Pogarda i wyobcowanie

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  1
„Pogarda. Rządzi PiS, a Polakom wstyd”. Te wielkie, czarne billboardy pojawiły się w pierwszej fazie kampanii wyborczej 2007 roku, nie przynosząc spodziewanego efektu. Sondażowy trend pozostawał dla Platformy niekorzystny i zmienił się dopiero później, gdy partia ta odwołała się do modernizacyjnych zaklęć. Podział nowocześni „my” i zaściankowi „oni”, odgrzewany przy każdych wyborach, coraz mniej wspólnego ma z rzeczywistością, choć nawet po zeszłorocznych wyborach wykorzystywany był w analizach. Pomimo dominacji PiS w internecie i fatalnych wyników Komorowskiego, a później PO wśród najmłodszych wyborców, nie brakuje wciąż ludzi, wierzących, że władze w 2015 roku wybrały osoby starsze, nie dysponujące dostępem do sieci. W ostatnich tygodniach, gdy ruszył już program 500+, a rząd zapowiedział oparty na podobnych zasadach program mieszkaniowy, elitarna pogarda dostała nowe paliwo. Opozycja, inaczej niż w 2007 roku, jest tymczasem zepchnięta do narożnika, tak więc wypowiedzi sympatyzujących z nia krytyków socjalnej polityki PiS, staja się coraz bardziej agresywne, coraz bardziej rozpaczliwe. To głos z oblężonej twierdzy.

„Polacy nie dorośli do demokracji” – powiedział Bronisław Geremek, gdy w 1990 roku do drugiej tury wyborów prezydenckich zamiast Tadeusza Mazowieckiego niespodziewanie wszedł Stanisław Tymiński. „Nie oddajmy Polski gówniarzom!” – apelował w 2015 roku Adam Michnik. Po pierwszej turze wyborów prezydenckich, gdy niektórych, jak 25 lat wcześniej Tymiński, najwyraźniej zaskoczył Paweł Kukiz, Michnik udzielił pamiętnego wywiadu swojej własnej „Gazecie Wyborczej”. „W 1968 roku mieliśmy na Zachodzie bunt młodych, choć ich hasła, odwoływali się do Lenina, Mao czy Castro, były gówniarskie. Dzisiaj też głosowanie na Kukiza oznacza rozwód ze zdrowym rozsądkiem, czyli gówniarstwo.” – mówił o elektoracie muzyka. Młodszy elektorat niespecjalnie przejął się połajankami niegdyś najbardziej wpływowego redaktora naczelnego w tej części Europy i choć, wbrew uproszczonym analizom nie poparł jednoznacznie Prawa i Sprawiedliwości, to jednak zdecydowanie odrzucił Platformę, a w raz z nią – całą III RP.

Tak więc do i tak długiej listy wrogów obozu „Wyborczej” i wszystkich jej politycznych emanacji i pasów transmisyjnych w ubiegłym roku po raz pierwszy dopisano młodzież. Tego typu listy maja to do siebie, że jeśli zbytnio się rozpędzić, wtedy wydłużać mogą się właściwie w nieskończoność. Gdy okazało się, że program 500plus wyszedł poza sferę obietnic wyborczych, a narracja o „wykluczeniu” pierwszego dziecka nie wpłynęła znacząco na jego społeczna akceptację, zmieniono taktykę i rozpoczęto karkołomną operacje obrzydzenia ludziom całej idei. Choć nie zdążyliśmy jeszcze zapomnieć wezwań do rozszerzenia programu na wszystkie rodziny, ze wszystkich stron odezwały się głosy, że faktycznie przyczyni się on do wzrostu nie dzietności i poczucia bezpieczeństwa rodzin, lecz alkoholizmu i przemocy domowej. Propaganda opozycyjni nie cofnęła się przed próbą skłócenia dzieci, nie może więc już dziwić, że dziś nie cofa się przed próbą wzbudzenia niechęci wobec wszystkich beneficjentów programu. Kto nie wierzy, niech wpisze sobie w wyszukiwarkę internetowa frazę „500+ patologia”. Ostatnio do chóru tego przyłączył się nawet przywołany już Paweł Kukiz, powtarzając zdementowana przez policję informację, jakoby od startu programu znacząco wzrosła liczba domowych interwencji funkcjonariuszy, co ma być ukrywane przed opinią publiczną.

Jako „negatywne konsekwencje” programu przedstawia się zjawiska, które wcale nie zasługują na złą ocenę. Nie tak dawno, w dyskusji na temat przyznania prawa do adopcji homoseksualistom pojawiał się argument, że „to zawsze lepsze, niż dom dziecka”. Tymczasem fakt, że rodzice, którzy, najprawdopodobniej ze względów finansowych, zdecydowali się na oddanie dzieci, dziś rozpoczynają starania o ich powrót do domów z rodzin zastępczych.. „Problem ewidentnie ma związek z wypłatami w ramach 500 plus, bo do końca ubiegłego roku nie miałem zgłoszonego ani jednego takiego przypadku, że rodzice biologiczni chcą powrotu swoich dzieci. To zaczęło się dopiero ostatnio. A taka sytuacja będzie ze szkodą dla dzieci, bo biologiczni rodzice, którzy raz prawo do opieki stracili, teraz zaczną nagle kochać swoje dzieci przez pryzmat pieniądza. To się nie skończy dobrze” – mówi w rozmowie z Onetem Jacek Kartasiński, prezes zarządu fundacji, prowadzącej sieć rodzinnych domów dziecka. W dalszej części rozmowy, Kartasiński negatywnie ocenia cały program: „Nie chcę uogólniać, na pewno będą rodziny, w których te pieniądze bardzo się przydadzą. Ale obawiam się, że w znacznej części przypadków, mogą wesprzeć już istniejącą patologię. Bo w takich rodzinach, jak wiadomo, rodzi się najwięcej dzieci.”. mamy więc do czynienia z generalizacją: rodzina wielodzietna = rodzina patolologiczna, alkohol, problemy. Oczywiście nie można rodziny idealizować, niewątpliwie zdarzają się drastyczne przypadki, które zostają przytoczone w tej rozmowie, tyle, że nie stanowią one normy i nie mogą być przyczyną, by karać wszystkich rodziców, decydujących się na posiadanie licznego potomstwa. Nie jesteśmy Chinami, nie opieramy polityki demograficznej na polityce jednego dziecka.

