
Unikam: zbyt oczywistych refleksji, które prowadza do nazbyt przygnębiajacych wniosków. Nie lubię stawac w rzeczywistosci zbyt przytłaczajacej. Nie chcę stawiac przed sobą zadań zbyt wymagających. Lubię tematy lekkie, albo swobodnie omijajace szarą, smutną perspektywę. Jestem zbyt zmeczony, by mnie męczono. Chcę się smiac. Chce miec dobry humor. Chcę miec nadzieję. Wszak to nic złego miec nadzieję. Prawda? Tylko jedna lekuchna jak puch uwaga. Chcę miec nadzieję, że ten smutny swiat zmieni sie już za chwilę. Ja tylko zawachluję kartką papieru, a kiedy ta bedzie jeszcze wpadac do urny, tryby rzeczywistości szczękną i zaczna sie obracac w porządanym kierunku. Omijam lekko unoszac sie nad ziemią wszelkiej maści defetystów, myślących trzeźwo, aż do bólu. Bo to mój ból. Dlatego puszczam ich lewą, lub prawa burtą. Jestem giętki, mocno rozciagniety tam, gdzie normalny człowiek powinien byc twardy i zwarty. Dlatego uwielbiam szpagaty, szczególnie te między rzeczywistością, a stanem oderwania od tejże. Pomiędzy krytyką i akceptacją. Między ustami, a brzegiem pucharu. Rozkosznie jest tak się wyciagnąc i trwac. Kiedy rzeczywistośc uwiera, otulam się w plusze i tiule omamów. Kiedy trzeba działac, setkami celnych jak szpada argumentów, bronię swojej ukochanej palarni.
Opium.
Głeboki wdech... - Jest źle. Ale nie aż tak.
Dym sączy sie z nozdrzy... - Ale będzie lepiej.
Kolejny głęboki wdech...
Jak tlen.
I co? Czego chcecie?
Normalnie ujarałem się optymizmem, żeby nic sie nie zmieniło.
Img.: http://www.all.biz/pl/puch-gesi-bgg1091124 @kot
(1)