Pogrom w Przemyślu (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
W drugiej połowie września 1939 roku w ciągu kilku Niemcy rozstrzelali w Przemyślu i okolicach kilkuset miejscowych Żydów. Sprawcami mordów byli wchodzący w skład Einsatzgruppe 3/I i Einsatzgruppe von Woyrscha funkcjonariusze Policji Bezpieczeństwa.
                                        
 
     Pozytywne doświadczenia w kontaktach z Niemcami podczas okupacji ziem Królestwa Polskiego w okresie I wojny światowej sprawiły, iż polscy Żydzi nie uciekali przed Niemcami pozostając w swoich domach.
 
 
      Wkraczając do miast z wysokim odsetkiem ludności żydowskiej, żołnierze Wehrmachtu odnotowywali „żydowskie niebezpieczeństwo”, a przekonanie, że wszyscy :Żydzi - łącznie z kobietami  i dziećmi - są uzbrojeni, było szeroko rozpowszechnione.
 
 
     Niemieccy żołnierze z pogardą odnosili się do polskich Żydów. Jeden z nich relacjonował swoje doświadczenia z Łukowa: „Straszna żydowska dziura, (…)  obok nas przemykali brudni polscy Żydzi, służalczo wyciągając rękę w geście niemieckiego pozdrowienia i mamrocząc „Heil Hitler!” (…). Uderzająca jest ogromna liczba wyjątkowo odrażających typów Żydów ze Wschodu. Ich postacie są najlepszą lekcją poglądową, jaką w kwestii żydowskiej mogli otrzymać nasi ludzie (…)”.  
 
 
     Inny napisał w liście do żony: „W Birczy dotarło do nas, dlaczego konieczne jest radykalne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Można tam było zobaczyć, w jakich warunkach gnieżdżą się te bestie w ludzkiej postaci. Brodaci, ubrani w chałaty, z twarzami wykrzywionymi diabelskim grymasem, zrobili na nas wstrętne wrażenie. Każdy, kto nie był przedtem radykalnym antysemitą, musiał stać się nim tutaj".
 
 
     Grupy operacyjne niemieckiej Policji Bezpieczeństwa rozpoczęły prześladowania Żydów. Początkowo największe represje dotknęły Żydów na Górnym Śląsku, zarządzono ich deportację za rzekę San. Jednocześnie członkowie Einsatzgruppe von Woyrscha i Einsatzgruppe 3/I SS-Brigadeführera Brunona Steckenbacha systematycznie mordowały Żydów napotkanych na swojej drodze na wschód. W połowie września doszło do masakry 200 Żydów w Dynowie.
 
 
     W kolejnych dniach grupy operacyjne Policji Bezpieczeństwa ruszyły na wschód, w kierunku linii demarkacyjnej wyznaczającej granicę okupowanej przez Sowietów wschodniej Polski. Einsatzkommando 3/I pod dowództwem SS-Sturmbannführera dr. Alfreda Hasselberga wysiedliło między Jarosławiem a Sandomierzem 18 000 Żydów za rzekę San, oświadczając, że obszar ten jest judenfrei („wolny od Żydów" ).
 
 
     Masakry dokonywane we wschodniej Polsce przez grupy operacyjne osiągnęły swój punkt kulminacyjny w Przemyślu, który od połowy września znajdował się w niemieckich rękach. 16 września 1939 roku do miasta dotarły Einsatzgruppe von Woyrscha oraz Einsatzkolumando 3/I pod dowództwem Alfreda Hasselberga, które w dniach 16-19 września przeprowadzały masowe aresztowania wśród żydowskich mężczyzn w mieście. Ofiary pędzono pieszo lub przewożono na ciężarówkach do różnych miejsc kaźni - zarówno w samym Przemyślu, jak i poza jego granicami - a następnie rozstrzeliwano. W ciągu kilku dni zamordowano 600-800 przemyskich Żydów.
 
