Do niedawna myślałem, że w Polsce tylko na futbolu znają się wszyscy. Dziś okazuje się także, że wszyscy jesteśmy prawnikami. Ba! - ekspertami prawa. Sam skrzętnie z tej listy się skreślam i siedziałbym cicho, gdyby nie pewien drobiazg: obie strony sporu o TK co chwilę powołują się na mnie, obywatela-chudopachołka, zapewniając, że jedni i drudzy chcą mi zrobić dobrze.
Czynić dobro - to jest celem prawa, jak mnie dziś uświadomił jeden z profesorów w bardzo ładnym krawacie z efektowną fryzurą. (Czy zauważyliście, że prawnicy mają charakterystyczne, „prawnicze” fryzury? - zawsze mnie to intrygowało i intryguje do dzisiaj ).
No, dobrze, ale co z tym dobrem? Właśnie wczoraj widziałem reportaż o dziewczynie, która odsiedziała pół roku w więzieniu za frico, bo sąd, który miał sprawdzić, czy zwróciła nienależnie uzyskany kredyt sprawdził, ale nie w tym banku co trzeba, bo pomylił adresy …
Rozumiem, sąd też człowiek. Errare humanum est. Ale gdzie to dobro? Że ją w końcu wypuścił? No, niby tak – mógł przecież nie wypuścić …
Nie dam się namówić na przepychanki w stylu: jak można tak podważać autorytet judykatywy, przecież to wyjątek! Nie zamierzam nic podważać. Chcę tylko powiedzieć, że trochę tych wyjątków jakby w Polsce za dużo. Gdyby na przykład B@R był jedynym portalem, który je publikuje – osiągnąłby klikalność równą klikalności newsów o przejściu Roberta Lewandowskiego do Realu Madryt. Czego zresztą Blog-@-Rollowi życzę – choć niekoniecznie kosztem zmiany profilu …
Biorąc powyższe pod uwagę, ośmielam się zastanawiać dlaczego TK, jako jedyny sąd w Polsce, ma mieć status nieomylnego. Parlament – furda. Prezydent – furda. Naród, który o ile pamiętam sędziego Rzeplińskiego nie wybierał, niech siedzi cicho, bo sędzia Rzepliński wszystko za naród jak trzeba załatwi, bo naród – choć niby suweren – jest tylko narodem, a sędzia Rzeplinski naród próbuje przekonać, że „im (TK) umnieje”. Przydałaby się cyrylica – z braku takiej wystarczy tłumaczenie: oni (on?) przecież wiedzą lepiej …
Żadnym okoniem, ani żadną inną rybą bym nie stawał, oddając los w ręce sędziego Rzeplinskiego, gdyby nie kilka drobnych faktów, które mi każą się zastanawiać. Dlaczego to aż sąd był potrzebny by go zmusić by przyznał, że gmerał przy ustawie, w której PO na najzwyklejszy „rympał” chciała załatwić sobie większość. Tak postępuje Winkerlied narodu? Ten, który woła: - Droga do wolności!?
At last but not least. Na prawie znam się słabo. Za to na ludziach, równie dobrze jak sędzia Rzepliński. I gdybym to ja, nie on, miał komentować opinię Komisji Weneckiej, ostrożniej byłbym formułował drwiny: ...”to co, że w pałacu – a gdzie, w namiocie mieli obradować?” Tak właśnie sędzia Rzepliński postponował tych, którzy w Komisji Weneckiej widzieli li tylko fanów TK zadufanych w sobie i sobie podobnym kolegom. Czy czasem nie słychać tu pogardy dla tych, którzy niegodni pałaców?
Gdy się do tego dorzuci opinie byłych sędziów TK, ot choćby sędziego Stępnia, który z jednej strony opowiada o czołobitnych ukłonach pod jego adresem, gdy podczas zagranicznych wizyt informował przyjmujących go gospodarzy o swym statusie, a z drugiej strony – głoszącego w kraju, że „oni”, tzn PiS i jego zwolennicy, „ ... pragną rozlewu krwi” - to, bardzo przepraszam, jak mam nie wątpić w ten rezerwuar mądrości?
Dobrze się stało, że spór o TK stał się sporem publicznym. Do ludzi dociera, że mają wybór: popierać tych, których sami wybrali, lub tych, których wybrali partyjni pryncypałowie. Myślę, że większość z nas chce żyć w państwie prawa i TK darzyć estymą, z jedną wszakże uwagą: ten autorytet należy zdobyć - nie wystarczy go sobie nadać. Zwłaszcza, że wielu – ja na przykład – ciągle oczekuje, że ktoś nas uświadomi kiedy i z jaką mocą TK z sędzią Rzepliński w składzie walczył o nasze dobro, a nie o dobro swoje, czy dobro politycznych partnerów.
Póki co, nie jestem przekonany, że moje własne pieniądze w OFE, przez władze wpierw wyłudzone, a potem przez nie zabrane, wyrok TK zmienił we wspólne dobro. To władzy przecież się kiedyś przydały, mnie – mniej, a nawet wcale …
A to, że rok pracuję dłużej ma być dla mnie powodem do szczęścia, tylko dlatego, że TK uznał wyrokiem ostatecznym, że mam być szczęśliwy? Nie jestem, bo ani z sędzią Rzeplińskim, ani z nikim innym się nie umawiałem, że mnie ktoś u schyłku wieloletniej pracy zrobi w bambuko i jeszcze każe się cieszyć …
Im dłużej kłotni o TK słucham, tym częściej myślę sobie, że istota sporu to nie pytanie czy TK ma istnieć, lecz czy ma istnieć w kształcie jaki mu sędzia Rzepliński nadał i paru innych pana sędziego korporacyjnych kolegów.
Nie chcę być złym prorokiem, lecz czasem o wynikach sporu decydują głupstwa. Już przecież widziałem jak niektórym niewinne ośmiorniczki stanęły w gardle. Może więc mniej pychy, arogancji, sięgania po niezasłużoną omnipotencję...
Oby się nasz kochany Trybunał kęsem bażanta nie zadławił!
1 Comments
na cztery wiatry rozgonić!
13 March, 2016 - 22:07
Ja też na prawie się nie znam. Znam się na koniach. Trochę na pszczołach. Trochę na życiu.
I zrobiłbym tak:
albo przed, albo po hucznie odprawionym 30-leciu istnienia TK (za nasze 900 tysięcy zetełów), rozgoniłbym jaruzelski Trybunał na cztery wiatry. Bez Trybunału też da się żyć! Będzie oszczędniej.