Eksperci ekonomiczni „Gazety Wyborczej” jako problem przedstawiają fakt, że kobietom, otrzymującym wsparcie z 500 plus przestanie opłacać się praca za najniższe stawki. Co dla pracownika może być przywróceniem godności i poprawa sytuacji życiowej, dla neoliberalnych ekspertów jest jedynie zagrożeniem dla rynku pracy. Jako przykład podano hipotetyczną możliwość odejścia pracownic z „Biedronki”.Prof. Ewa Lisowska z SGH mówiła GW: „"Projekt 500+ zmierza do odsunięcia kobiet z rynku pracy. Nie tworzy rozwiązań, które ułatwiają powrót do pracy po ciąży, a wręcz zachęca do zostawania w domu". Co w tym złego, chciałoby się zapytać?  W tak chętnie przywoływanej i bronionej przez Czerską i Wiertniczą konstytucji zapisana mamy „społeczna gospodarkę rynkową”, a nie „rynek pracodawcy”, zaś od rządu deklarującego obyczajowy konserwatyzm trudno oczekiwać realizacji programu feministycznego w jego skrajnym, antyrodzinnym i antymacierzyńskim wydaniu.

„Kobiety zaciągnęły się do <<armii Kaczyńskiego>>. Zostały kupione za 500 złotych. One mają w nosie naszą wolność” – mówił tej samej „Wyborczej” prof. Zbigniew Mikołejko w wywiadzie, którego przytoczony fragment poruszył nawet część środowisk lewicowych. Jeśli zagrożeniem dla wolności profesora jest 500 zł wsparcia dla rodzin, nie sposób uciec od pytania, na czym właściwie ta wolność polega? „Sukces Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że zawarł on sojusz z chamem, czyli z Edkiem.” – tłumaczy meandry politycznych wyborów Polaków Mikołejko, przywołując Mrożkowe „Tango”.   

W 2007 roku Platforma mogła sięgnąć po władzę, odwołując się do aspiracji i kompleksów. Była równa PiS siła polityczna, której wybaczano kolejne niepowodzenia i wzniecanie społecznych konfliktów, posiadała bowiem moc przyciągania, charakterystyczną dla wygranych. Jeśli jej politycy i sprzyjający tej partii publicyści decydowali się na ataki grup społecznych, były to z reguły akcje dość precyzyjnie uderzające w grupy dla PO stracone (żelazny, przynajmniej w ich mniemaniu, elektorat PiS), lub budzące niechęć ich własnego elektoratu i pozwalające zogniskować jego emocje – obrońcy krzyża, kibice, środowiska nacjonalistyczne, w pewnym stopniu również katolickie. Dziś o rząd dusz w kurczącej się grupie przeciwników Szydło, Dudy i Kaczyńskiego walczą co najmniej dwie partie polityczne i jeden ruch społeczny. Brak jest wyraźnego lidera i perspektywy zwycięstwa. Platforma Obywatelska znajduje się na krawędzi rozpadu, zaś frakcyjne kłótnie stały się widowiskiem jawnym i praktycznie codziennym. Kolejne „gwiazdy” wykazują się lekceważeniem dla lidera, który, co widać wyraźnie, nie spełnił oczekiwań działaczy i nie przywrócił PO pozycji gracza równego partii Jarosława Kaczyńskiego. Nowoczesna nie zdobywa nowych wyborców, traci swój – i tak od początku wątpliwy - urok nowości, zaś jej lider staje się podobnym do Bronisława Komorowskiego człowiekiem-gafą, co podkreślają jeszcze nieustanne wpadki posłanek tej partii. Gdy nie ma nowego pomysłu na siebie, trzeba zająć uwagę wyborców czymś innym. Mam wrażenie, że tym razem ideolodzy opozycji wyjątkowo niefortunnie wybrali sobie przeciwnika, skazując ją tym samym na postępująca niszowość i wyobcowanie. 
 
Artykuł ukazał się we wczorajszym wydaniu gazety Polskiej Codziennie
https://twitter.com/karnkowski
5
5 (2)

1 Comments

Obrazek użytkownika Danz

Danz
Ciekawa jest reakcja takich osób jak S. Sierakowski, który ostrzega, że sukces 500+ i mieszkania+ może doprowadzić "do końca III rp".
Może się okazać, że zmiany w świadomości Polaków mogą być nieodwracalne, a dotąd głosujące za SLD i PO post-pegiery i małe miasteczka będą głosować za PiS-em.  Co będzie jeśli ludzie, którzy nigdy nie głosowali, bo nie widzieli w tym sensu, raptem zaczną głosować?
I to właśnie może być apokaliptyczny koniec IIIrp, która nigdy nie dbała o Polaków, a jedynie o "swoich".
Pozdrawiam.
http://wpolityce.pl/polityka/296821-alez-oni-sa-spanikowani-sierakowski-...

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Więcej notek tego samego Autora:

=>>