inicjatywie którego w 2009 roku wyszła płyta „Myśmy rebelianci” grupy De Press, zawierająca w większości ostre, punkowe kawałki do słów piosenek, śpiewanych przez Wyklętych. Nagrania, cieszące się dużą popularnością w internecie, promowane teledyskiem do utworu tytułowego i obecne na antenie rockowych stacji radiowych (choć niezauważone przez na ogół sprzyjające zespołowi państwową Trójkę) odegrały podobną rolę, jak wcześniejsza płyta Lao Che. Pierwsze publiczne wykonanie utworów z płyty miało miejsce na zrealizowanym z dużym rozmachem koncercie w gmachu MPW, podczas którego muzykę połączono z multimedialnym pokazem materiałów archiwalnych. Zespół Andrzeja Dziubka, znajdując idealną formułę i oddając w utworach autentyczne emocje w uwspółcześnionej muzycznie formie przybliżył ten rozdział historii słuchaczom, unikając bezdroży komercji czy patosu godnego raczej szkolnej akademii, który przytrafia się niestety wielu innym mierzącym się z tym tematem twórcom.
Pojawiły się kolejne książki, historyczne i beletrystyczne, co zresztą nakłada się na ogólny, trwający od kilku lat wzrost zainteresowania historią. Wreszcie swej premiery doczekał się film „Historia Roja” Jerzego Zalewskiego, który gotowy miał być już kilka lat wcześniej. Na uroczystym pierwszym pokazie w przeddzień 1 marca obecny jest prezydent RP Andrzej Duda, zaś film reklamowany jest przed seansami krajowych i zagranicznych przebojów w kinach na terenie całej Polski. Oznacza to, że co nie było możliwe w 2011 roku, stało się możliwe dziś, a dystrybutorzy dostrzegli w obrazie Zalewskiego komercyjny potencjał.
TVP przygotowała okolicznościowe spoty, zaś niektórzy wywiesili białoczerwone flagi. W weekend w całej Polsce, lecz również poza jej granicami, tam, gdzie znalazło się wielu naszych emigrantów, odbyły się biegi, poświęcone pamięci Niezłomnych. Ich święto już od kilku dni obchodzą i ulice, i politycy. Spotkania i odznaczenia, przywracanie Żołnierzy Wyklętych świadomości i historii, więc – zdejmowanie komunistycznej klątwy, zmiana Wyklętych w Niezłomnych. Kalendarz wydarzeń 1 marca jest bardzo bogaty – pochody, msze, spotkania… Gdzieś w tle słabe, lecz znaczące próby blokowania uroczystości pod błahymi, politycznymi pretekstami, jak w Warszawie czy Mińsku Mazowieckim. Nieodzowne próby „dekonstrukcji historii” w „Gazecie Wyborczej”, zapraszającej na debatę, podczas której goście zastanawiać się będą, czy Wyklęci „zasługują na kult, czy potępienie”. Pokazuje to, że choć udało się zrobić bardzo wiele, lecz dużo zostało do zrobienia. 1 marca 2016 roku ma szansę stać się datą przełomową dla oddania pokoleniom Polaków kolejnej osłony ich prawdziwej, niezakłamanej przez tradycję PRL, historii.
Tekst ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
(1)