O marności kazań głoszonych z pałaców

 |  Written by Lech 'Losek' Mucha  |  0
Żyjemy w świecie, który postanowił zniszczyć państwa narodowe. W otoczeniu sił, które są wrogie również idei rodziny. Siły rządzące Unią Europejską wprost odwołują się do marksizmu, który nie toleruje nie tylko nacjonalistów, ale i patriotów. Atakuje nas komunizm, który ze swej natury jest internacjonalny. Próbuje się zatomizować społeczeństwo nie tylko na poziomie narodu, ale na poziomie każdej więzi międzyludzkiej, na czele z rodziną. Niebezpieczeństwa, przed którymi stoimy jako naród, a także zagrożenia, przed którymi stoi Kościół Katolicki są niezwykle poważne. Zagrożona jest nasza tożsamość, sposób życia, wiara, kultura i obyczaje. Widać to wyraźnie, jeśli tylko przyjrzeć się uważnie temu, co stało się ze społeczeństwami państw Europy Zachodniej i z kościołami tam działającymi. Rodowici Niemcy, rodowici Francuzi, są nacjami wymierającymi. W Wielkiej Brytanii szaleje rzeczywisty faszyzm. Państwo zakazuje tam czytania biblii na ulicach miasta, prześladuje się tam ludzi o prawicowych poglądach, odbiera rodzicom dzieci. W Szwecji całe miasta opanowane przez imigrantów znajdują się poza jurysdykcją państwa. We Francji księża giną na ołtarzach kościołów. Kościoły we Francji – mimo protestów wiernych, mimo tego, że są użytkowane –niszczone są buldożerami. I w tej sytuacji Konferencja Episkopatu Polski największe zagrożenie widzi w czym? W nacjonalistach! I to jeszcze nie wszystko. Biskupi polscy wydają się nie widzieć ewidentnej różnicy, jaka istnieje pomiędzy nacjonalizmem, a szowinizmem. Nie da się nie zauważyć rażącej dysproporcji pomiędzy tym, czym się KEP zajmuje, a istotnymi problemami nękającymi również i polski kościół. Wedle statystyk spada ilość praktykujących wiernych, zwłaszcza dużo ubywa z Kościoła ludzi młodych. Szerzy się agresywny lobbing antykatolickich środowisk, pod postacią czarnych marszów, manifestacji organizacji LGBT, które chciały manifestować m.in. pod Jasną Górą. Nasilają się żądania usuwania krzyży z przestrzeni publicznej. A biskupi największe zagrożenie widzą wśród nacjonalistów... W liście opublikowanym na stronie Episkopatu bp Krzysztof Zadarko przytoczył fragment dokumentu KEP z 2017 r. pt. "Chrześcijański kształt patriotyzmu", w którym czytamy, że w polskiej kulturze funkcjonuje model patriotyzmu gościnnego, włączającego, inspirującego się najlepszym dorobkiem sąsiadów i całej chrześcijańskiej, europejskiej kultury. No, to zapytajmy, co jest najlepszym dorobkiem naszych sąsiadów, od których mamy się uczyć i który mamy włączać do naszego modelu patriotyzmu? Multi-kulti? Parady równości? Aborcja, eutanazja, rozwody, edukacja seksualna przedszkolaków? Co dzisiejsza „kultura europejska” ma nam do zaoferowania, bo to, że jest antychrześcijańska, to chyba widzi nawet ślepy? Wojujący islam? Na co mamy się otwierać? Na poprawność polityczną i cenzurę? Hierarchowie Kościoła z wysokości raczej pałaców biskupich, niż ambon kościelnych piszą do nas w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. A rzeczywistość otaczająca dziś naród polski jest taka, że jeśli patrioci i nacjonaliści polscy nie zostaną w kościele, to ani oni, ani kościół nie zachowają swej tożsamości, bo szeroko rozumiany ruch narodowy jest praktycznie jedyną siłą mogącą oprzeć się zagrożeniom. Jeżeli byli tacy, co nadzieję pokładali w partii rządzącej, to musieli się srogo rozczarować. Coraz bardziej widoczny jest w działaniach PiS-u marksizm, nie zmienił się stosunek do aborcji, natomiast w porównaniu z przedwyborczymi obietnicami widocznej zmianie uległ pogląd na przyjmowanie imigrantów muzułmańskich. Utrzymuje się finansowanie antychrześcijańskich przedsięwzięć kulturalnych z pieniędzy publicznych i współpraca polityków z organizacjami pozarządowymi w rodzaju Fundacji Batorego. „…Sanktuaria nie mogą być miejscem manifestowania nienawiści względem grup politycznych, społecznych lub etnicznych". Nacjonalista nie jest więc patriotą. Prawdziwy patriota, miłujący swój naród, nie ulega agresji i instynktom nakazującym wykluczanie i stygmatyzowanie społeczne innych osób, różniących się światopoglądem, wiarą, pochodzeniem etnicznym czy odcieniem skóry” - czytamy w liście KEP. Trudno mi uwierzyć w to, że biskupi nie mają tak podstawowej wiedzy o świecie jak ta, która pozwoliła by im odróżnić od siebie dwie różne postawy: nacjonalizm i szowinizm. Czy potrafią oni wskazać jeden przykład na opisywaną agresję skierowaną przez narodowców, do osób o innym kolorze skóry? To kolejny już głos hierarchów polskiego kościoła, którzy nie widzą zagrożenia w fałszywej ideologii marksistowskiej, będącej nową/starą religią elit trzymających w rękach stery światowej polityki. Nie można oprzeć się wrażeniu, że do władz kościoła w Polsce dotarł „marsz przez instytucje”. Nie da się inaczej, jak złą wolą wyjaśnić również tego, że biskupi nie rozróżniają nacjonalizmu od szowinizmu. „Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu. Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania narodu i służby jemu”, powiedział kiedyś Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński. Szczególnie dziś, kiedy byt narodu jest zagrożony, musimy jego słowa wziąć sobie do serca. A Kościół, jego hierarchowie, powinni wiedzieć po której stronie stanąć i zamiast widzieć źdźbło w oku bliźniego, poszukać raczej belek we własnych. Zwłaszcza, że to źdźbło, które widzą, jest w zasadzie wyimaginowane. Czekamy na kazania w kościołach, a nie z okien pałaców. Kazania, które będą zmieniać postawy ludzi, a nie wyrzucać wiernych poza wspólnotę. Z wysokości najwyższego piętra pałacu biskupiego nie widać dobrze, jaki naprawdę jest świat. Lech Mucha Tekst ukazał się w dwutygodniku Polska Niepodległa (04.07.2018.)
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>