 
     Świadek wydarzeń Bronisław Szatyn tak opisywał tę przerażającą niemiecką zbrodnię: „Kilka dni po wejściu Niemców jechałem w południe przez ulicę Mickiewicza. Była to jedna z najszerszych ulic w Przemyślu. Nagle zobaczyłem przed sobą grupę ludzi biegnących w szeregu środkiem jezdni. Zjechałem na bok i zatrzymałem się. Było może ze sto osób z rękami założonymi na karku. Kiedy mnie mijali, poznałem, że są to Żydzi. Byli na pół rozebrani. Krzyczeli: -Juden sind Schweine! Po bokach, z rewolwerami w rękach, biegli Niemcy. Młodzi chłopcy, w wieku mniej więcej od szesnastu do osiemnastu lat, ubrani w czarne mundury ze swastyką na rękawie. Jasnoblond włosy, różowe twarze. Poganiali swe ofiary, a kiedy ktoś ustał lub łamał szereg, bili go kolbą rewolweru lub nahajką trzymaną w drugiej ręce albo kopali. Polacy przystawali na chodniku i oczom nie wierząc, żegnali się na ten przeokropny widok. Twarze pędzonych starców były wykrzywione bólem, młodziutcy chłopcy płakali. Niemcy biegli szczęśliwi, upojeni władzą. Jak się okazało, wpadli rano do żydowskiej dzielnicy i biciem i kopaniem wygonili mężczyzn z domu. Najpierw dręczyli ich przez szereg godzin, zmuszając do wszelkiego rodzaju gimnastycznych ćwiczeń, a teraz pędzili ich w kierunku dworca towarowego, coraz dalej i dalej, skręcili na cmentarze i mury miejskie i znaleźli się poza obrębem miasta. Byłem wstrząśnięty. Pojechałem do domu i dopiero po południu, ochłonąwszy trochę, wyszedłem na ulicę z zamiarem odstawienia wozu do elektrowni. Ujrzałem nowy widok. Rozpaczające, płaczące kobiety biegły w stronę cmentarzy, gdyż oprawcy powystrzelali w Pikulicach, to jest w pierwszej wiosce poza miastem, wszystkich rano zebranych Żydów. Zabrałem na platformę ile się dało tych płaczących i krzyczących kobiet i ruszyłem w kierunku Pikulic. Zaraz na skraju wioski, pod małym pagórkiem kłębiło się zbiegowisko. Podjechałem. To, co zobaczyłem, przechodziło wszelkie wyobrażenie. Leżeli tam pomordowani ci wszyscy, których przed południem pędziła niemiecka młodzież. Chłopi z okolicznych domów opowiedzieli mi, co tu się rozegrało. Podpędzono nieszczęśliwych pod pagórek i kazano odwrócić się ryłem. Stała tam już ciężarówka, spod brezentu ukazał się ciężki karabin maszynowy. Poszło kilkanaście salw. Na lewo i z powrotem. Znów na lewo i z powrotem. Koniec. Nie, do rzucających się ciał poszły dodatkowo jeszcze dwie salwy. Nikt nie został przy życiu. Niemcy wsiedli do ciężarówki i odjechali. Podszedłem bliżej . Leżeli na wznak, twarzą do ziemi, na boku, w najprzeróżniejszych pozycjach, nawet jedni na drugich, z rękami rozrzuconymi, głowami roztrzaskanymi. Tu kałuże krwi, tam ziemia rdzawa, przesiąknięta krwią, trawa lśniąca od krwi, na ciałach skrzepła krew, zrozpaczone kobiety, umazane krwią, szukają ojców, mężów, synów. W powietrzu słodkawy, mdlący zapach. Patrzyłem, słuchałem i czułem, że coś we mnie zamiera. I że coś we mnie pęczniej e, jakby wlewano cement w moje piersi. Dusiłem się. Tale, dusiłem się od zapachu, od tego widoku, od dochodzącego krzyku. Wzrokiem wchłaniałem wszystko, ale rozumem nie mogłem tego objąć. Przed oczami drugi obraz - śmiejących się niemieckich chłopców, po prostu jeszcze dzieci, wychowanków Hitlerjugend, tej ich hitlerowskiej młodzieży”.
 
 
      Masakra rozgrywała się na oczach stacjonujących w mieście żołnierzy Wehrmachtu. Komendant miasta gen, Alfred Streccius zameldował 25 września swym przełożonym o „rozstrzeliwaniach przeprowadzanych bez postępowania sądowego oraz o przestępstwach dokonywanych przez członków jednej z formacji policyjnej SS" . Ten raport zaalarmował generała brygady Hingnoza, który  wezwał SS Obergruppenführera von Woyrscha do złożenia wyjaśnień w sprawie wspomnianych egzekucji. Von Woyrsch energicznie zaprzeczył, jakoby przeprowadzane przez jego jednostkę operacje specjalne stały w sprzeczności z instrukcjami wojskowymi. „Z braku czasu” generał Hingnoz zrezygnował z dalszego dochodzenia w tej sprawie.
 
 
     Nie udało się ustalić, czy w zbrodni tej wzięli udział także żołnierze Wehrmachtu. Należy przy tym wspomnieć, iż w wydanym 19 września rozkazie dowódca 14 armii gen. Wilhelm List wezwał do ukrócenia „wszelkich środków stosowanych przeciwko Żydom”. Natomiast gen. von Brauchitsch podkreślił, iż „udział członków armii w egzekucjach przeprowadzanych przez policję jest zabroniony".
 
 
     Jednocześnie gen. List odnotował  „jawne niezadowolenie",  przejawiające się w „wypowiedziach oficerów, podoficerów i szeregowców względem wszystkich osobistości noszących mundur polowy SS". Za jego przyczynę należy uznać  „rzekome" ataki oraz  „nielegalne rozstrzeliwania". W rezultacie 22 września 1 939 toku grupa operacyjna Woyrscha została ponownie wysłana na Górny Śląsku. Jednak już l października List położył kres szerzącej się w szeregach żołnierzy krytyce działań SS. Formacja von Woyrscha miała „podjąć bezwzględne środki i spełnić swoje główne zadanie" , a „przeprowadzane w interesie wojska, jak dotąd nadzwyczajnie skuteczne, działania grup operacyjnych". Generał wezwał dowódców swojej armii, by poinformowali podlegające im jednostki, że „udzielanie oddziałom operacyjnym daleko idącego wsparcia w zakresie realizacji pełnionych przez nie zadań policji granicznej i państwowej leży w interesie wojska".
 
 
CDN.
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>