O majestacie, którego kupić nie można

 |  Written by Animela  |  6

Anna Komorowska:„Zawsze szykowaliśmy się do śmigusa-dyngusa dzień wcześniej. Byłyokreślane warunki oblewania: od której można zacząć i kiedy możnaskończyć - do pierwszej kropli krwi, czyli jak ktoś się poślizgnie, bowody wylewały się ilości ogromne. Dzień wcześniej zabezpieczaliśmymeble i książki, przykrywając folią. Odkąd jesteśmy w Belwederzestaramy się wyjeżdżać, żeby lany poniedziałek był w terenie i wtedyjest bezpiecznie, tylko trzeba opanować źródła wody”.

Powyższy cytat pochodzi z wywiadu, jaki dla Interii udzieliła nie tak dawno pani prezydentowa. A ja czytam tych kilka zdań i – najzwyczajniej w świecie – nie mogę wyjść ze stuporu – głównie dlatego, że ciągle jeszcze mam w pamięci słowa mojej śp. mamy, która urodziła się w roku 1939. Na wsi. Sporej i bogatej, ale jednak – wsi. No, i właśnie na wsiach kultywowano zwyczaj oblewania wodą panien w drugi dzień Wielkiej Nocy. Faktycznie – wody wylewało się co niemiara, a polewali chłopcy. Panny zaś udawały, że się boją, ale tak naprawdę dziewczyna, której nie oblano wodą, była bardzo nieszczęśliwa. Bo to oznaczało brak powodzenia u płci przeciwnej. Najbardziej wzięte panny chodziły więc mokre od rana do wieczora, przemykając się opłotkami, ale jednak żadna nie siedziała w domu.

Bo w domu nie oblewano wodą! …

Fakt – zdarzało się, że zawartość jakiegoś wiadra wpadała przez uchylone drzwi do sieni, ale z tego powodu niewczesny amant mógł się spodziewać niemiłego potraktowania od gospodyni …

No i tak to szło: chłopcy oblewali (czasem nawet żonaci, ale to ci z najgorszą reputacją), dziewczęta piszczały, a dorośli przypatrywali się temu pobłażliwie, skryci w zacisznych wnętrzach domostw.

A para prezydencka leje się w domu. Co prawda – dzień wcześniej meble i książki zabezpieczają, ale jednak – leją się tą wodą, której są „ilości ogromne”, w domu. No – teraz, odkąd „są w Belwederze,”, starają się wyjeżdżać (zapewne do pałacyku w Wiśle czy czegoś równie „terenowego”), ale skoro się starają, to pewnie nie zawsze te starania im wychodzą. Inaczej pani prezydentowa napisałaby „wyjeżdżamy”, a nie „staramy się wyjechać”. No, i w terenie jest „bezpiecznie” (chodzi o tę pierwszą krew zapewne), tylko trzeba „opanować źródła wody” (cokolwiek to oznacza …).

Taaaaak …

Szczerze powiedziawszy – chętnie bym zobaczyła, jak para prezydencka (wcześniej, oczywiście, zabezpieczywszy meble i książki, ale już nie zabytkowe posadzki) gania się po pałacu z wiadrami wody. Pan prezydent dorwie pierwszą damę i sru! wiadro wody na koafiurę! Zaś Pani Pierwsza Dama, być może, dorwie pana prezydenta i wio! wiadro wody na głowę państwa ….

Różne rzeczy w życiu widziałam, różnych – niestety – bywałam świadkiem. Wiele razy pan prezydent powodował, że najzwyczajniej w świecie tchu mi brakowało ze zdumienia i wstydu. Tego jednak, że doczekam się kiedykolwiek dnia, gdy Pierwsza Dama w oficjalnym wywiadzie przyzna coś takiego, to po prostu … no po prostu … Po prostu to jest coś, w co tak do końca nie jestem w stanie uwierzyć do dziś. Tyle, że nie wierzyć – to obrażać pierwszą damę.

Więc wierzyć trzeba.

Przy tym wielkim laniu wody to już nawet wspólne lepienie drożdżowych bułeczek (z ośmiu kilogramów mąki) z nadzieniem z boczku i cebuli, według przepisu KURLANDZKIEJ BABKI Pana Prezydenta, to już po prostu pikuś.

