O linczach i linczujących

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  3
Polskie (ktoś zaraz powie, „jakie polskie, jakie polskie?”, ale nie o tym chcę pisać) media mają na swoim sumieniu wiele ofiar. Ot, taki dr Ratajczak, który przekonał się, jak bardzo niebezpieczne są tematy niebezpieczne. Zmarł bez domu, bez pracy i przyjaciół, w okolicznościach równie upiornych, co tajemniczych. Życie zniszczono mu jednak wcześniej, a niejeden dziennikarz może dopatrywać się w tym swojej zasługi. Zresztą niedługo przed jego śmiercią ta sama „Gazeta Wyborcza”, której swój los zawdzięcza opisała wszystko w reportażu, który nie wiadomo, czym był – odruchem sumienia czy przestrogą dla innych?   Później można było go godnie pożegnać. „Dr Dariusz Ratajczak, kłamca oświęcimski, zginął w bardzo zagadkowych okolicznościach” – doniósł „Kurier Poranny.

Ratajczak to przypadek chyba najbardziej skrajny na lincz medialny po polsku. Gdy przywołałem go ostatnio, moi rozmówcy wskazali jeszcze historię Bogdana Chazana czy Pawła Zyzaka, mając rację i jej nie mając. Mając – bo wiele tym ludziom odebrano i wielką zrobiono im krzywdę, nie mając, bo medialni cyngle łamali ich kariery i życia, ale na szczęście tych ostatnich, jak Ratajczakowi, nie odebrali.
Nie mogę uciec też od myśli o Andrzeju Kernie. Utrata stanowiska, publiczne upokorzenie, morderstwo rozłożone na lata. Przeprosin nie było, zresztą kto by spodziewał się ich po Urbanie, który napisał scenariusz tej podłej sztuki, w której ochoczo zagrali prawie wszyscy aktorzy. Również w sensie dosłownym, bo aby do końca zgnoić polityka PC z artystycznego letargu wybudził się Marek Piwowski. „Uprowadzenie Agaty” stacje, specjalizujące się w polskich filmach przypominają do dziś. Widzieliście tam kiedyś dokument Grzegorza Królikiewicza?

Tuż przed wyborami media obiegła informacja o zatrzymaniu pijanej wiceminister sprawiedliwości. Panią Zbrojewską odwołano, tymczasem szybko okazało się, że to nie była jedyna taka przygoda – w kwietniu wiceminister nie była w stanie przeprowadzić zajęć ze studentami. Jak to łanie ujęła rzeczniczka – trafiła wówczas do szpitala z powodu utraty przytomności. „Fakt” o sprawie wiedział, ale nie powiedział (ciekawe, skąd ta nagła troska o standardy, ale mniejsza z tym), a poza tym nic się nie stało. Wygląda na to, że pani Zbrojewskiej ani nikt nie ukarał, ani też jej nie pomógł… Sprawa kończy się tragicznie – po zdymisjonowaniu przez ministra Budkę jego zastępczyni popełnia samobójstwo, my zaś dowiadujemy się, że poza alkoholizmem zmagała się z depresją. I tu wątek pani Moniki powinien się skończyć, bo te ziemskie sprawy już poza nią, ale kilku funkcjonariuszy przemysłu pogardy uznało, że nieszczęsna prawniczka ma jeszcze rolę do odegrania.

I tak od rana czytamy, że biorąc udział w czymś tak naturalnym, jak krytyka osoby publicznej, prowadzącej w stanie nietrzeźwym samochód, jest de facto linczem. Nie tak dawno z Olbrychskiego robiono wręcz bohatera-konesera, dziś zaś wyjmuje się pijanych kierowców spod krytyki. Ot, po to, by jakiś redaktor Piasecki albo jakaś Wielowieyska mogli sobie z wyżyn autorytetu moralnego potępić tego czytelnika, widza i słuchacza, co to na co dzień ma pamiętać, że pijani kierowcy wiozą śmierć, chyba, że zajmują odpowiednio wysoką pozycję społeczną. W przerwach w kibicowaniu pajacom glanującym Zelnika pookładają nas dramatem Zbrojewskiej. Nie ma co pisać o rekordach obrzydliwości, bo towarzystwo to trzyma po prostu pewien poziom, daleki od refleksji i przyzwoitości o lata świetlne. Odnotujmy to jednak po raz kolejny, bo zawsze warto tego sytuacje pamiętać choćby wtedy, gdy niespodziewanie komuś przyjdzie do głowy szukać rozsądku i zrozumienia w tamtych okolicach. Jedni zostawili Zbrojewską z jej problemami, jak zwykle najlepsi w udawaniu, że wszystko jest w porządku. Drudzy dziś robią z niej broń do własnej nagonki, choć przeciw nagonkom protestują, mając tą upiorną pałkę w rękach. Czy to nie oni nawet dziś robią krzywdę kobiecie, której problemy narosły tak bardzo, że – jeśli faktycznie wszystko wyglądało tak, jak dziś się przedstawia - nie znalazła już dla nich żadnego innego rozwiązania?
5
5 (6)

3 Comments

Obrazek użytkownika JaN

JaN
Ci co krytykują ponad tysiąc ujętych pijaków którzy balowali z powodu "święta zmarłych" jednocześnie bronią alkoholiczki która stanowiła ogromne zagrożenie dla siebie i innych. Współczuję rodzinie zmarłej.
Obrazek użytkownika maxymilian

maxymilian
Dziekuje za przypomnienie osoby Dr Ratajczaka.
Zaszczuty,pozbawiony godnosci i wiarygodnosci.Odczlowieczyli go i zrobili z niego potwora.
Polak,ktory szczerze kochal Polske i Narod.
Jego smierc byla dla mnie wstrzasem.Tak jak smierc J.Popieluszki.
Wspominajac go dzisiaj nie potrafie sie pogodzic z wyrzadzona mu krzywda..
Obrazek użytkownika Max

Max
Mało kto o jego sprawie wiedział, jeszcze mniej o nim dziś pamięta. Niewygodne fakty są w III RP przemilczane, notorycznie.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."

Więcej notek tego samego Autora:

=>>