Każdy, kto ma dzieci, chce dla nich jak najlepiej. Ale osobniki alfa chcą, by ich dzieci też były osobnikami alfa. Bez tego ciężko by im się było wprosić na grill do Giertycha, przecież. Ja dzieci nie mam, więc sprawę odczuwam bardziej rozumem, a nie innym organem, powiedzmy sercem. Rozum nade wszystko. Z góry przepraszam, jeśli ktoś się poczuje urażony. To po prostu biologia, nic więcej. Postaram się więc problem przedstawić w całej jego włochatej zwięzłości.
Gdy tylko massmedia rozniosły, iż Misiewicz zarabia „więcej, niż prezydent”, wielu poczuło, że ich grill u Giertycha jest zagrożony. No bo po co człowiekowi są pieniądze? Są, oczywiście, tacy, którzy wydają na drogie samochody i operacje plastyczne. Ale prawdziwy osobnik alfa dba przede wszystkim o swoje dzieci. Dzieci samca lub samicy alfa powinny mieszkać w dzielnicy rządowej i uczęszczać do tych samych, jelitarnych szkół. Powinny bawić się na tych samych zabawach, w tych samych klubach, a w życie dorosłe wchodzić w tych samych burdelach, pod okiem czujnych służb nie całkiem umundurowanych, lecz nigdy nie zapadających w sen. Aby też wzmocnić jedność jelity, dzieci samców i samiczek alfa powinny być wcześnie wprowadzane we wszystkie najbardziej szemrane interesy. Legalny i dobry zarobek na kontrakcie w państwowej firmie jest niewskazany. Dziecko osobnika alfa powinno utrzymywać się ze skromnej pensyjki na podrzędnym urzędzie, dzięki temu ręce będzie miało lepkie jak pajęczyna.
Misiewicz bawi się w nocnym klubie. Misiewicz jeździ luksusową limuzyną. Nad Misiewiczem oficer nosi parasol. Wreszcie Misiewicz legalnie zarabia 50 tysięcy! Skandal!!! Ten człowiek powinien przecież a) utrzymywać się ze skromnej pensyjki na podrzędnym urzędzie – niech wie, gdzie jego miejsce; b) nosić parasol nad generałem Dukaczewskim; c) jeździć małym Fiatem; d) bawić się, ale tylko i wyłącznie w jakimś Lebensborn, pod czujnym okiem starszych i mądrzejszych generałów, koniecznie szkolonych w Moskwie.
Wiem, że sprowadzam wszystko do absurdu, ale najbardziej rozśmieszył mnie ten parasol. Misiewicz powinien oczywiście moknąć na deszczu, dobrze mu tak! Albo też powinien trzymać parasol nad oficerem i jednocześnie przemawiać w imieniu ministra obrony. Albo trzymać mikrofon w ręku, w drugiej parasol nad oficerem i jeszcze czytać z kartki, trzymanej w trzeciej ręce. Albo…
Przypomnijmy sobie chamstwo i knajactwo poprzedniej ekipy. Te przewalone autostrady, niekończące się remonty linii kolejowych, nietrafione reorganizacje Wojska Polskiego, sojusze z wywiadem rosyjskim, prezydenta Francji moknącego na deszczu bez parasola, królową Sylwię, której ktoś ze stołu zapierniczył kieliszek, szoguna biegającego z idioten-kamerą po parlamencie japońskim, wynurzenia ślepego idioty o relacjach małżeńskich państwa Obamów i tak dalej, i tak dalej… W porównaniu ze zbrodnią Misiewicza to doprawdy są sprawy zupełnie nieistotne.
Jakub Brodacki