
Wszystkie panie za niefortunny tytuł przepraszam i już się tłumaczę: nawet przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że głupota może mieć jakikolwiek związek z płcią, a nawet – by szanowne panie udobruchać – gotów jestem przyznać, iż nijak nie mogę znaleźć dowodów by wśród nas, facetów, głupków było mniej. Kiedy wystukałem ów tytuł na klawiaturze natchmiast wpadłem w panikę i – daję słowo! - chciałem go zmienić na „głupi chłop” lecz panika, zamiast zniknąć, wzrosła jeszcze, bo dotarło do mnie, że podpadnę rolnikom, niezależnie jakiej płci.
Ten tytuł ma związek z prywatną batalią jaką musiałem stoczyć z pewną głupią babą w urzędzie pewnej gminy na Mazurach. Opowiem o niej pokrótce nie po to by przynudzać, lecz po to by zwrócić uwagę na metodę, którą dziś powszechnie stosują media.
Wystąpiłem do gminy stosownym pismem o wydanie tzw warunków zabudowy w pełni świadomy, że działka, którą nabyłem spełnia wszelkie konieczne warunki bym mógł tam postawić wymarzony domek. Po długim, długim czasie dostałem odpowiedź odmowną. W uzasadnieniu przeczytałem, że na działce pod numerem takim i takim, położonej tam gdzie leży, oznaczonej stosownym symbolem budować „się nie zezwala” zgodnie z treścią ustawy o niezliczonej ilości paragrafów.
Zdębiałem. Właściwie dębiałem długo wysłuchując przez telefon bełkotu głupiej baby dopóki nie przyszło mi do głowy ustawę jednak przeczytać. Okazało się, że, owszem, zwrot „nie ze zezwala się” widniał w ustawie, lecz występowała po nim długa lista obiektów w rodzaju żwirownia, zakład przemysłowy, kopalnia i jeszcze sporo takich, wśród których, w obszernym katalogu, mojego wymarzonego domku – nie było!
Głupia baba taka głupia nie była. Gdy ją, spryciulę, spytałem, czy mam sam zgłosić do prokuratury wniosek o podejrzeniu przestępstwa, czy zwrócić się z prośbą o podobny wniosek do jej szefa, burmistrza, po niecałej godzinie oddzwoniła do mnie, że pan burmistrz, owszem, jest skłonny moją sprawę „rozpatrzyć indywidualnie”. Powiedziałem jej wtedy, że łapówek nie daję i odwołałem się do wyższej instancji.
Sprawę wygrałem, lecz – żeby nie było za wesoło – już śpieszę z konkluzją: batalia trwała dwa lata, w tym czasie ceny na materiały budowlane wzrosły prawie trzykrotnie, więc domku na Mazurach nie mam, lecz mam ... fundamenty, które mi do dziś mi służą jako taras ... bez domku. Zainteresowanych zapraszam – to super miejsce na grilla! A wieczorami można podziwiać żurawie wracające na nocleg znad Śniardw na Bagna Nietlickie ...
Dokładnie tę samą metodę stosują dziś powszechnie media. Oto przykład sprzed paru godzin z Interii. Mrożący krew w żyłach tytuł: Rząd szykuje wielkie strzyżenie nowymi podatkami!
Łomatko! Znowu? Za co! Tamci strzygli i ci zaczynają! Spokojnie – to tylko głupia baba. Wystarczy kliknąć i przeczytać. Wiecie o czym ten artykuł? O bankach i supermarketach …
Sam nie wiem, może mój tytuł trzeba jednak zmienić. Jak się czyta te brednie o gorszym sorcie, numery, które robią z Waszczykowskim, te wszystkie świństwa i donosy na Polskę – naprawdę trudno się połapać, czy w mediach zostały już tylko same głupie baby, czy może oni to nas wszystkich mają za ... jedną... wielką... głupią... babę?
PS. Maila do Nilsa Muiżnieksa, tego, który apeluje do Prezydenta o wstrzymanie podpisu pod ustawą medialną wysyłam za chwilę. O głupiej babie mu nie wspomnę, ale napiszę by to on wstrzymał się z apelami zanim nie dowie się dlaczego naprawdę zależy nam na dobrej zmianie.
3 Comments
@ Everyman
05 January, 2016 - 23:30
Pozdrawiam z sąsiedniej Warmii
Katarzyna
@Katarzyna
06 January, 2016 - 00:05
Ja także pozdrawiam i życzę uśmiechu.
Drogi Everyman-ie
06 January, 2016 - 11:37
Nie wiem, co tam (i czy w ogóle) w PiS-e "PiS-czy" teraz w sprawie nowej ordynacji wyborczej i zorganizowania systemu wyborczego w Polsce od nowa, by takie przewały jak dotąd nie miały miejsca, ale dla przyszłości Polski będzie to miało kapitalne znaczenie. Tak myślę.
Pozdrawiam noworocznie
krisp
PS. Nie wszędzie w urzędach są takie głupie baby. Moje starania o pozwolenie na budowę na rekreacyjnej działce na Podlasiu, wymagały dwóch półgodzinnych wizyt w odpowiednim urzędzie. A że były aż półgodzinne, to na okoliczność wypełniania jakichś papierów, w czym bardzo pomagała miła Pani, która potem sprawnie wszystko zebrała do kupy, podstemplowała zylionem pieczątek i wyekspediowała do przełożonych celem dokonania finalnych podpisów. A potem przysłała pocztą zaproszenie do odebrania pozwolenia, dziennika budowy, itd. Byłem w szoku, jak łatwo to da się zrobić. Inna sprawa, że od tamtej pory tylko wbiłem łopatę w grunt inicjując budowę, bo w międzyczasie pieniądze przeznaczone na ową budowę, musiałem wydać na cele zgoła odmienne.