A nawet: Pan Pikuś!

5
5 (7)

6 Comments

Obrazek użytkownika JaN

JaN
Faktycznie jak daleko sięgam pamięcią to nie pamiętam żeby ojcowie i matki brały udział w naszych dziecięcych czy później kawalerskich zabawach w oblewanie wodą. Tyle że w moich czasach panny też nie były dłużne. Tylko że my nie ganialiśmy z wiadrami tylko raczej z bulekami w których robiło się dziurkę w zakrętce. Plastykowe butelki były wtedy na wagę złota bo mało ich było na rynku.
Cała ta rodzinka p'rezydenta jest chyba siebie warta blush 
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Chała

Każdy tradycyjny posiłek rozpoczyna się od łamania chleba. Chała jest specjalnym rodzajem chleba jedzonym w święta. Jest to bardzo słodki, złocisty chleb z jajek. Smak i faktura jest w pewnym stopniu podobna do bułek maślanych. Bochenek jest zazwyczaj zapleciony w warkocz, ale w czasie niektórych świąt może mieć inne kształty. Na przykład na Rosz-Haszana tradycją jest podawanie okrągłej chały (koło symbolizuje cykl życia, cykl lat).

Chała jest także wspaniała do kanapek z wędlinami. Jednakże, tradycyjnie, jest po prostu używana, tak samo jak bułki, do kolacji świątecznych.

Słowo chała odnosi się do tej części ciasta, która odkładana jest dla kohena (zobacz na liście micw pod numerem 394) i jest to część ciasta, która jest oddzielona od reszty przed wypiekiem. Nie jestem pewien kiedy tego określenia zaczęto używać dla tej drugiej części ciasta.

Bajgle i wędzony łosoś

Czy jest ktoś kto nie wie co to jest bajgel? Bajgel jest to kawałek chleba w kształcie pączka, który jest gotowany przed upieczeniem. Bajgle często są posypane na wierzchu ziarnami maku lub sezamu albo innymi przyprawami. Bajgel jest częścią żydowskiej sztuki kulinarnej od co najmniej 400 lat. Według Leo Rostena pierwsze wzmianki na ten temat były już w 1610 roku w Polsce. W Ameryce bajgle tradycyjnie podawane są z serkiem śmietankowym i wędzonym łososiem albo z pastą z innych ryb (śledzia, szprotek, itd.). Są także całkiem smaczne z serkiem śmietankowym i grubym plastrem pomidora. Obwarzanki krakowskie przypominają trochę bajgle. Prawdziwy bajgel jest miękki, ciepły i gąbczasty w środku, na zewnątrz zaś lekko chrupiący. Świeży bajgel nie powinien być opiekany. Opiekanie jest próbą rekompensaty jego niskiej jakości.

PS. Z ośmiu kilogramów mąki można upiec ponad 20 kilogramów bułek, bo tzw. przypiek w przypadku mąki pszennej jest wyższy niż z mąki żytniej (z 1 kg mąki piecze się 2,5 kg chleba)
Z tego wniosek, że 8 kg mąki użyte przez prezydentową
potrzebne jest, aby zaopatrzyć w  chały lub bajgle:

albo
przyjęcie na 200 osób (licząc po 100 gramów bułek na osobę)

albo
liczną rodzinę pary prezydenckiej. (licząc po 1 kilogramie bułek na osobę zakładając 20 rodzinnych biesiadników, w tym dzieci)

dodając do tego
serek śmietankowy i wędzonego łososia lub pastę z innych ryb (śledzia, szprotek, itd.) lub także smaczny serek śmietankowy z grubym plastrem pomidora. 


Potwierdzone powyżej zostało więc powiedzenie "jaka dieta, taka sylwetka".
 
Obrazek użytkownika Tomasz A S

Tomasz A S
Nigdy nie słyszalem o czymś takim - kuchnia kurlandzka - po prostu to mit.
Taki sam mit, jak babka prezydenta Komorowskiego z Kurlandii.
Małżonka gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego spytana o te koligacje, powiedziała przyciszonym głosem: dzięki Bogu NIE!

Więcej notek tego samego Autora:

=>>